sobota, 11 października 2014

Wielkie przeprosiny i nabór

Hej kochani. Na początek: tak, wiem zawaliłam po całości. Przyznaję się do tego. Ja wraz z Katee zaniedbałyśmy bloga, czego bardzo teraz żałuję. Przepraszam was L Tak pochłonęły mnie nowe blogi, że kompletnie nie miałam czasu i nadal go nie mam na zaglądanie tutaj, a nie powinno tak być L Jeszcze raz przepraszam i obiecuję się poprawić. Pierwsza sprawa jest taka: Katee odeszła zostawiając mnie z tym wszystkim samą, a że nowa współautorka w ogóle się nie sprawdziła to chyba sami wiecie po braku jakiegokolwiek postu od niej. Dlatego właśnie zwracam się do was o pomoc, chociaż wiem, że na nią nie zasługuję :c Chodzi o nabór na mojego bloga. Szukam osób, które pomogłyby mi w jego prowadzeniu, czyli byłyby współtwórcami. Oczywiście chodzi o osoby, które mają jakiekolwiek doświadczenie w pisaniu i jest to ich pewnego rodzaju pasją ;) Powinny też mieć czas i być poważnie zaangażowane w to co robią, nie jak „nowa- stara” adminka. Jeśli jest ktoś zainteresowany niech napisze o tym do mnie na moim profilu lub da znać w komentarzu pod spodem :) To dla mnie bardzo bardzo ważne, bo zależy mi na utrzymaniu tego bloga, jednak nie poradzę sobie z nim sama, a przez Bad Princess i Abducted w ogóle nie mam na niego czasu. Bardzo was proszę przynajmniej się zastanówcie <3 Z góry dziękuję :* 


- Alex

niedziela, 4 maja 2014

Post powitalny.

Hej,jestem tutaj nowa.Jestem Patrycja,piszę często i dużo,głównie Larry'ego Stylinsona.Oczywiście będę tu pisała na różne tematy i o różnych osobach.Jeśli chcecie zobaczyć moją twórczość,która jest na Tumblr link jest tutaj. Będę podpisywać się /Diethart. Może spodoba wam się to,co piszę. :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Imagin z Ciarą. ;) Część 1

Otóż... Jest to historia pewnej dziewczyny, która przeżyła coś czego nikt, a zwłaszcza ona, się nie spodziewał. Zacznę może od przedstawienia jej skromniej osoby.
Nazywa się Ciara Monday. Miała cudowną matkę, która niestety odeszła w nieznanych jej okolicznościach, brata, który już mieszkał na swoim, no i ojca. Jest utalentowana i to nawet bardzo, ale nie ma łatwo w życiu. Miała złote palce, cudownie grywała na fortepianie. Naukę jednak utrudniał jej ojciec, który za każdą drobnostkę ją karał. Były to okrutne kary. Czasami przytrzaskiwał czymś dziewczynie dłonie, na których pojawiały się potem siniaki przez co Ciara czasami nie była w stanie grać. 
Jej ojciec wiedział, że fortepian jest dla niej wszystkim i chciał jej to wszystko odebrać. Myślał, że jego córka się zniechęci, lecz ona zaś chciała mu pokazać, że jest wytrwalsza niż mu się wydaje. Do tej pory ta walka między nimi trwa.
Ciara tak jakby wybiła się dzięki jej staremu przyjacielowi Tomowi. Szukał kogoś do grania na jego koncertach, a los sprzyjał Ciarze i teraz jeździ w trasę z Tomem Odellem. Robi to co kocha i przy okazji zbiera pieniądze na wymarzoną szkołę muzyczną.
Z czasem Ciara zaczęła nagrywać własne filmiki i trochę się wybiła na swoim kanale na YouTube. Poznało ją wiele ludzi. Była głównie rozpoznawana przez ciemny kapelusz oraz czerwona szminka na jej pełnych ustach. Dzięki tym rzeczom wyróżniała się i to stało się jej znakiem rozpoznawczym w internecie.
Pewnego dnia grała w swoim rodzinnym mieście. Skorzystała z wolnej chwili i ruszyła do domu po kilka rzeczy. Miała cichą nadzieję, że ojca nie będzie w domu, lecz się zawiodła. Ledwo przekroczyła próg domu, a mężczyzna już rozpoczął kłótnie. Dziewczyna nadal kłócąc się z ojcem zabrała potrzebna rzeczy ze swojego pokoju i gdy miała już wychodzić, ojciec przyparł ją do ściany złapał za dłonie i zaczął je pić twardym narzędziem, którego dziewczyna była w stanie rozpoznać, z całej siły. Ciara poczuła ogromny ból i próbowała się wyrwać, co po chwili jej się udało. Wybiegła przez wcześniej otwarte przez nią drzwi frontowe i ruszyła do hotelu, w którym właśnie nocowała. Obolałymi dłońmi, które czuła jakby pulsowały, nie umiała nawet wcisnąć guzika windy. Musiała podejść do recepcjonistki. Ona uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, wstała poprawiając swoją ołówkową spódnicę za kolano w kolorze ciemnej szarości i wcisnęła guzik o który ją poprosiła Ciara. Podziękowała jej przez zaciśnięte zęby i drzwi windy się zamknęły. Na piętrze, cudem otworzyła drzwi i wręcz biegiem ruszyła po apteczkę. Wzięła tabletki przeciwbólowe i zabandażowała, wcześniej nakładając łagodzącą maść na już sine dłonie. Była godzina dość wczesna godzina, ale chcąc złagodzić ból położyła się na hotelowym łóżku, z myślą o śnie. Po chwili jednak rozległo się pukanie do drzwi, które leżąca dziewczyna o blond włosach postanowiła zignorować. Po chwili pukanie ucichło i Ciara mogła swobodnie zasnąć.
Dziś koncert. Była zaledwie godzina 7, a Ciara była już na nogach, przez to, że dzień wcześniej poszła spać o tak wczesnej porze. Buszowała po swojej małej kuchni w pokoju hotelowym, starając się zrobić coś wyśmienitego na śniadanie czym były zwyczajne naleśniki. Ręce Ciary już nie były tak obolałe, lecz pozostały na nich siniaki. W najgorszym stanie były palce, przez co bała się, że nie zagra na dzisiejszym koncercie Toma. Taka opcja nie wchodziła jednak w grę. Blondynka za wszelką cenę chciała udowodnić, że da radę. Chciała to udowodnić sobie. Po zjedzeniu posiłku, ruszyła do sypialni i otworzyła walizkę odszukując jakiś ciuchów na dzisiejszy dzień. Wybrała czarne spodnie, białą, luźna bluzkę na ramiączkach i na to skórzaną kurtkę, którą uwielbiała, a na stopy żółte trampki za kostkę, z którymi się nie rozstawała. Ubrała na razie tylko spodnie i bluzkę, a kurtkę wraz z kapeluszem odłożyła na pobliskie krzesło. Poszła wolnym krokiem do łazienki wykonać poranną toaletę i nałożyć makijaż, który składał się z cienkiej czarnej kreski wokół oka, tuszu do rzęs oraz perfekcyjnie pomalowanych ust czerwoną szminką w dość intensywnym odcieniu. Dzisiaj te wszystkie czynności zajęły jej więcej czasu niż zwykle, ze względu widocznych siniaków, na jej drobnych dłoniach. Gotowa Ciara ubrała resztę rzeczy na siebie, przeczesała szybko szczotką jej wyprostowane włosy i podeszła do drzwi z zamiarem wyjścia. Idąc w stronę pokoju Odell'a spojrzała na zegar wiszący na korytarzu, który już wskazywał godzinę 9.
 

Już 9?! Wow. Stanęłam na przeciwko drzwi do pokoju Toma upewniając się czy pod dobry numer trafiłam. Tak zgadzał się. 
Stojąc przed drzwiami usłyszałam rozmowę Toma z kimś jeszcze. Zapukałam najgłośniej jak umiałam, przygryzając wargę z bólu. Odruchowo spojrzałam na niestety dość widoczne zaczerwienienia i sine miejsce. Wygląda to gorzej niż się podziewałam. Po chwili usłyszałam kroki, a drzwiach stanął uśmiechnięty blondyn.
- Idziemy już...? - nie dokończyłam zdania, wskazując tylko głową gdzieś za siebie. 
- Tak, już idziemy. - chwycił kurtkę, założył ją na swoją koszulę w czarno-niebieską kratę i nie zamykając drzwi ruszył ciągnąc mnie lekko za ramię w stronę wyjścia. Szliśmy ramie w ramie, nie odzywając się co nam kompletnie nie przeszkadzało. - Dzisiaj na próbie i koncercie będziemy mieli gości, więc próba będzie bardziej luźna.  
- A kto to będzie? - zapytałam zaciekawiona, po czym weszliśmy do windy. 
- Wszystkiego się dowiesz na miejscu. - puścił mi oczko i się zaśmiał, a ja po chwili postanowiłam mu zawtórować. Zjechaliśmy windą do recepcji, gdzie przywitałam się z kobietą, która wczoraj mi pomogła i autem Toma odjechaliśmy pod arenę na której miał odbyć się dzisiaj koncert Toma Odell'a. 
Podjechaliśmy pod tylne wejście, przeszliśmy przez zaplecze i doszliśmy do szatni oraz innych pomieszczeń. W jednym z nich po chwili zniknął mój towarzysz, a ja poszłam od razu na scenę zasiadając przy moim... instrumencie . Przejechałam palcami po czarnej nawierzchni i usiadłam na stołku przed klawiszami. Dłonie położyłam na instrument i po prostu zaczęłam grać jedna z piosenek na wieczór. Kochałam grać. Przez granie tworzyłam swój własny świat, który mnie absolutnie pochłania. Jest dla mnie -mogę powiedzieć, wszystkim. Moje dłonie swobodnie wędrowały po klawiszach, co chwilę naciskając na nie. 
- Ciara! Ciara! - usłyszałam zza moich pleców wołanie. Odwróciłam nieznacznie głowę i ujrzałam mojego przyjaciela. 
- Nie musisz krzyczeć. Co chcesz? - podeszłam do stojącego z boku sceny Toma.
- Okej, okej. Chodź... Chcę ci kogoś przedstawić. - z chytrym uśmiechem ruszył przed siebie, a ja jak najszybciej ruszyłam tuż za nim. Usłyszałam czyjeś głośne rozmowy zza drzwi i już po chwili wiedziałam do kogo należą te głosy. Dobra... 
- Ciaro... Poznaj zespół One Direction. Od tej pory oto ci... ludzie - zaśmiał się - będą z nami w trasie. - popatrzałam z zapytaniem na mojego blond przyjaciela.
- Że co? - powiedziałam cicho.
- No tak... Dzisiaj robią mi jako support, a pojutrze ja im. I tak będzie teraz wyglądała trasa... - przerwał mu dzwonek jego własnego telefonu, który po chwili już trzymał w dłoni i z kimś zacięcie rozmawiał - Ciara ja cie zostawiam z tymi oto osobnikami... musze spadac. - ostatnie zdanie wypowiedział już całkiem zwracając się do mnie. Co?! Czemu?! Nie lubię poznawać nowych ludzi.. ugh...
- Okej! Leć już leć... - machnęłam na niego ręką z uśmiechem, na co on tylko mnie ucałował w policzek i wyszedł. Ja w tym momencie się odwróciłam do moich nowych (mam nadzieję) kolegów. - No to zacznę od tego, że jestem Ciara...
- Ja Zayn!
- Ja Louis!
- Ja Harry! 
- Ja Niall!
- No i ja Liam... Miło nam cie poznać. - zaczęli się po kolei przedstawiać. Ten ostatni uśmiechnął się przyjaźnie, przez co sprawiał wrażenie człowieka, któremu można zaufać. Odwzajemniłam delikatnie jego uśmiech i usiadłam na kanapie pomiędzy blondynem, a loczkiem. Czemu tam usiadłam? A no tak.. Niestety jedyne wolne miejsce było właśnie tam. Los się po prostu do mnie uśmiechał. Czujesz ten sarkazm? Spojrzałam na nich obojętnie i plecami się oparłam o skórzane oparcie. Na początku było trochę... drętwo ze względu na panującą w pomieszczeniu ciszę. 
- Opowiedz nam coś o sobie.. w końcu spędzimy ze sobą jakiś czas... - zagadał loczek siedzący po mojej prawej stronie. Spojrzałam na niego i zauważając jego dołeczki spowodowane przez szeroki uśmiech, aż sama się uśmiechnęłam, bo dodawały one chłopakowi dziecięcego uroku, co wyglądało... słodko?
- Ciara Monday, gram na fortepianie w zespole Toma... to chyba tyle co chcecie wiedzieć - odpowiedziałam płynnie spoglądając na każdego chłopaka, starając dopasować wcześniej usłyszane imię do danej osoby. 
- A... zagrasz nam coś? No wiesz i tak będziemy słyszeć na koncercie, ale wiesz... - szturchnął mnie przyjaźnie łokciem blondyn, bodajże Niall. 
- Nie... - przeciągnęłam, kiwając głową - zaczekaj do koncertu... Niall? - powiedziałam dość śmiało. Chłopaki zachichotali na widok zaskoczonej miny Nialla. - Co ty taki zdziwiony? Hm..?
- Nie nic. - odezwał się speszony. Nie wiem o co mu chodziło, ale nie ważne.
Zamieniliśmy jeszcze kilka słów, jednak mimo wszystko czułam się niezręcznie. Czułam cały czas czyjś wzrok na mnie. Dokładniej był to Harry i Louis. Cały czas na mnie spoglądali i wymieniali się dziwnymi spojrzeniami uśmiechając się. O co im chodzi?

No i nadszedł koncert. Zasiadałam przy moim instrumencie i zaczęłam. Na samym początku pojawił się na mojej twarzy grymas, spowodowany przez ból palców, ale po chwili już o tym nie myślałam. Wszystko szło płynnie, czasami podśpiewywałam do mikrofonu, będąc czymś podobnym do jednoosobowego chórku. 
No i zostały dwie ostatnie piosenki do zagrania w tym ''Another Love''. Było coś ze mną nie tak. Moje palce powoli nie nadążały i przestawałam mieć w nich czucie. Odwróciłam lekko głowę i przy wejściu na scenę ujrzałam moich nowych znajomych, One Direction. Nie kontrolując tego ściągnęłam brwi i znów pojawił się grymas na mojej twarzy. Nie mogłam jednak przestać! Muszę... Dam radę... Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Tom.
- Ciara? Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie z troską nie przejmując się publicznością. Ja schowałam szybko dłonie pod kurtkę i czując pulsującą krew w moich dłoniach wykrzywiłam moje czerwone usta w sztucznym uśmiechu.
- Tak. Przepraszam pogubiłam się lekko. Ale już jest okej... - lekko się wychyliłam za chłopaka i znów spojrzałam na niego - chyba ktoś tam na ciebie czeka... idź skończ co zacząłeś. No idź! - wskazałam głową na publiczność i wymusiłam śmiech... No i nadszedł czas na ''Another Love''. Mimo wszystko był to najbardziej znany utwór blondyna i był on chyba jednym z najbardziej wyczekiwany przez będącą tu ludność, więc po prostu nie mogłam dać plamy! Nie mogłam! Jak zawsze udowadniałam ojcu, że dawałam radę tym razem znów to zrobię! No i się zaczęło. Zacisnęłam wewnętrzną część policzka i zaczęłam jeździć po odpowiednich klawiszach. Ból wzrósł niemiłosiernie... Poddam się. Nie dam rady... I  tym momencie poczułam, że ktoś się do mnie dosiada i kładzie swoje dłonie na moich, grając za mnie. Myślałam najpierw, że to Odell, ale siedząc blisko tej osoby poczułam jej perfumy... Nie należały one do mojego przyjaciela. Podniosłam głowę z znakiem zapytania namalowanym na mojej twarzy. W tej chwili napotkałam mocno zielone oczy skupione na kompletnie czymś innym. Harry? Ale... jak to? Zanim się obejrzałam skończył się koncert, a chłopak wpatrywał się w moje oczy. Troska. To widziałam w jego oczach. Pierwszy raz... chyba w całym moim życiu nie widziałam tyle troski w czyjś oczach. Było to miłe, ale zarazem dziwne uczucie. 
- Dziękuję. Nie musiałeś... - zaczęłam spuszczając wzrok
- Musiałem. Co ci się stało w ręce? Czemu nie przestałaś nie można...
- Wiem! I to nie twoja sprawa co mi się stało, prawda? Dziękuję, ale... daj mi już spokój. - tym razem to ja mu przerwałam i czym prędzej wybiegłam ze sceny próbując się przepchać przez 4 chłopaków zagradzających wejście.
Wbiegłam do garderoby nogą zatrzaskując drzwi po których po chwili się osunęłam na ziemie i wybuchłam niepohamowanym płaczem. Ból i sumienie, to mnie dręczyło...
Jednak ktoś mi przerwał... Pukanie... Tylko to teraz miałam w głowie...

                                                                                                
Witam wszystkich... To znowu ja... Oto nowy imagin , który prawdopodobnie będzie miał 2 części. I będzie to mój ostatni imagin, który zakończy moją podróż z tym blogiem.
Pozdrawiam

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Harry i Charlotte

"Szczęśliwa miłość może niekiedy przemawiać językiem pochlebstwa. Ale nieszczęśliwa miłość wyznaje zawsze prawdę..." 

- Mamuś, mamuś szybciej! - Tess od piętnastu minut poganiała mnie w spożywaniu posiłku. Co chwilę jej małe,zgrabne rączki łapały się skrawków mojej długiej spódnicy i ciągnęły za nią, tym samym zmuszając mnie do szybszego przełykania kanapek pozostałych na talerzu. Gdy dziewczynka zobaczyła,że skończyłam,uradowana zaczęła klaskać w dłonie po czym pobiegła do hallu,by zaraz potem wrócić z niego z parą czarnych conversów,które dostała dzisiaj rano z okazji swoich czwartych urodzin. W tym samym czasie do kuchni wszedł wysoki mężczyzna z kubkiem po kawie w ręku. Ciemne krótkie włosy,lekki zarost,szczupła sylwetka i niebieskie oczy tworzyły razem przystojnego i wysportowanego faceta.
- Noah,Noah! Razem z mamusią wychodzimy do parku,dobrze? Będziesz się gniewał,że tylko z mamusią? - Tessa podbiegła do niego i przytuliła się do jego nóg. Noah zaśmiał się i wolną ręką przytulił ją do siebie.


- Oczywiście,że nie księżniczko. Bawcie się dobrze,tylko uważajcie na siebie - Popatrzył na mnie i posłał w moją stronę uroczy uśmiech. Odwzajemniłam go po czym zawołałam swoją córeczkę do siebie i chwytając ją za rączkę, wyszłyśmy z domu. Dzień był naprawdę ładny i co dziwne, jak na końcówkę listopada, było dość ciepło,a na niebie było tylko kilka pojedynczych chmur. Tessa maszerowała dzielnie poprzez niezbyt zatłoczone przedmieścia Londynu z uśmiechem od ucha do ucha,cały czas nie puszczając mojej dłoni.
- Gdzie chcesz iść kochanie? -Zapytałam niezbyt wiedząc dokąd dziewczynka mnie prowadzi.
- Do parku mamuś! - Pisnęła szczęśliwa i na tyle ile to było możliwe,przyspieszyła tempo. Zaśmiałam się dość głośno,jednak nic nie mówiąc,pozwoliłam jej się dalej ciągnąć. Gdy doszłyśmy na miejsce,Tess od razu pobiegła w kierunku placu zabaw,na którym znajdowało się sporo innych dzieci. Uśmiechnięta, skierowałam się w stronę wolnej ławki,którą wcześniej sobie wypatrzyłam. Miałam z niej doskonały widok na mojego szkraba latającego w te i wewte pomiędzy huśtawkami,zjeżdżalnią,a piaskownicą. Jej brązowe loczki do ramion powiewały wesoło na wietrze, a każde radosne spojrzenie w moją stronę zakończone było ogromnym uśmiechem z przeuroczymi dołeczkami po obu stronach policzków. Tak bardzo mi go przypominała... Szybko odsunęłam od siebie te myśli i powtórnie skupiłam wzrok na swojej córeczce,jednak nigdzie jej nie było. W mgnieniu oka poderwałam się z ławki,rozpaczliwie rozglądając się na wszystkie strony i wtedy ją zobaczyłam. Tessa biegła w stronę ulicy,na której co kilka sekund przejeżdżało jakieś rozpędzone auto.
- TESSA! - Krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam,ale dziewczynka mnie nie słyszała. Puściłam się pędem w kierunku czterolatki,jednak dobrze wiedziałam,że była już za daleko. W moich oczach wezbrały się łzy,co spowodowało,że jeszcze bardziej przyspieszyłam swój bieg. - TESSA NIE! - Wydarłam się zrozpaczona widząc jak moja córeczka postawiła już jedną nogę na jezdni i w tej samej chwili ktoś gwałtownie pociągnął ją do tyłu,przyciągając do siebie i zamykając w szczelnym uścisku. Podbiegłam do człowieka w kapturze,który postawił już małą na ziemi,a ta rzuciła się w moje ramiona. Po moich policzkach spłynęła niekontrolowana fala łez strachu i szczęścia,które zmieszały się ze sobą.
- Kochanie,co ty sobie myślałaś?! -Powiedziałam oskarżycielsko,przebijając się przez płacz,ale kąciki moich ust mimowolnie uniosły się w górę czując dotyk mojej Tessy,całej i zdrowej.
- Przepraszam mamusiu,ja nie chciałam. Goniłam motylka,a on mi uciekł i... - Jej głos załamał się na końcu i mocniej się do mnie wtuliła. Zaczęłam szeptać do niej i gładzić jej włosy by się uspokoiła. - Kocham cię mamusiu - Usłyszałam cichutki głos mojego skarbu.
- Oh kochanie,nawet nie wiesz jak ja kocham ciebie - Powiedziałam i zamykając ją szczelniej w objęciach,pocałowałam ją w czółko. Nagle przypomniałam sobie o nieznajomym,który przez cały czas stał obok nas i przyglądał się całej sytuacji. Wzięłam Tess na ręce i stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem lecz to co zobaczyłam spowodowało,że wciągnęłam głębiej powietrze to ust, po chwili się nim krztusząc.

Idealnie wyrzeźbione ciało,rozpalony tors,który zawsze dawał mi ciepło, umięśnione ramiona otaczające mnie ze wszystkich stron tak jakby ich właściciel chciał przez to przekazać,że należę tylko i wyłącznie do niego, opalona cera,urocze dołeczki w policzkach,idealnie proste zęby tworzące najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek był dany mi ujrzeć,idealnie ułożone loki sunące po twarzy i najpiękniejsze zielone oczy... oczy,którym wystarczyło dosłownie kilka sekund,by zawładnąć moim umysłem i ciałem. Mój Harry...

Czas nagle stanął w miejscu. Tessa oplatała sobie moje włosy wokół palców radośnie przy tym podśpiewując,jednak nie do końca słyszałam wypowiadane przez nią słowa.
Oczy oczy oczy oczy...
Nie wiem czemu ten jeden wyraz obijał mi się bez przerwy o uszy. Źrenice Harrego znacznie się rozszerzyły i stały się teraz skupiskiem wszystkich emocji,lecz głównie strachu,szczęścia,ulgi i przede wszystkim ogromnego zdziwienia. Mogłabym przysiąc,że chłopak w moim spojrzeniu widzi dokładnie to samo. Styles sięgnął do kaptura i zsunął go z głowy,a jego włosy jak za dotknięciem różdżki wystrzeliły na wszystkie strony.
Idealne idealne idealne idealne...
Po raz drugi skarciłam siebie w myślach za powtarzanie poszczególnych wyrazów, jednak byłam zbyt zszokowana żeby się odezwać.
- Witaj Lottie - Ochrypnięty,niski głos rozniósł się po całej mojej czaszce powodując tym samym pojedynczy dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa.
- Cześć Harry - odpowiedziałam cicho spuszczając wzrok na swoje buty. Nie byłam do końca pewna co powiedzieć, a ogromna gula w moim gardle wcale tego nie ułatwiała. Widać było, że chłopak również prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę.
- ...mamo? - Tessa wpatrywała się we mnie swoimi pięknymi oczkami powtarzając po raz kolejny te samo słowo.
- Tak kochanie? - Potrząsnęłam lekko głową budząc się jakby z transu. Zacisnęłam mocniej uścisk wokół talli małej na co na twarzy Harrego pojawił się grymas i pewnego rodzaju urażenie. On wiedział, że zrobiłam to celowo...
- Możemy już wrócić na plac zabaw? Chcę się jeszcze pobujać - Tessie z powrotem zaświeciły oczka. 
- Oczywiście, leć - Niepewnie postawiłam córeczkę na ziemi, a ta od razu pobiegła w stronę huśtawek. 


Wymijając Styles'a poszłam za małą, jednak po kilku sekundach usłyszałam za sobą kroki ciężkich butów, które należały do loczka. Głębiej wciągnęłam powietrze do ust i przyśpieszyłam minimalnie swój chód. Usiadłam na tej samej ławce co poprzednio tym razem bez przerwy wpatrując się w biegającą Tessę. 
- Zmieniłaś się - Usłyszałam przerażający szept osoby, która się do mnie dosiadła. Zacisnęłam usta w wąską linię nie dając poznać po sobie jakiekolwiek strachu.
- Ty również - Odpowiedziałam równie cicho co on. Obydwoje siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w Tess.
- Ona też się zmieniła - Powiedział chłopak raczej sam do siebie, nie odrywając wzroku od dziewczynki. Moje mięśnie odruchowo się napięły znając drugi sens wypowiedzianych przez niego słów. 
- Nie Harry - Powiedziałam stanowczo jednak przy końcówce mój głos lekko zadrżał.
- Charlotte daj mi przynajmniej z nią porozmawiać... - 
- Powiedziałam NIE! - Krzyknęłam patrząc prosto w jego oczy, które na ułamek sekundy z pięknej zieleni zmieniły się w czarną pustkę słysząc moją gwałtowną wypowiedź. Chłopak zacisnął mocniej szczęki i odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Wykorzystałam chwilę aby zawołać swoją córeczkę do siebie, a ta przybiegła wpadając prosto w moje ramiona. 
- Musimy już iść mamusiu? Noah się martwi? - Powiedziała zrozpaczona Tessa. Oczy Harrego buchnęły żywym ogniem i spoczęły na niej by zaraz przenieść spojrzenie prosto w moje źrenice.
- Kto to Noah? - Z ust chłopaka wydobył się cichy syk. Jednak po kilku sekundach wyraz twarzy Styles'a złagodniał a ten skrępowany odwrócił wzrok. Puściłam jego pytanie o uszy, chwytając przy tym mój skarb za rączkę.
- Miło było cię spotkać Harry - Powiedziałam na tyle obojętnym tonem na ile było mnie stać w obecnej sytuacji,po czym odwróciłam się do niego plecami.
Nagle poczułam uścisk na swoim ramieniu i stanęłam jak wryta.
- Nie pozwolę ci odejść Lottie. Nie tym razem - Z ust Harrego wydobył się szept. Szept,który sprawił,że moje źrenice gwałtownie się rozszerzyły.


*** (3,5 lat wcześniej)***
Promienie słońca prześwitujące przez cienkie rolety omiotły moją zmęczoną twarz. Jęknęłam z rozpaczą,pamiętając przy tym by nie zrobić tego zbyt głośno żeby nie obudzić osoby leżącej obok mnie. Przeciągnęłam się leniwie.
- Harry... - Zaczęłam po omacku przeszukiwać miejsce, na którym powinien znajdować się mój narzeczony, jednak moje palce zacisnęły się na pustym prześcieradle. Wiedząc już że Harego nie ma przy mnie, przetarłam oczy rękami by przyzwyczaić je do światła, po czym wyszłam z sypialni kierując się do pomieszczenia obok, w którym spokojnie spała nasza półroczna córeczka, Tessa. Upewniając się, że z dzieckiem wszystko w porządku zeszłam na dół prosto do kuchni, gdyż mój żołądek dawał się we znaki. Postanowiłam przystanąć tylko i wyłącznie na jogurcie, gdyż mój brzuch po ciąży słabo jeszcze trawił cięższe jedzenie. Siadając przy stole moim oczom ukazał się świstek papieru. Od razu wzięłam się za studiowanie tekstu.

"Kochana Lottie,
Nawet nie wiesz ile kosztuje mnie wyjście z domu nie widząc jak się budzisz i nie czując twoich miękkich ust na moich spragnionych wargach, jednak muszę wyjść. Dzisiaj na siłownię przywieziono nowy sprzęt i Bob prosił bym go wypróbował jako pierwszy. Nie zgadzałem się, ale sama wiesz jak mnie do tego ciągnie. To jest silniejsze ode mnie...
"


Zrobiłam przerwę w czytaniu, a na moją twarz wpłynął uśmiech. Miał rację, wiedziałam. Harry posiadał ogromną firmę odziedziczoną po ojcu,jednak nie przeszkadzało mu to w żadnym wypadku być jednym z najlepszych bokserów na świecie. Pamiętałam bardzo dobrze gdy po raz pierwszy dowiedziałam się o zamiłowaniu Harrego. Nie potrafiłam spać po nocach kiedy wychodził na bitwy i dopiero gdy wracał i czułam jego umięśniony tors przy sobie,mogłam spokojnie odpłynąć do krainy Morfeusza. Teraz moje obawy były dokładnie takie same,jednak Hazz przystopował z walkami, gdy dowiedział się o mojej ciąży. Jak Tessa trochę podrośnie wszystko miało wrócić do normy,czego obawiałam się najbardziej. Odgoniłam od siebie te myśli i zajęłam się dalszą częścią liściku.

"...Proszę żebyś nie wychodziła dzisiaj nigdzie z małą i nie czekała na mnie jeśli miałbym wrócić późno,bo jeszcze muszę podjechać na chwilę do firmy i obiecałem Lou,że do niego wpadnę. Jeżeli będziesz grzeczna to odwdzięczę ci się wieczorem słonko. Twój Harry xX "

Czytając końcówkę wiadomości na mojej twarzy zagościły dwa czerwone rumieńce. No tak,cały Styles. Harry prosił mnie by nie wychodzić,jednak nie przychodził mi żaden pomysł na dobre spędzenie czasu w domu. Westchnęłam ciężko słysząc płacz Tess z góry i od razu poszłam w jej stronę. Dziewczynka leżała w swoim łóżeczku, kopiąc nóżkami na wszystkie strony, ale z jej oczu nie płynęły już słone łzy.
Wzięłam ją na rączki i zaczęłam lekko kołysać. Moja córeczka uśmiechnięta popatrzyła na mnie swoimi zielono-niebieskimi oczkami. Były takie piękne,gdyż u Tessy mój kolor oczu złączył się z barwami oczu Harrego. Po przewinięciu małej, nakarmieniu oraz przebraniu i założeniu na nią kurteczki oraz bucików, ponownie zeszłam na dół tym razem wkładając małą do wózka,w którym Tessa bawiła się niebieską grzechotką. Nie miałam zamiaru siedzieć cały dzień w mieszkaniu i marnować czas na telewizję lub cokolwiek innego.  "Harry sam napisał,że wróci późno więc nie ma szans na to by zauważył moją nieobecność". Nie myśląc nad tym długo,przeszłam próg naszego domu kierując się w stronę sklepu. Pogoda była dość ładna, a rozbawiona Tess co chwilę śmiała się ze wszystkiego naokoło. W sklepie spędziłam dobre piętnaście minut zastanawiając się nad produktami potrzebnymi na dzisiejszy obiad. Wychodząc siatka, przepełniona moimi zakupami pękła, a cała jej zawartość wysypała się na ziemię. Przeklęłam w duchu, po czym zabrałam się za zbieranie rzeczy. Jakaś postać przechodząca obok mnie kucnęła i razem ze mną podnosiła jedzenie do drugiej torby. Gdy już chodnik został oczyszczony z moich zakupów, podniosłam wzrok na osobę, która mi pomogła. Chłopak, pewnie o rok młodszy ode mnie stał patrząc się prosto w moje oczy. Był opalony, a jego błękitne oczy i rozwichrzone blond włosy stwarzały razem naprawdę przyjemny widok.
- Dziękuję za pomoc - Uśmiechnęłam się promiennie do nieznajomego
- Nie ma sprawy - Chłopak opowiedział takim samym gestem - Jestem Jack - Jego ręka powędrowała w moim kierunku
- Charlotte, ale mów mi Lottie - Powiedziałam ściskając dłoń chłopaka. Jack popatrzył w stronę wózka,w którym teraz spokojnie spało moje dziecko
- A to kto? - Powiedział jeszcze bardziej się uśmiechając i podchodząc do spacerówki. Niespokojnie stanęłam bliżej śpiącej księżniczki
- Tessa, moja córeczka - Poprawiłam kocyk, który dziewczynka odkopała przez sen
- Jest śliczna. Tak jak mama - Słysząc słowa chłopaka, na moich policzkach pojawiły się czerwone rumieńce, ale je zignorowałam
- My już będziemy iść do domu - Położyłam dłonie na rączce od wózka
- Co ty na to, żebym was odprowadził? Nie mam nic do roboty, a chętnie bym z tobą porozmawiał - Popatrzyłam w stronę chłopaka trochę zdziwiona, jednak w jego oczach było widać, że mówi całkowicie szczerze. Przez chwilę jeszcze analizowałam wszystkie za i przeciw, ale po chwili kiwnęłam głową, co znaczyło, że moja "za" wygrały.
Idąc z powrotem do mojej posiadłości co chwilę wybuchałam głośną falą śmiechu, spowodowaną śmiesznymi opowieściami Jack'a. Już po pięciu minutach drogi, czułam się jakbym gadała z dawnym przyjacielem. Tessa cały czas spała i dopiero przed kilkoma minutami otworzyła oczka, co spowodowało, że twarz mojego towarzysza aż cała rozpromieniała. Chłopak rozśmieszał ją co chwilę, robiąc jakieś głupie miny. Gdy doszliśmy pod moje drzwi, pierwszym co zrobiłam, było rozejrzenie się w poszukiwaniu auta Harrego, ale na szczęście owej rzeczy nie znalazłam
- Dziękuję, że mi dzisiaj umiliłeś drogę powrotną. Tessa cię wręcz uwielbia - Powiedziałam sama śmiejąc się ze swoich słów - Wpuściłabym cię do środka, ale mam jeszcze obiad do przygotowania,muszę się zając małą...eh, sam rozumiesz - Musiałam wymyślić cokolwiek żeby jak najszybciej stąd odszedł
- Oczywiście. To do przyszłego spotkania - Uśmiechnął się po czym zbliżył do mnie i złożył na moim policzku prawie niewyczuwalny pocałunek. W tym samym czasie jakiś samochód zaparkował przed garażem, a dźwięk zamykających gwałtownie drzwi rozległ się niemal po całej okolicy. Za późno... 
- Charlotte! - Donośny głos Harrego obił się echem w całej mojej głowie. Szybko odsunęłam się od Jack'a i popatrzyłam prosto w rozgniewane oczy mojego narzeczonego, które teraz przybrały całkowicie czarny odcień. Chłopak patrzył to na mnie to na Jack'a, a jego twarz stała się purpurowa od gniewu. Przełknęłam ogromną gulę w gardle i uśmiechnęłam się lekko w jego stronę
- Harry to... - Chłopak nie dał mi skończyć tylko stanął pomiędzy mną a moim towarzyszem i popchał go do tyłu.
- Lottie, weź Tess i idź z nią do środka - To nie był mój Hazz. Mój Hazz nie wyglądał jak morderca i nie sprawiał, że pod wpływem jego głosu cała się trzęsłam ze strachu. To nie był mój Hazz...
- Nie Harry. Zostaw Jack'a w... -
- Powiedziałem, że masz iść do domu! - Krzyknął na mnie Harry, nawet nie odwracając się w moją stronę. W moich oczach wezbrały się łzy. 
- Przepraszam Jack - Powiedziałam bezgłośnie, po czym, trzęsącymi się rękoma chwyciłam ponownie za rączkę od wózka i otworzyłam drzwi do domu. Ostatnim co zobaczyłam zanim zniknęłam za progiem domu była pięść Harrego zderzająca się ze szczęką Jack'a. Osunęłam się po drzwiach, a łzy spłynęły po moich policzkach. "Obiecał mi...obiecał, że już nigdy nie będzie taki jak dawniej" - słowa te odbijały się cały czas w mojej głowie
- Rozumiesz?! Ona jest kurwa moja! One są moje! - Słyszałam krzyki Harrego z podwórka, na co jeszcze bardziej się rozpłakałam - Jeszcze raz ją dotkniesz, a cię zabiję! - Nie mogąc wytrzymać, wstałam i pobiegłam do naszej sypialni w przelocie łapiąc jakąkolwiek walizkę. Wysypałam do niej wszystkie rzeczy moje i Tessy, które były pod ręką, po czym zbiegłam z powrotem na dół. Pobiegłam do łazienki, żeby móc zrobić to samo, a następnie do kuchni żeby zabrać przybory małej do karmienia. Mijając blat kuchenny zatrzymałam się przy nim na chwilę i zsunęłam z palca pierścionek zaręczynowy rzucając nim o stół. To wszystko co się działo... to było dla mnie zbyt wiele. Nie mogłam pozwolić na to, żeby kiedykolwiek Styles wpadł w furię przy Tess i wyrządził jej jakąś krzywdę. Nawet nie potrafiłam o tym myśleć. Podeszłam po wózek, po czym uchyliłam drzwi balkonowe i przechodząc przez trawnik otworzyłam furtkę znajdującą się z tyłu ogrodu. Nie obracając się za siebie ruszyłam przed siebie, wyciągając z torebki telefon i wybierając jeden jedyny numer. Nie musiałam długo czekać, a po drugiej stronie rozległ się kojący głos mojego przyjaciela.
- Noah? Mogę do ciebie przyjść? - ...

***Teraźniejszość***


...Odwróciłam głowę w stronę Harrego, gdy ten w tym samym momencie przycisnął swoje rozpalone wargi do moich ust. Wiedziałam, że powinnam się odsunąć, zrobić cokolwiek. Wiedziałam, że to w ogóle nie powinno się zdarzyć, jednak nie zrobiłam nic, żeby temu zapobiec. Nie powinnam wychodzić z Tessą do parku, nie powinnam spuszczać ją z oka, nie powinnam pozwolić na spotkanie z Harrym,a już na pewno nie powinnam dać mu się całować. I co z tego? Jak ja i tak teraz nie potrafiłam zrobić nic.  Po prostu stałam tam i z ogromną czułością oddawałam pocałunki mojego niedoszłego narzeczonego. Nie potrafiłam się poruszyć, jakby moje nogi nagle wzrosły w ziemię. Rączka mojej... naszej córeczki lekko ściskała należącą do mnie dłoń. Nie myśląc o otaczającym mnie świecie odwzajemniałam pocałunki jeden po drugim, starając się jak najbardziej zapamiętać każdy milimetr jego pełnych ust. Gdy zabrakło nam obydwu powietrza, odsunęliśmy się od siebie, a ja wylądowałam w ramionach Harrego.
- Wróć do mnie - Jego szept owiał moją twarz, co sprawiło, że lekko się wzdrygnęłam.
- Harry... - Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć, a wojna myśli, która aktualnie toczyła się w mojej głowie, w ogóle mi tego nie ułatwiała. Chciałam wrócić. Tak cholernie chciałam wrócić i zacząć wszystko od początku. Moim marzeniem było, żeby Tess w końcu poznała ojca, żebyśmy znów razem zamieszkali, żebyśmy w końcu byli jedną, szczęśliwą rodziną. Ale to się nie mogło zdarzyć. Wracając do sytuacji sprzed 3 lat, po prostu się bałam. Nie koniecznie o siebie, ale o moją kochaną Tessę i innych ludzi w moim otoczeniu. Co jakby ta sytuacja się powtórzyła? I co by było gdyby miała dotyczyć Tessy?
- Lottie, przecież wiesz, że się zmieniłem. Nie jestem już taki jak kiedyś. Proszę cię, wróćcie do mnie obie. Nawet nie wiesz jak mi jest bez was ciężko. Błagam cię, daj mi możliwość odbudowania wszystkiego jeszcze raz. Daj mi możliwość was kochać. Ciebie kochać... - Powiedział łamiącym się głosem, po czym jego usta lekko spoczęły na moim czole. Zaciągnęłam się zapachem chłopaka.
- Kocham cię Lottie... - Usłyszałam tuż nad moim uchem. Tak strasznie mi tego brakowało. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Odsunęłam się na bezpieczną odległość, a Harry bacznie na mnie spojrzał.
- Hazz, ja nie mogę... - Powiedziałam siąkając nosem i spuszczając wzrok na dziecko, które zaciekawione zupełnie czymś innym, uśmiechało się. Oczy chłopaka wypełniły się łzami, jednak nic nie powiedział. Po kilku sekundach zaległej ciszy, Harry nie patrząc na mnie obrócił się i zaczął iść w przeciwną stronę.
- Życzę ci szczęścia Lottie, bo ja już go raczej nie znajdę - I po prostu odszedł. Czułam się gorzej niż podczas wszystkich kłótni z brunetem,w których nasze emocje wychodziły na świtało dziennie poprzez wzajemny krzyk. Czułam się gorzej, niż jakby po prostu podszedł do mnie i dał mi w policzek. Tymczasem on nie zrobił nic, a jego opanowanie i spokój przy wypowiedzianych przed chwilą słowach sprawił, że coś we mnie pękło. Trzyletni mur budowany właśnie na taką sytuację, po prostu w kilku sekundach przestał istnieć. Moja twardość i nieugiętość na jego słowa, ulotniła się jak dym z komina, pozostawiając tylko i wyłącznie ogromne poczucie winy. Ugięły się pode mną kolana, a ja wylądowałam na twardym chodniku, chowając twarz w dłoniach i nie kontrolując już ogromnej ilości łez spływającej po policzkach.
- Mamusiu? - Poczułam delikatną rączkę, na swoim kolanie, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam błękitno-zielone oczy mojej córeczki wpatrujące się we mnie z wielkim smutkiem. - Mamusiu, czemu płaczesz? - Dziewczynka podeszła bliżej i położyła dłoń na moim policzku, a ja bez słowa przyciągnęłam ją do siebie, chowając w szczelnym uścisku. - Mamusiu, udusisz mnie! - Mała zaśmiała się, na co na moją twarz również wpłynął lekki uśmiech.
- Przepraszam kochanie. Idziemy do domku? - Tess kiwnęła główką, po czym chwyciła mnie za rękę i razem odeszłyśmy w przeciwną stronę co Harry, pozostawiając za sobą przeklęty plac zabaw.

- Wróciłyśmy! - Puściłam Tessę w progu, która od razu poleciała do Noah siedzącego na kanapie i wskoczyła mu na kolana, przytulając go z całej swojej siły. Chłopak zaśmiał się.
- Witajcie. I co tam? Jak spacer? - Podczas gdy ja ściągałam buty, dziewczynka opowiadała mu wszystko, oczywiście oprócz rzeczy takich jak jej gonitwa za motylem, czy spotkanie Harrego, które dla niej po prostu nie były jakąś ważną częścią dzisiejszego dnia. Wykorzystałam moment samotności i skierowałam się do łazienki, by zmyć rozmazany makijaż i zwilżyć czerwone od płaczu oczy. Gdy przekroczyłam próg salonu z ust Tessy wydobyło się zdanie, którego się nie spodziewałam.
- A mamusi coś dzisiaj wpadło do oczka, bo bardzo płakała i jakiś pan próbował ją pocieszyć, ale rozpłakała się jeszcze bardziej - Zdziwione spojrzenie mojego przyjaciela sprawiło, że poczułam się lekko skrępowana. Usiadłam naprzeciwko ich na kanapie i zapatrzyłam się w zegar wiszący nad kominkiem, całkowicie wyłączając się z dalszych opowieści Tessy.
- Tess, idź na górę umyj rączki i poskładaj zabawki z naszej wczorajszej zabawy, a ja teraz posłucham streszczenia dnia z punktu widzenia twojej mamy, dobrze? - Dziecko uradowane kiwnęło głową i w przelocie dając nam buziaki w policzek, w mgnieniu oka pobiegło w wyznaczonym kierunku. Czułam jak twarz Noah zmienia się w jednej chwili z uśmiechniętej na poważną, jednak nadal nie odwracałam spojrzenia.
- Charollote, co się stało? - Jego pełne zmartwienia i ciekawości pytanie odbiło mi się echem w głowie. Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po kubek już prawie zimnej herbaty, która pewnie należała do Noah. Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. No bo co miałam powiedzieć? "Wiesz Noah,Harry uratował dzisiaj Tessę,która prawie nie skończyła pod rozpędzonym samochodem,po czym zaczął mnie całować, a jak jak głupia robiłam to samo i prawie przyznałam się do tego jak cholernie za nim tęsknie i mi go brakuje, ale jak zwykle zamiast serca posłuchałam rozumu i dałam mu kosza, a on po prostu odwrócił się i odszedł. Taki zwykły,najnormalniejszy dzień,prawda?" 
- Widziałam go dzisiaj - Były to jedyne słowa,które przeszły mi przez gardło. Nadal nie odwracałam wzroku od herbaty,natomiast pomiędzy nami zapanowała długa cisza.
- Nie musisz mi mówić więcej jeśli nie chcesz... -
- Chcę - Przerwałam mu i wbiłam swoje załzawione oczy prosto w jego rozszerzone tęczówki - Muszę Noah - Chłopak tylko kiwnął głową i bliżej się do mnie przysunął.
- Czy on... - Odwrócił wzrok -... czy on ci dzisiaj coś zrobił? - Popatrzyłam nie dowierzając na jego twarz,jednak oprócz lekkiego rumieńca wywołanego jego słowami, była ona jak najbardziej poważna.
- Nie! No co ty! On by mi nic nie zrobił... - Na końcu mojej odpowiedzi lekko się zawahałam. To jest Harry...mój Harry. Opiekuńczy,troskliwy,zazdrosny... - Nie, nic by mi nie zrobił - Dodałam już pewniej. I znów ta cisza.
- Ty go nadal kochasz,prawda? - Jego pytanie wbiło mnie w ziemię. Znów popatrzyłam na niego,jednak tym razem jego spojrzenie było stanowcze i twarde. Odwróciłam głowę nie udzielając mu odpowiedzi.
- Lottie, popatrz na mnie... - Po chwili wahania posłuchałam jego prośby. Westchnęłam.
- Czy to jest aż tak oczywiste? -
- No wiesz,może jakbyś nie miała wypisane na twarzy "Kocham Harrego" to by nie było - Mrugnął do mnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- To jest takie beznadziejne. Wystarczy naprawdę chwila,żeby kogoś stracić i chwila żeby znów tą osobę odzyskać, nawet jeśli przez 3 lata było się nieugiętym. Dlaczego? - Noah tylko wzruszył ramionami.
- Wiesz, że ja w miłosnych sprawach nie jestem zbyt dobry - zrobił przerwę na uśmiech,z czego się zaśmiałam - ale wiem na pewno,że Harry się zmienił. Dałaś mu wystarczająco dużo czasu do naprawienia i przemyślenia błędów, a to,że przez cały czas on tego żałuje i chce żebyś dała mu drugą szansę,jest niepodważalnym dowodem na to,że on cie szczerze kocha. Może czas, żebyś zostawiła w tyle przeszłość i posłuchała głosu serca,którego do teraz tak strasznie się wyrzekałaś - Noah uśmiechnął się lekko w moim kierunku, a ja dosłownie nie wiedziałam co powiedzieć. Moje wielkie oczy po prostu błądziły po jego twarzy zastanawiając się czy on jest w stu procentach osobą, za którą się podaje. - Oh,no już! Nie gap się na mnie jak na obcego, Lottie! - Jego twarz dosłownie promieniała.
- Noah, to co powiedziałeś było...mądre - Zaczęłam klaskać w ręce,a mój przyjaciel najpierw lekko oburzony moją szczerością,teraz  teatralnie skinął głową z uznaniem. Noah miał rację. Cały czas wracałam do wydarzeń z przed 3 lat,co wcale nie ułatwiało mi rozstania się z Harrym,osobą którą kochałam najbardziej na świecie. Nie można żyć przeszłością,a ja właśnie to robię. Harry się zmienił,widziałam to. Gdybym mogła cofnąć czas o kilka godzin... .Zerwałam się z fotela.
- Noah,zajmiesz się Tess? - Mojemu zszokowanemu przyjacielowi zabrało kilka sekund zrozumienie aluzji. Uśmiechnął się promiennie i kiwnął głową. Pobiegłam do hallu,by się ubrać i w przelocie złapać kluczyki od samochodu, gdy brunet stanął w progu salonu.
- Co ty robisz,Char? - Kompletnie zignorowałam jego pytanie zbyt zajęta zakładaniem buta. Gdy już miałam wszystko na sobie podleciałam do Noah dając mu całusa w policzek i wybiegłam za drzwi. Wsiadając do samochodu usłyszałam jeszcze tylko jak chłopak pyta mnie skąd wiem gdzie znaleźć Harrego, po czym opuściłam podjazd zostawiając za sobą tylko dwa ślady po moim gwałtownym wycofywaniu. 
Coś mi mówiło, że tylko zmarnuję czas, gdy wybiorę kurs do domu chłopaka,gdyż jego tam nie ma, dlatego skierowałam się w stronę miejsca, w którym przed naszym rozstaniem spędzałam bardzo dużo czasu. Podjeżdżając pod budynek wstrząsnęły mną ciarki, a cichy głosik w mojej głowie powtarzał cały czas, że jeszcze mam szansę się wycofać, jednak pewnym krokiem weszłam do środka ogromnego budynku, w którym jak miałam nadzieję znajdował się mój ukochany. Przechodząc przez oszklone drzwi od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach potu i jakiegoś odświeżacza o zapachu lawendy. Dobrze wiedziałam, do którego pomieszczenia powinnam się udać, dlatego przechodząc obok recepcjonistki nie zatrzymałam się o udzielenie pomocy w celu odnalezienia drogi. 
- Cześć Kimberley! - Uśmiechnęłam się promiennie w stronę czterdziesto latki siedzącej za ladą. Kobieta podniosła głowę, a jej głos zatrzymał się w połowę zdania.
- Dzień D...- Zaśmiałam się pod nosem z jej zszokowanej miny. No tak, w końcu długo mnie tu nie było. Zanim zdążyłam pociągnąć za klamkę od drzwi, za którymi znajdowała się sala bokserska, ktoś od drugiej strony uprzedził mnie i tym samym wpadłam prosto na czyjś ogromny tors. 
- A niech mnie kule biją! - Bob, o kilka głów wyższy ode mnie,o potężnej budowie i umięśnionych ramionach, podniósł mnie do góry i przytulił do siebie. Zaśmiałam się i zaczęłam wierzgać nogami.
- Tak, tak też mi cię brakowało - Odwzajemniłam uśmiech i z powrotem wylądowałam na ziemi.
- Ależ cię tu długo nie było! Jak Tessa? Przyszłaś do Harrego? - Kiwnęłam niepewnie głową, bo w tym momencie dotarło do mnie, że loczek niekoniecznie mógł znajdować się w pomieszczeniu znajdującym się za plecami kierownika.
- Czy..czy on tam jest? - Odwróciłam wzrok
- Jest, ale uważaj, bo...eh sama zobaczysz - Przepuścił mnie w drzwiach, a ja, jeszcze chwilkę mocniej zaciągając się powietrzem, weszłam do środka. W sali oprócz mnie i Harrego, którego na razie nie widziałam, znajdowały się trzy osoby, a każda z nich przydzielona do swojego worka treningowego, uderzała w niego rytmicznymi ruchami, wydając z siebie pojedyncze jęki zmęczenia. W tym samym czasie zza ściany, która wyznaczała połowę pomieszczenia, dały się słyszeć mocne uderzenia w worek, a gdy ucichły, głośny krzyk osoby uderzającej odbił się echem po ścianach. Bardzo dobrze wiedziałam do kogo należał. Gdy stanęłam w progu, zobaczyłam Harrego, którego mokre od potu włosy opadały bezwładnie wzdłuż czoła, pot przebijający się przez białą koszulkę odsłonił całkowicie muskuły chłopaka, a nogi napięte od pracujących mięśni, ugięły się pod nim,powalając zielonookiego na ziemię. Z gardła chłopaka znów wydał się krzyk, a on chowając twarz w dłoniach, zaniósł się szlochem. Obserwując to, czułam jak moje serce łamie się na kawałeczki.

- Harry... - Szepnęłam zbliżając się, na co chłopak gwałtownie podniósł swoje załzawione oczy, kierując je na moją osobę.
- Lottie?...- Szepnął pytająco, jakby czekając na potwierdzenie, że naprawdę stoję przed nim i obserwując mnie zdziwionym spojrzeniem.
- Tak, jestem tu - Kucnęłam kilka milimetrów od twarzy Styles'a i przejechałam dłonią po mokrym policzku chłopaka.
- A..ale czemu? - Jego ciężki oddech powoli wracał do normy, a ostre rysy twarzy, łagodniały pod wpływem mojego dotyku.
- Bo zrozumiałam jaka byłam egoistyczna. Żyłam przeszłością Harry, kierowałam się rozumem, a nie sercem i to był jeden z poważniejszych błędów jakie popełniłam w życiu. Tam w parku...ja się bałam, po prostu się bałam, jednak nie ciebie, bo wiem, że ty byś mnie nie skrzywdził. Bałam się podjęcia decyzji, która w głębi duszy wydawała mi się słuszna, bo nie wiedziałam jakich konsekwencji mogę się spodziewać. Przepraszam - Wtuliłam się w zagłębienie szyi chłopaka, znów zaciągając się jego kojącym zapachem. Nagle ręka Harrego odsunęła mnie od chłopaka, a pewne spojrzenie bruneta spoczęły na lustrzanej ścianie.
- Jeśli o to chodzi, to nie potrzebuje twoich przeprosin. Tylko idiota całuje kogoś wbrew jego woli, a ja to zrobiłem, dlatego zrozumiałym dla mnie była twoja odpowiedź. Nie musiałaś przyjeżdżać tutaj tylko dlatego, że nagle ogarnęło cię poczucie winy, a jeśli to tyle, to ja już pójdę - Przez cały czas nie patrząc mi w oczy, wstał i zaczął iść w stronę drzwi. Nie mogłam się poruszyć. Żadne konkretne słowo nie chciało przejść przez moje rozchylone wargi i gardło, teraz ściśnięte od gwałtownego płaczu, spowodowanego przez ostre słowa chłopaka.
- Nie przyjechałam tutaj z powodu jakiegoś pieprzonego poczucia winy! - Nie wiem kiedy znalazłam się na równych nogach i wydobyłam z siebie te słowa. Harry gwałtownie odwrócił się w moim kierunku, a na sali zapadła cisza. - Przyjechałam tu, by powiedzieć ci, że cię kocham - Znów po moich policzkach spłynęły niepohamowane łzy. - Kocham cię, rozumiesz? Kocham, Harry. I nie mogę bez ciebie żyć. Potrzebuję cię, tak samo jak Tessa. Dlatego błagam cię przemyśl jeszcze raz swoje... - Nie zdążyłam dokończyć, gdy usta Harrego brutalnie zaatakowały moje, a ręce podniosły mnie, bym zatoczyła je wokół bioder Styles'a. Był to pocałunek kompletnie różniący się od tego w parku, wyrażający dużo więcej emocji i oczekiwany przez nas obojga od ponad 3 lat. Trzy lata musiały minąć, żeby w końcu dotarło do mnie, jak wiele mogę stracić, odtrącając Harrego. Trzy lata...
- Kocham cię Lottie. Boże, tak cholernie cię kocham! Nie wyobrażam sobie bez was życia! Obiecuję ci, że wszystko naprawię. Już nigdy nikogo nie uderzę, nigdy więcej niczego nie spieprzę. Weźmiemy nasz obiecany ślub, wychowamy razem Tess, jeśli będziesz chciała wyjedziemy stąd daleko, żeby zacząć wszystko od samego początku. Tak strasznie cię przepraszam... - Nie chciałam żeby więcej przepraszał, nie potrzebowałam tego. Wiedziałam, że to co mówił wcześniej i teraz jest całkowicie szczere, a Harry kocha mnie tak samo mocno jak ja kocham jego. Nie potrzebuje do szczęścia białych róż,brylantów czy innych skarbów. Potrzebuje tylko i wyłącznie jego. Mojego Harrego.

*The End*

Witajcie kochani! Ogłaszam wielki powrót rozpoczęty tak samo wielkim imaginem ode mnie! :D Piszę go już ponad pół roku, jednak przez ostatnie miesiące, jak wam zresztą mówiłam, miałam minimalny dostęp do komputera, a moja wena po prostu poszła na długie wakacje, bo kompletnie nie miałam na nic pomysłów. Jednak od tygodnia mój mózg i wena po prostu przekraczają samych siebie, więc oznajmiam wam, że jestem już w trakcie pisania kolejnego opowiadania ;) ;* Jak widzicie wznowienie bloga postanowiłam też uczcić zmianą szablonu (mam nadzieję,że wam się spodobał ;) ), a adminka Katee również jest w trakcie pisania nowego imagina dlatego mówimy wam jedno wielkie WITAJCIE Z POWROTEM! Dziekujemy wam kochani i do zobaczenia! <3 / Alex
A! NO I OCZYWIŚCIE - KOMENTUJCIE! <3 

zdjęcie promocyjne mojego imagina ;) 

sobota, 22 lutego 2014

Harry

Witam. Znów napisałam o Harrym, ale co tam... Jest to jednoczęściowy imagin, który wysłałam w pewnym zgłoszenia, ale nic z tego nie wyszło. Mam chociaż nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego. Xx.
______________________________________________________
Tak... Oto historia, może lekko nie do przewidzenia, lecz z Happy endem.
Otóż tak...
Jest pewna szkoła w Anglii... Chodzi do niej mnóstwo inteligentnych i utalentowanych osób, lecz jak w każdej szkole, są również tzw. bezmózgie tapeciary.
Placówka ta jednak była trochę inna niż wszystkie. Mianowicie dyrektor miał większe wpływy i czasami uczniów odwiedzały jacyś znani ludzie czy mieli załatwiane wyjazdy w świetne miejsca.
Do takiej szkoły chodziła właśnie Ciara. Była ona piękną, wysoką i co najważniejsze mądrą dziewczynom. Jej falowane długie włosy kaskadami opadały na jej ramiona, a w niebieskich oczach błyszczały iskierki.
Jednak wyróżniała się jednym od całej reszty. Była samotniczką. Z nikim się nie kolegowała i nawet nie chciała. Trzymała się na uboczu, nie zwracając zbytnio na siebie uwagi.
Z początku, była pośmiewiskiem, lecz teraz po prostu jest powietrzem. Czuje się samotna, ale boi się zaufać. To przykre...
Ciara szła przez korytarz, jedną ręką przytrzymywała pasek swojej torby, a jej głowa była spuszczona w dół. W uszach miała małe słuchawki, koloru czarnego.
Spoglądała co chwile na swoje zabłocone buty. Wzrok podniosła dopiero gdy już znalazła się sama w klasie, w której zaraz miała lekcję. Zajęcia teatralne.
Wzrokiem objęła pustą klasę i zajęła swoje stałe miejsce, znajdujące się w tylnym rogu klasy, tuż pod oknem. Leniwym krokiem podeszła do ławki i zajęłam miejsce na drewnianym krześle.
Wsłuchując się w ulubiony moment piosenki, lecącej nadal w jej słuchawkach, spojrzała na widok za oknem. Nic ciekawego. Szkolny parking, na którym było mnóstwo śmiejących się i wygłupiających nastolatków.
Po kilku minutach do klasy zaczęło się zbierać coraz więcej uczniów. Gdy zabrzmiał dzwonek wszycy zajęli swoje miejsca, a starsza nauczycielka zaczęła.
- Otóż klaso. Od razu mogę wam oznajmić, że dzisiejsza lekcja, może będzie inna niż wszystkie i mam nadzieję, że nie będziecie się nudzić. Narzekań nawet nie chcę słyszeć, bo nasz dyrektor się na prawdę napracował, aby to wam załatwić. -
Klasę poruszyły słowa kobiety. Wnet między każdym rozpoczęły się szepty dotyczące, kto jest tym gościem. Ciara widząc zamieszanie wśród jej klasy zdjęła jedną słuchawkę, aby mniej więcej wiedzieć o co chodzi.
Wsłuchując się w nie dość ciche szeptanie chłopaków z ławki obok, wiedziała wszystko co chciała wiedzieć i ponownie zatraciła się w muzyce. Po 5 minutach trwania lekcji, drzwi do klasy się otworzyły. W drzwiach stanęła piątka chłopaków, których pewnie znacie.
Nie trudno się domyślić, że było to całe One Direction. Piątka roześmianych chłopaków stanęła w rządku przed tablicą odwracając się w stronę zdziwionych chłopaków i wniebowziętych dziewczyn. Oczywiście Cicha Ciara nie zwróciła większej uwagi na nich, podciągnęła nogi pod brodę.
Głowę położyła na kolanach i tak oto siedziała na krześle ignorując wszystko dookoła. Nie zachwycała się na widok 1D. Oczywiście... znała ich, ale... nie robiły na niej wrażenia to, że spotkała gwiazdę. Traktowała każdego jak równego sobie.
Nauczycielka ze współczuciem spojrzała na blondynkę, pokiwała głową. Zauważyła, że Ciara jako jedyna z klasy... trzyma się sama. Nie podobało jej się to. Kobiecie było szkoda Ciary, ale co mogła poradzić. Wychowawczyni westchnęła i żegnając się z wszystkimi wyszła.
W tym momenice wokół gości zrobiło się tłoczno. Zostali otoczeni i zasypani milionami pytań na raz. Poczuli się na początku nie komfortowo.
- Ej! Ludzie. Spokojnie. Weźcie usiądźcie. Nas jest tylko pięcioro, was z ... 20. Mówcie każdy po kolei to dojdziemy może do składy, co nie? - podniósł głos Liam. Na te słowa każdy spojrzał na każdego i sala wypełniona została śmiechem.
Powrócili na swoje miejsca. I zaczęło się. Przez pierwsze kilka chwil zadawano im pytania, na które każdy z zespołu, czyli Louis, Liam, Harry, Niall i Zayn z chęcią odpowiadali. Mieli dość dziecinną metodę, że tak to ujmę. Pytali po prostu ławkami, każdego po kolei.
Na koniec kolejka zatrzymała się na Ciarze.
-A co jej jest? - Zapytał dość zdziwiony Louis. Zadziwiło ich to, że ona siedzi sama, nie udzielając się. Szczerze mówiąc pierwszy raz się spotkali z takim czymś, że ktoś w ogóle nie okazał zainteresowania w stosunku do nich. A po drugie, wszyscy w tej klasie jak dla nich byli zwarci ze sobą.. Tylko nie ona.
- Ach... Nią weźcie się nie przejmujcie. Ona... już taka jest. Dziwna. - odezwał się jeden z chłopaków, siedzący w drugiej ławce. Louis przejechał wzrokiem po kilku osobach i wszyscy pokiwali głowami przytakując na słowa kolegi.
- Ale jak to... dziwna? - tym razem Harry.
- No po prostu... Nie rozmawia z nikim.
- Znika i pojawia się nie wiadomo skąd.
- Na każdej lekcji robi to co teraz.
- Wiecznie ma te słuchawki w uszach. Po prostu jest dziwna. I tyle... - zaczęli tak wymieniać wszyscy wokół. Każdy z nich miał jedną myśl. Jest nie akceptowana, może ze względu na urodę, czy oceny. Sami nie wiedzieli czemu tak myślą. Po prostu... Pierwsze skojarzenie.
Zespół z współczuciem spojrzał na Ciarę, która od razu poczuła czyjś wzrok na sobie. Ciekawa, zmieniła pozycję na krześle tak, aby spojrzeć na gapiów. Przenikliwie i łagodnie przejechała po każdej osobie swoim niebieskimi oczami, zatrzymując się na gościach. Jej uroda... powaliła ich. Duże oczy, brzoskwiniowe usta i idealny nos. Tego się nie spodziewali.
Oczy Harrego z zafascynowaniem spoglądały ukradkiem na Ciarę. Czemu ukradkiem? Powód jest taki, że znowu ciekawa młodzież zaczęła ich wypytywać tym razem siadając w takich jakby grupach. Blondynce trochę się nie podobała ciekawość Harrego. Nie lubiła gdy ktoś przywiązywał do niej uwagę.
Po chwili Harry podjął się tego i postanowił podejść i zagadać do dziewczyny. Nie chciał na nią patrzeć jak jest smutna, a w jej oczach co chwilę pojawiają się łzy.
-Cześć... - zaczął nie pewnie. Dziewczyna zauważając go z grzecznością zdjęła słuchawki.
-W czym mogę panu pomóc, że tak zapytam. - powiedziała słabym głosem.
-Nie pan tylko Harry, jak już. I jeśli mogę cię zapytać Ciaro... Czemu tak tutaj siedzisz? Chodź tam do nas... My serio nie gryziemy. - Harry chciał poprawić humor dziewczynie. W duchu Ciara poczuła się lepiej. Lecz gdy odchyliła lekko głowę spoglądając na wpatrując się w śledzących ich rozmowę kolegów jej poprawa znikła.
- Wiesz... Harry. Ja chyba jednak nie pasuję. Tam. Chyba już pewnie się dowiedzieliście jaka jestem. No właśnie więc... Po prostu, wracaj do reszty i rób swoje, bo na ciebie czekają. - zdziwiony Loczek odwrócił głowę i również zauważył co robią uczniowie.
- Nie słucham ich. Nie lubię słuchać czegoś na twój temat od osób które w ogóle cie nie znają. Wolę się sam dowiedzieć. Tylko... czy mi na to pozwolisz? - śmiałość zaskoczyła nawet Harrego. Ciara... uśmiechnęła się. Poczuła się... ważna? Tak...
- To... chyba najmilsze co usłyszałam. Ale wiesz... nie zdążysz mnie poznać. Macie zajęcia z nami tylko dzisiaj, więc...
- Tak. Tylko dzisiaj, ale cały dzień. Damy radę... - puścił oczko, a ona znów się nieznacznie podniosła kąciki ust.
Razem, rozmawiając opuścili klasę. Szli zatłoczonym korytarzem nie widząc w pewnym sensie świata po za sobą. Ciara obdarzyła sympatią i niestety zaufaniem lokowatego chłopaka. On zaś poczuł więź między nimi. Chciał z nią po prostu spędzać czas. Nie potrafił oderwać od niej oczu. Od jej pięknych oczy, czy też ust.
....
Z czasem Harry i Ciara stawali się dla siebie ważnymi osobami. Harry w każdej wolnej chwili spotykał się z Ciarą. Gdyby, ktoś miał by ich teraz rozdzielić, nie dał by rady. Z dnia na dzień wiedzieli o sobie coraz więcej, zwierzali się sobie... Tak.. Tego im oby dwu brakowało.

Harry i Ciara szli blisko siebie przez już dość ciche i nie zbyt ruchliwe uliczki. Kierowali się w stronę domu Harrego. Szli w ciszy, czasami przypadkiem muskając swoje dłonie, co wywoływało nadzieję u Ciary. Przy Hazzie dziewczyna w końcu poczuła się kochana i przez to sama zaczęła go kochać. Troskliwe zachowanie chłopaka było nowością dla niej, przez co... obdarzyła go tym uczuciem. Powiedział by mu o tym, lecz miała pewną blokadę.
Harry zaś... nie wiedział co on sam czuje. Miał dziewczynę, która nie była mu obojętna lecz... Przy Ciarze czuł się wolny.
-No to... Dziękuję że mnie odprowadziłeś. Do zobaczenia... - nie spojrzała na chłopaka i od razu ruszyła na ganek. Harry szybko pobiegł i ciągnąc ją za nadgarstek, obrócił ją twarzą do siebie. Stali blisko siebie... Za blisko. Harry po prostu ją pocałował zapominając o wszystkim. O jego dziewczynie, o skandalu związanym z nią i wszystkim wokół. Blondynka z pasją oddała pocałunek, bo bała się, że... to był tylko impuls dla Harrego i... pocałował ją pierwszy i ostatni raz.
Gdy oderwali się od siebie zadyszani, Ciara dłoń położyła na usta nie wierząc się się wydarzyło. Odwróciła się i poszła. Harry zdziwiony... poszedł za nią.
- Ciara... Ja...
- Harry, proszę, tylko mi nie mów, że to był impuls czy coś... Ja tego nie zniosę Po prostu... nie! - zapłakana przeszkodziła Loczkowi. Bała się. Bezradność i najgorszy scenariusz ją przeraził i momentalnie łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach.
- Ciara... Słuchaj... Ciara! - dziewczyna nie zwracała uwagi na chłopaka. Gdy podniósł głos, ona spojrzała na niego. Podszedł i wycierając pocałunkami jej łzy przytulił ją. Najmocniej jak umiał. - Ja cię dziewczyno kocham... Zawsze mnie do ciebie ciągnęło. Teraz już wiem czemu...
- Dzięuję ci Harry. - Po chwili ciszy, dość radosnym głosem powiedziała do Hazzy. - Kocham wariatów wiesz... A zwłaszcza takiego jednego. W loczkach i ma piękne zielone oczy w których można zatonąć. Kojarzysz go może?
- Wiesz... Chyba gdzieś go widziałem. Wiesz gdzie? To chyba było... w lustrze. Ale nie jestem pewien. - obydwoje się zaśmiali na swój bezsensowny dialog.
- Dziękuję ci Harry, że jesteś. Dzięki tobie żyję...
I otóż to... Tak oto się rozpoczęła się ich historia. Gwiazdor i samotniczka. Resztę życia oczywiście spędzili razem poznając się na nowo. Kochali się bezgranicznie. Oczywiście nie odbyło się bez sprzeczek, lecz wychodzili z tego cało.
I oto ich HAPPY END.

środa, 19 lutego 2014

OGŁOSZENIE

Hej kochani, piszę szybką notkę, bo w ogóle nie powinno mnie tu być. Chciałam wam powiedzieć, że mam małe problemy i pewnie przez najbliższe dwa-trzy tygodnie nie dodam żadnego nowego rozdziału. Oczywiście będę je tworzyła na kartkach, ale przepisanie potem tego wszystkiego trochę mi zajmie, więc proszę was bardzo o wyrozumiałość :) mam nadzieję, że nie jesteście na mnie aż tak bardzo źli bo to w ogóle jest cud że mogę wam to teraz napisać. Całuski dla was kochani i jeszcze raz bardzo przepraszam :c do zobaczenia wkrótce! <3 
Ps: adminko Katee przepraszam że tak cie zostawiam :'( jeśli bedziesz cos chciala to pisz na moj numer ;) 





Loooove you.... <3 ~Alex

środa, 29 stycznia 2014

Zayn część I

!notka pod rozdziałem!

Dzień jak zwykle zaczął się od porannej kawy. Na polu było dość pochmurno jak na drugą połowę września,dlatego zdecydowałem się na założenie białej koszulki,czarnych rurek i skórzanej kurtki. Churchill wygrzewał się przy elektrycznym kominku patrząc na mnie tępym wzrokiem i mrucząc z zadowolenia. Pogłaskałem go po grzbiecie po czym wyszedłem na zewnątrz do samochodu. Gdy podjechałem pod firmę była dokładnie za pięć dziewiąta. Wchodząc do ogromnego hallu uderzył we mnie charakterystyczny zapach skórzanych foteli,a recepcjonistka podniosła swoje ciekawskie spojrzenie na moją osobę i płynnym ruchem podniosła się z obrotowego krzesła
- Dzień dobry panie Malik - Posłała w moją stronę typowo sztuczny uśmiech, na co ja nie odpowiadając nic ruszyłem w stronę windy,a następnie prosto do swojego gabinetu. Oczywiście nie ominęły mnie jak zwykle pytania pracownic "Dzień dobry panie Malik" "Jak się dziś pan czuje?" "Czy szybko przejechał pan przez miasto?" "Kawę przynieść teraz czy po południu?",które najnormalniej w świecie zignorowałem. Po co one zadają pytania osobie,którą tak naprawdę mają w wysokim poważaniu? Chore.

Duży,przeszklony gabinet z drewnianym biurkiem na środku i szafkami po bokach. Telewizor plazmowy służący bardziej do przeprowadzania konwersacji na odległość oraz kilka obrazów dodatkowo wypełniających wnętrze pomieszczenia. Ogromne okna dawały widok na całą Wall Street*. Na moim miejscu pracy leżał stos kartek, który zapewne Jeny przyniosła mi do przeglądnięcia. Wzdychając ciężko,opadłem na krzesło i obróciłem się w stronę szyb. Setki samochodów stojących w korkach,taksówki jeżdżące w te i wewte,ludzie przepychający się na chodnikach... czemu zawsze wszystko musiało wyglądać tak samo? Nienawidziłem tego. To samo tempo,te same kolory,ten sam czas... z moich rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos jednej z dziewczyn,przypuszczałem że Jeny, dochodzący z korytarza. Zaciekawiony podniosłem się z siedzenia i wyszedłem z gabinetu
-...to już trzeci raz w tym miesiącu! Powiedziałam ci,że jeszcze raz, a wylatujesz! Pracujesz tu od kilku tygodni i prawie w każdym się spóźniasz! W naszej korporacji nie możemy pozwolić sobie na spóźnialskich i leni! Jeśli nasz reguły ci nie wystarczają radzę poszukać innej...- Nie słuchałem już kobiety, gdyż moją całą uwagę skupiła osoba, na którą wrzeszczała. Jak zwykle stała tam prawie skulona ze spuszczoną głową i długimi włosami upiętymi w kok. Miała zaróżowione policzki i podgryzała wargę ze zdenerwowania. Jej idealnie dopasowane ubranie sprawiało, że w moich bokserkach zaczynało robić się ciasno, a miniówka, którą miała na sobie powodowała, że miałam ochotę pozbyć się materiału teraz w tym momencie. Z podniecenia oblizałem dolną wargę językiem. Dziewczyna spojrzała na czubki moich butów po czym jej przepiękne, błękitne oczy napotkały moje natarczywe spojrzenie. Jeny nadal paplała coś na temat innych wielkich firm, w których ludzie nie mogą pozwolić sobie nawet na jedną minutę spóźnienia, ale miałem wrażenie, że słowa dyrektorki działu nie docierają teraz do uszu szatynki, tak samo jak do moich. Piękność zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, po czym znów spuściła głowę.
- Dzień dobry panie Malik - z jej ust wydobył się cichy szept. Jeny zdezorientowana odwróciła się w moją stronę, a jej twarz zamarzła.
- Oh, panie Malik! Nie wiedziałam, że pan tu stoi - Uśmiechnęła się sztucznie jak gdyby nigdy nic, przez co jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Przeniosłem znów swoje spojrzenie na drobną dziewczynę, która nadal nie patrzyła w moim kierunku.
- Ona znów się spóźniła! Nie możemy trzymać takich ludzi w firmie! Trzeba ją zwolnić, bo dłużej tak być nie może. - Nie odrywając wzroku z szatynki, dopiero teraz spostrzegłem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku, a moja złość osiągnęła zenitu.
- Przypominam ci Atkinson, że tylko i wyłącznie ja mam prawo do zwalniania i zatrudniania pracodawców. Zapomniałaś już jak to ty przez swój pierwszy rok spóźniałaś się niemal codziennie? Nadal czasami to robisz, a ja nie zamierzam zwalniać dobrej pracownicy tylko dlatego, że spóźniła się kilka razy w pierwszym miesiącu pracy tutaj. Pamiętaj, że mam również prawo do zmieniania pracownikom ich posad i dawania je jakimś innym osobom, dlatego wyraźnie zastanowiłbym się na twoim miejscu gdybym następnym razem miał zamiar kogokolwiek opieprzyć - Gdy skończyłem, Jeny miała zupełnie czerwony kolor twarzy a z jej oczu buchał żywy ogień. Spojrzałem w stronę niebieskookiej, która teraz z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami przyglądała się mojemu nagłemu wybuchowi.
- Tak jest panie Malik - Powiedziała kobieta przez zaciśnięte zęby, po czym odeszła grzmocąc przy tym głośno obcasami o posadzkę. 
- A ty - Zwróciłem się w stronę piękności - chodź do mojego gabinetu - Po czym odwróciłem się nie patrząc już na brunetkę i ruszyłem w stronę drzwi. Kilka sekund później usłyszałem lekkie stukanie jej wysokich szpilek tuż za moimi plecami. Uśmiechnąłem się szelmowsko sam do siebie. Dobry wybór kochanie...

Wall Street* – ulica w Nowym Jorku, w południowej części Manhattanu



Ello kochani! :D No więc pierwsza część opowiadania o Zaynie już jest i mam nadzieję, że wam się spodobała c: Nie powiem wam na dzień dzisiejszy ile będzie rozdziałów, bo mam aktualnie dużo pomysłów, ale nie wiem ile z nich przeleje na papier. Ostatnio prawie w ogóle nie ma komentarzy pod imaginami, a my się bardzo staramy pisząc je dlatego jeśli dalej tak będzie będziemy zmuszone do wstrzymania bloga :( naprawdę nie chcemy tego robić, ale nie dajecie nam wyboru :c No to nie zanudzam wam już i miłego dnia kochani <3 ~Alex

piątek, 24 stycznia 2014

Niall- cz. XXIX OSTATNIA!

- Rozumiem, że wszystko jest już jasne?- zapytał mężczyzna, który miał około 35 lat.
- Jak słońce.- skinęła głową Paula.
- No to w takim układzie, nie mogę doczekać się soboty.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Ja również.- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Paula, jesteś pewna? Wiesz, że później nie będzie odwrotu.- zapytał zatroskany Horan.
- Niall, wiem w jakie gówno się pakuję i wiem też, że ty też w nim jesteś, także będziemy razem.- powiedziała z uśmiechem i podpisała ostatnie papiery leżące na stole.
- Cieszę się, że się pani zgodziła.- mężczyzna uśmiechnął się szeroko i schował kartki do swojej teczki.
- Mówmy może po imieniu.- brunetka uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła swoją dłoń.- Paula.
- Jack.- również się uśmiechnął i uścisnął kruchą dłoń dziewczyny.- Chciałbym jeszcze powiedzieć, żebyście byli tego świadomi, że Paul to wymyślił. Powiedział, że tak będzie łatwiej.- wyjaśnił.
- I miał rację. Teraz będzie o wiele łatwiej.- powiedział Zayn i pocałował Paulę w policzek.
- Jutro próba. Macie być wszyscy, bez wyjątku.- nakazał Jack i podniósł się z kanapy.- O 16.00 chcę was widzieć. Tylko nie spóźnijcie się.- głośno westchnął i udał się do wyjścia.
- O 15.00 mam wizytę kontrolną w szpitalu...- szepnęła dziewczyna.
- No to spotkamy się o 16.15 i ani minuty dłużej.- powiedział Jack. Pożegnał się i wyszedł z domu.
Kiedy usłyszeli zamykające się drzwi, wszyscy głośno krzyknęli i skoczyli do góry z radości.
- Nareszcie! Wolność!- krzyknął uradowany Lou, na co wszyscy się zaśmiali.
- Nie tak do końca, ale po części masz trochę racji.- zaśmiał się Harry i poklepał Louisa po ramieniu.
- Gdzie są tak w ogóle dziewczyny?- zapytała Paula i rozejrzała się po pokoju.
- Pojechały coś załatwić.- wypalił szybko Zayn i objął brunetkę ramieniem.- Kto głodny?- zapytał szybko.
- To jest pytanie retoryczne Zayn...- westchnął Harry i spojrzał na Nialla, który chichotał pod nosem.- Pójdę zamówić pizzę.
- Od razu 10.- powiedziała z sarkazmem Paula i pocałowała swojego chłopaka w usta.
- Już wolałem jak się kłócicie.- wyznał Tomlinson, na co dostał od Zayna poduszką, którą szybko zabrał z kanapy.- Ała! A to za co?
- Za niewinność!- krzyknęła dziewczyna i wyszła z salonu.
Z uśmiechem na ustach weszła do swojego pokoju. Odsłoniła zasłony w oknie i pozwoliła, aby wiosenne promienie wpadły do pomieszczenia. Otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz. Zaciągnęła się świeżym powietrzem spowodowanym przez padający niedawno deszcz. Rozejrzała się dookoła i znowu się uśmiechnęła. Wiosnę nie było tylko czuć, ale i widać. Zbliżała się dużymi krokami, wypędzając srogą zimę. Wśród koronach drzew, można było usłyszeć śpiew ptaków, które niedawno zaszczyciły swoją obecnością w Londynie. Spojrzała na kwiaty, które posadziła w doniczki i postawiła na balkonie. Już było widać pojedyncze zielone listki i malutkie pąki poszczególnych rodzajów roślin.
Spowrotem odwróciła wzrok w stronę słońca i zamknęła oczy. Jej włosy zaczęły tańczyć pod wpływem ciepłego wiaterku.
Poczuła znajome dłonie na swoich biodrach, a potem delikatne pocałunki w okolicy szyi. Zachichotała pod nosem, kiedy Zayn pogładził opuszkami palców jej brzuch, zakryty zwykłą koszulką.
- Zayn, to łaskocze.- powiedziała cicho.
- Wiem to doskonale.- odezwał się chłopak i po woli odwrócił dziewczynę w swoją stronę.- Boże, ale ty jesteś piękna.- powiedział łagodnym tonem i położył swoje ręce na jej policzkach.
- Znowu zaczynasz?- zapytała z sarkazmem.
- Ja jeszcze nie skończyłem.- powiedział i musnął usta dziewczyny.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że tyle czasu wytrzymałeś, kiedy ja niczego nie pamiętałam.- powiedziała szeptem, kiedy oderwali się na kilka centymetrów.- Jesteś...- zaczęła, ale nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, aby dokończyć swoją wypowiedź.
- Jaki?- zapytał z zaciekawieniem.
- Wspaniałym człowiekiem Zayn. I nie mam pojęcia, jak to się stało że JA jestem z tobą. Że JA jestem tą z tych wielu, które mogłeś wybrać podczas każdej swojej podróży.
- Zaczynam wątpić, że nie podoba ci się to, że cię kocham.- powiedział chichocząc.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się to podoba.- szepnęła mu na ucho i wpiła mu się w usta.
Jego ręce zaczęły błądzić delikatnie po plecach Pauli. Wiedział, że mocne uściski sprawiają dziewczynie odrobinę bólu, spowodowane przez nie zarośnięte jeszcze kości żeber. Na samą myśl o nich, Zaynowi jak i Pauli przychodzą do głowy tamte chwile z nocy, o której najchętniej by zapomnieli. Jednak po tych kilku miesiącach, słowa takie jak "wspomnienia" czy "pamięć" nabrały zupełnie innego znaczenia.
- Ale ja ciebie kocham.- szepnął jej na ucho.- A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze?- zapytał podnosząc już wzrok na dziewczynę.
- Oświeć mnie.- zachichotała brunetka.
- To, że w ciągu tych kilku tygodni, mogłem się jeszcze raz w tobie zakochać i wiem, że nie popełniłem żadnego błędu, wyznając tobie miłość.- powiedział opierając przy tym swoje czoło o jej.
- W sumie, mogę powiedzieć o tobie to samo.- odparła z uśmiechem.- Nawet nie wiesz, jak bardzo było mi ciężko ukrywać moje uczucia jakie zawładnęły moje serce...- pocałowała go w nos i po chwili dodała jeszcze jedno zdanie.- Które w całości należy do ciebie.
*
- Londyn! Chcemy was słyszeć!- krzyknął Niall do mikrofonu, na co w odpowiedzi dostał głośny krzyk ze strony publiczności.
- Dziękujemy bardzo!- odezwał się Harry.- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy po raz kolejny się z wami spotkać.
- Dziękujemy, a zarazem przepraszamy.- powiedział Louis, na co na hali zrobiło się strasznie cicho. Jak to przeprosić? Za co?
- Przeprosić, za to że my już nie zagramy dzisiaj.- odezwał się Zayn.
Fani nie mogli kompletnie tego zrozumieć. Jak to nie zagrają? Przecież na scenie są dopiero od niecałej godziny, a oni już chcę ich opuścić! Chłopcy usłyszeli głośne protesty ze strony tłumu ludzi, na co oni popatrzyli po sobie i szeroko się uśmiechnęli.
- Mamy dla was niespodziankę.- wyjaśnił Niall.- I to nie byle jaką.
Fani nadal byli oburzeni i głośno krzycząc liczne protesty, nie dawali się uspokoić, nawet przez ochronę. Chłopcy znowu popatrzyli po sobie i wzruszając ramionami nie wiedzieli co robić. Przecież taki był plan! Nie mogli niczego zrobić! Oczywiście z chęcią zostaliby jeszcze na scenie, ale ich nowy manager miał inne plany co do tego koncertu.
- Rozumiemy, że jesteście zdenerwowani, ale my na prawdę nie możemy nic zrobić. Czekaliśmy na tę chwilę dosyć długo, żeby teraz się wycofać.- odezwał się w końcu Liam, na co tłum fanek nieco się uspokoiło.
- Pamiętacie datę 23 sierpień 2012 rok?- zapytał Harry.- Podpowiem, że to był nasz koncert na którym stało się coś ważnego.
Wszyscy zaczęli zastanawiać się, co było 7 miesięcy temu na koncercie One Direction. Niektóre fanki zaczęły głośno krzyczeć, mówiąc o po raz pierwszy zaśpiewanie nowej piosenki, czy też, że zeszli ze sceny, aby rozdać autografy.
- Przykro nam, ale to nie jest poprawna odpowiedź.- powiedział Louis, kiedy w końcu usłyszał odpowiedzi z prawej strony sceny.- To było bardzo ważne wydarzenie.
- Kto odgadnie ten...- zaczął Harry i spojrzał na głowę Nialla, na której spoczywała czapka full cap- Ten dostanie czapkę Horana z naszymi autografami, plus zaprosimy tą osobę na scenę i zrobimy z nią zdjęcie. To jak? Wiecie co to było?
Zdenerwowanie można było wyczuć od fanów, którzy zaczęli sobie przypominać wszystkie tamtego roczne wakacyjne koncerty. Niestety na marne. Nikt nie mógł sobie przypomnieć dokładnie, co takiego ważnego stało się 23 sierpnia.
- No trudno. A już miałem nadzieję, że pozbędę się kolejnej rzeczy z garderoby Nialla.- powiedział loczek, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ej, to nie było śmieszne.- stwierdził później blondynek, który zrozumiał żart lokersa.
Horan spojrzał w lewą stronę, gdzie najprawdopodobniej siedział Jack. Nie mylił się. Mężczyzna skinął głową, na znak, na co Niall wykonał ten sam ruch.
- Teraz, zobaczycie coś, czego na pewno nie spodziewaliście się, że ujrzycie dzisiejszego wieczoru.- odezwał się Horan.- Powiem wam tylko tyle. Jestem bardzo z tego powodu dumny.
Nie mówiąc nic więcej, chłopcy stanęli na wyznaczonych miejscach i po chwil znajdowali się pod sceną, a na całej hali zgasły światła.
Wszyscy zamilkli nie wiedząc co się dzieje i rozglądali się dookoła czy przypadkiem coś przeoczyli. W końcu usłyszeli cichy dźwięk gitary dobiegającej ze sceny, ale nic nie można było zobaczyć, gdyż nadal było ciemno. W końcu po całej hali rozbrzmiał się delikatny głos.

-  It seems to us that we can have it all.
Grasp the white clouds in the sky,
cross the ocean on a single breath,
or go around the world in one day.

I don't need, of nothing more
apart from your shoulders wrapping me up to the sleep.

Of smile welcoming me each time, when we see ourselves.
I need nothing more
apart from you.
*

Po raz kolejny tego wieczoru, wielką halę rozbrzmiały głośne krzyki słuchając nowej piosenki. Z uśmiechem na ustach brunetka śpiewała kolejne linijki tekstu, które sama napisała. Była z siebie dumna. Z siebie i podjętej przez nią decyzji. Wiedziała, że będzie trudno. Ale nie miała innego wyboru. Jeżeli chciała być blisko Zayna jak i Nialla, musiała zostać nową artystką POP, której managerem jest Jack. Facet, który pojawił się z znikąd. Który podobno był od Paula. Który wiedział, że Paula podpisze kontrakt z najlepszą wytwórnią muzyczną.
Plusów tego kontraktu było wiele. Między innymi, był związek z Zaynem, którego nie musieli ukrywać. Mogli być w końcu szczęśliwą parą, spacerującą po ulicach Londynu i nikt im w tym nie przeszkodzi.
Była żywym dowodem, że warto wierzyć w spełnianie marzeń. Pomimo tylu upadkach, trudności i przykrościach jakie ją spotkały, w końcu może być szczęśliwą dziewczyną mającą przy sobie najlepszych przyjaciół, nad opiekuńczego brata i kochającego chłopaka. Wszystko układało się tak, jak powinno od samego początku.
*
24 kwiecień 2013r. godzina 18:21
Ufff, nareszcie w domu... Już myślałam, że dzisiaj nie zobaczę swojej sypialni, czy nawet salonu.... Ale jest kilka plusów, jakie pojawiły się dzisiejszego dnia. Pierwszy: MAM PRAWO JAZDY! Nareszcie mogę samodzielnie jeździć samochodem i nie będę musiała wydawać pieniędzy na taksówki, czy zawracać czas Zaynowi. Kolejny jest taki iż dzisiaj skończyliśmy pracę nad moją 3 już piosenką. Razem z Jackiem i Nickiem spędziliśmy w studiu ładnych parę godzin. No ale gdyby nie pomoc Ed'a, do tej pory bym tam siedziała. Facet jest po prostu... ma łeb do tego co robi. Miałam okazję zaśpiewać z nim kilka piosenek i powiem, że to było coś rewelacyjnego! Jack wymyślił, aby na mojej płycie znalazło się kilka duetów.  Między innymi z Niallem jako rodzinny duet, właśnie z Ed'em, z Birdy, którą specjalnie zaproszą (podobno ona sama chciała ze mną zaśpiewać...) i chyba z Zaynem , ale to nie jest jeszcze pewne... W ogóle chce abym zaśpiewała z całym One Direction... Hm, całkiem fajny pomysł, ale jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Na razie muszę jeszcze popracować nad moimi solowymi piosenkami.
Kolejny plus, to W KOŃCU Liam i Alice są razem. Wydawało mi się, że już są od dawna parą, a tu się okazuje, że nie byli jeszcze gotowi... Jak dla mnie razem wyglądają aż uroczo. Ona taka spontaniczna i zwariowana, a on taki cichy i spokojny chłopak. W końcu przeciwieństwa się przyciągają, nie?
No i najważniejsze zostawiłam na końcu. Aria dzisiaj urodziła. Podobno dziewczynkę, która od razu trafiła do swojej nowej rodziny, która ją adoptuje. A Aria, później.... no cóż, postąpiła jak chciała. Wolała umrzeć, niż siedzieć w więzieniu. Tak, Aria popełniła samobójstwo. Nie mam pojęcia tylko jak! Ehh, obawiam się tylko że wszystko wypaplała. Tak czy inaczej prasa, szybko dowiedziała się co zrobiła i mi i One Direction, czy nawet Paulowi i rodzinie Mike.
Co do Paula, dostaliśmy dzisiaj pocztówkę z "wakacji" byłego managera. Facet dobrze się bawi w Los Angeles ze swoją siostrą i nie zamierzają tutaj wrócić. Ważne, że są szczęśliwi.

- Już jestem!- usłyszeć można było głos Zayna wchodzącego do domu.- Kotku, gdzie jesteś?

- W salonie!- krzyknęła w stronę kuchni, gdzie zapewne wszedł jej chłopak.
Zamknęła swój pamiętnik i położyła go na stoliczku, z którego wzięła kubek już z zimną herbatą. Skrzywiła się na samą myśl o tym ,ale jednak upiła kilka łyków.
- Jak minął dzień?- zapytał Mulat, który objął dziewczynę od tyłu i zaczął składać pojedyncze pocałunki na szyi brunetki.
- Całkiem dobrze. W końcu mam prawo jazdy i była dzisiaj jeszcze w studiu.- odparła i pocałowała chłopaka w policzek.
- No to mamy co świętować! A jak w studiu?
- Jak najlepiej. Skończyliśmy dzisiaj prace nad Only you.
- Super!- krzyknął szczęśliwy i usiadł koło dziewczyny na kanapie.- Słyszałaś o Arii?
- Taaa. Jestem ciekawa dlaczego tak postąpiła... Ale nie mówmy o niej.- głośno westchnęła i przeczesała swoją ręką włosy bruneta.- A ty co dzisiaj ciekawego robiłeś?
- Byłem w naszym starym domu podpisać jakieś papiery i już jutro zostanie wystawiony na sprzedaż. Szkoda takiej dużej willi, ale cóż, każdy ułożył sobie życie.- powiedział z uśmiechem.- No i byłem nad jeziorem zobaczyć, jak tam idą prace. Na razie wszystko idzie po naszej myśli.
- Mam pewien pomysł...- szepnęła Paula i spojrzała na Malika.- Chodźmy spełnimy marzenia niektórym osobą.
- Co masz na myśli?- zapytał lekko zdziwiony.
W odpowiedzi wzięła swój laptop i zalogowała się na Twittera. Nie patrząc nawet na główną stronę dodała szybki wpis i wylogowała się z portalu.
- A teraz idziemy na spacer.- powiedziała i podniosła się z kanapy.
- Coś znowu wymyśliła?- zapytał rozbawiony chłopak.
- Skoro nasze marzenia się spełniły, to dlaczego innym nie mogą?- zapytała i ruszyła w stronę holu, gdzie założyła swoje trampki i wiosenną kurtkę.- No rusz się. Nie chcesz chyba, żeby na nas czekali.
- Mogę dowiedzieć się, co napisałaś?- zapytał wiążąc buty.
- Sam sobie zobacz.- odparła i wyszła z domu.
Zayn głośno westchnął i wyjął swój telefon. Włącz aplikację i poczekał kilka sekund, aby główna strona się otworzyła. Znalazł odpowiedni tweet i zaśmiał się pod nosem.
"Spacer z Liamem w Hyde Park w Londynie, godzina 18.50. Ktoś chętny na doczepkę?"
- I jak ciebie tu nie kochać?- zapytał, kiedy wyszedł już z domu.
- Zadam to samo pytanie tobie...- odrzekła i czule pocałowała chłopaka.


------

* tekst jest wytworem mojej wyobraźni, w dosłownym tłumaczeniu:

Wydaje nam się, ze możemy mieć wszystko.

Chwycić białej chmury na niebie,
przepłynąć ocean na jednym wdechu,
czy okrążyć świat w jeden dzień.

Ja nie potrzebuję, niczego więcej

oprócz twoich ramion otulających mnie do snu.
Uśmiechu witającego mnie za każdym razem, gdy się widzimy.
Ja nie potrzebuję niczego więcej
oprócz ciebie.

Dodaję cociaż nie było 6 komentarzy. Moja decyzja jest nieodwołalna. Odchodzę z bloga. Życzę, żeby sie wam wiodło. Papatki :* ~ ostatni wpis Malikowej