czwartek, 31 października 2013

HAPPY HALLOWEEN!!!

Jezu, przepraszamy Was, że dopiero teraz piszemy, ale wcześniej w ogóle nie miałyśmy czasu :D No więc jeszcze raz WESOŁEGO HALLOWEEN!!!  :D <3   ~Hazzowa (adminka główna), Malikowna i Katee :**

Tak od nas <3

I oczywiście od chłopaków!!! <3 :D






wtorek, 29 października 2013

Niall- cz. XIX

*włącz*

*3 dni później*

- Mike? To ty?
Chłopak poszedł do salonu, gdzie czekała na niego blondynka.
- Hej kochanie.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Tęskniłam.- powiedziała dziewczyna i podeszła do niego. Na jego ustach złożyła delikatny pocałunek, który za wszelką ceną chłopak chciał pogłębić ale ta odsunęła się od niego.
- Dlaczego tak długo?- zapytała.
- Musiałem jeszcze zostać na chwilę w studiu...
- Jak zawsze...- skomentowała i podeszła do okna.
- Kotku... nic nie mogę na to poradzić. Taką mam pracę... Nie gniewaj się na mnie.
Ta obróciła się do niego. Na jej twarzy widniał grymas, ale po chwili pojawił się szeroki uśmiech.
- Nawet nie umiem się na ciebie gniewać...- powiedziała radośnie i znowu podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.- powiedziała mu na ucho.
- Obiecuję. Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.

Wspomnienie to wróciło do Mike, kiedy siedział w ciemnym samochodzie, a w ręku trzymał zdjęcie swojej byłej dziewczyny. Nie mógł powstrzymać łez. Każde wspomnienie o dziewczynie z blond włosami kończyło się tak samo.
- Przepraszam...- powiedział do zdjęcia, które schował do kieszeni kurtki.
Wyjechał z kryjówki i pojechał w stronę centrum miasta. Ulice były mocno oblodzone lodem, przez co jazda stawa się o wiele trudniejsza. Wszystko było zaplanowane jak trzeba i dopięte na ostatni guzik. Trzeba było tylko czekać na żółtą taksówkę, w której jechała Paula. Nie mógł niczego zrobić. Jego sznurkami pociągała Aria, która nie dawała mu spokoju przez ostatnie dwa lata...
Dlaczego w ogóle się na to zgodził? Przecież to jest oczywiste, że brunetka tego nie przeżyje! I znowu będzie musiał żyć z wyrzutami sumienia...
W końcu był na miejscu. Z jego obliczeń żółty pojazd powinien pojawić się na skrzyżowaniu dokładnie za 2 minuty. Rozpędził swój samochód i nie zważając na inne środki transportu przejechał ostatnie metry dzielące go od dziewczyny, która niczego się nie spodziewa. Która myśli, że za parę minut będzie mogła zobaczyć się ze swoją rodziną...

*3 dni wcześniej*
Zdenerwowany Zayn wjechał do garażu swoim samochodem. Z jednej strony był zdruzgotany tą całą sytuacją, a z drugiej szczęśliwy. Szczęśliwy, bo w końcu sam odkrył prawdę. Zmarznięty wszedł do domu. Nienawidził zimy. Kochał słońce i cieplutki powiew wiatru, a nie ujemne temperatury i opady śniegu. Kiedy rozebrał się z ciepłego okrycia wszedł do salonu, gdzie jego przyjaciele ubierali ogromną choinkę, śpiewając przy tym świąteczne kolędy.
- O Zayn! Jak dobrze, że jesteś! Chodź pomożesz nam w ubieraniu choinki!- krzyknęła do niego Alex.
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany, kiedy Louis przytulił go od tyłu.
- Mówimy mu?- zapytał uradowany pasiasty.
- Ja bym wolał malutki szantażyk...- skomentował Hazza, który na głowie miał czerwoną czapkę Mikołaja.
- Jestem za!- krzyknął Niall wieszając girlandy na żyrandolu.
- Przestańcie! Myślałam, że skoro jesteście braćmi to mówicie sobie wszystko!- krzyknęła znowu Alex.
- Czy może ktoś mi w końcu wytłumaczyć, co tu się dzieje?!- zapytał zdenerwowany Zayn.
Wszyscy spojrzeli na siebie z wielkim uśmiechem.
- No dobra, ja już powiem...- westchnęła Lexi. Zrobiła poważną minę, ale zaraz pokazała swój uśmiech.- Paula przyjeżdża.
Chłopak otworzył aż usta z wrażenia, a jego oczy zrobiły się tak wielkie, jakby miały zaraz wyjść z orbit.
- Co takiego?- zapytał po chwili.
- Paula przyjeżdża. Na święta.- powtórzyła Lexi, a potem przytuliła się do Nialla.
Malik nic nie mówił. Stał jak słup soli, nie mogąc nic powiedzieć. Po prostu był w szoku. Wielkim szoku.
- Ej stary! Wszystko okej?- zapytał Lou i pomachał ręką przed jego twarzą.- Tu ziemia.Ziemia do Zayna. Odbiór.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Nie mieli pojęcia, że aż tak mocno wpłynie na zayna wieść o specjalnym gościu przy Wigilijnym stole.
- Wy sobie jaja ze mnie robicie, czy na serio mówicie?- zapytał w końcu Mulat.
- Na 100% serio. Tak samo jak na 100% serio Niall jest głodny.- powiedział z uśmiechem Harry.
Zayn aż z wrażenia musiał usiąść na kanapie. Nie mógł uwierzyć. Paula? Jego Paula? Przyjedzie? Za 3 dni? Ona tu będzie?
Zaczął kręcić głową, a po chwili po jego policzku zaczęły spływać łzy. Spojrzał w górę i podziękował Bogu za taki prezent.
- No dobra, a teraz rusz tyłek i pomóż nam!- krzyknął Niall.
- Musicie coś jeszcze wiedzieć.- powiedział z uśmiechem.
- Jakimi jeszcze dobrymi wieściami nas poinformujesz?- zapytał Harry.
- Nie jestem ojcem.- powiedział na spokojnie.
- Że co proszę?!- krzyknął Lou.
- To nie jest moje dziecko. Aria znowu mnie oszukała.
Wszyscy popatrzyli na siebie z niedowierzeniem.
- Jaja sobie robisz, czy na serio mówisz?- zapytała Alex.
- Na 100% serio. Tak samo jak na 100% serio Niall jest głodny.- powtórzył słowa Harrego, które wszystkich rozśmieszyły oprócz blondynka, który rzeczywiście był głodny.
- To nie jest śmieszne!- krzyknął Irlandczyk.
- Skąd wiesz?- zapytał Zayn.
- Aria jest w 5 miesiącu ciąży. A przecież 5 miesięcy temu była w Mediolanie, a wcześniej nie spaliśmy ze sobą. Przecież na początku lipca pojechaliśmy do twojego domu. Jaki ja byłem głupi!- krzyknął na samym końcu i walnął pięścią w stół.
- Zayn, spokojnie.- powiedziała Lexi. Usiadła koło niego i objęła go ramieniem.- Najważniejsze, że wszystko się ułożyło. Ej, popatrz na mnie.- chwyciła jego głowę w swoje ręce.- Wszystko będzie dobrze, jasne? Paula przyjeżdża, tak? Myśl o przyszłości, a nie obwiniaj się za przeszłość.
Zayn spojrzał w jej oczy. Miała rację. Zawsze ma racje. Uśmiechnął się promiennie, a ta lekko poklepała go po policzku.
- No, zuch chłopak. A teraz jedź z Louisem i Niallem do mnie do domu.
- Po co?- zapytał Zayn.
- Po stół, przy którym zasiądziemy. Przecież wasz stół, który stoi w jadalni jest za mały, na tylu gości.
Do salonu nagle wszedł Mike obładowany torbami z zakupami.
- A wy w końcu może się nauczycie, że trzeba drzwi zamykać?- zapytał z uśmiechem.- Zrobiłem zakupy.
- Żarcie!- krzyknął Niall i od razu pobiegł do Mike.
- A temu to co się stało? Przez tyle tygodni nie chciał patrzeć na jedzenie, a dzisiaj?- zapytał zdezrorientowany chłopak.
- Mówiłem ci przecież, że Paula przyjeżdża, nie?- zapytał Liam.
- No mówiłeś, mówiłeś. I co w związku z tym?
- To, że Niall odzyskał siły do życia.- powiedziała Alex i przytuliła się do Harrego.
- Aha... Dobra, gdzie mam postawić te zakupy?
- Postaw je na blacie w kuchni, zaraz tam przyjdę.- powiedziała Lexi.
Na samą myśl o tym, że Paula przyjedzie, Mike był szczęśliwy. Ale zadanie, które Aria kazała mu zrobić było powodem smutku. Nie mógł odmówić. Nigdy nie umiał się sprzeciwić Arii, a jeszcze teraz kiedy jego życie wisi na włosku. Wciąż nie może sobie wybaczyć tego co kiedyś zrobił.
- Ej stary, wszystko w porządku?- zapytał go Niall.
- Tak, tak.- powiedział, na co blondyn uśmiechnął się i poszedł do lodówki.- Chyba tak.- dodał po chwili.

*3 dni później*
Przez kolejne dni w domu One Driection działo się tyle, że to głowa mała! Wszyscy gdzieś biegali, coś robili, sprzątali, gotowali, po prostu nie było ani sekundy ciszy! Wszyscy chcieli, żeby te święta były idealne. Niepowtarzalne. Jedyne w swoim rodzaju.
W końcu nadszedł ten dzień. Wstali ze świadomością, że za kilka godzin zobaczą swoją przyjaciółkę. Obyło się bez leniuchowania w łóżku, jakie to zazwyczaj miało miejsce w każdy sobotni poranek. No może nie wszyscy...
- Niall! Zamknij się!- syknął Zayn.
- Cholera, ale ja jestem głodny!- żalił się blondynek.
- Jeżeli w tej chwili nie przestaniesz gadać o jedzeniu, to nie zobaczysz lodówki, przez najbliższe dwa tygodnie.- powiedział Harry, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- Dobra. Wszystko mamy?- zapytał Zayn. Przyjaciele pokiwali głową.- No to wchodzimy.
Otworzył delikatnie drzwi i weszli do środka pokoju. Po cichu przedarli się przez całą sypialnię aż w końcu dotarli do swojego calu.
- Wszystkie najlepszego Lou!- krzyknęli jednocześnie i zaczęli rzucać śpiącego chłopaka śnieżkami.
- Co do cholery!?!- krzyknął brunet, który zerwał się od razu na równe nogi. Oczywiście dostał zaraz śnieżką w głowę.
- Tak chcecie się bawić? No to zaraz zobaczymy!- krzyknął i wyjął z szuflady stoliczka nocnego MAŁY pistolet na wodę.
Chłopaki zaczęli biegać po całym domu, bawiąc się przy tym jak małe dzieci. W samych bokserkach wybiegli na dwór, gdzie temperatura była ujemna, a oni rzucali się śnieżkami. Nie minęło pięciu minut, a wszyscy dygotali z zimna i wrócili do domu. Liam jako najmądrzejszy od razu wstawił czajnik wody na herbatę i rozdał ciepłe koce chłopakom.
- No to, jeszcze raz wszystkiego najlepszego Louis.- powiedział Zayn i poklepał chłopaka po ramieniu.
- Dzięki. Liczyłem na jakieś prezenty, a nie na pobudkę w postaci kul śniegowych.- powiedział z przekąsem.
- Pożyjemy, zobaczymy...- skomentował Hazza.
Kolejne godziny były jednym, wielkim zamieszaniem. Co chwila ktoś przychodził, wychodził, przywoził, zabierał i tak w kółko. Nim się obejrzeli, a już była 18.00! Kiedy wszystko było gotowe jak należy, każdy udał się do swojego pokoju, aby w spokoju się przygotować. Niall większość czasu spędził przed lustrem w układaniu swoich idealnych włosów, Harry w dobraniu butów, Lou nie mógł się zdecydować na bluzkę w niebiesko-białe paski, czy w biało-niebieskie. Liam nie miał żadnego problemu. Od razu założył ciemne spodnie i białą koszulę, do tego czarną marynarkę. Za to z Zaynem, był o wiele większy kłopot.
- Nie przeszkadzam?- usłyszał głos Lexi, która wychyliła się zza drzwi.
- Nie, nie! Właściwie, to miałem cię zawołać, żebyś mi pomogła...- powiedział cicho.
- A w czym, mam ci dokładnie pomóc?- zapytała z uśmiechem i stanęła obok niego, przed wielką garderobą.
- W tym.- powiedział i pokazał na wnętrze pokoju.- Nie mam zielonego pojęcia, w co mam się ubrać. Przecież muszę wyglądać jak człowiek. Będzie Emily, będzie Mike i Paul i...
- I Paula...- dokończyła za niego brunetka.
Zayn tylko westchnął, na co Lexi lekko się zaśmiała.
- Czy mi się wydaje, czy ty przypadkiem czegoś się nie boisz?- zapytała z uśmiechem.
- Ja... ja po prostu chcę, żeby było idealnie...
- Tak, tak. Wiem o tym doskonale.
Lexi znowu się zaśmiała i zaraz buszowała pomiędzy wieszakami z ubraniami. Po chwili podała mu odpowiedni zestaw i wygoniła go do łazienki.
- Gorzej niż Niall...- powiedziała do siebie.
- Kto jest gorszy ode mnie?- zapytał Horan, który właśnie wchodził do pokoju Zayna.
- Zayn. Strasznie się denerwuje.
- A dziwisz mu się?- zapytał - A tak w ogóle to wyglądasz ślicznie.- szepnął jej do ucha.
Lexi odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta  - Ty też niczego sobie.
- Może być?- usłyszeli za sobą głos Malika.
- Idealnie.- powiedziała dziewczyna i poprawiła mu krawat.
- No to na co czekamy? Chodźmy już.- powiedział Niall.
Wszyscy troje zeszli na dół, gdzie panował istny chaos. Było tyle ludzi, że to głowa mała. Ale właśnie o to im chodziło. Spędzić te święta z bliskimi.
- Przyjechała?- zapytał Zayn Harrego, który stał przy oknie.
- Jeszcze nie. Podobno za godzinę wyląduje jej samolot.
- Skąd wiesz?
- Liam mi powiedział.
- Aha... A kto ją przywozi?- zapytał zmieszany.
- Liam coś mówił, że ma przyjechać taksówką, bo nie chciała robić kłopotu, czy coś w tym rodzaju...- odpowiedział Harry, dalej wyglądając przez okno.
- Skąd on to wie?- zapytał oburzony.
- Nie wiem. Idź się go zapytaj.
- A tak w ogóle gdzie jest Alex?
- Właśnie na nią czekam. O idzie już!- krzyknął i pobiegł w stronę drzwi.
Zayn zaśmiał się pod nosem i poszedł do kuchni, gdzie najprawdopodobniej był brunet. Przez cały dzień nie opuszczał tego miejsca, nawet na pięć minut, cały czas poprawiał coś na talerzach, czasami coś podjadł. Miał już do niego podjeść, ale zatrzymał go Louis.
- Aria przyszła...- szepnął mu na ucho.
- Już po raz ostatni ją widzisz w tym domu.- powiedział do niego z uśmiechem.
- Mam nadzieję. Ej, a co powiesz na małe upokorzenie jej przy wszystkich?- zapytał przejęty.
- Lou, daj sobie spokój. Nie będę taki jak ona.
- Ty nie. Ale ja mogę.
Zayn spojrzał na niego z wielkim zdziwieniem, na co Lou przekręcił swoimi oczami i głośno westchnął.
- Zostaw to mnie i Harremu, okej?
- Tylko nie róbcie głupstw.- pogroził mu palcem i wyminął go. Poszedł do głównego wejścia, gdzie czekała na niego Aria.
- Witaj kochanie.- powiedziała i chciała go pocałować w policzek, ale Zayn znowu ją wyminął.
- Rozumiem, że przez całą Wigilię w ogóle się do mnie nie odezwiesz?- zapytała z przekąsem.
- Tylko w tedy, kiedy to będzie potrzebne.- powiedział oschle
- Rozumiem. Jest Mike?- zapytała szybko.
- Nie widziałem go. Chyba jeszcze nie przyszedł.
- Okej. Mogę wejść?- zapytała po chwili.
Zayn stał jeszcze przez chwilę, a potem przepuścił brunetkę.
Przez kilka najbliższych godzin przybyło co raz więcej osób. Ale tej jednej jeszcze nie było. Chłopcy zaczęli się denerwować. Nie mieli z Paulą żadnego kontaktu, a jej samolot wylądował godzinę temu. W między czasie rozdawali sobie prezenty i zaśpiewali Lou Happy Birthday. Ale Pauli nadal nie było.
Nagle usłyszeli jak drzwi wejściowe się otwierają. Zayn jako pierwszy pobiegł, żeby zobaczyć kto przyszedł.
- Witam wszystkich. Przepraszam za spóźnienie, ale Musiałem jeszcze coś załatwić.- powiedział Mike i zaczął się witać ze wszystkimi gośćmi.
- A co ci się stało w ramię?- zapytał Niall i wskazał na porwaną koszulę i czerwoną plamę od krwi.
- Zahaczyłem o drzwi samochodu, ale już nie miałem czasu żeby wrócić do domu i się przebrać.
Aria spojrzała na niego, na co on skinął głową. Szeroko się uśmiechnęła i wróciła do rozmowy z Paulem na temat imienia dla dziecka.
- Przepraszam, ale musimy co ogłosić.- powiedział Lou i stanął na środku salonu.
- Jak wiemy nasza Ara jest w ciąży w PIĄTYM miesiącu i już niedługo urodzi się bobasek!- zaczął zachwycać się Harry.
Zayn spiorunował ich wzrokiem, ale ci nie zważali na niego.
- Także chcielibyśmy wznieść toast za naszą Arię, słodkiego bobasa i ojca dziecka, którym nie jest Zayn!- krzyknął Louis.
W salonie zapanowała grobowa cisza. Wszyscy popatrzyli na dziewczynę o kasztanowych włosach i Zayna, który miał minę jak posąg.
- A więc, bawmy się dalej.- powiedział Harry i przybył piątkę Louisowi.
Aria nie mogła wytrzymać napięcia spowodowanego przez ciszę, jaka panował dalej w salonie. Wstała, zarzuciła swoimi włosami do tyłu i wyszła z domu.
- Pożałujecie tego.- syknął Paul i wyszedł za Arią.
- Jeden problem mamy z głowy.- szepnął Niall na ucho Lexi.- Ale co raz bardziej martwię się o Paulę...
- Ja też...

*2 godziny wcześniej*
 Rozpędził swój samochód i nie zważając na inne środki transportu przejechał ostatnie metry dzielące go od dziewczyny, która niczego się nie spodziewa. Która myśli, że za parę minut będzie mogła zobaczyć się ze swoją rodziną...
I nawet gdyby chciał to i tak nie mógł się zatrzymać. Przecięte kable od hamulców uniemożliwiały mu wycofanie się. W ostatniej chwili przeszedł na tylne siedzenia, a kilka sekund później usłyszał wielki huk i poczuł jak wgniata się w coś wielkiego. Nie miał żadnych obrażeń, oprócz przeciętej skóry na ramieniu.
Podniósł się z kryjówki i wyszedł z samochodu. Rozejrzał się dookoła i nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Nie miał pojęcia, że jego czyn będzie miał aż taki skutek. Na samym środku skrzyżowania znajdowało się chyba z pięć uszkodzonych samochodów, ale jego interesowała tylko żółta taksówka. Zajrzał przez okno do środka. Kierowca miał we krwi twarz, a kawałki szkła z przedniej szyby wbijały mu się w skórę. Zajrzał na tylne siedzenia, gdzie oparta o fotel leżała Paula. Pośpiesznie otworzył drzwi samochodu i wyciągnął dziewczynę. Miała przecięte czoło, a jej ręka była cała zakrwawiona. Szczęście w nie szczęściu oddychała.
Szedł z nią najszybciej jak potrafił, tak żeby ludzie nie mogli go zobaczyć. W końcu znalazł się w ciemnej uliczce, gdzie czekał na niego drugi samochód. Ułożył delikatnie Paulę na tylnich siedzeniach i ruszył do szpitala. Nie miał zamiaru jechać do centrum miasta. Wręcz przeciwnie. Szpital do którego się udał, był kilka kilometrów od centrum Londynu. Zostawił Paulę pod opiekę specjalistów, którzy od razu zabrali się za ratowanie jej ręki, która nie wyglądała za ciekawie. Chciał zostać, ale świadomość, że Aria może w każdej chwili wydać jego sekret opuścił budynek i pojechał prosto do domu One Direction. Wiedział doskonale, że o tym wypadku niedługo będzie mówić całe miasto. Miał jednak nadzieję, że nie zostawił niczego, co mogła wskazywać na niego.
Już po godzinie parkował samochód pod willą i wszedł do domu.
- Witam wszystkich. Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem jeszcze coś załatwić.

- Kocham cię.- powiedział do blondynki.
- Ja ciebie też. Ale pamiętaj o jednej bardzo ważnej rzeczy.
- Mianowicie?
- Nikogo uczucia nie są ważniejsze, niż twoje, więc pamiętaj, że należy mieć czas aby kochać siebie.
Mike uśmiechnął się i przytulił mocniej swoją dziewczynę.
- Vanessa?
- Tak?
- Proszę cię. Nie opuszczaj mnie.
- Nigdy.
*3 dni później*

- Nie rozumiem...- powiedział Zayn.
- Jak chyba każdy.- odpowiedział Harry.
- Dzwoniłeś do Alice?- zapytał Louis.
- Nie. Nie chcę jej przeszkadzać. Przecież są święta. Nie będę jej zadręczać swoimi problemami...
- Coś przecież musiało się stać...- powiedziała cicho Lexi.
Wszyscy siedzieli w salonie i zastanawiali się dlaczego Paula nie przyjechała na święta. Zero kontaktu z dziewczyną, która miała przyjechać trzy dni temu było udręką dla wszystkich. Nie mieli pojęcia, co się takiego stało...
Lexi spojrzała na zegarek. Widząc godzinę, o której zawsze są wiadomości włączyła telewizor i przełączyła na odpowiedni kanał.
- A ty nie masz co robić?- zapytał ją Niall.
- Mam, ale nie zaszkodzi dowiedzieć się, co dzieje się na świecie...
Koło niej usiadła Alex i Louis. Zayn stanął przed oknem, a Liam, Harry i Niall poszli do kuchni.
- O kurwa...- powiedział nagle Lou i przygłośnił telewizor. Salon znowu zapełniony był domownikami.
-... W Wigilię doszło do wypadku na głównych ulicach Londynu. Przyczyny nie zostały jeszcze wytłumaczone. Wiadomo jednak iż w kolizji brały aż 5 samochodów w tym jedna taksówka. Jedynie taksówkarz dostał poważnych obrażeń, którego od razu zabrano do szpitala. Jeden ze świadków potwierdził iż to nie był nieszczęśliwy wypadek.
- Kierowca czarnego samochodu idealnie wjechał w żółtą taksówkę.- powiedziała kobieta.
Czy więc to był zamierzony wypadek? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, iż wcześniej wspomniany, czarny samochód miał przecięte kable hamulcowe, co uniemożliwiało kierowcy zatrzymania pojazdu. Udało nam się porozmawiać z taksówkarzem.
- Pamiętam jak rozmawiałem z pasażerką, która siedziała z tyłu. Nagle usłyszeliśmy wielki huk i krzyk, a później straciłem przytomność.- powiedział starszy mężczyzna.
Kierowca upierał się, że na sto procent w jego samochodzie były dwie osoby, a nie jedna. Ale kobiety nigdzie nie widziano. Policja nadal próbuje wyjaśnić przyczyny wypadku. Na szczęście, nikt nie zginął.
W pokoju zapanowała cisza. Oczy wszystkich nadal były zwrócone na ekran telewizora, który pokazywał kolejne wiadomości. Każdy zadawał sobie to jedno pytanie. Czy to właśnie Paula była tą kobietą z którą jechał taksówkarz? Mieli nadzieję, że się mylą, ale innego wytłumaczenia dlaczego dziewczyna nie pojawiła się na Wigilii.
Jako pierwszy podniósł się Liam, który zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- To nie może być prawda...- powtarzał cały czas brunet. Po chwili pobiegł do siebie do pokoju. Włączył laptopa i od razu wszedł na pocztę e-mail.
Zero odpowiedzi na jakąkolwiek wiadomość od Payna, od 24 grudnia. W ten dzień wysłał ich chyba z 10, a dzisiaj jeszcze więcej.
- Liam? Wszystko w porządku?- zapytał go Zayn, który wszedł do jego pokoju.
Nic nie odpowiadając chłopak odłożył laptopa na bok i zaczął wszystkim rzucać, co wpadało w jego ręce. Zdezorientowany Mulat, podszedł do stoliczka, na który stał sprzęt elektroniczny.
- Co to jest?- zapytał po chwili. Jednak Liam nic nie odpowiedział.
- Do jednaj cholery, Liam co to jest?!- krzyknął Malik prosto w twarz Liama.
- A co? Czytać nie umiesz?!
Liam z niedowierzaniem, zaczął analizować wszystkie wiadomości jakie Paula przysyłała na pocztę Payna. Nie mógł uwierzyć. Jego najlepszy przyjaciel okłamywał go i nic mu nie mówił, że przez te ostatnie miesiące miał kontakt z Paulą.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Dlaczego nic mi nie mówiłeś, że rozmawiasz z nią, co?!- krzyknął po raz kolejny.
Liam nic nie odpowiedział. Do jego pokoju przyszli przyjaciele.
- Co tu się dzieje?- zapytał Harry.
- Nasz kochany Liam rozmawiał sobie w najlepsze z naszą Paulą i nie raczył nam nic o tym powiedzieć!- krzyknął Zayn.
- A zmieniłoby to coś?- odezwał się w końcu brunet.- Tylko te głupie wiadomości utrzymywały mnie przy życiu! To one dawały mi nadzieję, że może jeszcze ją spotkam! Wy i tak nic nie zrozumiecie...- powiedział zmarnowany i usiadł pod ścianą.
Louis jako pierwszy wziął laptopa i tak samo jak wcześniej Malik, on również czytał wszystkie wiadomości.
- Odpowiadała na każdą twoją wiadomość.- szepnął Tomlinson.
- Każdą.- podkreślił Liam- Ani razu tak się nie zdarzyło, żeby mi nie odpisała. Aż do teraz. Nie mam pojęcia ile wysłałem jej tych wiadomości przez te dwa dni. I nie dostałem odpowiedzi. Na żadną.
- Myślicie że... nie. Proszę was. Nawet mi nie mówcie, że...- zaczęła mówić Alex.
- A masz inny pomysł?- zapytał Louis.
Nagle zadzwonił telefon Nialla. Widząc nieznany numer, chłopak troszeczkę się wystraszył, ale po chwili odebrał połączenie.
- Tak?
- Niall? To ty?- usłyszał po drugiej stronie dobrze znany mu głos jego rodzicielki.
- Mamo? Coś się stało?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Nic się nie stało, ale musisz przyjechać do mnie.
- Do ciebie, to znaczy gdzie?
- Do Niemiec. Dokładnie to do Berlina. Wiem doskonale, że zaraz będzie Nowy rok i chciałbyś ten czas spędzić z przyjaciółmi, ale ja potrzebuję twojej pomocy.
- Dobrze, nie ma sprawy. Przyjadę najszybciej jak się tylko da.
- To jest mój aktualny numer telefonu. Jeżeli nie będziesz czegoś wiedział, to daj mi znać.
- Dobrze mamo. Obiecuję, że niedługo się zobaczymy.
- Pa synku.
- Coś się stało?- zapytała przejęta Lexi.
- Mama dzwoniła. Chce, żebym przyjechał do Niemiec jak najszybciej.
- I jedziesz?- zapytał Harry.
- A mam inne wyjście? Jakby nie dzwoniła, to nie byłoby takie ważne, nie?- zapytał wkurzony Horan.
- No dobra, a co robimy z Paulą?- zapytał znowu Hazza.
- Nie wiem... nie mam pojęcia...- odpowiedział zmarnowany Niall i usiadł na łóżku Liama.
- Jedź do mamy. My się tutaj wszystkim zajmiemy.- powiedział Louis.
- Nie wiem... Cholera, boję się, że Paula na serio brała udział w tym wypadku.
- Lexi pojedziesz z Horanem do Niemiec. My tutaj zostaniemy i będziemy szukać Pauli. Jasne?- zapytał Harry.
Wszyscy kiwnęli głową. W końcu ruszyli się i zaczęli działać. Harry z Liamem pojechali na policję, aby tam dowiedzieć się czego kolwiek o wypadku. Niall i Lexi pakowali się na wyjazd, Alex i Zayn dzwonili po szpitalach, a Louis pojechał do taksówkarza, który brał udział w wypadku.
Pielęgniarka niechętnie wpuściła go na salę, gdzie przebywał starszy mężczyzna.
- Dzień dobry. Jestem Louis Tomlinson.- przedstawił się Lou.- Ja... chciałbym porozmawiać na temat tego wypadku. A najbardziej o tej pasażerce...- zaczął się jąkać.
- No nareszcie! W końcu ktoś mi wierzy!- zaczął krzyczeć mężczyzna.
- Nie rozumiem...
- Wszyscy mi mówią, że nie wiozłem nikogo, ale ja jestem pewien że ze mną była jeszcze młoda dziewczyna.
- Jak to, panu nikt nie wierzy?
- Opisałem dokładnie dziewczynę policji, ale nikogo nie znaleźli nawet podobnego do niej wśród poszkodowanych.
- A jak ona wyglądała?- zapytał przejęty chłopak.
- Hm, brunetka, falowane włosy. Dosyć długie. Brązowe oczy. Miała może 17, 18 lat...
- A jakieś znaki szczególne? Nie wiem, jakaś blizna, albo coś w tym rodzaju?- zapytał po raz kolejny Louis.
- Nie wiem... nie wydaje mi się... Chociaż... Na lewym nadgarstku miała coś w rodzaju puzzla. Tak mi się przynajminej wydaje, ale nie jestem pewien.
Za to Louis był pewny. To była Paula. Na 100 %. Nagle sobie przypomniał, że przecież miał jej zdjęcie w telefonie. Nie czekając dłużej, wyjął swoją komórkę i zaczął w niej grzebać.
- To ona?- zapytał i wyciągnął rękę z telefonem.
- Tak... Tak, to na pewno ona. Takiej ładnej dziewczyny nie da się zapomnieć.- powiedział z uśmiechem mężczyzna.- Tylko nie mam pojęcia co się z nią stało... Nie mogę sobie przypomnieć. Przykro mi chłopcze.
- Już i tak mi pan dużo powiedział. Dziękuję bardzo, nawet nie wie pan jak bardzo mi pan pomógł.
- Mam tylko nadzieję, że nic jej nie jest...
- Ja też mam taką nadzieję.

*


- Co za chamy!- krzyknął Styles.
- Daj sobie spokój...- próbował go uspokoić Liam.
- Człowiek tu martwi się  i jest w nerwach, a oni ze spokojem w głosie mówią Nie możemy nikomu udzielić jakich kolwiek informacji. To chyba po to oni tu są, żeby pomagać!- znowu krzyknął Harry i wsiadł do samochodu Payna.
Po nerwowej rozmowie w komisariacie, chłopaki byli totalnie zmęczeni. Wyjechali z parkingu i pojechali prosto do domu. Nagle zadzwonił telefon Liama.
- Weź na głośno mówiący.- powiedział do Harrego, który już chciał odebrać połączenie.
- Co się stało Lou?- zapytał loczek.
- Właśnie wychodzę ze szpitala, w którym leży ten taksówkarz z wypadku.
- Dowiedziałeś się czegoś?- zapytał Liam.
- Tak i raczej wam się to nie spodoba.
- A dokładnie?
- Ten facet powiedział, że jechała z nim młoda brunetka, która miała na lewym nadgarstku tatuaż w kształcie kawałka puzzla. Pokazałem mu później zdjęcie Pauli. Powiedział, że to ona.
Zayn momentalnie zahamował samochód.
- Co takiego?!- zapytał zdenerwowany Mulat.
- Tą dziewczyną była Paula.- powtórzył Tomlinson.
- Dzwoniłeś do Nialla?- zapytał Harry.
- Jeszcze nie. Zaraz będę w domu.
- My też zaraz tam będziemy.
- A wy dowiedzieliście się czegoś?- zapytał Lou.
- Nie możemy nikomu udzielić jakich kolwiek informacji.- zacytował słowa starszej kobiety siedzącej na recepcji.
- Dobra, pogadamy w domu.- powiedział Malik i się rozłączył.
- Ja pierdole...- westchnął Harry i przeczesał swoje włosy.
- To jest jakiś koszmar...- powiedział Zayn.
Resztę drogi nie odezwali się ani jednym słowem. W końcu dojechali do domu, a w tym samym czasie Louis parkował swojego Vana na podjeździe. Wszyscy razem weszli do domu i skierowali się prosto do salonu.
- Macie coś?- zapytał od razu Zayn.
- Dzwoniliśmy do wszystkich szpitali w Londynie. Niestety, w żadnym nie słyszeli o Pauli.- odpowiedziała zmarnowana Alex.
Dziękuję pani bardzo. Bardzo mi pani pomogła.- mówił Liam do telefonu i zaraz przerwał połączenie.- Chyba coś mam.
- Gdzie jest Niall?- zapytał nagle Harry.
- To nie jest teraz istotne. Słu...- zaczął mówić Liam, ale Louis mu przerwał.
- My też coś mamy. I najlepiej by było gdyby Niall również tu był.
- Pojechał po Lexi. Za parę minut powinni tu być.- powiedziała Alex.
Nie musieli długo czekać, a już słyszeli jak Niall i Lexi wchodzą do domu.
- O jesteście już. Dowiedzieliście się czegoś?- zapytał przejęty Horan.
- Lepiej usiądź.- powiedział Louis i zaczął opowiadać swoje spotkanie z kierowcą taksówki.
- To jeszcze nie wszystko.- powiedział Liam.- Na obrzeżach Londynu jest pewien szpital. W Wigilię przywieziona do niego pewną brunetkę. Była nieprzytomna i miała mocne obrażenia prawej ręki. Dziewczynę dzisiaj zabrał jakiś młody chłopak.
- A skąd wiesz, że to na pewno Paula?- zapytał wkurzony Niall.
- Na lewym nadgarstku miała tatuaż. Kawałek puzzla z napisem ever.- powiedział Liam patrząc na Zayna.
- Wiesz może kim był ten chłopak? I gdzie ją zabrał?- zapytała Lexi.
- Ta kobieta i tak mi za dużo powiedziała. Nie chciała wyjawić mi więcej informacji.
- Tak samo jak ten babsztyl w policji!- krzyknął Harry.
- Cholera. Za dwie godziny mamy samolot. Nie zdążymy już tam jechać.- powiedział wkurzony Niall.
- Spokojnie Niall. Damy radę. Jak będziemy coś wiedzieć, od razu do ciebie zadzwonimy.- powiedział Louis.
- Daj mi numer do Alice.- powiedział nagle Zayn.
- A po co ci?- zapytał zdezorientowany Niall.
- A jak myślisz, kto będzie miał adres jej nowego mieszkania? Od czegoś trzeba zacząć.
Chłopak zaczął grzebać coś w telefonie i podał 9 cyferek brunetowi. Lexi i Niall musieli już jechać na lotnisko. Pożegnali się z przyjaciółmi i wyszli z domu.
- Zgłodniałem z tego wszystkiego...- powiedział Liam i poszedł do kuchni.
- Przy najmniej wrócił mu apetyt.- skomentował Harry i objął swoją dziewczynę ramieniem. W między czasie Zayn próbował dodzwonić się do Alice. Bez skutecznie.
- Nie odbiera...- powiedział i usiadł na fotelu.- Liam! Przynieś mi wodę!- krzyknął w stronę kuchni.
Po chwili w salonie pojawił się brunet z talerzem kanapek i butelką wody, którą podał Zaynowi.
Moim zdaniem powinniśmy poczekać z tymi poszukiwaniami do Nowego Roku.- powiedział Louis.
- I co ci to da? Stracimy tylko czas, którego nam teraz brakuje. Słyszałeś co powiedział Liam? Jakiś chłopak zabrał ją z tego szpitala. Wiadomo kim on jest?- zaczął zadawać pytania Zayn.
- To co chcesz robić? Bo jak na razie mamy tylko informacje o tym, że Paula brała udział w tym wypadku. Nie wiemy, gdzie mieszka, co się z nią dzieje. Nic nie mamy.- powiedział Harry.
- Będziemy czekać.- skomentował Zayn i znowu wybrał numer do Alice.

*5 dni później*
- Tak?
- Alice?
- Tak to ja.
- Nareszcie się do ciebie dodzwoniłem! Tu Zayn Malik. Przyjaciel Nialla i chłopak Pauli.
- O hej Zayn. Coś się stało?
- Właściwie to tak. Czy mogłabyś mi podać aktualny adres Pauli?
- Zayn ja... ja nie wiem czy mogę. Obiecałam Pauli nikomu nic nie mówić.
- Wiem rozumiem. Ale Paula miała wypadek samochody. Nie mamy pojęcia gdzie teraz może być, a z tego co sądzę to raczej nie przyjechała do ciebie.
- Co takiego? Paula? Wypadek? Kiedy?!
- W Wigilię. Prawdo podobnie jechała do nas i nie trafiła. Jakiś idiota wjechał prosto w jej taksówkę.
- O Boże... Poczekaj wyślę ci sms-em adres. Mam nadzieję, że jest cała i zdrowa.
- Ja też mam taką nadzieję.
- Jak będziesz coś wiedział, to daj mi znać.
- Jasne. Nie ma sprawy.
- Za parę minut wyślę ci adres. Do usłyszenia.
- Na razie.
Zayn głośno westchnął. Usiadł na swoim łóżku i czekał na wiadomość od Alice. Spojrzał na walizkę, która stała spakowana już od kilku dni. Chciał jak najszybciej jechać i nie marnować czasu na zbyteczne pakowanie.
Po chwili dostał wiadomość od blondynki. Cambridge? Niby blisko, ale jednak kilka godzin będzie musiał spędzić za kierownicą samochodu.
Wziął swoją walizkę i zszedł na dół.
- Gdzie jedziesz?- zapytał go Louis.
- Do Cambridge.- odpowiedział ze spokojem.
- Po co?
- Prawdo podobnie Paula tam mieszka. Przynajmniej taki adres dostałem od Alice.
- Poczekaj, jadę z tobą!- krzyknął pasiasty i już chciał pobiec do swojego pokoju.
- Nie Lou. Ty, Liam i Harry zostańcie tutaj. Z resztą będę musiał teraz czekać godzinę zanim się spakujesz, a ja chcę jak najszybciej wyruszyć.
- No dobra. Tylko uważaj na siebie. I obiecaj mi, że przywieziesz Paulę całą i zdrową.- powiedział i przytulił Zayna.
- Ja też mam taką nadzieję Lou.
W końcu Zayn mógł ruszyć w długą podróż. Wysłał wiadomość do Nialla, że jedzie do Cambridge i nie wie kiedy wróci.
Kilka godzin spędzonych za kierownicą dało się we znaki. Kiedy Malik był na miejscu od razu chciał zatrzymać się w jakiś hotelu i pożądanie się wyspać. Ale nie zważając na zmęczenie od razu pojechał pod adres, który dała mu Alice.
Zaparkował samochód po drugiej stronie ulicy i wyszedł z pojazdu. Na jego nie szczęście zaczął padać śnieg, którego nienawidził. Włożył ręce do kieszeni i poszedł w kierunku malutkiego domku, z którego nagle wyszła dziewczyna a zaraz za nią pies rasy husky.
- Ori! Przestań skakać!- krzyczała dziewczyna. Teraz już wiedział, że to ona. Może i nie słyszał jej głosu przez ostatnie kilka miesięcy, ale tej melodyjnej barwy dźwięku nie można było zapomnieć.
Uśmiechnął się pod nosem widząc, jak brunetka próbuje dogonić psa, który zabrał jej czapkę.
- Mam cię!- krzyknęła i wyrwała z pyska swoją własność. Nie minęła nawet minuta, a już leżała w zaspach śniegu, w które wrzucił ją pies.
Głośny śmiech dziewczyny rozszedł się po całej okolicy. W końcu zayn zebrał w sobie odwagę i podszedł bliżej ogrodzenia.
Brunetka spojrzała w jego stronę i szybko podniosła się ze śniegu.
- W czymś mogę pomóc?- zapytała z uśmiechem na ustach.
- Paula?

 3 komentarze = Nastepny rozdział~` Malikowa

wtorek, 22 października 2013

Imagin z Niallem.

                        Dedykacja dla Pauline Kate Horan, która zamówiła ten imagin :)


*Niall *
Moje ciało zaczynało się powoli wybudzać z pięknego snu, jednak nic nie mogłem poradzić żeby jeszcze raz wrócić do niego. Bezskutecznie zacząłem wiercić się na łóżku chcąc jak najdłużej zostać ze wspomnieniami pięknej dziewczyny o blond włosach. W końcu podniosłem się z łóżka i odsłoniłem zasłony w oknie. Promienie letniego słońca rozświetliło mój pokój, który był jak zawsze czysty. Nie lubiłaś bałaganu. I zawsze to szanowałem.
Na bosaka zszedłem na dół po zimnych stopniach naszego domu i skierowałem się do kuchni, gdzie wstawiłem wodę na kawę. Wyjąłem z szafki kubek, który kupiłaś mi kiedy byłaś na wycieczce w Paryżu. Podobało ci się tam, a ja obiecywałem ci że jeszcze tam pojedziemy. Razem.
Kiedy napój był gotowy, udałem się na taras i usiadłem na drewnianej ławeczce. I czekałem. Czekałem, że ty również zaraz się obudzisz i usiądziesz koło mnie, jak to zawsze bywało. Nigdy nie byłaś porannym ptaszkiem. Tak samo nie lubiłaś pić kawy z samego rana, jednak z miłą chęcią robiłaś mi ją codziennie. Kiedy wypiłem do końca mój napój, zrozumiałem, że już nie przyjdziesz. Że nie usiądziesz na moich kolanach i nie pocałujesz mnie w policzek. Zawsze przychodziłaś zanim kończyłem pić. Ale ciebie nie było. Nie przyszłaś. Ani dzisiaj, ani wczoraj. Ani kilka dni temu.
Z niechęcią wróciłem do tego co było. Jednak mimo tego, że to był najgorszy okres w moim życiu, uśmiech sam wkradł się na moje usta. Bo wtedy, jeszcze byłaś.
- Hej kochanie! Przepraszam, że tak późno ale były straszne korki.- podszedłem do łóżka i ucałowałem dziewczynę w czoło.- Kupiłem ci świeże kwiaty. Stokrotki. Twoje ulubione, prawda?- uśmiechnąłem się i wstawiłem do wazonu białe kwiaty i nalałem wodę.- Nikt cię nie uczesał? Chyba będę musiał iść na skargę do pielęgniarki.
Oburzyłem się tym faktem i wziąłem szczotkę do włosów i powoli rozczesywałem jej długie, brązowe włosy.
- Teraz o wiele lepiej.- uśmiechnąłem się i odłożyłem szczotkę na miejsce. Usiadłem na stołeczku i zacząłem wyjmować moje zakupy.
- Kupiłem ci jeszcze twój ulubiony magazyn modowy. Jak chcesz to mogę ci go przeczytać.
Wyjąłem kolorową gazetę i położyłem ją na stoliczku.
- Nie jest ci zimno? Przykryję cię kocem, bo sam trzęsę się z zimna. Nie martw się, na dworze jest tak samo. Przez te śnieżyce nie można w ogóle ruszyć samochodem.
Rozłożyłem gruby koc leżący na skraju łóżka i szczelnie okryłem blade ciało dziewczyny. Poprawiłem poduszkę, na której spoczywała twoja głowa i wróciłem na poprzednie miejsce, biorąc do ręki magazyn.
- Już zapowiadają kolekcję wiosenną. W tym roku będą modne wzory kolorywch kwiatów.- uśmiechnąłem się pod nosem widząc zdjęcia różnych ubrań.- Jak będziesz chciała to kupię ci na urodziny taką sukienkę.- podniosłem gazetę do góry i pokazałem odpowiedni strój.- Widzisz? Ładna nawet, a ty byś w niej wyglądała prześlicznie. Z resztą we wszystkim ci ładnie, nawet w tej szpitalnej koszuli. Chociaż zdecydowanie wolę cię w tej fioletowej sukience, którą ostatnio ci kupiłem. Może założysz ją na urodziny mojej mamy? Niby to dopiero za 2 miesiące, ale można już się szykować.- zaśmiałem się pod nosem i zabrałem się za czytanie kolejnych artykułów o modzie.
- Dzień dobry.- nad swoją głową usłyszałem głos twojego lekarza.
- Dzień dobry panie doktorze.- podniosłem się i uścisnąłem jego dłoń.
- Chciałbym z panem porozmawiać.- mówi poważnym tonem.
- Jasne.- kiwam głową i odwracam się z powrotem do łóżka.- Zaraz przyjdę.- ucałowałem zimny policzek i wyszedłem za lekarzem prosto do jego gabinetu.
Zacisnąłem mocniej usta. Nawet nie wiesz ile łez wylałem w tym gabinecie. Miałem nadzieję, na dobrą wiadomość. Że się wybudzisz, że będziesz zdrowa i że będziesz ze mną! Zamiast tego usłyszałem, coś czego nigdy bym się nie spodziewał.
- Proszę pana, my nic nie możemy zrobić. Szanse na wzbudzenie pani Pauline są minimalne. Nie możemy czekać kolejny rok.
- Jednak jakieś są...- szepczę ocierając łzy.
- Na prawdę małe. Jeżeli mam być z panem szczery, to tak na prawdę ich nie ma. Pani Pauline żyje dzięki tym wszystkim kabelkom, które są podłączone do jej ciała. Jej umysł już dawno się wyłączył, a serce działa jedynie dzięki pompie stojącej koło jej łóżka.-  ciągnął dalej.
Schowałem twarz w moje dłonie. Nie, to nie mogła być prawda.
- W tym momencie ona cierpi. I to bardzo. Proszę pozwolić jej odejść.- ton głosu doktora znacznie złagodniał widząc moją reakcję na informacje, które przed chwilą wydobyły się z jego ust.- Na prawdę mi przykro. Gdyby nie fakt, że pacjentka nie ma żadnej rodziny, muszę uzyskać zgodę od pana. 
Nie wiem, ile czasu myślałem nad odpowiedzią. Tak bardzo chciałem, żebyś się obudziła. Tak bardzo chciałem, żebyś spojrzała na mnie tymi niebieskim oczami i powiedziała, że miałaś bardzo długi sen ale już jest wszystko dobrze. Jednak nie zrobiłaś tego. Nadal leżałaś w tej śpiączce, a ja siedziałem obok ciebie i zastanawiałem się co zrobić. W końcu podjąłem decyzję.
- Przykro mi, panie Horan. Ale to wszystko co możemy zrobić.
- Rozumiem.- jednak prawda była inna. Nie rozumiałem tego, co oni chcieli przed chwilą zrobić.- Czy mogę być przy niej? Kiedy...- urwałem.
- Oczywiście. Proszę powiedzieć, kiedy będzie pan gotowy.
Skinąłem głową i wszedłem do sali. Nadal leżałaś na łóżku. Wciąż piękna i niewinna. Blada, jak ściany szpitalnych korytarzy. Usiadłem obok ciebie i złapałem twoją kruchą dłoń.
- Tak bardzo cię przepraszam...- spuściłem głowę, a z moich oczu popłynęły gorzkie łzy.- Ile bym dał, żebyś nie jechała wtedy do pracy. Żebyś została w domu, tak jak cię o to prosiłem...- wytarłem nos wierzchem dłoni i spojrzałem na nieruchome ciało.- Pauline kocham cię i nigdy nie przestanę. Nigdy nie będę miał już nikogo, kto zastąpi mi ciebie. To ty skradłaś moje serce. Które w całości należy do ciebie. Nigdy o tobie nie zapomnę, rozumiesz? Nigdy.- ścisnąłem mocniej jej dłoń, a moje oczy wypełniły się nowymi łzami.- Żegnaj Paula. Jeszcze się spotkamy.
Podniosłem się z krzesła i schyliłem się nad jej głową. Przycisnąłem swoje usta, do warg dziewczyny, mając nadzieję, że odwzajemni pocałunek. Jednak nic takiego się nie stało. Pocałowałem jeszcze twoje czoło i nos. Wiem, że nigdy nie lubiłaś jak to robiłem, ale ty wtedy tak słodko się denerwowałaś, że miałem ochotę zrobić to jeszcze raz.
- Kocham cię.- szepnąłem.
Podniosłem się i spojrzałem na pielęgniarkę, która stała cały czas na końcu sali. Kiwnąłem głową, na co ona podeszła bliżej łóżka. Złapałem mocniej twoją dłoń i zamknąłem oczy. Właśnie opuszcza mnie mój anioł. Moja jedyna miłość. Prawdziwa miłość. A ja nic z tym nie mogę zrobić.
Kobieta zaczęła przyciskać różne guziki i po chwili w sali rozbrzmiała głucha cisza. Już nie było słychać tego denerwującego pip,pip, pip. Jednak dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że właśnie dzięki temu denerwującym pikaniu wiedziałem, że żyjesz. A teraz? Cisza.
- Czas zgonu 16:47 dnia 19 września 2013 roku.- szepnęła pielęgniarka i zapisała coś w swoich dokumentach. Po chwili odłożyła je na stolik nocny, gdzie nadal w wazonie stały białe stokrotki, jednak już trochę zwiędnięte. Kobieta wzięła białe prześcieradło i nakryła zmarłe ciało mojego życia. Mojej Pauline.
Dzisiaj jest 10 lipiec 2014 roku i to właśnie dzisiaj miał odbyć się nasz ślub. Pamiętam doskonale dzień, w którym się zaręczyliśmy. Jednak wszystko przepadło. Tamten letni poranek, w którym miałaś wypadek zmienił wszystko. Obrócił nasze życie do góry nogami. A wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Że wyjdziesz z tego cało. Codziennie przychodziłem do ciebie i zajmowałem się, jak małym dzieckiem. Czytałem ulubione książki, opowiadałem co się działo u mnie w pracy i mówiłem ci jak wszyscy za tobą tęskniłem.
Wziąłem mój telefon i wykręciłem dobrze znany mi numer.
- Cześć, tu Pauline. Nie mogę teraz odebrać, więc zostaw wiadomość.
- Cześć Paula tu Niall. Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham i tęsknię za tobą.
Rozłączyłem się i odłożyłem telefon na miejsce, a moje serce lekko się rozgrzało kiedy usłyszało twój głos. Głos, za którym tak bardzo tęsknię...
       



czwartek, 17 października 2013

Niall- cz. XVIII

Było źle... ciągłe przejmowanie się wszystkim, płacz z byle powodu, wieczna tęsknota, potem obojętność, zero emocji. Myśleli że gorzej być nie może - a jest. Teraz zastanawia ich tylko jedno... jak nazwać uczucie gorsze od obojętności?  Niby medycyna poszła do przodu, a leków na cierpienie, tęsknotę i ból po stracie kogoś bliskiego jakoś nie wynaleziono...
W blasku fleszy szczęśliwi i nieprzejmującym się życiem. W zaciszu domowym- smutni, milczący, małomówni. Tylko tak można opisać zachowanie One Direction przez ostatnie kilka miesięcy. Każdy zastanawiał się co takiego zrobił, że ona musiała wyjechać?
Codzienne obwinianie się każdego z członków zespołu, było już chyba rutyną przez ostatnie tygodnie. To nie był już ten dawny zespół. To nie byli chłopcy, którzy chodzą wiecznie uśmiechnięci. Ale nawet nie mieli czasu na odczuwanie tęsknoty. Po wyjeździe Pauli, Paul robił dosłownie wszystko, żeby ci nie mogli chociaż na chwilę o niej rozmawiać. Koncert, wywiady, sesje zdjęciowe i tak w kółko. Manager był najwyraźniej zadowolony, że siostra blondyna wyjechała. Lexi miała rację. On tylko bał się konkurencji. A teraz kiedy nikt mu nie przeszkadza, może robić co chce.
Pogoda w Londynie wręcz odzwierciedlała uczucia chłopaków. Codzienny deszcz i zero słońca. Tak samo jak z ich emocjami. Krople wody wręcz były identyczne, do tych które wylewały się z ich kiedyś tętniącymi szczęścia tęczówek.

- Po długim deszczu, przecież musi wzejść słońce.- powiedział do siebie Louis, kiedy wyrywał kolejną kartkę ze swojego kalendarza i chował do szkatułki stojącej na honorowym miejscu w jego pokoju. Na pokrywce małego przedmioty przyklejone było zdjęcie brunetki o czekoladowych oczach. Tomlinson uśmiechnął się pod nosem, kiedy znowu spojrzał na zdjęcie Pauli. Miał nadzieję, że ją znajdzie. Że znowu do nich wróci. I że wszystko będzie tak jak dawniej. Ale to nadzieja bladła każdego dnia. Po woli przestawał wierzyć.

W tym samym czasie Harry siedział skulony pod ścianą, a na swoich kolanach trzymał laptopa.
- Zostaliśmy tylko ty i ja... jako jedyni normalni na tym koncercie...
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz, co? Jak wchodziłam na scenę, to widziałam chyba szarego kota. To nie jest przypadkiem twój?
 - Carter! Gdzie jesteś?!

Oglądał już po raz setny ten sam film z koncertu i po raz setny śmiał się ze swojej głupoty i naiwności. Łzy już dawno zaznaczyły swoją drogę po jego policzku. Codziennie to samo. Codziennie to samo robił i codziennie płakał w tym samym momencie. Dlaczego? Dlaczego ona?- zadawał sobie pytania już milion razy. Z jednej strony cieszył się, że tylko wyjechała, a nie umarła. Z drugiej zachowuje się tak, jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. I nie wiadomo jak bardzo to i tak nie wierzył, że jeszcze jego oczy ujrzą tą jedną osobę, za którą cholernie tęskni. Osobę, którą chce do siebie tak mocno przytulić. Chce poczuć jej zapach perfum i usłyszeć w końcu jej śmiech. 

Z pokoju muzycznego można było usłyszeć dźwięki gitary, na której grał brunet. Przebywał tutaj cały czas grając na tym samym instrumencie głuche dźwięki, które odzwierciedlały jego duszę. Nie chciał w ogóle jeść, przez co strasznie chudł. Chłopaki wręcz musieli wciskać w niego jedzenie, co kiedyś byłoby szaleństwem.... Nie radził sobie ze swoimi emocjami. Odechciało mu się w ogóle żyć. Koncerty, które kiedyś były dla niego najlepszą zabawą stały się męczarnią. Nie lubił kłamać. Nigdy nie tolerował kłamstwa i zawsze starał się mówić prawdę. A teraz? Sam okłamuje tysiące fanek, mówiąc że jest szczęśliwy i że jest wszystko w porządku! A wcale tak nie było... Miał strasznie rozwaloną psychikę. Był rozdarty. W sumie sam nie wiedział co czuje. Stracił swojego żywego anioła, który zawsze pomagał mu w trudnych chwilach. A teraz zostały mu tylko głupie e-miale, które wysyła na pocztę dziewczyny. Zawsze odpowiadała na jego wiadomości. Czasami długo, a czasami krótko. Ale tylko z nim pisała i tylko z nim utrzymywała kontakt. Tylko te głupie wiadomości tekstowe dawały Liamowi nadzieję. Nadzieję, że może będzie jeszcze dobrze. Właśnie. Może...

- No stary. To już piąta fajka, a ty jeszcze żyjesz. Dobry jesteś.- mówił do siebie Horan. Stał na balkonie swojego pokoju i odpalał kolejną truciznę. Nie mógł się powstrzymać. Wcześniej mógł wypalić tylko jednego papierosa, a dzisiaj? Dawka dla jego organizmu znacznie się zwiększyła. No bo niby co miał robić? Każdego dnia okłamywał nie tylko fanów, ale i siebie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego Paula musiała wyjechać. Bo niby tak będzie lepiej? Dla kogo? Dla niej? Czy dla nich? Nie miał pojęcia. Kolejny raz stracił swoją siostrę i kolejny raz, nie może nic tym zrobić. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.

- A znasz takie uczucie gdy serce mocniej bije, nie umiesz złapać oddechu, trzęsiesz się i nie wiesz co powiedzieć?- zapytał Zayn
- Uczucie gdy widzisz ukochaną osobę, a nie możesz z nią być?
- Dokładnie.
- Czasami brakuje nam kogoś tak bardzo, że nawet nie odczuwamy już tęsknoty.- powiedziała spokojnie Lexi.
- Nie sposób opisać tęsknoty, gdy będąc daleko, kocha się tak bardzo.
Dziewczyna głośno westchnęła. Objęła chłopaka ramieniem i przyciągnęła do siebie. Była wykończona. Była jak terapeutka. Nie. Ona była osobistym psychologiem One Direction. Chociaż nie umiała sama sobie poradzić, to przynajmniej próbowała pomóc chłopakom.
- Tak bardzo chciałbym teraz przy niej być. Mocno ją przytulić i nigdy nie wypuścić. Tak bardzo ją kocham...- zaczął łkać Zayn.- Co mam robić?
- A co ci serce mówi?
- Dlaczego mam słuchać serca?- zapytał oburzony.
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdyby udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.
Mulat spojrzał w oczy Lexi. Po chwili rozpłakał się na dobre. Lexi wiedziała, że nie powinna mówić, że wszystko będzie dobrze bo sama nie wiedziała czy tak będzie. Wrażliwość u chłopaka, to bardzo rzadka cecha charakteru, a Zayn miał ją w nadmiarze. Dusił w sobie emocje, które po pewnym czasie wybuchną. Trzeba było tylko czekać kiedy nastąpi eksplozja wulkanu uczuć.

Mówiła, że będzie dobrze. Myślała, że zrobiła dobrze. Miała nadzieję, że zrobiła dobrze. Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Musiała pogodzić się z życiem, takim jakie ono jest. Zaw­sze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.
- Paula? Musisz wyjeżdżać?- zapytała Alice.
- Muszę. Inaczej oni mnie znajdą. A tego nie chcę. Muszę im dać żyć....- odpowiedziała brunetka.
- Ale przecież przed chwilą przyjechałaś...- dalej upierała się blondynka.
- Przepraszam Alice.
Przytuliła się mocno do swojej przyjaciółki. Wyjeżdża. Znowu. Znalazła dom w Cambridge. Niedaleko od Londynu, ale to zawsze coś.
- Dlaczego uciekasz? Z problemami należy walczyć, a nie od nich uciekać.- mówiła Alice.
- W moim przypadku pozostaje tylko ucieczka...
- Poradzisz tam sobie? Przecież tam będziesz sama!
- Już znalazłam pracę, także o pieniądze się nie martw. Z resztą niedawno Paul przelał na moje konto trochę kasy za koncert. Muszę już iść. Taksówka czeka.
- Proszę cię, uważaj tam na siebie i zadzwoń do mnie jak już dojedziesz. Okej?
- Oczywiście.
Przytuliła jeszcze raz swoją przyjaciółkę i poszła w stronę żółtego pojazdu, który stał już przed jej starym domem. Paula długo się zastanawiała, czy nie lepiej wyjechać od Niemiec, do mamy. Ale długo się z nią nie kontaktowała i nie wiedziała w sumie gdzie jej rodzicielka mieszka, więc postanowiła kupić malutki dom w  Cambridge. Dni dla niej stały się męczarnią.  Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepew­ności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie. Radość też boli. Ale to nic. Ból urzeczywistnia. Tylko on jest prawdziwy. Wszystko z niego: strach, rozpacz, tęsknota, której zabić nie można, bo przemyca się w kolorze oczu i zapachu. I dlatego jest wieczna, jak trawa.

*Kilka dni później*

*włącz*
- Błagam cię, wracajmy już...- marudził Niall.
- Jeszcze tylko prezent dla Louisa. Przestań marudzić! Świąteczne zakupy powinny być czymś przyjemnym, a nie powodem do jęczenia.- upierała się Lexi.
- Myślisz, że przyjedzie?- zapytał niepewnie chłopak.
- Mam nadzieję, że tak...
Obydwoje głośno westchnęli. Po chwili znajdowali się w kolejnym sklepie w centrum handlowym, gdzie kupywali prezenty dla swoich przyjaciół. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. W powietrzu unosiła się świąteczna atmosfera. Ulice Londynu pokrywał biały puch, a na słupach i dachach domów powieszone były różne ozdoby Bożo Narodzeniowe. W tym roku chłopcy postanowili zorganizować u siebie w domu Wigilię. Chociaż bardzo chcieliby pojechać do rodziny, to jednak postanowili zostać w Londynie.
- Dzwoniłeś do Alice?- zapytała po chwili Lexi.
- Tak. Przekazała zaproszenie, ale jeszcze nie zna odpowiedzi...- powiedział smutno Horan.
- W sumie to i ona mogłaby przyjechać, nie sądzisz?
- Alice ma rodzinę i strasznie głupiego, młodszego brata.- powiedział z uśmiechem.- Za to Paula...
- Ma tylko ciebie. I to byłoby przykre, żeby spędziła sama te święta.- dokończyła za niego.
Mimo woli Niall podniósł jeden ze swoich kącików ust do góry. Objął Lexi ramieniem i mocno ją przytulił.
- Nie martw się. Przyjedzie.- powiedziała mu na ucho.
- Oby... No dobra chodźmy już po prezent dla naszego Lou. Ten to ma szczęście żeby w Wigilię się urodzić.
- On może i ma. Ale pomyśl jaki wspaniały prezent jego mama dostała na święta.- powiedziała z uśmiechem.
- W sumie racja.
Przez kolejne kilka godzin włóczyli się po sklepach, w których panował istny chaos. Ale czego się spodziewać? Przecież to Wigilia. Każdy chce, żeby było idealnie.
W końcu Niall i Lexi mogli wrócić do domu. Wykończeni dzisiejszymi zakupami, ale za to szczęśliwi, że mają wszystko.
- Jesteśmy!- krzyknął Niall, kiedy przekroczyli próg domu. Od razu ma dół przybiegł Harry.
- Dzwoniła?- zapytał loczek.
Zayn pokręcił przecząco głową. Styles od razu posmutniał i wrócił do siebie.
Z kuchni można dobiegały jakieś krzyki. Zayn nie ściągając nawet zimowej kurtki od razu poszedł do pomieszczenia, gdzie panował istny chaos.
- Co wy tu robicie?- zapytał zszokowany.
- Harry powiedział, że niczego nie ugotuje więc postanowiliśmy sami coś zrobić...- powiedział Lou, który we włosach miał kawałki warzyw.
- Próbowałam im pomóc, ale nic z tego nie wyszło.- powiedziała Alex, która podniosła swoje ręce do góry.
- Sami umiemy gotować!- krzyknął Liam.
- Właśnie widać...- skomentowała Lexi.-  Dobra, ogarnijcie tu trochę i zaraz przyjdę wam pomóc. A ty idź do loczka.- pokazała na Horana i wyszła z kuchni.
- Gadałaś z nim?- zapytał Niall Alex i usiadł koło niej przy stole.
- Tak, ale nie chce w ogóle nic mówić. Cały czas sprawdza tylko telefon. Przyszedł na dół tylko raz, kiedy ktoś zadzwonił, ale okazało się że to Aria...
- Była tutaj?
- Niestety...
- A co chciała?
- Dowiedzieć się szczegółów na temat Wigilii i przypomnieć Zaynowi o badaniach.
- Jakich znowu badaniach?
- Mieli razem iść do ginekologa, bo Aria ma wizytę u lekarza.
- Aaa... no tak. A jak się Zayn czuje?
- Był rano po wodę. Później już go nie widziałam...
- Dobra, to najpierw pójdę do Harrego, a później wstąpię do Zayna.
Horan wstał od stołu i już miał wychodzić, ale jeszcze raz zwrócił się do blondynki.
- Alex?
- Tak?
- Dzięki.
Dziewczyna kiwnęła głową i poszła pomóc Lexi w gotowaniu.
Zmartwiony chłopak poszedł w stronę pokoju Hazzy. Delikatnie zapukał i nie czekając na odpowiedź, otworzył białe drzwi prowadzące do pomieszczenia. Tak jak sądził loczek stał przy oknie wpatrując się w spadające płatki śniegu.
I co on ma powiedzieć? Że będzie dobrze? Że Paula wróci? Po co ma okłamywać przyjaciela, skoro i tak sam w to nie wierzy?
- Chcę zostać sam...- usłyszał zachrypnięty głos Stylesa.
- Ja też bym wolał zostać sam... ale nie mogę. Jesteś moim przyjacielem powinienem ci pomagać.- powiedział spokojnie brunet.
Harry odwrócił się w jego stronę. Musiał niedawno płakać, gdyż jego oczy były całe czerwone a na policzkach widniały mokre plamy.
- Jak ty to robisz?- zapytał.
- Co takiego?
- Jak możesz tak się zachowywać? Przecież, ty powinieneś być w gorszym stanie ode mnie i od Zayna, a ty normalnie żyjesz i funkcjonujesz jak gdyby nigdy nic!- krzyknął Harry.- Nie boisz się?- zapytał po chwili.
Zayn głośno westchnął. Wiedział, że rozmowa z Harrym będzie trudna, ale nie żeby aż tak...
- Myślisz, że ze mną jest wszystko okej? Że kompletnie mnie to nie obchodzi gdzie jest moja siostra i co w tej chwili robi? Nawet nie wyobrażasz sobie jaką pustkę czuję w sercu. Nie wiesz jak cholernie za nią tęsknię... Za moją jedyną siostrą, którą okropnie traktowałem przez te kilka miesięcy. Za moją Paulą, która nie chce dać żadnego znaku życia...- nie mógł dłużej powstrzymać swoich łez, które momentalnie pojawiły się w jego oczach.
Zamilkł. Nie wiedział co dalej powiedzieć. Jego emocje wzięły w górę i nie mógł nic zrobić.
- No to co my mamy robić?- zapytał znowu Harry.
- Nie wiem... Ale obiecałem jej jedno. Że zawsze będziemy trzymać się razem. Że nigdy się nie poddamy. Będziemy silni i staniemy oko w oko z rzeczywistością, która nas cholernie dobija. I pomimo tylu trudności, my będziemy walczyć, nawet jeśli Pauli nie ma przy nas.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Zayn miał rację. Trzeba w końcu wyjść z dołka i podnieść się na równe nogi, nawet jeśli wszystko jest przeciwko temu. Nie mógł cały czas opłakiwać swojej przyjaciółki. Postanowił wziąć przykład z Nialla, który nie poddał się. I miał nadzieję.
- No, a teraz śmigaj na dół i idź pomóż w kuchni. Nie wyobrażam sobie żebym nie mógł skosztować twoich popisowych dań na Wigilii.- powiedział z uśmiechem Niall i poklepał Harrego po ramieniu.
W końcu się uśmiechnął. W końcu możne było zobaczyć jego dołeczki w policzkach, za którymi szaleje miliony fanek.
Okej jeden załatwiony, teraz Zayn.- powiedział w myślach Horan. Z nim to było o wiele gorzej. Codziennie dzwonił na jej stary numer, żeby tylko usłyszeć jej głos, który informuje o nagraniu wiadomości głosowej. Uważał, że to trochę dziwne. Myślał, że nikt inny nie kocha Pauli aż tak bardzo jak on. A jednak, mylił się. I chociaż nie za bardzo podobało mu się, że jego najlepszy przyjaciel chodził z jego siostrą to jednak akceptował ten związek. Jeżeli Paula była z nim szczęśliwa, to nic nie miał do tego.
- Siema stary.- przywitał się z przyjacielem i usiadł koło niego na łóżku. Ten tylko popatrzył na niego i zaraz spuścił wzrok. Po chwili Zayn znowu się popłakał. Nie mógł patrzeć na Horana. Jego oczy były identyczne jak u Pauli. I w ogóle, Niall strasznie kojarzył mu się z Paulą i dlatego nie chciał z nim gadać.
- Mówiła że będziemy na zawsze...- odezwał się w końcu Zayn.
- Na zawsze, składa się z wielu teraz.- skomentował ze spokojem w głosie Horan.- Zayn, mnie też jest ciężko. Ja też ją cholernie kocham i też za nią tęsknię. Ja... ja ją rozumiem. Nie dziwię się jej dlaczego wyjechała...
- Myślisz, że je nie wiem? Cieszę się, że zostanę ojcem, ale...- przerwał. Nie wiedział co dalej powiedzieć.
- A ja nadal się zastanawiam, jak mogłeś przespać się z Arią? Przecież to jest chore!- wykrzywił się Niall. Zayn momentalnie podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.
- A ty spałeś z Lexi?- zapytał wkurzony. Niall nie odpowiedział.- No właśnie!
- Ale się porobiło...- westchnął Mulat.
Niall zaczął coś mówić, ale Zayn go nie słuchał. Zastanawiał się nad jednym. Po chwili podniósł się jak poparzony i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ej stary ci jest?- zapytał Horan.
- Kiedy Paula przyjechała? Do Londynu?- zapytał szybko Malik.
- Na początku lipca...- odpowiedział ze spokojem.
- Jaki dzień? Potrzebuję dokładnej daty!
- Hm, chyba 7 lipca...
Zayn zaczął znowu chodzić po pokoju. Po chwili stanął.
To jest niemożliwe. To jakiś żart!- mówił do siebie w głowie. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Arii. Niall nadal patrzył się na niego i nie mógł zrozumieć, co takiego robi Zayn.
Po trzech sygnałach Aria odebrała telefon.
- Coś się stało, kochanie?- zapytała z ironią w głosie.
- Kiedy masz wizytę u tego lekarza?- zapytał od razu Zayn.
- A co już zapomniałeś? Przecież była dzisiaj u ciebie i ci mó...
- Kiedy?!- nie dał jej dokończyć.
- W środę.
- Zadzwoń do lekarza i poproś go o jak najszybszą konsultację. A najlepiej by było jutro.
- A co tak ci się śpieszy, co? Chcesz zobaczyć swojego dzidziusia?- zapytała znowu z ironią Aria.
- Nie... to znaczy tak! Tak bardzo chciałbym zobaczyć nasze dziecko. 
- Postaram się coś zrobić. Wyśle ci odpowiedź SMS-em.
- Dobra.- nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany Niall.
Zayn  nie odpowiedział. Nerwowo ruszał nogą i nadal trzymał telefon w ręku, dalej nie dowierzając tego co właśnie odkrył.
- Zayn!- krzyknął Niall. Ten w końcu na niego spojrzał.- Co jest?
- To już się robi nudne, a ja jak zwykle jestem naiwny. I po raz kolejny dałem się owinąć Arii wokół jej palca.
- Co ty pierdolisz?!
- To nie jest moje dziecko.
- Cooo?!
- Jaki ja jestem głupi!- krzyknął Zayn i wybiegł z pokoju.

*włącz*
W tym samym czasie w kuchni Lexi pomagała chłopakom w robieniu ciasta. Oczywiście nie obyło się bez dużej dawki śmiechu, który rozniósł się po całym domu. Lexi była zadowolona z siebie. W końcu udało jej się coś zrobić, dzięki czemu chłopcy mogli być szczęśliwi. Przy najmniej miała nadzieję. Ale do głowy Liama doszły wspomnienia związane z Paulą, kiedy robiła dla niego naleśniki.
Głównym, a zarazem sekretnym składnikiem moich naleśników było szczęście.- przypomniały mu się ostatnie słowa zawarte w liście dal niego. I nie wiadomo ile razy próbował, to nigdy nie mógł zrobić tak wyśmienitego dania, jakie robiła brunetka. Powód był oczywisty. Nie miał tyle szczęścia w sobie, żeby zapełnić wnętrze ciasta na naleśniki. 
Po cichu opuścił kuchnię i pobiegł do swojego pokoju. Włączył laptopa i zalogował się na swoją pocztę z nadzieją na nową wiadomość.
Jest! Odpisała! Nareszcie!- krzyczał w duchu Liam i szybko otworzył wiadomość, na którą czekał tydzień. Powiadomił ją o Wigilii i miał nadzieję, na pozytywną odpowiedź.
Jego oczy śledziły tekst, który zawierał przeprosiny za długie nie odpowiadanie, a potem...
- Przyjedzie!!!- krzyknął na cały pokój. Cieszył się jak małe dziecko i zaczął tańczyć swój taniec szczęścia. Do pokoju nagle wparowała Alex.
- Coś się stało?- zapytała zdyszana blondynka.
- Nie nic takiego...
- Krzyknąłeś tak głośno, że myślałam że sobie coś zrobiłeś...
- Nic mi nie jest... Po prostu... Walnąłem się o biurko w mały palec... u stopy i trochę mnie boli, ale zaraz przejdzie.- zaczął się jąkać.
Alex zaśmiała się pod nosem i zaraz jej nie było, a Liam znowu zaczął tańczyć po całym pokoju. Po chwili się uspokoił i przeczytał jeszcze raz wiadomość. 
- Odpisała 15 minut temu, więc możliwe jest że jeszcze zobaczy moją wiadomość.- powiedział do siebie.
Zaczął pisać z prędkością światła. Jego palce z szybkością uderzały w klawisze klawiatury, aby jak najszybciej wysłać wiadomość. Musiał ją powiadomić, aby zadzwoniła do Alice, żeby ta zadzwoniła do Nialla, że Paula przyjedzie.
Jego szczęście było tak ogromne, że aż zaczął płakać. Ale w końcu to nie były łzy smutku.
Wysłał. Teraz tylko czekać. Wziął swoją gitarę i zaczął na niej grać zupełnie obce dla niego dźwięki, ale wiedział że to jego emocje grają, a nie on.
Nie minęło pięciu minut, a już dostał wiadomość. Pośpiesznie otworzył tekst, w którym znajdował się adres Skype.
Nie czekając dłużej od razu zadzwonił do Pauli. Nie mógł uwierzyć, że za kilka sekund zobaczy swoją przyjaciółkę.
- Hej Liam!- usłyszał jej melodyczny głos.
Jego oczy momentalnie zapełniły się łzami. Spuścił głowę i zaczął chlipać.
- Niall, wszystko okej?- zapytał przejęta Paula.
W końcu podniósł głowę. Spojrzał na ekran monitora, w którym widział Paulę. Jego Paulę. Jego młodszą siostrzyczkę. Nic się nie zmieniła. No może wyładniała, o ile to było możliwe w jej przypadku.
- Hej Paula...- powiedział cicho.
Uśmiechnęła się do niego promiennie. Wiedziała ile znaczy dla niego ta jedna rozmowa. Chociaż dla niej również nie jest łatwo rozmawiać z kimś, za kim się cholernie tęskni.
- Pomyślałam, że lepiej będzie porozmawiać na żywo, niż przez e-maile...- powiedziała w końcu.
- I dobrze pomyślałaś... Więc, to jest pewne? Przyjedziesz?
- Miałam spędzić święta sama, ale po licznych rozmowach z Alice, zrozumiałam że rodzina jest najważniejsza...
- Już się nie mogę doczekać... Mam powiedzieć Niallowi?- zapytał niepewnie.
- Sama nie wiem...
- To może go zawołam?- zaproponował Liam.
- Nie, nie... Nie chcę, żeby... Eh, sama nie wiem co chcę. Poczekaj zadzwonię do Alice. Niech przekaże wiadomość braciszkowi.- powiedziała z uśmiechem i zaraz trzymała telefon w swoim ręku.
Liam w tym czasie bacznie się jej przyglądał. Nie interesowało go zbytnio co mówi brunetka do telefonu. Nie mógł uwierzyć, że może zobaczyć swojego anioła i ten sam anioł przyjedzie na święta.
- Okej, zaraz Alice będzie dzwonić do Horana. Ja lepiej już pójdę. Nie chcę, żeby ktoś zobaczył że ze mną rozmawiasz...
- Proszę, nie! Nie odchodź!
Paula znowu się uśmiechnęła i otarła pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.
- Czemu płaczesz?- zapytał z uśmiechem blondyn.
- Ze szczęścia. Cieszę się, że mogę ciebie zobaczyć. Strasznie schudłeś na twarzy! Co oni ciebie tam nie karmią, czy co?- zapytała
- Heh, raczej to je nie chcę jeść, ale to pomnimy. Gdzie teraz mieszkasz?
- W Cambridge. Mam pracę, malutki domek, a co najważniejsze miłe sąsiadki w podeszłym wieku.
- No tak, sąsiedzi najważniejsi...
Zaczęli się śmiać. Nagle z dołu można było usłyszeć głośne krzyki.
- Chyba Alice właśnie zadzwoniła do Nialla...- zaśmiał się blondyn.
- Idź do nich. Nie chcę, żeby coś podejrzewali. Zobaczymy się za kilka dni.
- Będę tęsknił...- powiedział smutno.
- Przecież to zaledwie 4 dni!- krzyknęła Paula.
- Dla mnie wieczność.
- Do zobaczenia Liam.- pomachała mu i już się rozłączyła.
 Szczęśliwy brunet opadł na swoje łóżko. Ale nie dane mu było długo leżeć. Na dźwięk swojego imienia zerwał się na równe nogi i pobiegł na dół. Kiedy przyszedł do salonu zobaczył zupełnie obcych ludzi. Tańczyli, śpiewali i krzyczeli na cały dom.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Paula przyjeżdża na święta!- krzyknął Louis i złapał go za ręce. Po chwili tańczyli na stole śpiewając świąteczne piosenki.

*

Zimowe promyki bladego słońca obudziły Zayna. Niechętnie podniósł się z łóżka i poszedł do łazienki, aby wykonać poranną toaletę. Spojrzał na zegarek. Miał jeszcze dwie godziny, więc nie musiał się śpieszyć. Wczorajsze odkrycia zmusiły go do przyjechania do drewnianego domku. Wieczorem wysłał wiadomość do Nialla, że nie wróci na noc. Teraz musiał mieć tylko nadzieję, że jego przypuszczenia nie będą tylko przypuszczeniami, a staną się rzeczywistością. Zrobił sobie jedną kanapkę i usiadł przy stole popijając przy tym herbatę cytrynową. Spojrzał na fotografie wiszące na ścianie. Jego serce wręcz domagało się tej jednej osoby, za którą tęskni.
- Już niedługo się zobaczymy...- powiedział Zayn.
Pozmywał po sobie i wyszedł z domku. Zimą to miejsce było jeszcze piękniejsze, chociaż takie jakby nieżywe... Ale to właśnie miało swój urok. Świat skuty lodem, tak samo jak jego serce...
Wsiadł do samochodu i pojechał w stronę domu Arii.
- Obym się tylko nie mylił...- powiedział do siebie, kiedy stanął pod domem jej "dziewczyny".
Za chwilę w samochodzie pojawiła się Aria i chciała pocałować Zayna w policzek na przywitanie, ale ten momentalnie odsunął się od niej, jakby raziła prądem. Bez słowa pokonali drogę do lekarza. Oczywiście przed przychodnią pojawił się tłum reporterów, których poinformowała Aria, o nagłej zmianie terminu.
Zayn niechętnie wziął ją za rękę i z uśmiechem poszli w kierunku wejścia.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. Dziecko rozwija się bardzo dobrze i nie widzę, żadnego ryzyka zagrożenia ciąży.- powiedział lekarz, kiedy Aria już leżała na fotelu z odsłoniętym brzuchem.
- Panie doktorze, czy mógłby mi pan powiedzieć, który to jest dokładnie miesiąc?- zapytał nagle Liam.
Aria zamarła. Popatrzyła na niego z nie dowierzaniem, a na jej szyi pojawiły się czerwone plamy, które zawsze pokazywały się kiedy dziewczyna się denerwowała. I teraz też tak było.
- Hm, dokładnie to piąty.
Czyli jednak miał rację. To nie jest jego dziecko. Uśmiechnął się szeroko i do końca wizyty u lekarza nie odezwał się ani jednym słowem.
- Możesz mi powiedzieć, jakim cudem to jest moje dziecko?- zapytał wściekły Zayn, kiedy siedzieli już w samochodzie. Aria milczała, ale za to Zayn nie oszczędzał słów.- Nie wiem jak ty, ale ja umiem liczyć. Piąty miesiąc? Dobrze pamiętam? Z moich obliczeń, to pięć miesięcy temu był sierpień, a ty byłaś w tym zasranym Mediolanie!
Zayn zatrzymał samochód i spojrzał wściekle na Arię.
- Dlaczego taka jesteś? Dlaczego musisz zmarnować komuś życie?
- Bo nie mogłam patrzeć jaki byłeś szczęśliwy będąc z Paulą! Przy mnie nigdy taki nie byłeś!
- Zazdrosna? Zazdrosna, że mogłem pokochać kogoś o wiele bardziej niż ciebie?
- Ona zniszczyła moją reputację. Musiałam coś zrobić!
zayn westchnął. Usiadł spowrotem na swoim fotel i patrzył przed siebie.
- W Wigilię spotykamy się ostatni raz. Później nie chcę ciebie widzieć. Znikniesz z moje życia i nie będziesz mnie już dręczyć. Jedź do tego, kto ci zrobił to dziecko, a mi daj spokój. Jasne?!
- Chciałbyś.- powiedziała i wyszła z samochodu. Zayn od razu odjechał. Nie chciał dłużej patrzeć na tą dziewczynę.
Zmarnowana Aria weszła do swojego domu. Myślała, że jej plan wypali. Jednak znowu się myliła. Pośpiesznie wybrała numer do Mike. Nie mogła tak tego zostawić. Nie podda się. Będzie walczyć dalej.
- Słucham?- usłyszała zachrypnięty głos chłopaka.
- Masz coś dla mnie?
- Niestety, dzisiaj zaoferuję złymi wieściami.
- Już i tak nic mnie dzisiaj nie dobije...
- A co się stało?
- Zayn dowiedział się, że to nie jest jego dziecko. No ale pomińmy to. Czego się dowiedziałeś?
- Paula przyjeżdża na święta.
- Że co proszę?!
- Paula Horan przyjeżdża na święta do chłopaków.
- No jeszcze ta mi tu potrzebna...- odpowiedziała zmarnowana. Po chwili do jej głowy wpadł świetny pomysł.- Mike, z tego co pamiętam masz u mnie dług wdzięczności...
- Proszę cię, nie zaczynaj znowu...

- Ale Mike spokojnie. Jeżeli zrobisz coś dla mnie to obiecuję, że nikt nie dowie się o TYM.
- Ehhh, co mam zrobić?

Kolejny rozdział ;> Myślę, że się podoba.
5 komentarzy= kolejny rozdział