wtorek, 29 października 2013

Niall- cz. XIX

*włącz*

*3 dni później*

- Mike? To ty?
Chłopak poszedł do salonu, gdzie czekała na niego blondynka.
- Hej kochanie.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Tęskniłam.- powiedziała dziewczyna i podeszła do niego. Na jego ustach złożyła delikatny pocałunek, który za wszelką ceną chłopak chciał pogłębić ale ta odsunęła się od niego.
- Dlaczego tak długo?- zapytała.
- Musiałem jeszcze zostać na chwilę w studiu...
- Jak zawsze...- skomentowała i podeszła do okna.
- Kotku... nic nie mogę na to poradzić. Taką mam pracę... Nie gniewaj się na mnie.
Ta obróciła się do niego. Na jej twarzy widniał grymas, ale po chwili pojawił się szeroki uśmiech.
- Nawet nie umiem się na ciebie gniewać...- powiedziała radośnie i znowu podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.- powiedziała mu na ucho.
- Obiecuję. Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.

Wspomnienie to wróciło do Mike, kiedy siedział w ciemnym samochodzie, a w ręku trzymał zdjęcie swojej byłej dziewczyny. Nie mógł powstrzymać łez. Każde wspomnienie o dziewczynie z blond włosami kończyło się tak samo.
- Przepraszam...- powiedział do zdjęcia, które schował do kieszeni kurtki.
Wyjechał z kryjówki i pojechał w stronę centrum miasta. Ulice były mocno oblodzone lodem, przez co jazda stawa się o wiele trudniejsza. Wszystko było zaplanowane jak trzeba i dopięte na ostatni guzik. Trzeba było tylko czekać na żółtą taksówkę, w której jechała Paula. Nie mógł niczego zrobić. Jego sznurkami pociągała Aria, która nie dawała mu spokoju przez ostatnie dwa lata...
Dlaczego w ogóle się na to zgodził? Przecież to jest oczywiste, że brunetka tego nie przeżyje! I znowu będzie musiał żyć z wyrzutami sumienia...
W końcu był na miejscu. Z jego obliczeń żółty pojazd powinien pojawić się na skrzyżowaniu dokładnie za 2 minuty. Rozpędził swój samochód i nie zważając na inne środki transportu przejechał ostatnie metry dzielące go od dziewczyny, która niczego się nie spodziewa. Która myśli, że za parę minut będzie mogła zobaczyć się ze swoją rodziną...

*3 dni wcześniej*
Zdenerwowany Zayn wjechał do garażu swoim samochodem. Z jednej strony był zdruzgotany tą całą sytuacją, a z drugiej szczęśliwy. Szczęśliwy, bo w końcu sam odkrył prawdę. Zmarznięty wszedł do domu. Nienawidził zimy. Kochał słońce i cieplutki powiew wiatru, a nie ujemne temperatury i opady śniegu. Kiedy rozebrał się z ciepłego okrycia wszedł do salonu, gdzie jego przyjaciele ubierali ogromną choinkę, śpiewając przy tym świąteczne kolędy.
- O Zayn! Jak dobrze, że jesteś! Chodź pomożesz nam w ubieraniu choinki!- krzyknęła do niego Alex.
- Coś się stało?- zapytał zdezorientowany, kiedy Louis przytulił go od tyłu.
- Mówimy mu?- zapytał uradowany pasiasty.
- Ja bym wolał malutki szantażyk...- skomentował Hazza, który na głowie miał czerwoną czapkę Mikołaja.
- Jestem za!- krzyknął Niall wieszając girlandy na żyrandolu.
- Przestańcie! Myślałam, że skoro jesteście braćmi to mówicie sobie wszystko!- krzyknęła znowu Alex.
- Czy może ktoś mi w końcu wytłumaczyć, co tu się dzieje?!- zapytał zdenerwowany Zayn.
Wszyscy spojrzeli na siebie z wielkim uśmiechem.
- No dobra, ja już powiem...- westchnęła Lexi. Zrobiła poważną minę, ale zaraz pokazała swój uśmiech.- Paula przyjeżdża.
Chłopak otworzył aż usta z wrażenia, a jego oczy zrobiły się tak wielkie, jakby miały zaraz wyjść z orbit.
- Co takiego?- zapytał po chwili.
- Paula przyjeżdża. Na święta.- powtórzyła Lexi, a potem przytuliła się do Nialla.
Malik nic nie mówił. Stał jak słup soli, nie mogąc nic powiedzieć. Po prostu był w szoku. Wielkim szoku.
- Ej stary! Wszystko okej?- zapytał Lou i pomachał ręką przed jego twarzą.- Tu ziemia.Ziemia do Zayna. Odbiór.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Nie mieli pojęcia, że aż tak mocno wpłynie na zayna wieść o specjalnym gościu przy Wigilijnym stole.
- Wy sobie jaja ze mnie robicie, czy na serio mówicie?- zapytał w końcu Mulat.
- Na 100% serio. Tak samo jak na 100% serio Niall jest głodny.- powiedział z uśmiechem Harry.
Zayn aż z wrażenia musiał usiąść na kanapie. Nie mógł uwierzyć. Paula? Jego Paula? Przyjedzie? Za 3 dni? Ona tu będzie?
Zaczął kręcić głową, a po chwili po jego policzku zaczęły spływać łzy. Spojrzał w górę i podziękował Bogu za taki prezent.
- No dobra, a teraz rusz tyłek i pomóż nam!- krzyknął Niall.
- Musicie coś jeszcze wiedzieć.- powiedział z uśmiechem.
- Jakimi jeszcze dobrymi wieściami nas poinformujesz?- zapytał Harry.
- Nie jestem ojcem.- powiedział na spokojnie.
- Że co proszę?!- krzyknął Lou.
- To nie jest moje dziecko. Aria znowu mnie oszukała.
Wszyscy popatrzyli na siebie z niedowierzeniem.
- Jaja sobie robisz, czy na serio mówisz?- zapytała Alex.
- Na 100% serio. Tak samo jak na 100% serio Niall jest głodny.- powtórzył słowa Harrego, które wszystkich rozśmieszyły oprócz blondynka, który rzeczywiście był głodny.
- To nie jest śmieszne!- krzyknął Irlandczyk.
- Skąd wiesz?- zapytał Zayn.
- Aria jest w 5 miesiącu ciąży. A przecież 5 miesięcy temu była w Mediolanie, a wcześniej nie spaliśmy ze sobą. Przecież na początku lipca pojechaliśmy do twojego domu. Jaki ja byłem głupi!- krzyknął na samym końcu i walnął pięścią w stół.
- Zayn, spokojnie.- powiedziała Lexi. Usiadła koło niego i objęła go ramieniem.- Najważniejsze, że wszystko się ułożyło. Ej, popatrz na mnie.- chwyciła jego głowę w swoje ręce.- Wszystko będzie dobrze, jasne? Paula przyjeżdża, tak? Myśl o przyszłości, a nie obwiniaj się za przeszłość.
Zayn spojrzał w jej oczy. Miała rację. Zawsze ma racje. Uśmiechnął się promiennie, a ta lekko poklepała go po policzku.
- No, zuch chłopak. A teraz jedź z Louisem i Niallem do mnie do domu.
- Po co?- zapytał Zayn.
- Po stół, przy którym zasiądziemy. Przecież wasz stół, który stoi w jadalni jest za mały, na tylu gości.
Do salonu nagle wszedł Mike obładowany torbami z zakupami.
- A wy w końcu może się nauczycie, że trzeba drzwi zamykać?- zapytał z uśmiechem.- Zrobiłem zakupy.
- Żarcie!- krzyknął Niall i od razu pobiegł do Mike.
- A temu to co się stało? Przez tyle tygodni nie chciał patrzeć na jedzenie, a dzisiaj?- zapytał zdezrorientowany chłopak.
- Mówiłem ci przecież, że Paula przyjeżdża, nie?- zapytał Liam.
- No mówiłeś, mówiłeś. I co w związku z tym?
- To, że Niall odzyskał siły do życia.- powiedziała Alex i przytuliła się do Harrego.
- Aha... Dobra, gdzie mam postawić te zakupy?
- Postaw je na blacie w kuchni, zaraz tam przyjdę.- powiedziała Lexi.
Na samą myśl o tym, że Paula przyjedzie, Mike był szczęśliwy. Ale zadanie, które Aria kazała mu zrobić było powodem smutku. Nie mógł odmówić. Nigdy nie umiał się sprzeciwić Arii, a jeszcze teraz kiedy jego życie wisi na włosku. Wciąż nie może sobie wybaczyć tego co kiedyś zrobił.
- Ej stary, wszystko w porządku?- zapytał go Niall.
- Tak, tak.- powiedział, na co blondyn uśmiechnął się i poszedł do lodówki.- Chyba tak.- dodał po chwili.

*3 dni później*
Przez kolejne dni w domu One Driection działo się tyle, że to głowa mała! Wszyscy gdzieś biegali, coś robili, sprzątali, gotowali, po prostu nie było ani sekundy ciszy! Wszyscy chcieli, żeby te święta były idealne. Niepowtarzalne. Jedyne w swoim rodzaju.
W końcu nadszedł ten dzień. Wstali ze świadomością, że za kilka godzin zobaczą swoją przyjaciółkę. Obyło się bez leniuchowania w łóżku, jakie to zazwyczaj miało miejsce w każdy sobotni poranek. No może nie wszyscy...
- Niall! Zamknij się!- syknął Zayn.
- Cholera, ale ja jestem głodny!- żalił się blondynek.
- Jeżeli w tej chwili nie przestaniesz gadać o jedzeniu, to nie zobaczysz lodówki, przez najbliższe dwa tygodnie.- powiedział Harry, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- Dobra. Wszystko mamy?- zapytał Zayn. Przyjaciele pokiwali głową.- No to wchodzimy.
Otworzył delikatnie drzwi i weszli do środka pokoju. Po cichu przedarli się przez całą sypialnię aż w końcu dotarli do swojego calu.
- Wszystkie najlepszego Lou!- krzyknęli jednocześnie i zaczęli rzucać śpiącego chłopaka śnieżkami.
- Co do cholery!?!- krzyknął brunet, który zerwał się od razu na równe nogi. Oczywiście dostał zaraz śnieżką w głowę.
- Tak chcecie się bawić? No to zaraz zobaczymy!- krzyknął i wyjął z szuflady stoliczka nocnego MAŁY pistolet na wodę.
Chłopaki zaczęli biegać po całym domu, bawiąc się przy tym jak małe dzieci. W samych bokserkach wybiegli na dwór, gdzie temperatura była ujemna, a oni rzucali się śnieżkami. Nie minęło pięciu minut, a wszyscy dygotali z zimna i wrócili do domu. Liam jako najmądrzejszy od razu wstawił czajnik wody na herbatę i rozdał ciepłe koce chłopakom.
- No to, jeszcze raz wszystkiego najlepszego Louis.- powiedział Zayn i poklepał chłopaka po ramieniu.
- Dzięki. Liczyłem na jakieś prezenty, a nie na pobudkę w postaci kul śniegowych.- powiedział z przekąsem.
- Pożyjemy, zobaczymy...- skomentował Hazza.
Kolejne godziny były jednym, wielkim zamieszaniem. Co chwila ktoś przychodził, wychodził, przywoził, zabierał i tak w kółko. Nim się obejrzeli, a już była 18.00! Kiedy wszystko było gotowe jak należy, każdy udał się do swojego pokoju, aby w spokoju się przygotować. Niall większość czasu spędził przed lustrem w układaniu swoich idealnych włosów, Harry w dobraniu butów, Lou nie mógł się zdecydować na bluzkę w niebiesko-białe paski, czy w biało-niebieskie. Liam nie miał żadnego problemu. Od razu założył ciemne spodnie i białą koszulę, do tego czarną marynarkę. Za to z Zaynem, był o wiele większy kłopot.
- Nie przeszkadzam?- usłyszał głos Lexi, która wychyliła się zza drzwi.
- Nie, nie! Właściwie, to miałem cię zawołać, żebyś mi pomogła...- powiedział cicho.
- A w czym, mam ci dokładnie pomóc?- zapytała z uśmiechem i stanęła obok niego, przed wielką garderobą.
- W tym.- powiedział i pokazał na wnętrze pokoju.- Nie mam zielonego pojęcia, w co mam się ubrać. Przecież muszę wyglądać jak człowiek. Będzie Emily, będzie Mike i Paul i...
- I Paula...- dokończyła za niego brunetka.
Zayn tylko westchnął, na co Lexi lekko się zaśmiała.
- Czy mi się wydaje, czy ty przypadkiem czegoś się nie boisz?- zapytała z uśmiechem.
- Ja... ja po prostu chcę, żeby było idealnie...
- Tak, tak. Wiem o tym doskonale.
Lexi znowu się zaśmiała i zaraz buszowała pomiędzy wieszakami z ubraniami. Po chwili podała mu odpowiedni zestaw i wygoniła go do łazienki.
- Gorzej niż Niall...- powiedziała do siebie.
- Kto jest gorszy ode mnie?- zapytał Horan, który właśnie wchodził do pokoju Zayna.
- Zayn. Strasznie się denerwuje.
- A dziwisz mu się?- zapytał - A tak w ogóle to wyglądasz ślicznie.- szepnął jej do ucha.
Lexi odwróciła się w jego stronę i pocałowała go w usta  - Ty też niczego sobie.
- Może być?- usłyszeli za sobą głos Malika.
- Idealnie.- powiedziała dziewczyna i poprawiła mu krawat.
- No to na co czekamy? Chodźmy już.- powiedział Niall.
Wszyscy troje zeszli na dół, gdzie panował istny chaos. Było tyle ludzi, że to głowa mała. Ale właśnie o to im chodziło. Spędzić te święta z bliskimi.
- Przyjechała?- zapytał Zayn Harrego, który stał przy oknie.
- Jeszcze nie. Podobno za godzinę wyląduje jej samolot.
- Skąd wiesz?
- Liam mi powiedział.
- Aha... A kto ją przywozi?- zapytał zmieszany.
- Liam coś mówił, że ma przyjechać taksówką, bo nie chciała robić kłopotu, czy coś w tym rodzaju...- odpowiedział Harry, dalej wyglądając przez okno.
- Skąd on to wie?- zapytał oburzony.
- Nie wiem. Idź się go zapytaj.
- A tak w ogóle gdzie jest Alex?
- Właśnie na nią czekam. O idzie już!- krzyknął i pobiegł w stronę drzwi.
Zayn zaśmiał się pod nosem i poszedł do kuchni, gdzie najprawdopodobniej był brunet. Przez cały dzień nie opuszczał tego miejsca, nawet na pięć minut, cały czas poprawiał coś na talerzach, czasami coś podjadł. Miał już do niego podjeść, ale zatrzymał go Louis.
- Aria przyszła...- szepnął mu na ucho.
- Już po raz ostatni ją widzisz w tym domu.- powiedział do niego z uśmiechem.
- Mam nadzieję. Ej, a co powiesz na małe upokorzenie jej przy wszystkich?- zapytał przejęty.
- Lou, daj sobie spokój. Nie będę taki jak ona.
- Ty nie. Ale ja mogę.
Zayn spojrzał na niego z wielkim zdziwieniem, na co Lou przekręcił swoimi oczami i głośno westchnął.
- Zostaw to mnie i Harremu, okej?
- Tylko nie róbcie głupstw.- pogroził mu palcem i wyminął go. Poszedł do głównego wejścia, gdzie czekała na niego Aria.
- Witaj kochanie.- powiedziała i chciała go pocałować w policzek, ale Zayn znowu ją wyminął.
- Rozumiem, że przez całą Wigilię w ogóle się do mnie nie odezwiesz?- zapytała z przekąsem.
- Tylko w tedy, kiedy to będzie potrzebne.- powiedział oschle
- Rozumiem. Jest Mike?- zapytała szybko.
- Nie widziałem go. Chyba jeszcze nie przyszedł.
- Okej. Mogę wejść?- zapytała po chwili.
Zayn stał jeszcze przez chwilę, a potem przepuścił brunetkę.
Przez kilka najbliższych godzin przybyło co raz więcej osób. Ale tej jednej jeszcze nie było. Chłopcy zaczęli się denerwować. Nie mieli z Paulą żadnego kontaktu, a jej samolot wylądował godzinę temu. W między czasie rozdawali sobie prezenty i zaśpiewali Lou Happy Birthday. Ale Pauli nadal nie było.
Nagle usłyszeli jak drzwi wejściowe się otwierają. Zayn jako pierwszy pobiegł, żeby zobaczyć kto przyszedł.
- Witam wszystkich. Przepraszam za spóźnienie, ale Musiałem jeszcze coś załatwić.- powiedział Mike i zaczął się witać ze wszystkimi gośćmi.
- A co ci się stało w ramię?- zapytał Niall i wskazał na porwaną koszulę i czerwoną plamę od krwi.
- Zahaczyłem o drzwi samochodu, ale już nie miałem czasu żeby wrócić do domu i się przebrać.
Aria spojrzała na niego, na co on skinął głową. Szeroko się uśmiechnęła i wróciła do rozmowy z Paulem na temat imienia dla dziecka.
- Przepraszam, ale musimy co ogłosić.- powiedział Lou i stanął na środku salonu.
- Jak wiemy nasza Ara jest w ciąży w PIĄTYM miesiącu i już niedługo urodzi się bobasek!- zaczął zachwycać się Harry.
Zayn spiorunował ich wzrokiem, ale ci nie zważali na niego.
- Także chcielibyśmy wznieść toast za naszą Arię, słodkiego bobasa i ojca dziecka, którym nie jest Zayn!- krzyknął Louis.
W salonie zapanowała grobowa cisza. Wszyscy popatrzyli na dziewczynę o kasztanowych włosach i Zayna, który miał minę jak posąg.
- A więc, bawmy się dalej.- powiedział Harry i przybył piątkę Louisowi.
Aria nie mogła wytrzymać napięcia spowodowanego przez ciszę, jaka panował dalej w salonie. Wstała, zarzuciła swoimi włosami do tyłu i wyszła z domu.
- Pożałujecie tego.- syknął Paul i wyszedł za Arią.
- Jeden problem mamy z głowy.- szepnął Niall na ucho Lexi.- Ale co raz bardziej martwię się o Paulę...
- Ja też...

*2 godziny wcześniej*
 Rozpędził swój samochód i nie zważając na inne środki transportu przejechał ostatnie metry dzielące go od dziewczyny, która niczego się nie spodziewa. Która myśli, że za parę minut będzie mogła zobaczyć się ze swoją rodziną...
I nawet gdyby chciał to i tak nie mógł się zatrzymać. Przecięte kable od hamulców uniemożliwiały mu wycofanie się. W ostatniej chwili przeszedł na tylne siedzenia, a kilka sekund później usłyszał wielki huk i poczuł jak wgniata się w coś wielkiego. Nie miał żadnych obrażeń, oprócz przeciętej skóry na ramieniu.
Podniósł się z kryjówki i wyszedł z samochodu. Rozejrzał się dookoła i nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Nie miał pojęcia, że jego czyn będzie miał aż taki skutek. Na samym środku skrzyżowania znajdowało się chyba z pięć uszkodzonych samochodów, ale jego interesowała tylko żółta taksówka. Zajrzał przez okno do środka. Kierowca miał we krwi twarz, a kawałki szkła z przedniej szyby wbijały mu się w skórę. Zajrzał na tylne siedzenia, gdzie oparta o fotel leżała Paula. Pośpiesznie otworzył drzwi samochodu i wyciągnął dziewczynę. Miała przecięte czoło, a jej ręka była cała zakrwawiona. Szczęście w nie szczęściu oddychała.
Szedł z nią najszybciej jak potrafił, tak żeby ludzie nie mogli go zobaczyć. W końcu znalazł się w ciemnej uliczce, gdzie czekał na niego drugi samochód. Ułożył delikatnie Paulę na tylnich siedzeniach i ruszył do szpitala. Nie miał zamiaru jechać do centrum miasta. Wręcz przeciwnie. Szpital do którego się udał, był kilka kilometrów od centrum Londynu. Zostawił Paulę pod opiekę specjalistów, którzy od razu zabrali się za ratowanie jej ręki, która nie wyglądała za ciekawie. Chciał zostać, ale świadomość, że Aria może w każdej chwili wydać jego sekret opuścił budynek i pojechał prosto do domu One Direction. Wiedział doskonale, że o tym wypadku niedługo będzie mówić całe miasto. Miał jednak nadzieję, że nie zostawił niczego, co mogła wskazywać na niego.
Już po godzinie parkował samochód pod willą i wszedł do domu.
- Witam wszystkich. Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem jeszcze coś załatwić.

- Kocham cię.- powiedział do blondynki.
- Ja ciebie też. Ale pamiętaj o jednej bardzo ważnej rzeczy.
- Mianowicie?
- Nikogo uczucia nie są ważniejsze, niż twoje, więc pamiętaj, że należy mieć czas aby kochać siebie.
Mike uśmiechnął się i przytulił mocniej swoją dziewczynę.
- Vanessa?
- Tak?
- Proszę cię. Nie opuszczaj mnie.
- Nigdy.
*3 dni później*

- Nie rozumiem...- powiedział Zayn.
- Jak chyba każdy.- odpowiedział Harry.
- Dzwoniłeś do Alice?- zapytał Louis.
- Nie. Nie chcę jej przeszkadzać. Przecież są święta. Nie będę jej zadręczać swoimi problemami...
- Coś przecież musiało się stać...- powiedziała cicho Lexi.
Wszyscy siedzieli w salonie i zastanawiali się dlaczego Paula nie przyjechała na święta. Zero kontaktu z dziewczyną, która miała przyjechać trzy dni temu było udręką dla wszystkich. Nie mieli pojęcia, co się takiego stało...
Lexi spojrzała na zegarek. Widząc godzinę, o której zawsze są wiadomości włączyła telewizor i przełączyła na odpowiedni kanał.
- A ty nie masz co robić?- zapytał ją Niall.
- Mam, ale nie zaszkodzi dowiedzieć się, co dzieje się na świecie...
Koło niej usiadła Alex i Louis. Zayn stanął przed oknem, a Liam, Harry i Niall poszli do kuchni.
- O kurwa...- powiedział nagle Lou i przygłośnił telewizor. Salon znowu zapełniony był domownikami.
-... W Wigilię doszło do wypadku na głównych ulicach Londynu. Przyczyny nie zostały jeszcze wytłumaczone. Wiadomo jednak iż w kolizji brały aż 5 samochodów w tym jedna taksówka. Jedynie taksówkarz dostał poważnych obrażeń, którego od razu zabrano do szpitala. Jeden ze świadków potwierdził iż to nie był nieszczęśliwy wypadek.
- Kierowca czarnego samochodu idealnie wjechał w żółtą taksówkę.- powiedziała kobieta.
Czy więc to był zamierzony wypadek? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, iż wcześniej wspomniany, czarny samochód miał przecięte kable hamulcowe, co uniemożliwiało kierowcy zatrzymania pojazdu. Udało nam się porozmawiać z taksówkarzem.
- Pamiętam jak rozmawiałem z pasażerką, która siedziała z tyłu. Nagle usłyszeliśmy wielki huk i krzyk, a później straciłem przytomność.- powiedział starszy mężczyzna.
Kierowca upierał się, że na sto procent w jego samochodzie były dwie osoby, a nie jedna. Ale kobiety nigdzie nie widziano. Policja nadal próbuje wyjaśnić przyczyny wypadku. Na szczęście, nikt nie zginął.
W pokoju zapanowała cisza. Oczy wszystkich nadal były zwrócone na ekran telewizora, który pokazywał kolejne wiadomości. Każdy zadawał sobie to jedno pytanie. Czy to właśnie Paula była tą kobietą z którą jechał taksówkarz? Mieli nadzieję, że się mylą, ale innego wytłumaczenia dlaczego dziewczyna nie pojawiła się na Wigilii.
Jako pierwszy podniósł się Liam, który zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- To nie może być prawda...- powtarzał cały czas brunet. Po chwili pobiegł do siebie do pokoju. Włączył laptopa i od razu wszedł na pocztę e-mail.
Zero odpowiedzi na jakąkolwiek wiadomość od Payna, od 24 grudnia. W ten dzień wysłał ich chyba z 10, a dzisiaj jeszcze więcej.
- Liam? Wszystko w porządku?- zapytał go Zayn, który wszedł do jego pokoju.
Nic nie odpowiadając chłopak odłożył laptopa na bok i zaczął wszystkim rzucać, co wpadało w jego ręce. Zdezorientowany Mulat, podszedł do stoliczka, na który stał sprzęt elektroniczny.
- Co to jest?- zapytał po chwili. Jednak Liam nic nie odpowiedział.
- Do jednaj cholery, Liam co to jest?!- krzyknął Malik prosto w twarz Liama.
- A co? Czytać nie umiesz?!
Liam z niedowierzaniem, zaczął analizować wszystkie wiadomości jakie Paula przysyłała na pocztę Payna. Nie mógł uwierzyć. Jego najlepszy przyjaciel okłamywał go i nic mu nie mówił, że przez te ostatnie miesiące miał kontakt z Paulą.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! Dlaczego nic mi nie mówiłeś, że rozmawiasz z nią, co?!- krzyknął po raz kolejny.
Liam nic nie odpowiedział. Do jego pokoju przyszli przyjaciele.
- Co tu się dzieje?- zapytał Harry.
- Nasz kochany Liam rozmawiał sobie w najlepsze z naszą Paulą i nie raczył nam nic o tym powiedzieć!- krzyknął Zayn.
- A zmieniłoby to coś?- odezwał się w końcu brunet.- Tylko te głupie wiadomości utrzymywały mnie przy życiu! To one dawały mi nadzieję, że może jeszcze ją spotkam! Wy i tak nic nie zrozumiecie...- powiedział zmarnowany i usiadł pod ścianą.
Louis jako pierwszy wziął laptopa i tak samo jak wcześniej Malik, on również czytał wszystkie wiadomości.
- Odpowiadała na każdą twoją wiadomość.- szepnął Tomlinson.
- Każdą.- podkreślił Liam- Ani razu tak się nie zdarzyło, żeby mi nie odpisała. Aż do teraz. Nie mam pojęcia ile wysłałem jej tych wiadomości przez te dwa dni. I nie dostałem odpowiedzi. Na żadną.
- Myślicie że... nie. Proszę was. Nawet mi nie mówcie, że...- zaczęła mówić Alex.
- A masz inny pomysł?- zapytał Louis.
Nagle zadzwonił telefon Nialla. Widząc nieznany numer, chłopak troszeczkę się wystraszył, ale po chwili odebrał połączenie.
- Tak?
- Niall? To ty?- usłyszał po drugiej stronie dobrze znany mu głos jego rodzicielki.
- Mamo? Coś się stało?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Nic się nie stało, ale musisz przyjechać do mnie.
- Do ciebie, to znaczy gdzie?
- Do Niemiec. Dokładnie to do Berlina. Wiem doskonale, że zaraz będzie Nowy rok i chciałbyś ten czas spędzić z przyjaciółmi, ale ja potrzebuję twojej pomocy.
- Dobrze, nie ma sprawy. Przyjadę najszybciej jak się tylko da.
- To jest mój aktualny numer telefonu. Jeżeli nie będziesz czegoś wiedział, to daj mi znać.
- Dobrze mamo. Obiecuję, że niedługo się zobaczymy.
- Pa synku.
- Coś się stało?- zapytała przejęta Lexi.
- Mama dzwoniła. Chce, żebym przyjechał do Niemiec jak najszybciej.
- I jedziesz?- zapytał Harry.
- A mam inne wyjście? Jakby nie dzwoniła, to nie byłoby takie ważne, nie?- zapytał wkurzony Horan.
- No dobra, a co robimy z Paulą?- zapytał znowu Hazza.
- Nie wiem... nie mam pojęcia...- odpowiedział zmarnowany Niall i usiadł na łóżku Liama.
- Jedź do mamy. My się tutaj wszystkim zajmiemy.- powiedział Louis.
- Nie wiem... Cholera, boję się, że Paula na serio brała udział w tym wypadku.
- Lexi pojedziesz z Horanem do Niemiec. My tutaj zostaniemy i będziemy szukać Pauli. Jasne?- zapytał Harry.
Wszyscy kiwnęli głową. W końcu ruszyli się i zaczęli działać. Harry z Liamem pojechali na policję, aby tam dowiedzieć się czego kolwiek o wypadku. Niall i Lexi pakowali się na wyjazd, Alex i Zayn dzwonili po szpitalach, a Louis pojechał do taksówkarza, który brał udział w wypadku.
Pielęgniarka niechętnie wpuściła go na salę, gdzie przebywał starszy mężczyzna.
- Dzień dobry. Jestem Louis Tomlinson.- przedstawił się Lou.- Ja... chciałbym porozmawiać na temat tego wypadku. A najbardziej o tej pasażerce...- zaczął się jąkać.
- No nareszcie! W końcu ktoś mi wierzy!- zaczął krzyczeć mężczyzna.
- Nie rozumiem...
- Wszyscy mi mówią, że nie wiozłem nikogo, ale ja jestem pewien że ze mną była jeszcze młoda dziewczyna.
- Jak to, panu nikt nie wierzy?
- Opisałem dokładnie dziewczynę policji, ale nikogo nie znaleźli nawet podobnego do niej wśród poszkodowanych.
- A jak ona wyglądała?- zapytał przejęty chłopak.
- Hm, brunetka, falowane włosy. Dosyć długie. Brązowe oczy. Miała może 17, 18 lat...
- A jakieś znaki szczególne? Nie wiem, jakaś blizna, albo coś w tym rodzaju?- zapytał po raz kolejny Louis.
- Nie wiem... nie wydaje mi się... Chociaż... Na lewym nadgarstku miała coś w rodzaju puzzla. Tak mi się przynajminej wydaje, ale nie jestem pewien.
Za to Louis był pewny. To była Paula. Na 100 %. Nagle sobie przypomniał, że przecież miał jej zdjęcie w telefonie. Nie czekając dłużej, wyjął swoją komórkę i zaczął w niej grzebać.
- To ona?- zapytał i wyciągnął rękę z telefonem.
- Tak... Tak, to na pewno ona. Takiej ładnej dziewczyny nie da się zapomnieć.- powiedział z uśmiechem mężczyzna.- Tylko nie mam pojęcia co się z nią stało... Nie mogę sobie przypomnieć. Przykro mi chłopcze.
- Już i tak mi pan dużo powiedział. Dziękuję bardzo, nawet nie wie pan jak bardzo mi pan pomógł.
- Mam tylko nadzieję, że nic jej nie jest...
- Ja też mam taką nadzieję.

*


- Co za chamy!- krzyknął Styles.
- Daj sobie spokój...- próbował go uspokoić Liam.
- Człowiek tu martwi się  i jest w nerwach, a oni ze spokojem w głosie mówią Nie możemy nikomu udzielić jakich kolwiek informacji. To chyba po to oni tu są, żeby pomagać!- znowu krzyknął Harry i wsiadł do samochodu Payna.
Po nerwowej rozmowie w komisariacie, chłopaki byli totalnie zmęczeni. Wyjechali z parkingu i pojechali prosto do domu. Nagle zadzwonił telefon Liama.
- Weź na głośno mówiący.- powiedział do Harrego, który już chciał odebrać połączenie.
- Co się stało Lou?- zapytał loczek.
- Właśnie wychodzę ze szpitala, w którym leży ten taksówkarz z wypadku.
- Dowiedziałeś się czegoś?- zapytał Liam.
- Tak i raczej wam się to nie spodoba.
- A dokładnie?
- Ten facet powiedział, że jechała z nim młoda brunetka, która miała na lewym nadgarstku tatuaż w kształcie kawałka puzzla. Pokazałem mu później zdjęcie Pauli. Powiedział, że to ona.
Zayn momentalnie zahamował samochód.
- Co takiego?!- zapytał zdenerwowany Mulat.
- Tą dziewczyną była Paula.- powtórzył Tomlinson.
- Dzwoniłeś do Nialla?- zapytał Harry.
- Jeszcze nie. Zaraz będę w domu.
- My też zaraz tam będziemy.
- A wy dowiedzieliście się czegoś?- zapytał Lou.
- Nie możemy nikomu udzielić jakich kolwiek informacji.- zacytował słowa starszej kobiety siedzącej na recepcji.
- Dobra, pogadamy w domu.- powiedział Malik i się rozłączył.
- Ja pierdole...- westchnął Harry i przeczesał swoje włosy.
- To jest jakiś koszmar...- powiedział Zayn.
Resztę drogi nie odezwali się ani jednym słowem. W końcu dojechali do domu, a w tym samym czasie Louis parkował swojego Vana na podjeździe. Wszyscy razem weszli do domu i skierowali się prosto do salonu.
- Macie coś?- zapytał od razu Zayn.
- Dzwoniliśmy do wszystkich szpitali w Londynie. Niestety, w żadnym nie słyszeli o Pauli.- odpowiedziała zmarnowana Alex.
Dziękuję pani bardzo. Bardzo mi pani pomogła.- mówił Liam do telefonu i zaraz przerwał połączenie.- Chyba coś mam.
- Gdzie jest Niall?- zapytał nagle Harry.
- To nie jest teraz istotne. Słu...- zaczął mówić Liam, ale Louis mu przerwał.
- My też coś mamy. I najlepiej by było gdyby Niall również tu był.
- Pojechał po Lexi. Za parę minut powinni tu być.- powiedziała Alex.
Nie musieli długo czekać, a już słyszeli jak Niall i Lexi wchodzą do domu.
- O jesteście już. Dowiedzieliście się czegoś?- zapytał przejęty Horan.
- Lepiej usiądź.- powiedział Louis i zaczął opowiadać swoje spotkanie z kierowcą taksówki.
- To jeszcze nie wszystko.- powiedział Liam.- Na obrzeżach Londynu jest pewien szpital. W Wigilię przywieziona do niego pewną brunetkę. Była nieprzytomna i miała mocne obrażenia prawej ręki. Dziewczynę dzisiaj zabrał jakiś młody chłopak.
- A skąd wiesz, że to na pewno Paula?- zapytał wkurzony Niall.
- Na lewym nadgarstku miała tatuaż. Kawałek puzzla z napisem ever.- powiedział Liam patrząc na Zayna.
- Wiesz może kim był ten chłopak? I gdzie ją zabrał?- zapytała Lexi.
- Ta kobieta i tak mi za dużo powiedziała. Nie chciała wyjawić mi więcej informacji.
- Tak samo jak ten babsztyl w policji!- krzyknął Harry.
- Cholera. Za dwie godziny mamy samolot. Nie zdążymy już tam jechać.- powiedział wkurzony Niall.
- Spokojnie Niall. Damy radę. Jak będziemy coś wiedzieć, od razu do ciebie zadzwonimy.- powiedział Louis.
- Daj mi numer do Alice.- powiedział nagle Zayn.
- A po co ci?- zapytał zdezorientowany Niall.
- A jak myślisz, kto będzie miał adres jej nowego mieszkania? Od czegoś trzeba zacząć.
Chłopak zaczął grzebać coś w telefonie i podał 9 cyferek brunetowi. Lexi i Niall musieli już jechać na lotnisko. Pożegnali się z przyjaciółmi i wyszli z domu.
- Zgłodniałem z tego wszystkiego...- powiedział Liam i poszedł do kuchni.
- Przy najmniej wrócił mu apetyt.- skomentował Harry i objął swoją dziewczynę ramieniem. W między czasie Zayn próbował dodzwonić się do Alice. Bez skutecznie.
- Nie odbiera...- powiedział i usiadł na fotelu.- Liam! Przynieś mi wodę!- krzyknął w stronę kuchni.
Po chwili w salonie pojawił się brunet z talerzem kanapek i butelką wody, którą podał Zaynowi.
Moim zdaniem powinniśmy poczekać z tymi poszukiwaniami do Nowego Roku.- powiedział Louis.
- I co ci to da? Stracimy tylko czas, którego nam teraz brakuje. Słyszałeś co powiedział Liam? Jakiś chłopak zabrał ją z tego szpitala. Wiadomo kim on jest?- zaczął zadawać pytania Zayn.
- To co chcesz robić? Bo jak na razie mamy tylko informacje o tym, że Paula brała udział w tym wypadku. Nie wiemy, gdzie mieszka, co się z nią dzieje. Nic nie mamy.- powiedział Harry.
- Będziemy czekać.- skomentował Zayn i znowu wybrał numer do Alice.

*5 dni później*
- Tak?
- Alice?
- Tak to ja.
- Nareszcie się do ciebie dodzwoniłem! Tu Zayn Malik. Przyjaciel Nialla i chłopak Pauli.
- O hej Zayn. Coś się stało?
- Właściwie to tak. Czy mogłabyś mi podać aktualny adres Pauli?
- Zayn ja... ja nie wiem czy mogę. Obiecałam Pauli nikomu nic nie mówić.
- Wiem rozumiem. Ale Paula miała wypadek samochody. Nie mamy pojęcia gdzie teraz może być, a z tego co sądzę to raczej nie przyjechała do ciebie.
- Co takiego? Paula? Wypadek? Kiedy?!
- W Wigilię. Prawdo podobnie jechała do nas i nie trafiła. Jakiś idiota wjechał prosto w jej taksówkę.
- O Boże... Poczekaj wyślę ci sms-em adres. Mam nadzieję, że jest cała i zdrowa.
- Ja też mam taką nadzieję.
- Jak będziesz coś wiedział, to daj mi znać.
- Jasne. Nie ma sprawy.
- Za parę minut wyślę ci adres. Do usłyszenia.
- Na razie.
Zayn głośno westchnął. Usiadł na swoim łóżku i czekał na wiadomość od Alice. Spojrzał na walizkę, która stała spakowana już od kilku dni. Chciał jak najszybciej jechać i nie marnować czasu na zbyteczne pakowanie.
Po chwili dostał wiadomość od blondynki. Cambridge? Niby blisko, ale jednak kilka godzin będzie musiał spędzić za kierownicą samochodu.
Wziął swoją walizkę i zszedł na dół.
- Gdzie jedziesz?- zapytał go Louis.
- Do Cambridge.- odpowiedział ze spokojem.
- Po co?
- Prawdo podobnie Paula tam mieszka. Przynajmniej taki adres dostałem od Alice.
- Poczekaj, jadę z tobą!- krzyknął pasiasty i już chciał pobiec do swojego pokoju.
- Nie Lou. Ty, Liam i Harry zostańcie tutaj. Z resztą będę musiał teraz czekać godzinę zanim się spakujesz, a ja chcę jak najszybciej wyruszyć.
- No dobra. Tylko uważaj na siebie. I obiecaj mi, że przywieziesz Paulę całą i zdrową.- powiedział i przytulił Zayna.
- Ja też mam taką nadzieję Lou.
W końcu Zayn mógł ruszyć w długą podróż. Wysłał wiadomość do Nialla, że jedzie do Cambridge i nie wie kiedy wróci.
Kilka godzin spędzonych za kierownicą dało się we znaki. Kiedy Malik był na miejscu od razu chciał zatrzymać się w jakiś hotelu i pożądanie się wyspać. Ale nie zważając na zmęczenie od razu pojechał pod adres, który dała mu Alice.
Zaparkował samochód po drugiej stronie ulicy i wyszedł z pojazdu. Na jego nie szczęście zaczął padać śnieg, którego nienawidził. Włożył ręce do kieszeni i poszedł w kierunku malutkiego domku, z którego nagle wyszła dziewczyna a zaraz za nią pies rasy husky.
- Ori! Przestań skakać!- krzyczała dziewczyna. Teraz już wiedział, że to ona. Może i nie słyszał jej głosu przez ostatnie kilka miesięcy, ale tej melodyjnej barwy dźwięku nie można było zapomnieć.
Uśmiechnął się pod nosem widząc, jak brunetka próbuje dogonić psa, który zabrał jej czapkę.
- Mam cię!- krzyknęła i wyrwała z pyska swoją własność. Nie minęła nawet minuta, a już leżała w zaspach śniegu, w które wrzucił ją pies.
Głośny śmiech dziewczyny rozszedł się po całej okolicy. W końcu zayn zebrał w sobie odwagę i podszedł bliżej ogrodzenia.
Brunetka spojrzała w jego stronę i szybko podniosła się ze śniegu.
- W czymś mogę pomóc?- zapytała z uśmiechem na ustach.
- Paula?

 3 komentarze = Nastepny rozdział~` Malikowa

3 komentarze: