Było
źle... ciągłe przejmowanie się wszystkim, płacz z byle powodu, wieczna
tęsknota, potem obojętność, zero emocji. Myśleli że gorzej być nie może - a
jest. Teraz zastanawia ich tylko jedno... jak nazwać uczucie gorsze od
obojętności? Niby medycyna poszła do przodu, a leków na cierpienie,
tęsknotę i ból po stracie kogoś bliskiego jakoś nie wynaleziono...
W blasku fleszy szczęśliwi i nieprzejmującym się życiem. W zaciszu domowym- smutni, milczący, małomówni. Tylko tak można opisać zachowanie One Direction przez ostatnie kilka miesięcy. Każdy zastanawiał się co takiego zrobił, że ona musiała wyjechać?
Codzienne obwinianie się każdego z członków zespołu, było już chyba rutyną przez ostatnie tygodnie. To nie był już ten dawny zespół. To nie byli chłopcy, którzy chodzą wiecznie uśmiechnięci. Ale nawet nie mieli czasu na odczuwanie tęsknoty. Po wyjeździe Pauli, Paul robił dosłownie wszystko, żeby ci nie mogli chociaż na chwilę o niej rozmawiać. Koncert, wywiady, sesje zdjęciowe i tak w kółko. Manager był najwyraźniej zadowolony, że siostra blondyna wyjechała. Lexi miała rację. On tylko bał się konkurencji. A teraz kiedy nikt mu nie przeszkadza, może robić co chce.
Pogoda w Londynie wręcz odzwierciedlała uczucia chłopaków. Codzienny deszcz i zero słońca. Tak samo jak z ich emocjami. Krople wody wręcz były identyczne, do tych które wylewały się z ich kiedyś tętniącymi szczęścia tęczówek.
- Po długim deszczu, przecież musi wzejść słońce.- powiedział do siebie Louis, kiedy wyrywał kolejną kartkę ze swojego kalendarza i chował do szkatułki stojącej na honorowym miejscu w jego pokoju. Na pokrywce małego przedmioty przyklejone było zdjęcie brunetki o czekoladowych oczach. Tomlinson uśmiechnął się pod nosem, kiedy znowu spojrzał na zdjęcie Pauli. Miał nadzieję, że ją znajdzie. Że znowu do nich wróci. I że wszystko będzie tak jak dawniej. Ale to nadzieja bladła każdego dnia. Po woli przestawał wierzyć.
W tym samym czasie Harry siedział skulony pod ścianą, a na swoich kolanach trzymał laptopa.
- Zostaliśmy tylko ty i ja... jako jedyni normalni na tym koncercie...
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz, co? Jak wchodziłam na scenę, to widziałam chyba szarego kota. To nie jest przypadkiem twój?
- Carter! Gdzie jesteś?!
Oglądał już po raz setny ten sam film z koncertu i po raz setny śmiał się ze swojej głupoty i naiwności. Łzy już dawno zaznaczyły swoją drogę po jego policzku. Codziennie to samo. Codziennie to samo robił i codziennie płakał w tym samym momencie. Dlaczego? Dlaczego ona?- zadawał sobie pytania już milion razy. Z jednej strony cieszył się, że tylko wyjechała, a nie umarła. Z drugiej zachowuje się tak, jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. I nie wiadomo jak bardzo to i tak nie wierzył, że jeszcze jego oczy ujrzą tą jedną osobę, za którą cholernie tęskni. Osobę, którą chce do siebie tak mocno przytulić. Chce poczuć jej zapach perfum i usłyszeć w końcu jej śmiech.
Z pokoju muzycznego można było usłyszeć dźwięki gitary, na której grał brunet. Przebywał tutaj cały czas grając na tym samym instrumencie głuche dźwięki, które odzwierciedlały jego duszę. Nie chciał w ogóle jeść, przez co strasznie chudł. Chłopaki wręcz musieli wciskać w niego jedzenie, co kiedyś byłoby szaleństwem.... Nie radził sobie ze swoimi emocjami. Odechciało mu się w ogóle żyć. Koncerty, które kiedyś były dla niego najlepszą zabawą stały się męczarnią. Nie lubił kłamać. Nigdy nie tolerował kłamstwa i zawsze starał się mówić prawdę. A teraz? Sam okłamuje tysiące fanek, mówiąc że jest szczęśliwy i że jest wszystko w porządku! A wcale tak nie było... Miał strasznie rozwaloną psychikę. Był rozdarty. W sumie sam nie wiedział co czuje. Stracił swojego żywego anioła, który zawsze pomagał mu w trudnych chwilach. A teraz zostały mu tylko głupie e-miale, które wysyła na pocztę dziewczyny. Zawsze odpowiadała na jego wiadomości. Czasami długo, a czasami krótko. Ale tylko z nim pisała i tylko z nim utrzymywała kontakt. Tylko te głupie wiadomości tekstowe dawały Liamowi nadzieję. Nadzieję, że może będzie jeszcze dobrze. Właśnie. Może...
- No stary. To już piąta fajka, a ty jeszcze żyjesz. Dobry jesteś.- mówił do siebie Horan. Stał na balkonie swojego pokoju i odpalał kolejną truciznę. Nie mógł się powstrzymać. Wcześniej mógł wypalić tylko jednego papierosa, a dzisiaj? Dawka dla jego organizmu znacznie się zwiększyła. No bo niby co miał robić? Każdego dnia okłamywał nie tylko fanów, ale i siebie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego Paula musiała wyjechać. Bo niby tak będzie lepiej? Dla kogo? Dla niej? Czy dla nich? Nie miał pojęcia. Kolejny raz stracił swoją siostrę i kolejny raz, nie może nic tym zrobić. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.
- A znasz takie uczucie gdy serce mocniej bije, nie umiesz złapać oddechu, trzęsiesz się i nie wiesz co powiedzieć?- zapytał Zayn
- Uczucie gdy widzisz ukochaną osobę, a nie możesz z nią być?
- Dokładnie.
- Czasami brakuje nam kogoś tak bardzo, że nawet nie odczuwamy już tęsknoty.- powiedziała spokojnie Lexi.
- Nie sposób opisać tęsknoty, gdy będąc daleko, kocha się tak bardzo.
Dziewczyna głośno westchnęła. Objęła chłopaka ramieniem i przyciągnęła do siebie. Była wykończona. Była jak terapeutka. Nie. Ona była osobistym psychologiem One Direction. Chociaż nie umiała sama sobie poradzić, to przynajmniej próbowała pomóc chłopakom.
- Tak bardzo chciałbym teraz przy niej być. Mocno ją przytulić i nigdy nie wypuścić. Tak bardzo ją kocham...- zaczął łkać Zayn.- Co mam robić?
- A co ci serce mówi?
- Dlaczego mam słuchać serca?- zapytał oburzony.
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdyby udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.
Mulat spojrzał w oczy Lexi. Po chwili rozpłakał się na dobre. Lexi wiedziała, że nie powinna mówić, że wszystko będzie dobrze bo sama nie wiedziała czy tak będzie. Wrażliwość u chłopaka, to bardzo rzadka cecha charakteru, a Zayn miał ją w nadmiarze. Dusił w sobie emocje, które po pewnym czasie wybuchną. Trzeba było tylko czekać kiedy nastąpi eksplozja wulkanu uczuć.
Mówiła, że będzie dobrze. Myślała, że zrobiła dobrze. Miała nadzieję, że zrobiła dobrze. Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Musiała pogodzić się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.
- Paula? Musisz wyjeżdżać?- zapytała Alice.
- Muszę. Inaczej oni mnie znajdą. A tego nie chcę. Muszę im dać żyć....- odpowiedziała brunetka.
- Ale przecież przed chwilą przyjechałaś...- dalej upierała się blondynka.
- Przepraszam Alice.
Przytuliła się mocno do swojej przyjaciółki. Wyjeżdża. Znowu. Znalazła dom w Cambridge. Niedaleko od Londynu, ale to zawsze coś.
- Dlaczego uciekasz? Z problemami należy walczyć, a nie od nich uciekać.- mówiła Alice.
- W moim przypadku pozostaje tylko ucieczka...
- Poradzisz tam sobie? Przecież tam będziesz sama!
- Już znalazłam pracę, także o pieniądze się nie martw. Z resztą niedawno Paul przelał na moje konto trochę kasy za koncert. Muszę już iść. Taksówka czeka.
- Proszę cię, uważaj tam na siebie i zadzwoń do mnie jak już dojedziesz. Okej?
- Oczywiście.
Przytuliła jeszcze raz swoją przyjaciółkę i poszła w stronę żółtego pojazdu, który stał już przed jej starym domem. Paula długo się zastanawiała, czy nie lepiej wyjechać od Niemiec, do mamy. Ale długo się z nią nie kontaktowała i nie wiedziała w sumie gdzie jej rodzicielka mieszka, więc postanowiła kupić malutki dom w Cambridge. Dni dla niej stały się męczarnią. Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie. Radość też boli. Ale to nic. Ból urzeczywistnia. Tylko on jest prawdziwy. Wszystko z niego: strach, rozpacz, tęsknota, której zabić nie można, bo przemyca się w kolorze oczu i zapachu. I dlatego jest wieczna, jak trawa.
W blasku fleszy szczęśliwi i nieprzejmującym się życiem. W zaciszu domowym- smutni, milczący, małomówni. Tylko tak można opisać zachowanie One Direction przez ostatnie kilka miesięcy. Każdy zastanawiał się co takiego zrobił, że ona musiała wyjechać?
Codzienne obwinianie się każdego z członków zespołu, było już chyba rutyną przez ostatnie tygodnie. To nie był już ten dawny zespół. To nie byli chłopcy, którzy chodzą wiecznie uśmiechnięci. Ale nawet nie mieli czasu na odczuwanie tęsknoty. Po wyjeździe Pauli, Paul robił dosłownie wszystko, żeby ci nie mogli chociaż na chwilę o niej rozmawiać. Koncert, wywiady, sesje zdjęciowe i tak w kółko. Manager był najwyraźniej zadowolony, że siostra blondyna wyjechała. Lexi miała rację. On tylko bał się konkurencji. A teraz kiedy nikt mu nie przeszkadza, może robić co chce.
Pogoda w Londynie wręcz odzwierciedlała uczucia chłopaków. Codzienny deszcz i zero słońca. Tak samo jak z ich emocjami. Krople wody wręcz były identyczne, do tych które wylewały się z ich kiedyś tętniącymi szczęścia tęczówek.
- Po długim deszczu, przecież musi wzejść słońce.- powiedział do siebie Louis, kiedy wyrywał kolejną kartkę ze swojego kalendarza i chował do szkatułki stojącej na honorowym miejscu w jego pokoju. Na pokrywce małego przedmioty przyklejone było zdjęcie brunetki o czekoladowych oczach. Tomlinson uśmiechnął się pod nosem, kiedy znowu spojrzał na zdjęcie Pauli. Miał nadzieję, że ją znajdzie. Że znowu do nich wróci. I że wszystko będzie tak jak dawniej. Ale to nadzieja bladła każdego dnia. Po woli przestawał wierzyć.
W tym samym czasie Harry siedział skulony pod ścianą, a na swoich kolanach trzymał laptopa.
- Zostaliśmy tylko ty i ja... jako jedyni normalni na tym koncercie...
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz, co? Jak wchodziłam na scenę, to widziałam chyba szarego kota. To nie jest przypadkiem twój?
- Carter! Gdzie jesteś?!
Oglądał już po raz setny ten sam film z koncertu i po raz setny śmiał się ze swojej głupoty i naiwności. Łzy już dawno zaznaczyły swoją drogę po jego policzku. Codziennie to samo. Codziennie to samo robił i codziennie płakał w tym samym momencie. Dlaczego? Dlaczego ona?- zadawał sobie pytania już milion razy. Z jednej strony cieszył się, że tylko wyjechała, a nie umarła. Z drugiej zachowuje się tak, jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. I nie wiadomo jak bardzo to i tak nie wierzył, że jeszcze jego oczy ujrzą tą jedną osobę, za którą cholernie tęskni. Osobę, którą chce do siebie tak mocno przytulić. Chce poczuć jej zapach perfum i usłyszeć w końcu jej śmiech.
Z pokoju muzycznego można było usłyszeć dźwięki gitary, na której grał brunet. Przebywał tutaj cały czas grając na tym samym instrumencie głuche dźwięki, które odzwierciedlały jego duszę. Nie chciał w ogóle jeść, przez co strasznie chudł. Chłopaki wręcz musieli wciskać w niego jedzenie, co kiedyś byłoby szaleństwem.... Nie radził sobie ze swoimi emocjami. Odechciało mu się w ogóle żyć. Koncerty, które kiedyś były dla niego najlepszą zabawą stały się męczarnią. Nie lubił kłamać. Nigdy nie tolerował kłamstwa i zawsze starał się mówić prawdę. A teraz? Sam okłamuje tysiące fanek, mówiąc że jest szczęśliwy i że jest wszystko w porządku! A wcale tak nie było... Miał strasznie rozwaloną psychikę. Był rozdarty. W sumie sam nie wiedział co czuje. Stracił swojego żywego anioła, który zawsze pomagał mu w trudnych chwilach. A teraz zostały mu tylko głupie e-miale, które wysyła na pocztę dziewczyny. Zawsze odpowiadała na jego wiadomości. Czasami długo, a czasami krótko. Ale tylko z nim pisała i tylko z nim utrzymywała kontakt. Tylko te głupie wiadomości tekstowe dawały Liamowi nadzieję. Nadzieję, że może będzie jeszcze dobrze. Właśnie. Może...
- No stary. To już piąta fajka, a ty jeszcze żyjesz. Dobry jesteś.- mówił do siebie Horan. Stał na balkonie swojego pokoju i odpalał kolejną truciznę. Nie mógł się powstrzymać. Wcześniej mógł wypalić tylko jednego papierosa, a dzisiaj? Dawka dla jego organizmu znacznie się zwiększyła. No bo niby co miał robić? Każdego dnia okłamywał nie tylko fanów, ale i siebie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego Paula musiała wyjechać. Bo niby tak będzie lepiej? Dla kogo? Dla niej? Czy dla nich? Nie miał pojęcia. Kolejny raz stracił swoją siostrę i kolejny raz, nie może nic tym zrobić. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.
- A znasz takie uczucie gdy serce mocniej bije, nie umiesz złapać oddechu, trzęsiesz się i nie wiesz co powiedzieć?- zapytał Zayn
- Uczucie gdy widzisz ukochaną osobę, a nie możesz z nią być?
- Dokładnie.
- Czasami brakuje nam kogoś tak bardzo, że nawet nie odczuwamy już tęsknoty.- powiedziała spokojnie Lexi.
- Nie sposób opisać tęsknoty, gdy będąc daleko, kocha się tak bardzo.
Dziewczyna głośno westchnęła. Objęła chłopaka ramieniem i przyciągnęła do siebie. Była wykończona. Była jak terapeutka. Nie. Ona była osobistym psychologiem One Direction. Chociaż nie umiała sama sobie poradzić, to przynajmniej próbowała pomóc chłopakom.
- Tak bardzo chciałbym teraz przy niej być. Mocno ją przytulić i nigdy nie wypuścić. Tak bardzo ją kocham...- zaczął łkać Zayn.- Co mam robić?
- A co ci serce mówi?
- Dlaczego mam słuchać serca?- zapytał oburzony.
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdyby udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.
Mulat spojrzał w oczy Lexi. Po chwili rozpłakał się na dobre. Lexi wiedziała, że nie powinna mówić, że wszystko będzie dobrze bo sama nie wiedziała czy tak będzie. Wrażliwość u chłopaka, to bardzo rzadka cecha charakteru, a Zayn miał ją w nadmiarze. Dusił w sobie emocje, które po pewnym czasie wybuchną. Trzeba było tylko czekać kiedy nastąpi eksplozja wulkanu uczuć.
Mówiła, że będzie dobrze. Myślała, że zrobiła dobrze. Miała nadzieję, że zrobiła dobrze. Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Musiała pogodzić się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.
- Paula? Musisz wyjeżdżać?- zapytała Alice.
- Muszę. Inaczej oni mnie znajdą. A tego nie chcę. Muszę im dać żyć....- odpowiedziała brunetka.
- Ale przecież przed chwilą przyjechałaś...- dalej upierała się blondynka.
- Przepraszam Alice.
Przytuliła się mocno do swojej przyjaciółki. Wyjeżdża. Znowu. Znalazła dom w Cambridge. Niedaleko od Londynu, ale to zawsze coś.
- Dlaczego uciekasz? Z problemami należy walczyć, a nie od nich uciekać.- mówiła Alice.
- W moim przypadku pozostaje tylko ucieczka...
- Poradzisz tam sobie? Przecież tam będziesz sama!
- Już znalazłam pracę, także o pieniądze się nie martw. Z resztą niedawno Paul przelał na moje konto trochę kasy za koncert. Muszę już iść. Taksówka czeka.
- Proszę cię, uważaj tam na siebie i zadzwoń do mnie jak już dojedziesz. Okej?
- Oczywiście.
Przytuliła jeszcze raz swoją przyjaciółkę i poszła w stronę żółtego pojazdu, który stał już przed jej starym domem. Paula długo się zastanawiała, czy nie lepiej wyjechać od Niemiec, do mamy. Ale długo się z nią nie kontaktowała i nie wiedziała w sumie gdzie jej rodzicielka mieszka, więc postanowiła kupić malutki dom w Cambridge. Dni dla niej stały się męczarnią. Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie. Radość też boli. Ale to nic. Ból urzeczywistnia. Tylko on jest prawdziwy. Wszystko z niego: strach, rozpacz, tęsknota, której zabić nie można, bo przemyca się w kolorze oczu i zapachu. I dlatego jest wieczna, jak trawa.
*Kilka
dni później*
*włącz*
- Błagam cię, wracajmy już...- marudził Niall.
- Jeszcze tylko prezent dla Louisa. Przestań marudzić! Świąteczne zakupy powinny być czymś przyjemnym, a nie powodem do jęczenia.- upierała się Lexi.
- Myślisz, że przyjedzie?- zapytał niepewnie chłopak.
- Mam nadzieję, że tak...
Obydwoje głośno westchnęli. Po chwili znajdowali się w kolejnym sklepie w centrum handlowym, gdzie kupywali prezenty dla swoich przyjaciół. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. W powietrzu unosiła się świąteczna atmosfera. Ulice Londynu pokrywał biały puch, a na słupach i dachach domów powieszone były różne ozdoby Bożo Narodzeniowe. W tym roku chłopcy postanowili zorganizować u siebie w domu Wigilię. Chociaż bardzo chcieliby pojechać do rodziny, to jednak postanowili zostać w Londynie.
- Dzwoniłeś do Alice?- zapytała po chwili Lexi.
- Tak. Przekazała zaproszenie, ale jeszcze nie zna odpowiedzi...- powiedział smutno Horan.
- W sumie to i ona mogłaby przyjechać, nie sądzisz?
- Alice ma rodzinę i strasznie głupiego, młodszego brata.- powiedział z uśmiechem.- Za to Paula...
- Ma tylko ciebie. I to byłoby przykre, żeby spędziła sama te święta.- dokończyła za niego.
Mimo woli Niall podniósł jeden ze swoich kącików ust do góry. Objął Lexi ramieniem i mocno ją przytulił.
- Nie martw się. Przyjedzie.- powiedziała mu na ucho.
- Oby... No dobra chodźmy już po prezent dla naszego Lou. Ten to ma szczęście żeby w Wigilię się urodzić.
- On może i ma. Ale pomyśl jaki wspaniały prezent jego mama dostała na święta.- powiedziała z uśmiechem.
- W sumie racja.
Przez kolejne kilka godzin włóczyli się po sklepach, w których panował istny chaos. Ale czego się spodziewać? Przecież to Wigilia. Każdy chce, żeby było idealnie.
W końcu Niall i Lexi mogli wrócić do domu. Wykończeni dzisiejszymi zakupami, ale za to szczęśliwi, że mają wszystko.
- Jesteśmy!- krzyknął Niall, kiedy przekroczyli próg domu. Od razu ma dół przybiegł Harry.
- Dzwoniła?- zapytał loczek.
Zayn pokręcił przecząco głową. Styles od razu posmutniał i wrócił do siebie.
Z kuchni można dobiegały jakieś krzyki. Zayn nie ściągając nawet zimowej kurtki od razu poszedł do pomieszczenia, gdzie panował istny chaos.
- Co wy tu robicie?- zapytał zszokowany.
- Harry powiedział, że niczego nie ugotuje więc postanowiliśmy sami coś zrobić...- powiedział Lou, który we włosach miał kawałki warzyw.
- Próbowałam im pomóc, ale nic z tego nie wyszło.- powiedziała Alex, która podniosła swoje ręce do góry.
- Sami umiemy gotować!- krzyknął Liam.
- Właśnie widać...- skomentowała Lexi.- Dobra, ogarnijcie tu trochę i zaraz przyjdę wam pomóc. A ty idź do loczka.- pokazała na Horana i wyszła z kuchni.
- Gadałaś z nim?- zapytał Niall Alex i usiadł koło niej przy stole.
- Tak, ale nie chce w ogóle nic mówić. Cały czas sprawdza tylko telefon. Przyszedł na dół tylko raz, kiedy ktoś zadzwonił, ale okazało się że to Aria...
- Była tutaj?
- Niestety...
- A co chciała?
- Dowiedzieć się szczegółów na temat Wigilii i przypomnieć Zaynowi o badaniach.
- Jakich znowu badaniach?
- Mieli razem iść do ginekologa, bo Aria ma wizytę u lekarza.
- Aaa... no tak. A jak się Zayn czuje?
- Był rano po wodę. Później już go nie widziałam...
- Dobra, to najpierw pójdę do Harrego, a później wstąpię do Zayna.
Horan wstał od stołu i już miał wychodzić, ale jeszcze raz zwrócił się do blondynki.
- Alex?
- Tak?
- Dzięki.
Dziewczyna kiwnęła głową i poszła pomóc Lexi w gotowaniu.
Zmartwiony chłopak poszedł w stronę pokoju Hazzy. Delikatnie zapukał i nie czekając na odpowiedź, otworzył białe drzwi prowadzące do pomieszczenia. Tak jak sądził loczek stał przy oknie wpatrując się w spadające płatki śniegu.
I co on ma powiedzieć? Że będzie dobrze? Że Paula wróci? Po co ma okłamywać przyjaciela, skoro i tak sam w to nie wierzy?
- Chcę zostać sam...- usłyszał zachrypnięty głos Stylesa.
- Ja też bym wolał zostać sam... ale nie mogę. Jesteś moim przyjacielem powinienem ci pomagać.- powiedział spokojnie brunet.
Harry odwrócił się w jego stronę. Musiał niedawno płakać, gdyż jego oczy były całe czerwone a na policzkach widniały mokre plamy.
- Jak ty to robisz?- zapytał.
- Co takiego?
- Jak możesz tak się zachowywać? Przecież, ty powinieneś być w gorszym stanie ode mnie i od Zayna, a ty normalnie żyjesz i funkcjonujesz jak gdyby nigdy nic!- krzyknął Harry.- Nie boisz się?- zapytał po chwili.
Zayn głośno westchnął. Wiedział, że rozmowa z Harrym będzie trudna, ale nie żeby aż tak...
- Myślisz, że ze mną jest wszystko okej? Że kompletnie mnie to nie obchodzi gdzie jest moja siostra i co w tej chwili robi? Nawet nie wyobrażasz sobie jaką pustkę czuję w sercu. Nie wiesz jak cholernie za nią tęsknię... Za moją jedyną siostrą, którą okropnie traktowałem przez te kilka miesięcy. Za moją Paulą, która nie chce dać żadnego znaku życia...- nie mógł dłużej powstrzymać swoich łez, które momentalnie pojawiły się w jego oczach.
Zamilkł. Nie wiedział co dalej powiedzieć. Jego emocje wzięły w górę i nie mógł nic zrobić.
- No to co my mamy robić?- zapytał znowu Harry.
- Nie wiem... Ale obiecałem jej jedno. Że zawsze będziemy trzymać się razem. Że nigdy się nie poddamy. Będziemy silni i staniemy oko w oko z rzeczywistością, która nas cholernie dobija. I pomimo tylu trudności, my będziemy walczyć, nawet jeśli Pauli nie ma przy nas.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Zayn miał rację. Trzeba w końcu wyjść z dołka i podnieść się na równe nogi, nawet jeśli wszystko jest przeciwko temu. Nie mógł cały czas opłakiwać swojej przyjaciółki. Postanowił wziąć przykład z Nialla, który nie poddał się. I miał nadzieję.
- No, a teraz śmigaj na dół i idź pomóż w kuchni. Nie wyobrażam sobie żebym nie mógł skosztować twoich popisowych dań na Wigilii.- powiedział z uśmiechem Niall i poklepał Harrego po ramieniu.
W końcu się uśmiechnął. W końcu możne było zobaczyć jego dołeczki w policzkach, za którymi szaleje miliony fanek.
Okej jeden załatwiony, teraz Zayn.- powiedział w myślach Horan. Z nim to było o wiele gorzej. Codziennie dzwonił na jej stary numer, żeby tylko usłyszeć jej głos, który informuje o nagraniu wiadomości głosowej. Uważał, że to trochę dziwne. Myślał, że nikt inny nie kocha Pauli aż tak bardzo jak on. A jednak, mylił się. I chociaż nie za bardzo podobało mu się, że jego najlepszy przyjaciel chodził z jego siostrą to jednak akceptował ten związek. Jeżeli Paula była z nim szczęśliwa, to nic nie miał do tego.
- Siema stary.- przywitał się z przyjacielem i usiadł koło niego na łóżku. Ten tylko popatrzył na niego i zaraz spuścił wzrok. Po chwili Zayn znowu się popłakał. Nie mógł patrzeć na Horana. Jego oczy były identyczne jak u Pauli. I w ogóle, Niall strasznie kojarzył mu się z Paulą i dlatego nie chciał z nim gadać.
- Mówiła że będziemy na zawsze...- odezwał się w końcu Zayn.
- Na zawsze, składa się z wielu teraz.- skomentował ze spokojem w głosie Horan.- Zayn, mnie też jest ciężko. Ja też ją cholernie kocham i też za nią tęsknię. Ja... ja ją rozumiem. Nie dziwię się jej dlaczego wyjechała...
- Myślisz, że je nie wiem? Cieszę się, że zostanę ojcem, ale...- przerwał. Nie wiedział co dalej powiedzieć.
- A ja nadal się zastanawiam, jak mogłeś przespać się z Arią? Przecież to jest chore!- wykrzywił się Niall. Zayn momentalnie podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.
- A ty spałeś z Lexi?- zapytał wkurzony. Niall nie odpowiedział.- No właśnie!
- Ale się porobiło...- westchnął Mulat.
Niall zaczął coś mówić, ale Zayn go nie słuchał. Zastanawiał się nad jednym. Po chwili podniósł się jak poparzony i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ej stary ci jest?- zapytał Horan.
- Kiedy Paula przyjechała? Do Londynu?- zapytał szybko Malik.
- Na początku lipca...- odpowiedział ze spokojem.
- Jaki dzień? Potrzebuję dokładnej daty!
- Hm, chyba 7 lipca...
Zayn zaczął znowu chodzić po pokoju. Po chwili stanął.
To jest niemożliwe. To jakiś żart!- mówił do siebie w głowie. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Arii. Niall nadal patrzył się na niego i nie mógł zrozumieć, co takiego robi Zayn.
Po trzech sygnałach Aria odebrała telefon.
- Coś się stało, kochanie?- zapytała z ironią w głosie.
- Kiedy masz wizytę u tego lekarza?- zapytał od razu Zayn.
- A co już zapomniałeś? Przecież była dzisiaj u ciebie i ci mó...
- Kiedy?!- nie dał jej dokończyć.
- W środę.
- Zadzwoń do lekarza i poproś go o jak najszybszą konsultację. A najlepiej by było jutro.
- A co tak ci się śpieszy, co? Chcesz zobaczyć swojego dzidziusia?- zapytała znowu z ironią Aria.
- Nie... to znaczy tak! Tak bardzo chciałbym zobaczyć nasze dziecko.
- Postaram się coś zrobić. Wyśle ci odpowiedź SMS-em.
- Dobra.- nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany Niall.
Zayn nie odpowiedział. Nerwowo ruszał nogą i nadal trzymał telefon w ręku, dalej nie dowierzając tego co właśnie odkrył.
- Zayn!- krzyknął Niall. Ten w końcu na niego spojrzał.- Co jest?
- To już się robi nudne, a ja jak zwykle jestem naiwny. I po raz kolejny dałem się owinąć Arii wokół jej palca.
- Co ty pierdolisz?!
- To nie jest moje dziecko.
- Cooo?!
- Jaki ja jestem głupi!- krzyknął Zayn i wybiegł z pokoju.
*włącz*
W tym samym czasie w kuchni Lexi pomagała chłopakom w robieniu ciasta. Oczywiście nie obyło się bez dużej dawki śmiechu, który rozniósł się po całym domu. Lexi była zadowolona z siebie. W końcu udało jej się coś zrobić, dzięki czemu chłopcy mogli być szczęśliwi. Przy najmniej miała nadzieję. Ale do głowy Liama doszły wspomnienia związane z Paulą, kiedy robiła dla niego naleśniki.
Głównym, a zarazem sekretnym składnikiem moich naleśników było szczęście.- przypomniały mu się ostatnie słowa zawarte w liście dal niego. I nie wiadomo ile razy próbował, to nigdy nie mógł zrobić tak wyśmienitego dania, jakie robiła brunetka. Powód był oczywisty. Nie miał tyle szczęścia w sobie, żeby zapełnić wnętrze ciasta na naleśniki.
Po cichu opuścił kuchnię i pobiegł do swojego pokoju. Włączył laptopa i zalogował się na swoją pocztę z nadzieją na nową wiadomość.
Jest! Odpisała! Nareszcie!- krzyczał w duchu Liam i szybko otworzył wiadomość, na którą czekał tydzień. Powiadomił ją o Wigilii i miał nadzieję, na pozytywną odpowiedź.
Jego oczy śledziły tekst, który zawierał przeprosiny za długie nie odpowiadanie, a potem...
- Przyjedzie!!!- krzyknął na cały pokój. Cieszył się jak małe dziecko i zaczął tańczyć swój taniec szczęścia. Do pokoju nagle wparowała Alex.
- Coś się stało?- zapytała zdyszana blondynka.
- Nie nic takiego...
- Krzyknąłeś tak głośno, że myślałam że sobie coś zrobiłeś...
- Nic mi nie jest... Po prostu... Walnąłem się o biurko w mały palec... u stopy i trochę mnie boli, ale zaraz przejdzie.- zaczął się jąkać.
Alex zaśmiała się pod nosem i zaraz jej nie było, a Liam znowu zaczął tańczyć po całym pokoju. Po chwili się uspokoił i przeczytał jeszcze raz wiadomość.
- Odpisała 15 minut temu, więc możliwe jest że jeszcze zobaczy moją wiadomość.- powiedział do siebie.
Zaczął pisać z prędkością światła. Jego palce z szybkością uderzały w klawisze klawiatury, aby jak najszybciej wysłać wiadomość. Musiał ją powiadomić, aby zadzwoniła do Alice, żeby ta zadzwoniła do Nialla, że Paula przyjedzie.
Jego szczęście było tak ogromne, że aż zaczął płakać. Ale w końcu to nie były łzy smutku.
Wysłał. Teraz tylko czekać. Wziął swoją gitarę i zaczął na niej grać zupełnie obce dla niego dźwięki, ale wiedział że to jego emocje grają, a nie on.
Nie minęło pięciu minut, a już dostał wiadomość. Pośpiesznie otworzył tekst, w którym znajdował się adres Skype.
Nie czekając dłużej od razu zadzwonił do Pauli. Nie mógł uwierzyć, że za kilka sekund zobaczy swoją przyjaciółkę.
- Hej Liam!- usłyszał jej melodyczny głos.
Jego oczy momentalnie zapełniły się łzami. Spuścił głowę i zaczął chlipać.
- Niall, wszystko okej?- zapytał przejęta Paula.
W końcu podniósł głowę. Spojrzał na ekran monitora, w którym widział Paulę. Jego Paulę. Jego młodszą siostrzyczkę. Nic się nie zmieniła. No może wyładniała, o ile to było możliwe w jej przypadku.
- Hej Paula...- powiedział cicho.
Uśmiechnęła się do niego promiennie. Wiedziała ile znaczy dla niego ta jedna rozmowa. Chociaż dla niej również nie jest łatwo rozmawiać z kimś, za kim się cholernie tęskni.
- Pomyślałam, że lepiej będzie porozmawiać na żywo, niż przez e-maile...- powiedziała w końcu.
- I dobrze pomyślałaś... Więc, to jest pewne? Przyjedziesz?
- Miałam spędzić święta sama, ale po licznych rozmowach z Alice, zrozumiałam że rodzina jest najważniejsza...
- Już się nie mogę doczekać... Mam powiedzieć Niallowi?- zapytał niepewnie.
- Sama nie wiem...
- To może go zawołam?- zaproponował Liam.
- Nie, nie... Nie chcę, żeby... Eh, sama nie wiem co chcę. Poczekaj zadzwonię do Alice. Niech przekaże wiadomość braciszkowi.- powiedziała z uśmiechem i zaraz trzymała telefon w swoim ręku.
Liam w tym czasie bacznie się jej przyglądał. Nie interesowało go zbytnio co mówi brunetka do telefonu. Nie mógł uwierzyć, że może zobaczyć swojego anioła i ten sam anioł przyjedzie na święta.
- Okej, zaraz Alice będzie dzwonić do Horana. Ja lepiej już pójdę. Nie chcę, żeby ktoś zobaczył że ze mną rozmawiasz...
- Proszę, nie! Nie odchodź!
Paula znowu się uśmiechnęła i otarła pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.
- Czemu płaczesz?- zapytał z uśmiechem blondyn.
- Ze szczęścia. Cieszę się, że mogę ciebie zobaczyć. Strasznie schudłeś na twarzy! Co oni ciebie tam nie karmią, czy co?- zapytała
- Heh, raczej to je nie chcę jeść, ale to pomnimy. Gdzie teraz mieszkasz?
- W Cambridge. Mam pracę, malutki domek, a co najważniejsze miłe sąsiadki w podeszłym wieku.
- No tak, sąsiedzi najważniejsi...
Zaczęli się śmiać. Nagle z dołu można było usłyszeć głośne krzyki.
- Chyba Alice właśnie zadzwoniła do Nialla...- zaśmiał się blondyn.
- Idź do nich. Nie chcę, żeby coś podejrzewali. Zobaczymy się za kilka dni.
- Będę tęsknił...- powiedział smutno.
- Przecież to zaledwie 4 dni!- krzyknęła Paula.
- Dla mnie wieczność.
- Do zobaczenia Liam.- pomachała mu i już się rozłączyła.
Szczęśliwy brunet opadł na swoje łóżko. Ale nie dane mu było długo leżeć. Na dźwięk swojego imienia zerwał się na równe nogi i pobiegł na dół. Kiedy przyszedł do salonu zobaczył zupełnie obcych ludzi. Tańczyli, śpiewali i krzyczeli na cały dom.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Paula przyjeżdża na święta!- krzyknął Louis i złapał go za ręce. Po chwili tańczyli na stole śpiewając świąteczne piosenki.
*
- Błagam cię, wracajmy już...- marudził Niall.
- Jeszcze tylko prezent dla Louisa. Przestań marudzić! Świąteczne zakupy powinny być czymś przyjemnym, a nie powodem do jęczenia.- upierała się Lexi.
- Myślisz, że przyjedzie?- zapytał niepewnie chłopak.
- Mam nadzieję, że tak...
Obydwoje głośno westchnęli. Po chwili znajdowali się w kolejnym sklepie w centrum handlowym, gdzie kupywali prezenty dla swoich przyjaciół. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami. W powietrzu unosiła się świąteczna atmosfera. Ulice Londynu pokrywał biały puch, a na słupach i dachach domów powieszone były różne ozdoby Bożo Narodzeniowe. W tym roku chłopcy postanowili zorganizować u siebie w domu Wigilię. Chociaż bardzo chcieliby pojechać do rodziny, to jednak postanowili zostać w Londynie.
- Dzwoniłeś do Alice?- zapytała po chwili Lexi.
- Tak. Przekazała zaproszenie, ale jeszcze nie zna odpowiedzi...- powiedział smutno Horan.
- W sumie to i ona mogłaby przyjechać, nie sądzisz?
- Alice ma rodzinę i strasznie głupiego, młodszego brata.- powiedział z uśmiechem.- Za to Paula...
- Ma tylko ciebie. I to byłoby przykre, żeby spędziła sama te święta.- dokończyła za niego.
Mimo woli Niall podniósł jeden ze swoich kącików ust do góry. Objął Lexi ramieniem i mocno ją przytulił.
- Nie martw się. Przyjedzie.- powiedziała mu na ucho.
- Oby... No dobra chodźmy już po prezent dla naszego Lou. Ten to ma szczęście żeby w Wigilię się urodzić.
- On może i ma. Ale pomyśl jaki wspaniały prezent jego mama dostała na święta.- powiedziała z uśmiechem.
- W sumie racja.
Przez kolejne kilka godzin włóczyli się po sklepach, w których panował istny chaos. Ale czego się spodziewać? Przecież to Wigilia. Każdy chce, żeby było idealnie.
W końcu Niall i Lexi mogli wrócić do domu. Wykończeni dzisiejszymi zakupami, ale za to szczęśliwi, że mają wszystko.
- Jesteśmy!- krzyknął Niall, kiedy przekroczyli próg domu. Od razu ma dół przybiegł Harry.
- Dzwoniła?- zapytał loczek.
Zayn pokręcił przecząco głową. Styles od razu posmutniał i wrócił do siebie.
Z kuchni można dobiegały jakieś krzyki. Zayn nie ściągając nawet zimowej kurtki od razu poszedł do pomieszczenia, gdzie panował istny chaos.
- Co wy tu robicie?- zapytał zszokowany.
- Harry powiedział, że niczego nie ugotuje więc postanowiliśmy sami coś zrobić...- powiedział Lou, który we włosach miał kawałki warzyw.
- Próbowałam im pomóc, ale nic z tego nie wyszło.- powiedziała Alex, która podniosła swoje ręce do góry.
- Sami umiemy gotować!- krzyknął Liam.
- Właśnie widać...- skomentowała Lexi.- Dobra, ogarnijcie tu trochę i zaraz przyjdę wam pomóc. A ty idź do loczka.- pokazała na Horana i wyszła z kuchni.
- Gadałaś z nim?- zapytał Niall Alex i usiadł koło niej przy stole.
- Tak, ale nie chce w ogóle nic mówić. Cały czas sprawdza tylko telefon. Przyszedł na dół tylko raz, kiedy ktoś zadzwonił, ale okazało się że to Aria...
- Była tutaj?
- Niestety...
- A co chciała?
- Dowiedzieć się szczegółów na temat Wigilii i przypomnieć Zaynowi o badaniach.
- Jakich znowu badaniach?
- Mieli razem iść do ginekologa, bo Aria ma wizytę u lekarza.
- Aaa... no tak. A jak się Zayn czuje?
- Był rano po wodę. Później już go nie widziałam...
- Dobra, to najpierw pójdę do Harrego, a później wstąpię do Zayna.
Horan wstał od stołu i już miał wychodzić, ale jeszcze raz zwrócił się do blondynki.
- Alex?
- Tak?
- Dzięki.
Dziewczyna kiwnęła głową i poszła pomóc Lexi w gotowaniu.
Zmartwiony chłopak poszedł w stronę pokoju Hazzy. Delikatnie zapukał i nie czekając na odpowiedź, otworzył białe drzwi prowadzące do pomieszczenia. Tak jak sądził loczek stał przy oknie wpatrując się w spadające płatki śniegu.
I co on ma powiedzieć? Że będzie dobrze? Że Paula wróci? Po co ma okłamywać przyjaciela, skoro i tak sam w to nie wierzy?
- Chcę zostać sam...- usłyszał zachrypnięty głos Stylesa.
- Ja też bym wolał zostać sam... ale nie mogę. Jesteś moim przyjacielem powinienem ci pomagać.- powiedział spokojnie brunet.
Harry odwrócił się w jego stronę. Musiał niedawno płakać, gdyż jego oczy były całe czerwone a na policzkach widniały mokre plamy.
- Jak ty to robisz?- zapytał.
- Co takiego?
- Jak możesz tak się zachowywać? Przecież, ty powinieneś być w gorszym stanie ode mnie i od Zayna, a ty normalnie żyjesz i funkcjonujesz jak gdyby nigdy nic!- krzyknął Harry.- Nie boisz się?- zapytał po chwili.
Zayn głośno westchnął. Wiedział, że rozmowa z Harrym będzie trudna, ale nie żeby aż tak...
- Myślisz, że ze mną jest wszystko okej? Że kompletnie mnie to nie obchodzi gdzie jest moja siostra i co w tej chwili robi? Nawet nie wyobrażasz sobie jaką pustkę czuję w sercu. Nie wiesz jak cholernie za nią tęsknię... Za moją jedyną siostrą, którą okropnie traktowałem przez te kilka miesięcy. Za moją Paulą, która nie chce dać żadnego znaku życia...- nie mógł dłużej powstrzymać swoich łez, które momentalnie pojawiły się w jego oczach.
Zamilkł. Nie wiedział co dalej powiedzieć. Jego emocje wzięły w górę i nie mógł nic zrobić.
- No to co my mamy robić?- zapytał znowu Harry.
- Nie wiem... Ale obiecałem jej jedno. Że zawsze będziemy trzymać się razem. Że nigdy się nie poddamy. Będziemy silni i staniemy oko w oko z rzeczywistością, która nas cholernie dobija. I pomimo tylu trudności, my będziemy walczyć, nawet jeśli Pauli nie ma przy nas.
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Zayn miał rację. Trzeba w końcu wyjść z dołka i podnieść się na równe nogi, nawet jeśli wszystko jest przeciwko temu. Nie mógł cały czas opłakiwać swojej przyjaciółki. Postanowił wziąć przykład z Nialla, który nie poddał się. I miał nadzieję.
- No, a teraz śmigaj na dół i idź pomóż w kuchni. Nie wyobrażam sobie żebym nie mógł skosztować twoich popisowych dań na Wigilii.- powiedział z uśmiechem Niall i poklepał Harrego po ramieniu.
W końcu się uśmiechnął. W końcu możne było zobaczyć jego dołeczki w policzkach, za którymi szaleje miliony fanek.
Okej jeden załatwiony, teraz Zayn.- powiedział w myślach Horan. Z nim to było o wiele gorzej. Codziennie dzwonił na jej stary numer, żeby tylko usłyszeć jej głos, który informuje o nagraniu wiadomości głosowej. Uważał, że to trochę dziwne. Myślał, że nikt inny nie kocha Pauli aż tak bardzo jak on. A jednak, mylił się. I chociaż nie za bardzo podobało mu się, że jego najlepszy przyjaciel chodził z jego siostrą to jednak akceptował ten związek. Jeżeli Paula była z nim szczęśliwa, to nic nie miał do tego.
- Siema stary.- przywitał się z przyjacielem i usiadł koło niego na łóżku. Ten tylko popatrzył na niego i zaraz spuścił wzrok. Po chwili Zayn znowu się popłakał. Nie mógł patrzeć na Horana. Jego oczy były identyczne jak u Pauli. I w ogóle, Niall strasznie kojarzył mu się z Paulą i dlatego nie chciał z nim gadać.
- Mówiła że będziemy na zawsze...- odezwał się w końcu Zayn.
- Na zawsze, składa się z wielu teraz.- skomentował ze spokojem w głosie Horan.- Zayn, mnie też jest ciężko. Ja też ją cholernie kocham i też za nią tęsknię. Ja... ja ją rozumiem. Nie dziwię się jej dlaczego wyjechała...
- Myślisz, że je nie wiem? Cieszę się, że zostanę ojcem, ale...- przerwał. Nie wiedział co dalej powiedzieć.
- A ja nadal się zastanawiam, jak mogłeś przespać się z Arią? Przecież to jest chore!- wykrzywił się Niall. Zayn momentalnie podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.
- A ty spałeś z Lexi?- zapytał wkurzony. Niall nie odpowiedział.- No właśnie!
- Ale się porobiło...- westchnął Mulat.
Niall zaczął coś mówić, ale Zayn go nie słuchał. Zastanawiał się nad jednym. Po chwili podniósł się jak poparzony i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Ej stary ci jest?- zapytał Horan.
- Kiedy Paula przyjechała? Do Londynu?- zapytał szybko Malik.
- Na początku lipca...- odpowiedział ze spokojem.
- Jaki dzień? Potrzebuję dokładnej daty!
- Hm, chyba 7 lipca...
Zayn zaczął znowu chodzić po pokoju. Po chwili stanął.
To jest niemożliwe. To jakiś żart!- mówił do siebie w głowie. Wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Arii. Niall nadal patrzył się na niego i nie mógł zrozumieć, co takiego robi Zayn.
Po trzech sygnałach Aria odebrała telefon.
- Coś się stało, kochanie?- zapytała z ironią w głosie.
- Kiedy masz wizytę u tego lekarza?- zapytał od razu Zayn.
- A co już zapomniałeś? Przecież była dzisiaj u ciebie i ci mó...
- Kiedy?!- nie dał jej dokończyć.
- W środę.
- Zadzwoń do lekarza i poproś go o jak najszybszą konsultację. A najlepiej by było jutro.
- A co tak ci się śpieszy, co? Chcesz zobaczyć swojego dzidziusia?- zapytała znowu z ironią Aria.
- Nie... to znaczy tak! Tak bardzo chciałbym zobaczyć nasze dziecko.
- Postaram się coś zrobić. Wyśle ci odpowiedź SMS-em.
- Dobra.- nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany Niall.
Zayn nie odpowiedział. Nerwowo ruszał nogą i nadal trzymał telefon w ręku, dalej nie dowierzając tego co właśnie odkrył.
- Zayn!- krzyknął Niall. Ten w końcu na niego spojrzał.- Co jest?
- To już się robi nudne, a ja jak zwykle jestem naiwny. I po raz kolejny dałem się owinąć Arii wokół jej palca.
- Co ty pierdolisz?!
- To nie jest moje dziecko.
- Cooo?!
- Jaki ja jestem głupi!- krzyknął Zayn i wybiegł z pokoju.
*włącz*
W tym samym czasie w kuchni Lexi pomagała chłopakom w robieniu ciasta. Oczywiście nie obyło się bez dużej dawki śmiechu, który rozniósł się po całym domu. Lexi była zadowolona z siebie. W końcu udało jej się coś zrobić, dzięki czemu chłopcy mogli być szczęśliwi. Przy najmniej miała nadzieję. Ale do głowy Liama doszły wspomnienia związane z Paulą, kiedy robiła dla niego naleśniki.
Głównym, a zarazem sekretnym składnikiem moich naleśników było szczęście.- przypomniały mu się ostatnie słowa zawarte w liście dal niego. I nie wiadomo ile razy próbował, to nigdy nie mógł zrobić tak wyśmienitego dania, jakie robiła brunetka. Powód był oczywisty. Nie miał tyle szczęścia w sobie, żeby zapełnić wnętrze ciasta na naleśniki.
Po cichu opuścił kuchnię i pobiegł do swojego pokoju. Włączył laptopa i zalogował się na swoją pocztę z nadzieją na nową wiadomość.
Jest! Odpisała! Nareszcie!- krzyczał w duchu Liam i szybko otworzył wiadomość, na którą czekał tydzień. Powiadomił ją o Wigilii i miał nadzieję, na pozytywną odpowiedź.
Jego oczy śledziły tekst, który zawierał przeprosiny za długie nie odpowiadanie, a potem...
- Przyjedzie!!!- krzyknął na cały pokój. Cieszył się jak małe dziecko i zaczął tańczyć swój taniec szczęścia. Do pokoju nagle wparowała Alex.
- Coś się stało?- zapytała zdyszana blondynka.
- Nie nic takiego...
- Krzyknąłeś tak głośno, że myślałam że sobie coś zrobiłeś...
- Nic mi nie jest... Po prostu... Walnąłem się o biurko w mały palec... u stopy i trochę mnie boli, ale zaraz przejdzie.- zaczął się jąkać.
Alex zaśmiała się pod nosem i zaraz jej nie było, a Liam znowu zaczął tańczyć po całym pokoju. Po chwili się uspokoił i przeczytał jeszcze raz wiadomość.
- Odpisała 15 minut temu, więc możliwe jest że jeszcze zobaczy moją wiadomość.- powiedział do siebie.
Zaczął pisać z prędkością światła. Jego palce z szybkością uderzały w klawisze klawiatury, aby jak najszybciej wysłać wiadomość. Musiał ją powiadomić, aby zadzwoniła do Alice, żeby ta zadzwoniła do Nialla, że Paula przyjedzie.
Jego szczęście było tak ogromne, że aż zaczął płakać. Ale w końcu to nie były łzy smutku.
Wysłał. Teraz tylko czekać. Wziął swoją gitarę i zaczął na niej grać zupełnie obce dla niego dźwięki, ale wiedział że to jego emocje grają, a nie on.
Nie minęło pięciu minut, a już dostał wiadomość. Pośpiesznie otworzył tekst, w którym znajdował się adres Skype.
Nie czekając dłużej od razu zadzwonił do Pauli. Nie mógł uwierzyć, że za kilka sekund zobaczy swoją przyjaciółkę.
- Hej Liam!- usłyszał jej melodyczny głos.
Jego oczy momentalnie zapełniły się łzami. Spuścił głowę i zaczął chlipać.
- Niall, wszystko okej?- zapytał przejęta Paula.
W końcu podniósł głowę. Spojrzał na ekran monitora, w którym widział Paulę. Jego Paulę. Jego młodszą siostrzyczkę. Nic się nie zmieniła. No może wyładniała, o ile to było możliwe w jej przypadku.
- Hej Paula...- powiedział cicho.
Uśmiechnęła się do niego promiennie. Wiedziała ile znaczy dla niego ta jedna rozmowa. Chociaż dla niej również nie jest łatwo rozmawiać z kimś, za kim się cholernie tęskni.
- Pomyślałam, że lepiej będzie porozmawiać na żywo, niż przez e-maile...- powiedziała w końcu.
- I dobrze pomyślałaś... Więc, to jest pewne? Przyjedziesz?
- Miałam spędzić święta sama, ale po licznych rozmowach z Alice, zrozumiałam że rodzina jest najważniejsza...
- Już się nie mogę doczekać... Mam powiedzieć Niallowi?- zapytał niepewnie.
- Sama nie wiem...
- To może go zawołam?- zaproponował Liam.
- Nie, nie... Nie chcę, żeby... Eh, sama nie wiem co chcę. Poczekaj zadzwonię do Alice. Niech przekaże wiadomość braciszkowi.- powiedziała z uśmiechem i zaraz trzymała telefon w swoim ręku.
Liam w tym czasie bacznie się jej przyglądał. Nie interesowało go zbytnio co mówi brunetka do telefonu. Nie mógł uwierzyć, że może zobaczyć swojego anioła i ten sam anioł przyjedzie na święta.
- Okej, zaraz Alice będzie dzwonić do Horana. Ja lepiej już pójdę. Nie chcę, żeby ktoś zobaczył że ze mną rozmawiasz...
- Proszę, nie! Nie odchodź!
Paula znowu się uśmiechnęła i otarła pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.
- Czemu płaczesz?- zapytał z uśmiechem blondyn.
- Ze szczęścia. Cieszę się, że mogę ciebie zobaczyć. Strasznie schudłeś na twarzy! Co oni ciebie tam nie karmią, czy co?- zapytała
- Heh, raczej to je nie chcę jeść, ale to pomnimy. Gdzie teraz mieszkasz?
- W Cambridge. Mam pracę, malutki domek, a co najważniejsze miłe sąsiadki w podeszłym wieku.
- No tak, sąsiedzi najważniejsi...
Zaczęli się śmiać. Nagle z dołu można było usłyszeć głośne krzyki.
- Chyba Alice właśnie zadzwoniła do Nialla...- zaśmiał się blondyn.
- Idź do nich. Nie chcę, żeby coś podejrzewali. Zobaczymy się za kilka dni.
- Będę tęsknił...- powiedział smutno.
- Przecież to zaledwie 4 dni!- krzyknęła Paula.
- Dla mnie wieczność.
- Do zobaczenia Liam.- pomachała mu i już się rozłączyła.
Szczęśliwy brunet opadł na swoje łóżko. Ale nie dane mu było długo leżeć. Na dźwięk swojego imienia zerwał się na równe nogi i pobiegł na dół. Kiedy przyszedł do salonu zobaczył zupełnie obcych ludzi. Tańczyli, śpiewali i krzyczeli na cały dom.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Paula przyjeżdża na święta!- krzyknął Louis i złapał go za ręce. Po chwili tańczyli na stole śpiewając świąteczne piosenki.
*
Zimowe
promyki bladego słońca obudziły Zayna. Niechętnie podniósł się z łóżka i
poszedł do łazienki, aby wykonać poranną toaletę. Spojrzał na zegarek. Miał
jeszcze dwie godziny, więc nie musiał się śpieszyć. Wczorajsze odkrycia zmusiły
go do przyjechania do drewnianego domku. Wieczorem wysłał wiadomość do Nialla,
że nie wróci na noc. Teraz musiał mieć tylko nadzieję, że jego przypuszczenia
nie będą tylko przypuszczeniami, a staną się rzeczywistością. Zrobił sobie
jedną kanapkę i usiadł przy stole popijając przy tym herbatę cytrynową.
Spojrzał na fotografie wiszące na ścianie. Jego serce wręcz domagało się tej
jednej osoby, za którą tęskni.
- Już niedługo się zobaczymy...- powiedział Zayn.
Pozmywał po sobie i wyszedł z domku. Zimą to miejsce było jeszcze piękniejsze, chociaż takie jakby nieżywe... Ale to właśnie miało swój urok. Świat skuty lodem, tak samo jak jego serce...
Wsiadł do samochodu i pojechał w stronę domu Arii.
- Obym się tylko nie mylił...- powiedział do siebie, kiedy stanął pod domem jej "dziewczyny".
Za chwilę w samochodzie pojawiła się Aria i chciała pocałować Zayna w policzek na przywitanie, ale ten momentalnie odsunął się od niej, jakby raziła prądem. Bez słowa pokonali drogę do lekarza. Oczywiście przed przychodnią pojawił się tłum reporterów, których poinformowała Aria, o nagłej zmianie terminu.
Zayn niechętnie wziął ją za rękę i z uśmiechem poszli w kierunku wejścia.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. Dziecko rozwija się bardzo dobrze i nie widzę, żadnego ryzyka zagrożenia ciąży.- powiedział lekarz, kiedy Aria już leżała na fotelu z odsłoniętym brzuchem.
- Panie doktorze, czy mógłby mi pan powiedzieć, który to jest dokładnie miesiąc?- zapytał nagle Liam.
Aria zamarła. Popatrzyła na niego z nie dowierzaniem, a na jej szyi pojawiły się czerwone plamy, które zawsze pokazywały się kiedy dziewczyna się denerwowała. I teraz też tak było.
- Hm, dokładnie to piąty.
Czyli jednak miał rację. To nie jest jego dziecko. Uśmiechnął się szeroko i do końca wizyty u lekarza nie odezwał się ani jednym słowem.
- Możesz mi powiedzieć, jakim cudem to jest moje dziecko?- zapytał wściekły Zayn, kiedy siedzieli już w samochodzie. Aria milczała, ale za to Zayn nie oszczędzał słów.- Nie wiem jak ty, ale ja umiem liczyć. Piąty miesiąc? Dobrze pamiętam? Z moich obliczeń, to pięć miesięcy temu był sierpień, a ty byłaś w tym zasranym Mediolanie!
Zayn zatrzymał samochód i spojrzał wściekle na Arię.
- Dlaczego taka jesteś? Dlaczego musisz zmarnować komuś życie?
- Bo nie mogłam patrzeć jaki byłeś szczęśliwy będąc z Paulą! Przy mnie nigdy taki nie byłeś!
- Zazdrosna? Zazdrosna, że mogłem pokochać kogoś o wiele bardziej niż ciebie?
- Ona zniszczyła moją reputację. Musiałam coś zrobić!
zayn westchnął. Usiadł spowrotem na swoim fotel i patrzył przed siebie.
- W Wigilię spotykamy się ostatni raz. Później nie chcę ciebie widzieć. Znikniesz z moje życia i nie będziesz mnie już dręczyć. Jedź do tego, kto ci zrobił to dziecko, a mi daj spokój. Jasne?!
- Chciałbyś.- powiedziała i wyszła z samochodu. Zayn od razu odjechał. Nie chciał dłużej patrzeć na tą dziewczynę.
Zmarnowana Aria weszła do swojego domu. Myślała, że jej plan wypali. Jednak znowu się myliła. Pośpiesznie wybrała numer do Mike. Nie mogła tak tego zostawić. Nie podda się. Będzie walczyć dalej.
- Słucham?- usłyszała zachrypnięty głos chłopaka.
- Masz coś dla mnie?
- Niestety, dzisiaj zaoferuję złymi wieściami.
- Już i tak nic mnie dzisiaj nie dobije...
- A co się stało?
- Zayn dowiedział się, że to nie jest jego dziecko. No ale pomińmy to. Czego się dowiedziałeś?
- Paula przyjeżdża na święta.
- Że co proszę?!
- Paula Horan przyjeżdża na święta do chłopaków.
- No jeszcze ta mi tu potrzebna...- odpowiedziała zmarnowana. Po chwili do jej głowy wpadł świetny pomysł.- Mike, z tego co pamiętam masz u mnie dług wdzięczności...
- Proszę cię, nie zaczynaj znowu...
- Ale Mike spokojnie. Jeżeli zrobisz coś dla mnie to obiecuję, że nikt nie dowie się o TYM.
- Ehhh, co mam zrobić?
- Już niedługo się zobaczymy...- powiedział Zayn.
Pozmywał po sobie i wyszedł z domku. Zimą to miejsce było jeszcze piękniejsze, chociaż takie jakby nieżywe... Ale to właśnie miało swój urok. Świat skuty lodem, tak samo jak jego serce...
Wsiadł do samochodu i pojechał w stronę domu Arii.
- Obym się tylko nie mylił...- powiedział do siebie, kiedy stanął pod domem jej "dziewczyny".
Za chwilę w samochodzie pojawiła się Aria i chciała pocałować Zayna w policzek na przywitanie, ale ten momentalnie odsunął się od niej, jakby raziła prądem. Bez słowa pokonali drogę do lekarza. Oczywiście przed przychodnią pojawił się tłum reporterów, których poinformowała Aria, o nagłej zmianie terminu.
Zayn niechętnie wziął ją za rękę i z uśmiechem poszli w kierunku wejścia.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. Dziecko rozwija się bardzo dobrze i nie widzę, żadnego ryzyka zagrożenia ciąży.- powiedział lekarz, kiedy Aria już leżała na fotelu z odsłoniętym brzuchem.
- Panie doktorze, czy mógłby mi pan powiedzieć, który to jest dokładnie miesiąc?- zapytał nagle Liam.
Aria zamarła. Popatrzyła na niego z nie dowierzaniem, a na jej szyi pojawiły się czerwone plamy, które zawsze pokazywały się kiedy dziewczyna się denerwowała. I teraz też tak było.
- Hm, dokładnie to piąty.
Czyli jednak miał rację. To nie jest jego dziecko. Uśmiechnął się szeroko i do końca wizyty u lekarza nie odezwał się ani jednym słowem.
- Możesz mi powiedzieć, jakim cudem to jest moje dziecko?- zapytał wściekły Zayn, kiedy siedzieli już w samochodzie. Aria milczała, ale za to Zayn nie oszczędzał słów.- Nie wiem jak ty, ale ja umiem liczyć. Piąty miesiąc? Dobrze pamiętam? Z moich obliczeń, to pięć miesięcy temu był sierpień, a ty byłaś w tym zasranym Mediolanie!
Zayn zatrzymał samochód i spojrzał wściekle na Arię.
- Dlaczego taka jesteś? Dlaczego musisz zmarnować komuś życie?
- Bo nie mogłam patrzeć jaki byłeś szczęśliwy będąc z Paulą! Przy mnie nigdy taki nie byłeś!
- Zazdrosna? Zazdrosna, że mogłem pokochać kogoś o wiele bardziej niż ciebie?
- Ona zniszczyła moją reputację. Musiałam coś zrobić!
zayn westchnął. Usiadł spowrotem na swoim fotel i patrzył przed siebie.
- W Wigilię spotykamy się ostatni raz. Później nie chcę ciebie widzieć. Znikniesz z moje życia i nie będziesz mnie już dręczyć. Jedź do tego, kto ci zrobił to dziecko, a mi daj spokój. Jasne?!
- Chciałbyś.- powiedziała i wyszła z samochodu. Zayn od razu odjechał. Nie chciał dłużej patrzeć na tą dziewczynę.
Zmarnowana Aria weszła do swojego domu. Myślała, że jej plan wypali. Jednak znowu się myliła. Pośpiesznie wybrała numer do Mike. Nie mogła tak tego zostawić. Nie podda się. Będzie walczyć dalej.
- Słucham?- usłyszała zachrypnięty głos chłopaka.
- Masz coś dla mnie?
- Niestety, dzisiaj zaoferuję złymi wieściami.
- Już i tak nic mnie dzisiaj nie dobije...
- A co się stało?
- Zayn dowiedział się, że to nie jest jego dziecko. No ale pomińmy to. Czego się dowiedziałeś?
- Paula przyjeżdża na święta.
- Że co proszę?!
- Paula Horan przyjeżdża na święta do chłopaków.
- No jeszcze ta mi tu potrzebna...- odpowiedziała zmarnowana. Po chwili do jej głowy wpadł świetny pomysł.- Mike, z tego co pamiętam masz u mnie dług wdzięczności...
- Proszę cię, nie zaczynaj znowu...
- Ale Mike spokojnie. Jeżeli zrobisz coś dla mnie to obiecuję, że nikt nie dowie się o TYM.
- Ehhh, co mam zrobić?
Kolejny rozdział ;> Myślę, że się podoba.
5 komentarzy= kolejny rozdział
Super świetny
OdpowiedzUsuńJak zwykle swietny :** <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :)
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńSuper ~Olcia Horan
OdpowiedzUsuń