środa, 29 stycznia 2014

Zayn część I

!notka pod rozdziałem!

Dzień jak zwykle zaczął się od porannej kawy. Na polu było dość pochmurno jak na drugą połowę września,dlatego zdecydowałem się na założenie białej koszulki,czarnych rurek i skórzanej kurtki. Churchill wygrzewał się przy elektrycznym kominku patrząc na mnie tępym wzrokiem i mrucząc z zadowolenia. Pogłaskałem go po grzbiecie po czym wyszedłem na zewnątrz do samochodu. Gdy podjechałem pod firmę była dokładnie za pięć dziewiąta. Wchodząc do ogromnego hallu uderzył we mnie charakterystyczny zapach skórzanych foteli,a recepcjonistka podniosła swoje ciekawskie spojrzenie na moją osobę i płynnym ruchem podniosła się z obrotowego krzesła
- Dzień dobry panie Malik - Posłała w moją stronę typowo sztuczny uśmiech, na co ja nie odpowiadając nic ruszyłem w stronę windy,a następnie prosto do swojego gabinetu. Oczywiście nie ominęły mnie jak zwykle pytania pracownic "Dzień dobry panie Malik" "Jak się dziś pan czuje?" "Czy szybko przejechał pan przez miasto?" "Kawę przynieść teraz czy po południu?",które najnormalniej w świecie zignorowałem. Po co one zadają pytania osobie,którą tak naprawdę mają w wysokim poważaniu? Chore.

Duży,przeszklony gabinet z drewnianym biurkiem na środku i szafkami po bokach. Telewizor plazmowy służący bardziej do przeprowadzania konwersacji na odległość oraz kilka obrazów dodatkowo wypełniających wnętrze pomieszczenia. Ogromne okna dawały widok na całą Wall Street*. Na moim miejscu pracy leżał stos kartek, który zapewne Jeny przyniosła mi do przeglądnięcia. Wzdychając ciężko,opadłem na krzesło i obróciłem się w stronę szyb. Setki samochodów stojących w korkach,taksówki jeżdżące w te i wewte,ludzie przepychający się na chodnikach... czemu zawsze wszystko musiało wyglądać tak samo? Nienawidziłem tego. To samo tempo,te same kolory,ten sam czas... z moich rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos jednej z dziewczyn,przypuszczałem że Jeny, dochodzący z korytarza. Zaciekawiony podniosłem się z siedzenia i wyszedłem z gabinetu
-...to już trzeci raz w tym miesiącu! Powiedziałam ci,że jeszcze raz, a wylatujesz! Pracujesz tu od kilku tygodni i prawie w każdym się spóźniasz! W naszej korporacji nie możemy pozwolić sobie na spóźnialskich i leni! Jeśli nasz reguły ci nie wystarczają radzę poszukać innej...- Nie słuchałem już kobiety, gdyż moją całą uwagę skupiła osoba, na którą wrzeszczała. Jak zwykle stała tam prawie skulona ze spuszczoną głową i długimi włosami upiętymi w kok. Miała zaróżowione policzki i podgryzała wargę ze zdenerwowania. Jej idealnie dopasowane ubranie sprawiało, że w moich bokserkach zaczynało robić się ciasno, a miniówka, którą miała na sobie powodowała, że miałam ochotę pozbyć się materiału teraz w tym momencie. Z podniecenia oblizałem dolną wargę językiem. Dziewczyna spojrzała na czubki moich butów po czym jej przepiękne, błękitne oczy napotkały moje natarczywe spojrzenie. Jeny nadal paplała coś na temat innych wielkich firm, w których ludzie nie mogą pozwolić sobie nawet na jedną minutę spóźnienia, ale miałem wrażenie, że słowa dyrektorki działu nie docierają teraz do uszu szatynki, tak samo jak do moich. Piękność zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, po czym znów spuściła głowę.
- Dzień dobry panie Malik - z jej ust wydobył się cichy szept. Jeny zdezorientowana odwróciła się w moją stronę, a jej twarz zamarzła.
- Oh, panie Malik! Nie wiedziałam, że pan tu stoi - Uśmiechnęła się sztucznie jak gdyby nigdy nic, przez co jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Przeniosłem znów swoje spojrzenie na drobną dziewczynę, która nadal nie patrzyła w moim kierunku.
- Ona znów się spóźniła! Nie możemy trzymać takich ludzi w firmie! Trzeba ją zwolnić, bo dłużej tak być nie może. - Nie odrywając wzroku z szatynki, dopiero teraz spostrzegłem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku, a moja złość osiągnęła zenitu.
- Przypominam ci Atkinson, że tylko i wyłącznie ja mam prawo do zwalniania i zatrudniania pracodawców. Zapomniałaś już jak to ty przez swój pierwszy rok spóźniałaś się niemal codziennie? Nadal czasami to robisz, a ja nie zamierzam zwalniać dobrej pracownicy tylko dlatego, że spóźniła się kilka razy w pierwszym miesiącu pracy tutaj. Pamiętaj, że mam również prawo do zmieniania pracownikom ich posad i dawania je jakimś innym osobom, dlatego wyraźnie zastanowiłbym się na twoim miejscu gdybym następnym razem miał zamiar kogokolwiek opieprzyć - Gdy skończyłem, Jeny miała zupełnie czerwony kolor twarzy a z jej oczu buchał żywy ogień. Spojrzałem w stronę niebieskookiej, która teraz z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami przyglądała się mojemu nagłemu wybuchowi.
- Tak jest panie Malik - Powiedziała kobieta przez zaciśnięte zęby, po czym odeszła grzmocąc przy tym głośno obcasami o posadzkę. 
- A ty - Zwróciłem się w stronę piękności - chodź do mojego gabinetu - Po czym odwróciłem się nie patrząc już na brunetkę i ruszyłem w stronę drzwi. Kilka sekund później usłyszałem lekkie stukanie jej wysokich szpilek tuż za moimi plecami. Uśmiechnąłem się szelmowsko sam do siebie. Dobry wybór kochanie...

Wall Street* – ulica w Nowym Jorku, w południowej części Manhattanu



Ello kochani! :D No więc pierwsza część opowiadania o Zaynie już jest i mam nadzieję, że wam się spodobała c: Nie powiem wam na dzień dzisiejszy ile będzie rozdziałów, bo mam aktualnie dużo pomysłów, ale nie wiem ile z nich przeleje na papier. Ostatnio prawie w ogóle nie ma komentarzy pod imaginami, a my się bardzo staramy pisząc je dlatego jeśli dalej tak będzie będziemy zmuszone do wstrzymania bloga :( naprawdę nie chcemy tego robić, ale nie dajecie nam wyboru :c No to nie zanudzam wam już i miłego dnia kochani <3 ~Alex

piątek, 24 stycznia 2014

Niall- cz. XXIX OSTATNIA!

- Rozumiem, że wszystko jest już jasne?- zapytał mężczyzna, który miał około 35 lat.
- Jak słońce.- skinęła głową Paula.
- No to w takim układzie, nie mogę doczekać się soboty.- powiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Ja również.- dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Paula, jesteś pewna? Wiesz, że później nie będzie odwrotu.- zapytał zatroskany Horan.
- Niall, wiem w jakie gówno się pakuję i wiem też, że ty też w nim jesteś, także będziemy razem.- powiedziała z uśmiechem i podpisała ostatnie papiery leżące na stole.
- Cieszę się, że się pani zgodziła.- mężczyzna uśmiechnął się szeroko i schował kartki do swojej teczki.
- Mówmy może po imieniu.- brunetka uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła swoją dłoń.- Paula.
- Jack.- również się uśmiechnął i uścisnął kruchą dłoń dziewczyny.- Chciałbym jeszcze powiedzieć, żebyście byli tego świadomi, że Paul to wymyślił. Powiedział, że tak będzie łatwiej.- wyjaśnił.
- I miał rację. Teraz będzie o wiele łatwiej.- powiedział Zayn i pocałował Paulę w policzek.
- Jutro próba. Macie być wszyscy, bez wyjątku.- nakazał Jack i podniósł się z kanapy.- O 16.00 chcę was widzieć. Tylko nie spóźnijcie się.- głośno westchnął i udał się do wyjścia.
- O 15.00 mam wizytę kontrolną w szpitalu...- szepnęła dziewczyna.
- No to spotkamy się o 16.15 i ani minuty dłużej.- powiedział Jack. Pożegnał się i wyszedł z domu.
Kiedy usłyszeli zamykające się drzwi, wszyscy głośno krzyknęli i skoczyli do góry z radości.
- Nareszcie! Wolność!- krzyknął uradowany Lou, na co wszyscy się zaśmiali.
- Nie tak do końca, ale po części masz trochę racji.- zaśmiał się Harry i poklepał Louisa po ramieniu.
- Gdzie są tak w ogóle dziewczyny?- zapytała Paula i rozejrzała się po pokoju.
- Pojechały coś załatwić.- wypalił szybko Zayn i objął brunetkę ramieniem.- Kto głodny?- zapytał szybko.
- To jest pytanie retoryczne Zayn...- westchnął Harry i spojrzał na Nialla, który chichotał pod nosem.- Pójdę zamówić pizzę.
- Od razu 10.- powiedziała z sarkazmem Paula i pocałowała swojego chłopaka w usta.
- Już wolałem jak się kłócicie.- wyznał Tomlinson, na co dostał od Zayna poduszką, którą szybko zabrał z kanapy.- Ała! A to za co?
- Za niewinność!- krzyknęła dziewczyna i wyszła z salonu.
Z uśmiechem na ustach weszła do swojego pokoju. Odsłoniła zasłony w oknie i pozwoliła, aby wiosenne promienie wpadły do pomieszczenia. Otworzyła drzwi balkonowe i wyszła na zewnątrz. Zaciągnęła się świeżym powietrzem spowodowanym przez padający niedawno deszcz. Rozejrzała się dookoła i znowu się uśmiechnęła. Wiosnę nie było tylko czuć, ale i widać. Zbliżała się dużymi krokami, wypędzając srogą zimę. Wśród koronach drzew, można było usłyszeć śpiew ptaków, które niedawno zaszczyciły swoją obecnością w Londynie. Spojrzała na kwiaty, które posadziła w doniczki i postawiła na balkonie. Już było widać pojedyncze zielone listki i malutkie pąki poszczególnych rodzajów roślin.
Spowrotem odwróciła wzrok w stronę słońca i zamknęła oczy. Jej włosy zaczęły tańczyć pod wpływem ciepłego wiaterku.
Poczuła znajome dłonie na swoich biodrach, a potem delikatne pocałunki w okolicy szyi. Zachichotała pod nosem, kiedy Zayn pogładził opuszkami palców jej brzuch, zakryty zwykłą koszulką.
- Zayn, to łaskocze.- powiedziała cicho.
- Wiem to doskonale.- odezwał się chłopak i po woli odwrócił dziewczynę w swoją stronę.- Boże, ale ty jesteś piękna.- powiedział łagodnym tonem i położył swoje ręce na jej policzkach.
- Znowu zaczynasz?- zapytała z sarkazmem.
- Ja jeszcze nie skończyłem.- powiedział i musnął usta dziewczyny.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że tyle czasu wytrzymałeś, kiedy ja niczego nie pamiętałam.- powiedziała szeptem, kiedy oderwali się na kilka centymetrów.- Jesteś...- zaczęła, ale nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, aby dokończyć swoją wypowiedź.
- Jaki?- zapytał z zaciekawieniem.
- Wspaniałym człowiekiem Zayn. I nie mam pojęcia, jak to się stało że JA jestem z tobą. Że JA jestem tą z tych wielu, które mogłeś wybrać podczas każdej swojej podróży.
- Zaczynam wątpić, że nie podoba ci się to, że cię kocham.- powiedział chichocząc.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się to podoba.- szepnęła mu na ucho i wpiła mu się w usta.
Jego ręce zaczęły błądzić delikatnie po plecach Pauli. Wiedział, że mocne uściski sprawiają dziewczynie odrobinę bólu, spowodowane przez nie zarośnięte jeszcze kości żeber. Na samą myśl o nich, Zaynowi jak i Pauli przychodzą do głowy tamte chwile z nocy, o której najchętniej by zapomnieli. Jednak po tych kilku miesiącach, słowa takie jak "wspomnienia" czy "pamięć" nabrały zupełnie innego znaczenia.
- Ale ja ciebie kocham.- szepnął jej na ucho.- A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze?- zapytał podnosząc już wzrok na dziewczynę.
- Oświeć mnie.- zachichotała brunetka.
- To, że w ciągu tych kilku tygodni, mogłem się jeszcze raz w tobie zakochać i wiem, że nie popełniłem żadnego błędu, wyznając tobie miłość.- powiedział opierając przy tym swoje czoło o jej.
- W sumie, mogę powiedzieć o tobie to samo.- odparła z uśmiechem.- Nawet nie wiesz, jak bardzo było mi ciężko ukrywać moje uczucia jakie zawładnęły moje serce...- pocałowała go w nos i po chwili dodała jeszcze jedno zdanie.- Które w całości należy do ciebie.
*
- Londyn! Chcemy was słyszeć!- krzyknął Niall do mikrofonu, na co w odpowiedzi dostał głośny krzyk ze strony publiczności.
- Dziękujemy bardzo!- odezwał się Harry.- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy po raz kolejny się z wami spotkać.
- Dziękujemy, a zarazem przepraszamy.- powiedział Louis, na co na hali zrobiło się strasznie cicho. Jak to przeprosić? Za co?
- Przeprosić, za to że my już nie zagramy dzisiaj.- odezwał się Zayn.
Fani nie mogli kompletnie tego zrozumieć. Jak to nie zagrają? Przecież na scenie są dopiero od niecałej godziny, a oni już chcę ich opuścić! Chłopcy usłyszeli głośne protesty ze strony tłumu ludzi, na co oni popatrzyli po sobie i szeroko się uśmiechnęli.
- Mamy dla was niespodziankę.- wyjaśnił Niall.- I to nie byle jaką.
Fani nadal byli oburzeni i głośno krzycząc liczne protesty, nie dawali się uspokoić, nawet przez ochronę. Chłopcy znowu popatrzyli po sobie i wzruszając ramionami nie wiedzieli co robić. Przecież taki był plan! Nie mogli niczego zrobić! Oczywiście z chęcią zostaliby jeszcze na scenie, ale ich nowy manager miał inne plany co do tego koncertu.
- Rozumiemy, że jesteście zdenerwowani, ale my na prawdę nie możemy nic zrobić. Czekaliśmy na tę chwilę dosyć długo, żeby teraz się wycofać.- odezwał się w końcu Liam, na co tłum fanek nieco się uspokoiło.
- Pamiętacie datę 23 sierpień 2012 rok?- zapytał Harry.- Podpowiem, że to był nasz koncert na którym stało się coś ważnego.
Wszyscy zaczęli zastanawiać się, co było 7 miesięcy temu na koncercie One Direction. Niektóre fanki zaczęły głośno krzyczeć, mówiąc o po raz pierwszy zaśpiewanie nowej piosenki, czy też, że zeszli ze sceny, aby rozdać autografy.
- Przykro nam, ale to nie jest poprawna odpowiedź.- powiedział Louis, kiedy w końcu usłyszał odpowiedzi z prawej strony sceny.- To było bardzo ważne wydarzenie.
- Kto odgadnie ten...- zaczął Harry i spojrzał na głowę Nialla, na której spoczywała czapka full cap- Ten dostanie czapkę Horana z naszymi autografami, plus zaprosimy tą osobę na scenę i zrobimy z nią zdjęcie. To jak? Wiecie co to było?
Zdenerwowanie można było wyczuć od fanów, którzy zaczęli sobie przypominać wszystkie tamtego roczne wakacyjne koncerty. Niestety na marne. Nikt nie mógł sobie przypomnieć dokładnie, co takiego ważnego stało się 23 sierpnia.
- No trudno. A już miałem nadzieję, że pozbędę się kolejnej rzeczy z garderoby Nialla.- powiedział loczek, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ej, to nie było śmieszne.- stwierdził później blondynek, który zrozumiał żart lokersa.
Horan spojrzał w lewą stronę, gdzie najprawdopodobniej siedział Jack. Nie mylił się. Mężczyzna skinął głową, na znak, na co Niall wykonał ten sam ruch.
- Teraz, zobaczycie coś, czego na pewno nie spodziewaliście się, że ujrzycie dzisiejszego wieczoru.- odezwał się Horan.- Powiem wam tylko tyle. Jestem bardzo z tego powodu dumny.
Nie mówiąc nic więcej, chłopcy stanęli na wyznaczonych miejscach i po chwil znajdowali się pod sceną, a na całej hali zgasły światła.
Wszyscy zamilkli nie wiedząc co się dzieje i rozglądali się dookoła czy przypadkiem coś przeoczyli. W końcu usłyszeli cichy dźwięk gitary dobiegającej ze sceny, ale nic nie można było zobaczyć, gdyż nadal było ciemno. W końcu po całej hali rozbrzmiał się delikatny głos.

-  It seems to us that we can have it all.
Grasp the white clouds in the sky,
cross the ocean on a single breath,
or go around the world in one day.

I don't need, of nothing more
apart from your shoulders wrapping me up to the sleep.

Of smile welcoming me each time, when we see ourselves.
I need nothing more
apart from you.
*

Po raz kolejny tego wieczoru, wielką halę rozbrzmiały głośne krzyki słuchając nowej piosenki. Z uśmiechem na ustach brunetka śpiewała kolejne linijki tekstu, które sama napisała. Była z siebie dumna. Z siebie i podjętej przez nią decyzji. Wiedziała, że będzie trudno. Ale nie miała innego wyboru. Jeżeli chciała być blisko Zayna jak i Nialla, musiała zostać nową artystką POP, której managerem jest Jack. Facet, który pojawił się z znikąd. Który podobno był od Paula. Który wiedział, że Paula podpisze kontrakt z najlepszą wytwórnią muzyczną.
Plusów tego kontraktu było wiele. Między innymi, był związek z Zaynem, którego nie musieli ukrywać. Mogli być w końcu szczęśliwą parą, spacerującą po ulicach Londynu i nikt im w tym nie przeszkodzi.
Była żywym dowodem, że warto wierzyć w spełnianie marzeń. Pomimo tylu upadkach, trudności i przykrościach jakie ją spotkały, w końcu może być szczęśliwą dziewczyną mającą przy sobie najlepszych przyjaciół, nad opiekuńczego brata i kochającego chłopaka. Wszystko układało się tak, jak powinno od samego początku.
*
24 kwiecień 2013r. godzina 18:21
Ufff, nareszcie w domu... Już myślałam, że dzisiaj nie zobaczę swojej sypialni, czy nawet salonu.... Ale jest kilka plusów, jakie pojawiły się dzisiejszego dnia. Pierwszy: MAM PRAWO JAZDY! Nareszcie mogę samodzielnie jeździć samochodem i nie będę musiała wydawać pieniędzy na taksówki, czy zawracać czas Zaynowi. Kolejny jest taki iż dzisiaj skończyliśmy pracę nad moją 3 już piosenką. Razem z Jackiem i Nickiem spędziliśmy w studiu ładnych parę godzin. No ale gdyby nie pomoc Ed'a, do tej pory bym tam siedziała. Facet jest po prostu... ma łeb do tego co robi. Miałam okazję zaśpiewać z nim kilka piosenek i powiem, że to było coś rewelacyjnego! Jack wymyślił, aby na mojej płycie znalazło się kilka duetów.  Między innymi z Niallem jako rodzinny duet, właśnie z Ed'em, z Birdy, którą specjalnie zaproszą (podobno ona sama chciała ze mną zaśpiewać...) i chyba z Zaynem , ale to nie jest jeszcze pewne... W ogóle chce abym zaśpiewała z całym One Direction... Hm, całkiem fajny pomysł, ale jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Na razie muszę jeszcze popracować nad moimi solowymi piosenkami.
Kolejny plus, to W KOŃCU Liam i Alice są razem. Wydawało mi się, że już są od dawna parą, a tu się okazuje, że nie byli jeszcze gotowi... Jak dla mnie razem wyglądają aż uroczo. Ona taka spontaniczna i zwariowana, a on taki cichy i spokojny chłopak. W końcu przeciwieństwa się przyciągają, nie?
No i najważniejsze zostawiłam na końcu. Aria dzisiaj urodziła. Podobno dziewczynkę, która od razu trafiła do swojej nowej rodziny, która ją adoptuje. A Aria, później.... no cóż, postąpiła jak chciała. Wolała umrzeć, niż siedzieć w więzieniu. Tak, Aria popełniła samobójstwo. Nie mam pojęcia tylko jak! Ehh, obawiam się tylko że wszystko wypaplała. Tak czy inaczej prasa, szybko dowiedziała się co zrobiła i mi i One Direction, czy nawet Paulowi i rodzinie Mike.
Co do Paula, dostaliśmy dzisiaj pocztówkę z "wakacji" byłego managera. Facet dobrze się bawi w Los Angeles ze swoją siostrą i nie zamierzają tutaj wrócić. Ważne, że są szczęśliwi.

- Już jestem!- usłyszeć można było głos Zayna wchodzącego do domu.- Kotku, gdzie jesteś?

- W salonie!- krzyknęła w stronę kuchni, gdzie zapewne wszedł jej chłopak.
Zamknęła swój pamiętnik i położyła go na stoliczku, z którego wzięła kubek już z zimną herbatą. Skrzywiła się na samą myśl o tym ,ale jednak upiła kilka łyków.
- Jak minął dzień?- zapytał Mulat, który objął dziewczynę od tyłu i zaczął składać pojedyncze pocałunki na szyi brunetki.
- Całkiem dobrze. W końcu mam prawo jazdy i była dzisiaj jeszcze w studiu.- odparła i pocałowała chłopaka w policzek.
- No to mamy co świętować! A jak w studiu?
- Jak najlepiej. Skończyliśmy dzisiaj prace nad Only you.
- Super!- krzyknął szczęśliwy i usiadł koło dziewczyny na kanapie.- Słyszałaś o Arii?
- Taaa. Jestem ciekawa dlaczego tak postąpiła... Ale nie mówmy o niej.- głośno westchnęła i przeczesała swoją ręką włosy bruneta.- A ty co dzisiaj ciekawego robiłeś?
- Byłem w naszym starym domu podpisać jakieś papiery i już jutro zostanie wystawiony na sprzedaż. Szkoda takiej dużej willi, ale cóż, każdy ułożył sobie życie.- powiedział z uśmiechem.- No i byłem nad jeziorem zobaczyć, jak tam idą prace. Na razie wszystko idzie po naszej myśli.
- Mam pewien pomysł...- szepnęła Paula i spojrzała na Malika.- Chodźmy spełnimy marzenia niektórym osobą.
- Co masz na myśli?- zapytał lekko zdziwiony.
W odpowiedzi wzięła swój laptop i zalogowała się na Twittera. Nie patrząc nawet na główną stronę dodała szybki wpis i wylogowała się z portalu.
- A teraz idziemy na spacer.- powiedziała i podniosła się z kanapy.
- Coś znowu wymyśliła?- zapytał rozbawiony chłopak.
- Skoro nasze marzenia się spełniły, to dlaczego innym nie mogą?- zapytała i ruszyła w stronę holu, gdzie założyła swoje trampki i wiosenną kurtkę.- No rusz się. Nie chcesz chyba, żeby na nas czekali.
- Mogę dowiedzieć się, co napisałaś?- zapytał wiążąc buty.
- Sam sobie zobacz.- odparła i wyszła z domu.
Zayn głośno westchnął i wyjął swój telefon. Włącz aplikację i poczekał kilka sekund, aby główna strona się otworzyła. Znalazł odpowiedni tweet i zaśmiał się pod nosem.
"Spacer z Liamem w Hyde Park w Londynie, godzina 18.50. Ktoś chętny na doczepkę?"
- I jak ciebie tu nie kochać?- zapytał, kiedy wyszedł już z domu.
- Zadam to samo pytanie tobie...- odrzekła i czule pocałowała chłopaka.


------

* tekst jest wytworem mojej wyobraźni, w dosłownym tłumaczeniu:

Wydaje nam się, ze możemy mieć wszystko.

Chwycić białej chmury na niebie,
przepłynąć ocean na jednym wdechu,
czy okrążyć świat w jeden dzień.

Ja nie potrzebuję, niczego więcej

oprócz twoich ramion otulających mnie do snu.
Uśmiechu witającego mnie za każdym razem, gdy się widzimy.
Ja nie potrzebuję niczego więcej
oprócz ciebie.

Dodaję cociaż nie było 6 komentarzy. Moja decyzja jest nieodwołalna. Odchodzę z bloga. Życzę, żeby sie wam wiodło. Papatki :* ~ ostatni wpis Malikowej


piątek, 3 stycznia 2014

Amanda i Harry V

Perspektywa Amandy
Sobota. Poranek. 
Przez ostanie kilka dni byłam odcięta od świata. Zamknięta w pokoju, tych przytłączających czterech ścianach, czułam się jak w klatce. Jednak robiłam to na własnie życzenie. Taty nie było w domu, telefon wyłączyłam, telewizor i pilot nawet nie tknięte.  Tak jak już mówiłam... Odcięłam się. Ale jestem z siebie duma pod jedym względem. Nie płakałam. Pojedyńcze łzy spływały, ale... tylko pojedyńcze. Strałam się, aby w mojej głowie nie było chaosu, lecz pustka. Czułam i myślałam, że tak będzie dla mojego stanu psychicznego najlepiej. 
Podeszłam niewyspana do telefonu, który leżał po drugiej stronie pokoju na podłodze. Schyliłam się po niego. Załączyłam. 10 nieodebranych połączeń, 5 SMS'ów. Ach... Wszystkie od... Chłopaków z 1D. Zdziwiłam się. Chociaż nie aż tak bardzo jak myślałam. Po ostatnim spotkaniu wiedziałam, że coś się między nami zmieniło. Coś. Nie powiem również, że się nie ucieszyłam z tego faktu, że się o mnie martwili co wywnioskowałam po treści każdego smsa czytanego po koleji. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Jak najszybciej pobiegłam do nich. Za drzwiami stał cały zespół. Tym razem nawet Harry przyszedł. Gardło mi się momentalnie zacisnęło i smutek powrócił.
Na przedzie stał Louis i Niall, którzy podeszli do mnie i przytulili sami się wpraszając. Liam oraz Zayn uśmiechnęli się tylko przyjacielsko, a lokaty nawet na mnie nie spojrzał. Spuściłam głowę i ruszyłam za nimi do salonu, gdzie zdążyli się już z resztą rozgościć.
- Cóż takiego się stało, że zostałam zaczycona wizytą całego One Direction? - próbowałam mówić podniosłym głosem, kładąc nacisk na 'całego'. Wszycy popatrzeli po sobie i wybuchli śmiechem. Zgadnijcie jednak kto się nawet nie usmiechnął tylko unikał wzroku innych.  To chyba nie jest trudna zagadka... Harry. Jednak mi też nie było do śmiechu, ale jak niewiele osób wiedziało byłam dobrą, a wręcz świetną aktorką. Gdy zgraja się już uspokojiła zabrał głos Liam.
- Dowiedzieliśmy się czegoś od naszego Loczka. Podejrzewalismy, że 'nasza' piosenka - zaznaczył palcami cudzysłów -  nie była twoim jednorazowym wyskokiem. - przemówił Liaś bardzo poważnym tonem.  Można powiedzieć, zę jak dla mnie była aż za poważny, bo mogę śmiało powiezieć, że się bałam. Wszycy byli zwróceni w jego stronę. Nie miałam pojęcia co powiedzieć.  Otwierałam usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Zaczęło się dziać ciś dziwnego...
 Upadłam bezradnie na kolana chowając twarz w dłoniach. Czułam się...źle. Nie wiedziełam co się ze mną dzieje. Ze mną, z moim ciałem i umysłem. Byłam kompletnie zamroczona. Ktoś do mnie podbiegł i... przytulił. Chciałam się wyrwać, ale moje ręce nie chciały mnie słuchać. Co się ze mną do cholery dzieje?! Po chwili się ocknęłam.
Koło mnie siedział Niall i... Harry? Co... co mu się stało? Mój wzrok wędrował ze zmartwionej twarzy blondyna na bruneta. 
- Tak. To... To nie był mój jednorazowy wypad jak to nazwaliście. Tworzę już... od długiego czasu. Przed waszym wyjazdem miałam dla was piosenkę. Kiedy do was przyszłam i nie wiem czy pamiętacie, mówiłam,  że niespodzienkę, ale wy wypaliliście mi z tym wyjazdem. Chiałam się pierwszy raz przed kimś otworzyć. I byliście to wy, ale... To było straszne. Całe moje życie, czyli wy... Odeszliście. Dzień w dzień siedziałam z gitarą i śpiewałam sobie tą piosenkę. Sami mnie naprowadziliście do tego, aby spróbowała coś napisać. Pamiętacie? Nie chciałam o was zapomnieć, lecz nie potrafiłam pamiętać. Potem się jednak dowiedziałam, że wróciliście, ale nie wiedziałam, gdzie mieszkacie. Hazza... znaczy Harry wrócił do szkoły, ale... był inny. Odrzucenie. To poczułam. Myślałam, że wy mnie też tak potraktujecie. Ale cały czas w mojej głowie było jedno pytanie. Czemu? Czemu mnie zostawiliście, czemu nie odezwaliście, czemu Harry mnie odrzucił, czemu stał się moim wrogiem przez którego płaczę co noc? Czemu?! - łzy spływały po moich policzkach. Wszycy patrzeli na mnie z ogromnym zdziwieniem. Nie oczekiwali takiej odpowiedzi. Ja też nie oczekiwałam takiego obrotu spraw. Że im to wszystko powiem, to co mi na sercu leżało. Podniosłam się powli, ale już szybciej ruszyłam do mojej klatki. Byłam zła. Bardzo... Telefonem, który cały czas trzymałam w ręce rzuciłam z całej siły w ścianę. Po czym położyłam się na łóżku i po prostu... Krzyknęłam w poduszkę nadal płacząc. 
Opanowłam się już i postanowiłam coś zrobić. Ruszyłam do miejsca, w którym siedziała piątka przytłoconych i milczących chłopaków.
- Przepraszam. Nie... Nie powinnam była tego mówić. Sama wam przekazałam, że mamy się nie zajmować przeszłością, a teraz... sama wam wszystko wypomniałam. - niemal wyszeptałam słowa. Przez kilku minutowe płakanie, osłabłam. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzisiaj zaczęło dziać. Za dużo wiadomości i zaszkowań na raz? Możliwe. Stałam cały czas ze schowaną twarzą w dłoniach walcząc sama ze sobą. Po chwili jednka poczułam uścisk na mojej tali, który sprawił, że byłam wtulona w czyjeś ciało. Zapach. Myślałam, że mój zmysł węchu się popsuł i się myli... lecz jednak kiedy lekko się odsunełam od ciała chłopaka oniemiałam. Harry. Podszedł jako pierwszy i mnie... przytulił, dotknął.
- Co ci się stało, że mnie przytuliłeś. Ponoć... ponoć się mnie brzydzisz. - szepnęłam do niego, aby nikt inny nnie usłyszał. - nie musisz tego robić z łaski, czy czegoś innego. Nie chce takiego czegoś. Naprawdę... - dokończyłam tym samym tonem co wsześniej na co on omnie tylko mocnej do siebie wtulił. 
- Przykro mi Amando, ale... ja nie robie tego z przymusu. Przepraszam cię. Ja... nie wiedziałem, że moje słowa tak na ciebie działają. Nie wiem co mi się stało. I błagam cię. Nie mów, że się ciebie brzydze. Jak można brzydzić kogoś kogo się... - podniosłam wzrok i spotkałam jego zielone oczy. Ich kolor był teraz niesamowicie intensywny. Wpatrywałam się w ich zieleń nie wierząc, że mogą one być aż tak zielone. Wiem to głupie. Czekałam cały czas na to co Harry chce... dokończyć. - kocham. Tak... to jest dobre określenie... 
- Przepraszamy cię Am. Nie wiedzieliśmy, że... Przepraszamy. - przerwał naszą szeptaną rozmowę, Niall. Loczek mnie puścił, a tak jakby przejął mnie blondyn. Potem chciał Louis, ale zatrzymałam go gestami.
- Ej ej ej! Co za dużo to nie zdrowo. Mo powietrza brakuje jak wy mnie przytulacie. Błagam oszczędzie mnie! - złożyłam ręce i się sama z siebie zaśmiałam.
- Dobra... Dzisiaj masz spokój, ale wiedz, że następnym razem nie odpuścimy. - powiedział Zayn. Uśmiechnęliśmy się do siebie szeroko. Co prawda mój uśmiech był... lekko wymuszony, ale tego nikt nie musi wiedzieć. 
- My się zbieramy Am. Jutro wpadniemy, albo jak ty chcesz to ty wstąp do nas. Jak twój tata będzie to przyłaź do nas. Zgoda? - podszedł rozbawiony Liam. 
- Taty nie będzie, więc zapraszam do mnie. - odwzajemniłam uśmiech, a oni zaczęli po koleji wychodzić z posiadłości. Jako ostatni wychodził lokowaty chłopak. Złapałam go za nadgarstek tuż przy wyjściu i pociągnęłam delikatnie w moją stronę, aby móc mu szepnąć do ucha.
- Ja ciebie też. - dałam mu niemal niewyczuwalnego całusa w policzek i się szczerze uśmiechnełam. Najpierw nie zrozumiał o co mi chodziło, ale potem przytulił i wybiegł z domu, aby dogonić chłopaków. 
Teraz sobie uświadomiłam co się stało. Mój wróg powiedział, że mnie kocha, a na dodatek odpowiedziałam mu tym samym. Jednak teraz chyba... nie możemy się nazywać wrogami, lecz... no właśnie. Czym? Leżałam na kanapie cały czas myśląc nad tymi dzisiejszymi wydarzeniami. Nie roumiałam nic, ale... jednka wszystko. Jedno zaprzecza drugiemu, wiem.. Ja jednak nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie wszystko się da...
- Amando! Wróciłem.! Chodź na chwilę na dół, bo muszę z tobą porozmawiać. - do domu wszedł mój wiecznie zapracowny tata.
- No jestem. O czym tak chcesz ze mną porozmawiać? - stanęłam w progu wejścia do kuchni, gdzie aktualnie znajdował się mężczyzna.
- Myślałem, że jesteś na górze. No dobra to zacznę od początku. Jutro wyjeżdżam...
- Nie dziwi mnie to. Tu chyba nie ma o czym rozmawiać.
- Daj mi dokończyć... Jutro wyjeżdżam, ale tym razem na miesiąc. Jesteś pełnoletnia, więc cię tu zostawiam, ale jednak nie chcę abyś tu mieszkała sama. Może zaproś jakieś koleżanki, aby z tobą tak jakby zamieszkały. - zdziwił mnie trochę. Zazwyczaj nie było go kilka dni i wracał na wieczór. Mimo to, że spędzałam z nim mało czasu był ważny. Zawsze czułam jego obecność co dawało mi minimalne uczucie bezpieczeństwa. 
- Okej zaproszę sobie Scarllet, Elizabeth... okej - obdarowałam ojca uśmiechem. On nic nie wiedział, że jestem aspołeczną dziewczyną. Niech tak zostanie. Jakby się dowiedział to... zabrał by mnie ze sobą, a tego nie chcę. - a... mogę urządzić małą impreze. Kilka osób. Sami znajomi. - tata się zaśmiał na moje słowa i tylko kiwnął głową zgadzając się.  - dziękuję. - powiedziałam już biegnąc po schodach w stronę mojej sypialni. Szukałam wzrokiem mojego telefonu... Leżał na podłodze obok szafy. Podniosłam go i spojrzałąm na jego szkody. Zdziwło mnie bo nic a nic mu nie było. Nowa obudowa się zdała w końcu na coś, ale ja teżnie mam tyle siły, żeby rozwalić telefon... chyba. Nacisnełam na : Nowa wiadomość i wpisałam treść : Jutro : Widzę was u mnie.  Nie ma gadania. Mam nowinkę... Xx. Wasza Am. Wysłałam smsy do całej piątki... Będzie ciekawie. 
Poszłam się przebrać, umyć i oczywiście zmęczona poszłam spać. W końcu...

__________________________________________________
Pod poprzednim nie było 5 kom o które prosiłam.
Dzisiaj też 5 komentarzy chciłabym mieć.
Miłego dnia. 
Kasia. Xx.