!notka pod rozdziałem!
- Dzień dobry panie Malik - Posłała w moją stronę typowo sztuczny uśmiech, na co ja nie odpowiadając nic ruszyłem w stronę windy,a następnie prosto do swojego gabinetu. Oczywiście nie ominęły mnie jak zwykle pytania pracownic "Dzień dobry panie Malik" "Jak się dziś pan czuje?" "Czy szybko przejechał pan przez miasto?" "Kawę przynieść teraz czy po południu?",które najnormalniej w świecie zignorowałem. Po co one zadają pytania osobie,którą tak naprawdę mają w wysokim poważaniu? Chore.
Duży,przeszklony gabinet z drewnianym biurkiem na środku i szafkami po bokach. Telewizor plazmowy służący bardziej do przeprowadzania konwersacji na odległość oraz kilka obrazów dodatkowo wypełniających wnętrze pomieszczenia. Ogromne okna dawały widok na całą Wall Street*. Na moim miejscu pracy leżał stos kartek, który zapewne Jeny przyniosła mi do przeglądnięcia. Wzdychając ciężko,opadłem na krzesło i obróciłem się w stronę szyb. Setki samochodów stojących w korkach,taksówki jeżdżące w te i wewte,ludzie przepychający się na chodnikach... czemu zawsze wszystko musiało wyglądać tak samo? Nienawidziłem tego. To samo tempo,te same kolory,ten sam czas... z moich rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos jednej z dziewczyn,przypuszczałem że Jeny, dochodzący z korytarza. Zaciekawiony podniosłem się z siedzenia i wyszedłem z gabinetu
-...to już trzeci raz w tym miesiącu! Powiedziałam ci,że jeszcze raz, a wylatujesz! Pracujesz tu od kilku tygodni i prawie w każdym się spóźniasz! W naszej korporacji nie możemy pozwolić sobie na spóźnialskich i leni! Jeśli nasz reguły ci nie wystarczają radzę poszukać innej...- Nie słuchałem już kobiety, gdyż moją całą uwagę skupiła osoba, na którą wrzeszczała. Jak zwykle stała tam prawie skulona ze spuszczoną głową i długimi włosami upiętymi w kok. Miała zaróżowione policzki i podgryzała wargę ze zdenerwowania. Jej idealnie dopasowane ubranie sprawiało, że w moich bokserkach zaczynało robić się ciasno, a miniówka, którą miała na sobie powodowała, że miałam ochotę pozbyć się materiału teraz w tym momencie. Z podniecenia oblizałem dolną wargę językiem. Dziewczyna spojrzała na czubki moich butów po czym jej przepiękne, błękitne oczy napotkały moje natarczywe spojrzenie. Jeny nadal paplała coś na temat innych wielkich firm, w których ludzie nie mogą pozwolić sobie nawet na jedną minutę spóźnienia, ale miałem wrażenie, że słowa dyrektorki działu nie docierają teraz do uszu szatynki, tak samo jak do moich. Piękność zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, po czym znów spuściła głowę.
- Dzień dobry panie Malik - z jej ust wydobył się cichy szept. Jeny zdezorientowana odwróciła się w moją stronę, a jej twarz zamarzła.
- Oh, panie Malik! Nie wiedziałam, że pan tu stoi - Uśmiechnęła się sztucznie jak gdyby nigdy nic, przez co jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Przeniosłem znów swoje spojrzenie na drobną dziewczynę, która nadal nie patrzyła w moim kierunku.
- Ona znów się spóźniła! Nie możemy trzymać takich ludzi w firmie! Trzeba ją zwolnić, bo dłużej tak być nie może. - Nie odrywając wzroku z szatynki, dopiero teraz spostrzegłem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku, a moja złość osiągnęła zenitu.
- Przypominam ci Atkinson, że tylko i wyłącznie ja mam prawo do zwalniania i zatrudniania pracodawców. Zapomniałaś już jak to ty przez swój pierwszy rok spóźniałaś się niemal codziennie? Nadal czasami to robisz, a ja nie zamierzam zwalniać dobrej pracownicy tylko dlatego, że spóźniła się kilka razy w pierwszym miesiącu pracy tutaj. Pamiętaj, że mam również prawo do zmieniania pracownikom ich posad i dawania je jakimś innym osobom, dlatego wyraźnie zastanowiłbym się na twoim miejscu gdybym następnym razem miał zamiar kogokolwiek opieprzyć - Gdy skończyłem, Jeny miała zupełnie czerwony kolor twarzy a z jej oczu buchał żywy ogień. Spojrzałem w stronę niebieskookiej, która teraz z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami przyglądała się mojemu nagłemu wybuchowi.
- Tak jest panie Malik - Powiedziała kobieta przez zaciśnięte zęby, po czym odeszła grzmocąc przy tym głośno obcasami o posadzkę.
- A ty - Zwróciłem się w stronę piękności - chodź do mojego gabinetu - Po czym odwróciłem się nie patrząc już na brunetkę i ruszyłem w stronę drzwi. Kilka sekund później usłyszałem lekkie stukanie jej wysokich szpilek tuż za moimi plecami. Uśmiechnąłem się szelmowsko sam do siebie. Dobry wybór kochanie...
Wall Street* – ulica w Nowym Jorku, w południowej części Manhattanu
Ello kochani! :D No więc pierwsza część opowiadania o Zaynie już jest i mam nadzieję, że wam się spodobała c: Nie powiem wam na dzień dzisiejszy ile będzie rozdziałów, bo mam aktualnie dużo pomysłów, ale nie wiem ile z nich przeleje na papier. Ostatnio prawie w ogóle nie ma komentarzy pod imaginami, a my się bardzo staramy pisząc je dlatego jeśli dalej tak będzie będziemy zmuszone do wstrzymania bloga :( naprawdę nie chcemy tego robić, ale nie dajecie nam wyboru :c No to nie zanudzam wam już i miłego dnia kochani <3 ~Alex
Nawet nie próbuj :c
OdpowiedzUsuńSam nie napisałbyś/łaś lepszego -,-
UsuńYy... wiesz co, ja mysle ze jemu /jej chodzilo o to zebym nie zawieszala bloga c:
OdpowiedzUsuńSuper!!! Nawet nie proboj wsyrzymac bloga, bo nie wiem co zrobie :(( jest to swietne i piszcie dalej ;))
OdpowiedzUsuń