wtorek, 31 grudnia 2013

Niall- cz. XXVIII

*włącz*
*3 dni później*
Stojąc przed dużym lustrem w garderobie, Zayn kończył zawiązywać swój krawat na białej koszuli, po czym założył czarną marynarkę i poprawił bankiety. Schylił się jeszcze aby zawiązać sznurowadła, które co chwila odwiązywały się i drażniły chłopaka. Spojrzał jeszcze na swoją twarz i pogładził opuszkami palców czerwoną plamę znajdującą się na szyi.
Głośno westchnął, przeczesał swoje włosy palcami i usiadł na fotelu, stojącym w koncie pomieszczenia. Swój wzrok znowu skierował na czubki czarnych, na razie zawiązanych, butów.
- Musimy już iść...- usłyszał głos Liama, który niepewnie wszedł do garderoby.
Malik kiwnął głową i wychodząc z pokoju zabrał jeszcze ciemny płaszcz, który miał go uchronić od chłodnego powietrza. Jeszcze raz spojrzał w lustro i podążył za Paynem, który był identycznie ubrany jak on i reszta przyjaciół.
Schodząc po schodach lustrował swoim spojrzeniem, każdego przebywającego w pokoju. Niall i Lexi stali koło siebie i trzymali się za ręce. Dziewczyna miała na sobie czarną, krótką kurtkę, a na nogach tego samego koloru spodnie i zimowe buty.
Dalej był Louis i Emily, którzy trzymali w ręku wiązanki kwiatów. Za nimi stała Alice trzymająca pojedyncze czerwone róże.
- Gdzie jest Harry i Alex?- zapytał Zayn.
- Wyszli 2 godziny wcześniej. Powiedzieli, że spotkamy się na miejscu.- wyjaśniła Lexi.
- W takim razie, na co czekamy?
Wszyscy jak na zawołanie opuścili dom One Direction i udali się do swoich samochodów. Pogoda nie należała do tych pięknych zimowych dni. Wręcz przeciwnie. Wiał silny wiatr, a padający już od kilku dni śnieg, opadał na nie odśnieżone ulice i chodniki. Niebo, które na co dzień powinno być niebieskie, dzisiaj było szare. Ciemno szare.
- Zimno.- stwierdził Louis i potarł swoje ramiona.
- Daj cię ogrzeję.- uśmiechnęła się Emily i objęła go ramieniem.
- To chyba ja powinien cię ogrzewać.- powiedział Lou i przytulił do siebie dziewczynę.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale na serio mamy mało czasu.- powiedział Liam przechodząc obok przyjaciół.
Zapakowali się do dwóch samochodów i wyjechali na ulice. Zayn nadal dotykał ręką swoją bliznę na szyi, która lekko go szczypała przypominając o swoim istnieniu. Tak samo jak te plamy, które znajdowały się na rękach. Im bliżej byli celu, tym bardziej go bolało.
- Nie dotykaj tego.- powiedziała stanowczo Emily, która siedziała koło niego i zabrała jego rękę od szyi.- Wiem, że boli, ale nie możesz tego ruszać. Pamiętasz co ci lekarz powiedział?
- Strasznie szczypie.- szepnął Malik i spojrzał na dziewczynę.
- Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jeżeli będziesz to ruszać, będzie jeszcze gorzej. Posmarowałeś sobie dzisiaj tą maścią, co ci doktor Harris przypisał?
- Już dwa razy. Ale to nadal boli...- westchnął chłopak i oparł się o siedzenie.- Tak samo jak wspomnienia...- dodał po chwili.
- Na razie o tym nie myśl.- powiedział Louis, który kierował pojazdem.
- Mówisz o oparzeniach, czy o TYM?- zapytał Malik podkreślając ostatnie słowo.
- O tym i o tym.- odparł Lou.- Jesteśmy na miejscu.- powiedział i zaparkował w wolnym miejscu na parkingu. To nie było zbyt trudne, gdyż plac był praktycznie cały pusty. Nikomu nie przyszło na myśl, żeby o takiej porze, przyjść do tego okropnego miejsca.
Za chwilę przyjechał samochód Liama, a za nim Harrego. Wszyscy wyszli z pojazdów, zabierając kwiaty i udali się do wejścia. Przechodząc przez puste alejki, żadne z nich się nie odezwało. Powód był prosty: nie mieli o czym rozmawiać. Niall i Zayn nadal byli pokłóceni, a zaistniała sytuacja nie była odpowiednia, na różne rozmowy. W ciszy i spokoju dotarli na miejsce, gdzie byli już nieliczni znajomi.
- Nie umiem powiedzieć, co jest lepsze. Czy życie w cierpieniu, czy szybka śmierć. Jedno i drugie nie jest dobrym wyborem. Ale co możemy zrobić, kiedy nie wiem co będzie dalej? Kiedy nie mamy pewności, że w końcu coś się zmieni?- zaczął mówić pastor stojący nad jeszcze pustym grobem, który zaraz ma wypełnić drewniana trumna stojąca obok.- Nadzieja. Tylko to nam zostaje. Miejmy nadzieję, że Bóg dobrze zaopiekuje się kolejną zabłąkaną owieczką.
Kolejne minuty wypełniły słowami pastora czytającego zapiski z Pisma Świętego. Zadziwiający był fakt ilością ludzi na ceremonii pogrzebu. Oprócz całego One Direction i ich dziewczyn, był jeszcze Paul i dwie dziewczyny stojące na uboczu, które stały mocno przytulone do siebie. Jedna niska, w kruczo czarnych włosach, a druga wyższa od niej o pół głowy z jasno blond włosami, które zasłaniały jej prawie całą twarz. Jedynie od czasu do czasu można było zobaczyć jej usta, które zostały odsłonięte poprzez wiatr, ale oczy nadal były zagadką dla reszty. Jej czarne okulary miały chyba zupełnie inny cel, niż chronić gałki oczne przed słońcem, które nie zawitało dzisiejszego dnia.
- Kto to jest?- zapytał cicho Niall Harrego pokazując wzrokiem na tajemnicze dziewczyny.
- Nie mam pojęcia. Może ktoś z rodziny.- stwierdził loczek.
- ... Spoczywaj w pokoju.- dokończył swoją mowę pastor i zamknął księgę.
Po chwili czterej mężczyźni zabrali się za wkładanie trumny do grobu. Zanim przykryli dół kamienną tablicą, każdy z zebranych podszedł i wrzucił garść ziemi do środka. Dwie tajemnicze dziewczyny w końcu podeszły bliżej.
- Miało być tak pięknie...- szepnęła z czarnymi włosami i wrzuciła ziemię do środka.
- Jeszcze będzie.- dodała druga i uczyniła to samo co poprzedni zebrani, ale oprócz ziemi do grobu wrzuciła jeszcze dwie łodygi z białymi kwiatami. Liliami. 
Odeszła na bok, obok drugiej dziewczyny i przyglądała się jak kamienna płyta zasłania wnętrze grobu. Pastor widząc jak mężczyźni kończą pracę przy grobie, skinął tylko głową i odszedł ku wyjściu ze cmentarza.
Jako pierwsi podeszli Lexi i Niall kładąc na wierzch czerwoną różę. Dziewczyna pogładziła literki wyrzeźbione na marmurze i blado się uśmiechnęła.
- Nie ważne co zrobiłeś, dla mnie i tak zostaniesz naszym przyjacielem...- szepnęła i ostatni raz spojrzała na tablicę.
Mike Forebs
17.06.1988r.- 21.01.2013r.
Żaden powód nie jest wystarczająco dobry, by usprawiedliwić samobójstwo. 

Zaraz po nich podeszli reszta przyjaciół, a na samym końcu Zayn. Stanął nad grobem i mocno pociągnął nosem, przypomniając sobie te wszystkie dobre jak i te złe chwile. Również położył czerwony kwiat i odszedł kilka kroków dalej, z zamiarem opuszczenia cmentarza.
- Zayn, poczekaj.- usłyszał za sobą głos swoje managera.- Musimy coś wyjaśnić.
Z niechęcią chłopak odwrócił się w jego stronę, gdzie stał koło tej tajemniczej blondynki. Widział jak dziewczyna podniosła na niego wzrok, ale nie mógł odczytać spojrzenia, gdyż jej czarne okulary zasłaniały wszystko to, co chciałby zobaczyć.
- To nie będzie łatwe do wytłumaczenia, ale warto spróbować...- szepnął Paul.
- Przepraszam, może to głupio zabrzmieć, ale... Kim jesteście?- zająkała się Alex.
- Jestem Emily.- powiedziała dziewczyna w czarnych włosach.- Emily Forebs. Siostra Mike.
- Siostra? Rodzona?- zapytał z niedowierzeniem Louis.
- Tak. Rodzona.- potwierdziła dziewczyna.- Mike pewnie nic o mnie nie mówił i wcale mu się nie dziwię.
- Nie rozumiem...- szepnęła Lexi.
- Macie prawo żeby nie rozumieć.- odezwała się druga i zdjęła swoje okulary. Popatrzyła na wszystkich dookoła, ale swój wzrok utkwiła na Zaynie.
- Znam cię...- szepnął Zayn.- Ty jesteś Vanessa? Dziewczyna Mike?
Dziewczyna skinęła głową i założyła spowrotem swoje okulary. Nie chciała, aby ktoś patrzył na jej twarz, która kiedyś była ładna. Kiedyś...
- Ale jak to możliwe?- zaczął zadawać pytania.- Przecież Mike mi powiedział, że... Że on i że ty...
- Że umarłam.- dokończyła za niego.- Wszyscy tak myśleli. Nawet mój brat.- dodała i popatrzyła na Paula.
- Zaraz, chwila.- zaczął wymachiwać rękami Niall.- Chcesz nam powiedzieć, że wy jesteście rodzeństwem?- zapytał i wskazał na stojących na przeciwko siebie managera i blondynkę.- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że masz siostrę?
- Po co miałem mówić, skoro ona nie żyła?- zapytał poważnym tonem.- Taką przy najmniej miałem informację.

- Mike podpalił wasz dom, razem z tobą w środku...- szepnął Malik.- Dlatego masz te blizny na twarzy.- dodał również cicho.
- Takie same, jakie ty masz na szyi.- powiedziała Vanessa.- I to nawet przez tą samą przyczynę. Widziałam co się stało. Stałam kilka metrów za tobą. Razem z Arią.
- Z Arią?- zapytał szybko Harry.- TĄ Arią?
- Tak z nią. Nie musicie się już martwić. Złożyłam już zeznania na policji w jej sprawie.- powiedziała z uśmiechem.
- Możesz nam wyjaśnić, gdzie przebywałaś przez te wszystkie lata?- zapytał Zayn.- I w ogóle, jak ci się udało przeżyć?
- Ukryłam się w piwnicy. Ledwo co dotarłam do drzwi, ale jedynie tylko tam mogłam być bezpieczna. Schowałam się pod schodami i tam siedziałam przez 2 dni. Policja i straż pożarna nie za dobrze przeszukiwała mieszkanie. Później znalazła mnie Aria. Szukała czegoś. Ale już mi nie było dane dowiedzieć się czego. Zabrała mnie z domu, zawiozła do szpitala, gdzie mnie opatrzyli, a później wysłała razem z jakąś dziewczyną do Francji, wmawiając wszystkim że spaliłam się żywcem, że nawet nie zostało po mnie żadnego śladu. Zorganizowano mi pogrzeb. Pogrzeb bez ciała i prochów. Mój grób gdzieś tutaj się znajduje z dopiskiem Dusza to rodzaj ognia, który ożywia ciało. 
- Widziałam Vanessę kilkakrotnie. Ale nikt mi nie wierzył.- odezwała się Emma.- Dlatego zostałam posądzona, że jestem wariatką i wysłano mnie do szpitala psychiatrycznego.
- To wszystko brzmi jak jakaś scena z filmu.- odezwała się Alice.
- I to horroru.- dodał Louis.
- Jak się czuje Paula?- zapytał w końcu Paul.
- Nie za dobrze.- westchnął Niall.- Ma liczne poparzenia, które nie wyglądają za ładnie.
- Jedźcie do niej. Nie będę już dłużej was trzymał. Zadzwonię za kilka dni, kiedy to wszystko się ułoży. Mam zamiar wyjechać.- powiedział manager.
- Wyjechać? Gdzie?- zapytał z niedowierzeniem Niall.
- Do Los Angeles. Muszę stąd uciec. To miasto wywołuje na mnie nie miłe wspomnienia. Chcę w końcu spędzić czas ze swoją młodszą siostrą...
- Ja tak samo...- szepnął Niall.
W końcu wszyscy pożegnali się i ruszyli w stronę wyjścia. Nie chcieli dłużej przebywać w tak okropnym miejscu. Śnieg w końcu przestał padać, ale wiatr nadal dawał o sobie znać. Znowu się nie odzywali. Ich umysł zawładnęły informacje dotyczące ich zmarłego przyjaciela. Przyjaciela, który okazał się być tchórzem. Ale czy można nazwać kogoś tchórzem, kto popełnił samobójstwo? Kto nie bał się śmierci? Kto był odważny stawić czole, tego czego obawia się każdy człowiek żyjący na ziemi? Był odważny, co do tego nie mieli pytań. Ale czy ta odwaga przypadkiem go nie przerosła?
- Rozumiem, że mam jechać prosto do szpitala?- zapytał Louis, kiedy wszyscy weszli do samochodu.- Głupie pytanie.- dodał po chwili i włączył silnik.
Podróż minęła dosyć spokojnie i cicho. Ale czego można się spodziewać po ich zachowaniu, kiedy przed chwilą stracili swojego dobrego przyjaciela.
W końcu dotarli na miejsce. Pośpiesznie wyszli z pojazdu i udali się do środka. Spokojnym krokiem przeszli przez szpitalne korytarze, aż w końcu zatrzymali się przed salą 471, gdzie powinna znajdować się dziewczyna, ale sala była pusta.
- Panie doktorze!- krzyknął Niall wołając starszego pana.- Może mi pan powiedzieć, gdzie jest moja siostra?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Pan jest...?
-Horan. Niall Horan. 3 dni temu została przywieziona dziewczyna z mocnymi poparzeniami.
- Dziewczyna od pożaru?
- Tak.- potwierdził.
- Brat Pauli Horan?- dopytywał się doktor.
- Tak, to ja.
- Proszę za mną. Muszę z panem porozmawiać.- powiedział stanowczym tonem i zaprowadził Nialla do jego gabinetu.
Reszta przyjaciół zostali na szpitalnym korytarzu obawiając się najgorszego. Widząc pustą salę, w której pielęgniarka składała białą pościel nie wróżyło nic dobrego. A co jeśli... Nie. Nie mogli o tym myśleć. Trzeba mieć nadzieję. Ona nie umarła. Nie mogła. Musiała żyć. Po prostu musiała.
- Zaraz mnie szlag trafi!- krzyknął Liam chodząc w tą i spowrotem.
- Liam, spokojnie.- próbowała go uspokoić Lexi.
- Spokojnie?! Ty widzisz co tu się dzieje? Nie mam jej w sali! Jakaś babka ścieli łóżko na nowego pacjenta, co może oznaczać tylko jedno!- wydarł się na cały korytarz.
- Ona nie umarła, jasne?!- krzyknął również Zayn, który już dawno zaczął płakać.- Obiecała, że nie nas nie opuści...- szepnął i schował swoją twarz w dłonie.
W końcu z gabinetu wyszedł Niall z grobową miną. Popatrzył na zebranych przyjaciół, ale podszedł tylko do Zayna. Popatrzył na niego przez chwilę, a potem bez słowa mocno go przytulił. Malik nie ukrywał zdziwienia, ale odwzajemnił uścisk przyjaciela, przez co jeszcze bardziej się popłakał.
- Dziękuję.- szepnął Niall.
- Za co?- zapytał zdziwiony chłopak.
- Uratowałeś ją. Naraziłeś swoje życie, by ocalić moją siostrę. Jestem beznadziejnym bratem i przyjacielem. Nie powinienem tego wszystkiego mówić. Przepraszam...- szepnął
- To ja przepraszam.- odezwał się mulat.- Nie powinienem w ogóle się do niej zbliżać. To wszystko moja wina.- oderwał się od niego i popatrzył w jego oczy.- Miałeś rację. Wszyscy mieli rację.
- Co z nią?- zapytał w końcu Louis.- Dlaczego nie mam jej w sali?
- Po pierwsze ma teraz operację, a po drugie przeniosą ją na inny oddział.- wyjaśnił Niall.
- Operację? Ale jak to?- zapytała szybko Emily.
- Ma połamane dwa żebra. Jedno z nich jest na tyle uszkodzone, że mogło przebić serce. Na szczęście szybko się ocknęli i od razu zabrali ją na blok.
Wszyscy głośno westchnęli. Ulżyło im na sercu, które obawiało się najgorszego. Udali się pod salę operacyjną i usiedli w poczekalni, gdzie przebywali inni ludzie, którzy tak samo jak oni oczekiwali na jakieś wieści o stanie zdrowia najbliższych.
W końcu jedne drzwi się otworzyły i wyszły dwie pielęgniarki ciągnąc za sobie duże łóżko, na którym leżała Paula.
- Wszystko jest w porządku. Pańska siostra jest zmęczona, ale wraca do żywych.- wyjaśniła jedna kobieta Niallowi, który jako pierwszy podniósł się z krzesła. Podszedł do łóżka i złapał rękę brunetki.
- Hej, jestem tutaj.- szepnął do dziewczyny, która miała na wpół otwarte oczy.
- Jest zmęczona. Musi odpocząć.- wyjaśniła druga i pociągnęła łóżko w stronę windy.
Po raz kolejny wszyscy odetchnęli ulgą i uśmiechnęli się szeroko. Było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Po raz kolejny Paula walczyła ze śmiercią i po raz kolejny wygrała tą walkę. Była przykładem jak łatwo można pokonać coś, czego wszyscy się boją.
- Panie Horan, można jeszcze pana prosić na chwilę?- zapytał lekarz, który wyszedł z sali operacyjnej.
- Tak, oczywiście.- kiwnął głową i odszedł na bok razem z mężczyzną.
- Czy pańska siostra miała wcześniej jakiekolwiek wypadki, albo urazy, po których musiała trafić do szpitala?- zapytał od razu
- I to nie raz...- westchnął.- W wieku 7 lat wpadła do studni. Połamała przy tym dwie ręce i nogi. Później nie wiem, czy coś się działo, bo wyjechałem i nie miałem z nią kontaktu przez 2 lata. Ale kiedy wróciłem, Paula miała mieć jakiś zabieg na serce, gdyż źle pracowało. Ale wcześniej wpadła pod samochód i leżała w śpiączce przez 3 dni.
- Dobrze, czy coś jeszcze?- zapytał lekarz, zapisując jakieś notatki na kartce.
- Tak. W Wigilię miała kolejny wypadek.
- Jakieś mocne urazy?
- Z tego co mi wiadomo jej prawa ręka, była dosyć pokaleczona. Kawałki szkła wbiły się w jej rękę i trzeba była zaszywać żyły.- powiedział lekko przybity.- No i straciła pamięć.- dodał po chwili.
Lekarz spojrzał na niego poważnym wzrokiem i wrócił do swoich zapisek.
- Mam rozumieć, że ma amnezję? Czy coś sobie przypomniała?
- Niewiele. Czasami jakieś miejsca lub pojedyncze zdania z ważnych rozmów. Z tego co mi wiadomo przypomniała sobie tylko o swojej przyjaciółce, z którą spędziła całe życie. Nic więcej.
- Rozumiem. Pańska siostra przeszła dosyć poważną operację. Ale widać było, że bardzo chce zostać jeszcze z nami. Na razie musi przez kilka dni poleżeć w szpitalu. Później się zobaczy.
- Dobrze. Dziękuję bardzo, panie doktorze.- powiedział z uśmiechem i podał rękę lekarzowi.
Mężczyzna skinął głową i odszedł w stronę recepcji. Niall głośno westchnął i spojrzał w górę swoimi niebieskimi oczami.
- Wszystko w porządku?- zapytała go Lexi i położyła swoją rękę na jego ramieniu.
- Mam nadzieję, że tak.- powiedział cicho i mocno ją przytulił.
Po kilku minutach w końcu ruszyli się z miejsca i udali się do sali Pauli. Spojrzeli na dziewczynę przez wstawione okno w pokoju na korytarz. Była blada, a jej ciemne włosy opadały bezwładnie na poduszkę. Widać było że z trudem oddycha, ale czego można się spodziewać po osobie, która ma połamane żebra. Na jej twarzy widniały blizny po poparzeniach. Nie były jednak aż tak widoczne jak u Vanessy, która miała zdeformowaną praktycznie całą twarz.
- Możemy do niej wejść?- zapytał Niall wychodzącej z pokoju pielęgniarki.
- Ale tylko na kilka minut.- powiedziała z uśmiechem i odeszła do nich.
Przyjaciele uśmiechnęli się do siebie i wolnym, spokojnym krokiem weszli do środka.
- A ty nie idziesz?- zapytał Harry Zayna, który stał w tym samym miejscu.
- Lepiej nie. Poczekam na was tutaj.- powiedział patrząc się w bezwładne ciało brunetki, którą zaraz wszyscy otoczyli.
- Zayn, uratowałeś jej życie...- zaczął mówić loczek, ale Malik od razu mu przerwał
- To nie zmienia faktu, że ją zraniłem.
Styles głośno westchnął i udał się do sali, z której dochodziły ciche rozmowy przyjaciół. Harry miał rację, ale przecież to dzięki niemu ona żyje i jest w takim stanie jakim jest. Przeczesał swoje włosy i podszedł do łóżka dziewczyny.
- Hej połamańcu.- przywitał się z uśmiechem.
- Ciebie również miło widzieć Styles.- powiedziała ponuro i blado się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz?- zapytał Niall.
- Szczerze? Jakby ciężarówka przejechała po moim ciele, łamiąc mi wszystkie kości.
- A skąd wiesz, jak się czuje osoba, po której przejechała ciężarówka?- zapytał się Louis, na co każdy się zaśmiał.
- Proszę cię, nie mów żadnych dowcipów, bo nie mogę się śmiać.- powiedziała słabym głosem.- Co z Mikiem?
Żadne z nich się nie odezwało. Spuścili tylko wzrok w ziemię i każdemu przypomniało się gdzie byli godzinę temu.
- Mike... On...- zaczęła się jąkać Emily.
- On nie żyje.- dokończyła za nią Lexi.- Zginął na miejscu.
- Jak to zginął? Przecież go widziałam... Stał przed domem, kiedy ja...- zaczęła mówić, ale nie mogła dokończyć tej wypowiedzi. Do głowy od razu naszły ją chwile z tamtego dnia, kiedy mogła stracić, po raz kolejny życie.
- Podobno, kiedy ciebie zobaczył od razu wbiegł do domu. Chciał się zabić.- powiedział cicho Harry.- Tak przynajmniej mówił Zayn.- dodał po chwili.
Dziewczyna od razu zrobiła większe oczy, kiedy usłyszała jego imię. Rozejrzała się po sali, ale nie mogła znaleźć swojego wybawcę.
- Gdzie on jest?- zapytała po chwili.
- Stoi przed salą.- powiedziała Alice.
- Mam go zawołać?- zapytał Niall.
Z wielką chęcią powiedziałaby "tak", ale później przypomniała sobie, dlaczego tutaj leży. Wyszła wcześniej z koncertu, gdyż nie mogła patrzeć na niego. Była w domu i oglądała jakieś zdjęcia znalezione w szafkach. Później usłyszała szczekanie Ori na korytarzu. Wyszła zobaczyć co się dzieje i poczuła jakby coś się paliło. Schodząc kilka stopni w dół, zdała sobie sprawę, że się nie myli. Paliło się wszystko. Kanapy w salonie, półki z książkami, nawet i rośliny którymi się zajmowała. Mogła uciec. Miała szansę. Wystarczyło zrobić kilka kroków do przodu i byłaby bezpieczna. Ale ona nie chciała. Skoro wszystko się pali, to musi być jakiś tego cel. Nie wierzyła w przypadki. Jeśli śmierć chciała ją złapać, to ona jej pomorze. Wróciła się spowrotem na górę i usiadła na podłodze koło łóżka. Wzięła do ręki swój naszyjnik i pocałowała go, jakby to było pożegnanie. Później już nie pamięta co się stało.
Opuszkami palców dotknęła miejsca, w którym powinien znajdować się złoty łańcuszek. Nie znalazła go.
- Moglibyście zostawić mnie samą?- zapytała cicho.
- Jasne.- odrzekł od razu Louis i wszyscy udali się w stronę wyjścia.
- Alice?- zawołała jeszcze swoją przyjaciółkę, która jako ostatnia wychodziła z sali.- Możesz zawołać Zayna?
- Dobrze.- powiedziała z uśmiechem i uczyniła to o co ją prosiła.
Długo nie musiała czekać na swojego gościa. Stał przy drzwiach, nie wiedzący czy ma podjeść, czy może zostać w bezpiecznej odległości.
- Podejdź bliżej, przecież nie gryzę.- powiedziała w jego stronę i głośno westchnęła.
Zayn niepewnym krokiem podszedł do łóżka i usiadł na krześle stojącym obok. Żadne z nich się nie odezwało. Patrzyli w swoje oczy.. Tylko, że oczy Zayna od razu zapełniły się łzami.
- Znowu musisz przeze mnie cierpieć.- odezwał się w końcu chłopak.
- Cierpienie należy do życia. Jeśli cierpisz, znaczy, że żyjesz.- powiedziała patrząc się w jego oczy.- Chociaż tak bardzo chciałabym umrzeć. Patrzeć na was z góry i wiedzieć, że jesteście szczęśliwi. Wystarczy tak niewiele, aby to wszystko zakończyć.
- Dlaczego aż tak bardzo zależy ci na śmierci?
- A po co żyć? Jest jakiś tego sens? Po co mamy cokolwiek robić, skoro i tak wiemy że umrzemy.
- Ale przed tą śmiercią, możemy zrobić coś, czego później nie będziemy żałować. Żeby później chwalić się Bogu, ale i nawet diabłowi co zrobiliśmy, zanim do niego przyszliśmy.
- W moim przypadku będę musiała wydać książkę i podzielić ją na 3 tomy.- powiedziała z uśmiechem.
- Jesteś na mnie zła?- zapytał w końcu.
- Mogłabym. Ale nie chcę. Mogę ciebie nienawidzić z całego serca. Krzyczeć na ciebie, że to wszystko twoja wina. Tylko po co? Zmieni to coś?
- Jeżeli by ci ulżyło...
- Najgorszy jest fakt, że gdybym postawiła się na twoim miejscu, zrobiłabym to samo. Ale jednak nadal boli. Boli mnie fakt, że mnie okłamałeś. Jednak nie wiem co by było, gdybyś powiedział mi od razu co było między nami. Bałabym się, że każdy ruch może ciebie zranić.
- Najgorszy, a jednocześnie najlepszym dniem był, kiedy cię znalazłem. Cieszyłem się jak głupi, że żyjesz. Ale kiedy powiedziałaś mi, że nic nie pamiętasz, dziwnie się poczułem. Jakbym cię stracił, ale przecież żyjesz. Jakbyś odeszła, ale przecież stałaś koło mnie.
Paula nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się w jego stronę i położyła swoją rękę na jego dłoni, która leżała na łóżku. Zayn widząc ruchy brunetki, sam złapał ją mocniej i przyłożył ją do ust.
- Więc, co teraz będzie?- zapytał chłopak.
- Nie wiem. Wiem, tylko że strasznie boli mnie brzuch.- stwierdziła z grymasem na twarzy.- Ale to chyba z głodu.- dodała z uśmiechem.

*
włącz*
*4 dni później*
- Uwaga teraz schody.- ostrzegła Lexi.
- Rany, ale jesteś ciężka.- westchnął Harry.
- Mówiłam, że sama już pójdę, ale ty jak zwykle musiałeś postawić na swoim.- powiedziała Paula.
- Nie wyczułaś mojego żartu.- powiedział loczek i wszedł do środka.- Okej jesteśmy. Niall! Gdzie mam ją położyć?- krzyknął w stronę dworu.
- Na razie w salonie!- odpowiedział Horan i wszedł do domu.
- No to kierunek salon.- powiedział Harry i udał się do wcześniej wspomnianego pokoju. Położył delikatnie brunetkę na kanapie i pomógł jej ściągnąć zimowe okrycie.
- Gdzie jest Ori?- zapytała Paula. Od czasu pożaru nie widziała swojego pupila.
- Jest na podwórku. Bawi się w śniegu.- powiedziała Lexi wchodząc do salonu. W ręku trzymała dwie torby brunetki, które postawiła na ziemi.
- Myślę, że lepiej by było gdyby Paula leżała na górze.- powiedział Liam, który wszedł do pokoju, a w ręku trzymał szklankę z sokiem, którą podał dziewczynie.
- Moim zdaniem, powinna leżeć tutaj. Tak czy siak nie będzie mogła się ruszać, przez kilka następnych dni, więc będziemy mogli jej pomóc.- odezwał się Harry.
- A może zamieszka ze mną? Będzie się raźniej czuła. Na razie nie mam nic do roboty, więc...- zaczęła mówić Alice, ale Niall jej szybko przerwał.
- O nie. Zostaje tutaj. Muszę ją mieć cały czas na oku.- powiedział poważnym tonem.
- Może ja zdecyduję, gdzie będę mieszkać?- przerwała im Paula, która chciała się podnieść, ale braciszek od razu ją położył.
- Masz leżeć i się nie ruszać.- powiedział poważnym tonem.- A jeżeli będziesz coś chciała, to po prostu nas zawołaj
- To nawet do łazienki sama nie mogę iść?- zapytała zdenerwowana.
- Wtedy to ja ci pomogę.- zaoferowała się Lexi.
- Chcę iść do swojego pokoju.- powiedziała stanowczo.- I nie obchodzi mnie, jakie macie na ten temat zdanie. Będę leżeć u siebie, koniec i kropka.
- Nie ma sprawy. Już cię zanoszę.- powiedział z uśmiechem Harry i znowu brunetka była w jego ramionach.- Jak tak mam cię nosić, to chyba odpuszczę sobie siłownię.
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję ci, że przez najbliższe dni nie będziesz mógł spojrzeć w lustro.- powiedziała przez zaciśnięte zęby, na co Styles znowu się zaśmiał.
- Jesteś słodka jak się denerwujesz. Ale pamiętaj. Złość podobno piękności szkodzi. Chociaż w twoim przypadku to idzie w drugą stronę.
Paula już nic nie powiedziała, tylko głośno westchnęła i mocno zacisnęła pięści, które znajdowały się na szyi loczka, na co ten zachichotał pod nosem. Widać było, że uwielbia drażnić się z brunetką.
- Gdzie jest reszta?- zapytała kiedy ten położył ją na łóżku.
- Louis i Emily pojechali na zakupy. Alex jest na dworze i bawi się z Ori. A Malik jest na policji.- wyjaśnił chłopak wyglądając przez okno.
- Na policji? Po jaką cholerę?- zapytała zdezorientowana.
- Musiał zeznawać w sprawie Arii. No i jeszcze załatwia sprawy z tym domem.
- Co z nią teraz będzie?- zadała kolejne pytanie, już bardziej łagodniejszym tonem.
- Nie mam pojęcia. Pewnie zostanie zatrzymana w zakładzie dla kobiet w ciąży, urodzi, a później odsiedzi swoje w więzieniu.
- Nie rozumiem tylko jednego.- powiedziała cicho.- Dlaczego aż tak bardzo mnie nienawidziła, skoro ja nic nie zrobiłam.
- Wszyscy chcemy się tego dowiedzieć.- powiedział z uśmiechem i usiadł na łóżku.- Musisz teraz o tym myśleć? Najważniejsze, że nic ci nie jest. Coś ci przynieść? Pić? Jeść?- dopytywał się Harry.
- Na razie nie.
- W razie co, to wołaj.- odpowiedział i wyszedł z pokoju.
Kolejny raz głośno westchnęła i opadła na poduszki. Chciała się podnieść, ale ból w klatce piersiowej był nie do wytrzymania. A więc szykują się kilka dni bezczynnego leżenia w łóżku i czekania na zbawienie w postaci samodzielnego poruszania się po domu. Sięgnęła po laptopa, który leżał na nocnym stoliczku i włączyła sprzęt. Weszła na strony plotkarskie, które huczały od informacji na temat ostatnich dni.

KONCERT ONE DIRECTION WYPADŁ JAK ZWYKLE REWELACYJNIE!

KONIEC KARIERY ARII SCHY?
ZMARŁ PRZYJACIEL CHŁOPAKÓW Z 1D- MIKE FOREBS. MĘŻCZYZNA POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWO. ŻYŁ 25 LAT.

Jednak dopiero ostatni tytuł ją zainteresował.

PAULA HORAN NA LODOWISKU? CZY TO MOŻLIWE?

Bez głębszych przemyśleń od razu weszła w powyższy artykuł. Widziała kolejne zdjęcia z lodowiska, które wykonały przypadkowe osoby. Wydawało się jej, że bardziej zainteresują się chłopakami niż ją, jednak się myliła. Już teraz rozumiała dlaczego Zayn kazał założyć jej czapkę i okulary. Przynajmniej w najmniejszym stopniu uchroniły ją zbędnych zdjęć. Artykuł w całości poświęcony był jej osobie. Pisał o tym jak pewna tajemnicza brunetka jeździła na łyżwach razem ze sławnym boysbandem i ich dziewczynami. Jedno ze zdjęć zostało przybliżone na jej twarz, a obok niego było wklejone zdjęcie z gali.
Czy to ona? Czy to Paula Horan?
- Hej, co robisz?- usłyszała głos, który należał do Zayna. Stał niepewnie w drzwiach i szeroko się uśmiechał.
- Nie pozwalają mi na nic innego jak leżenie w łóżku.- powiedziała smutna.- Trochę mi nudno.
- Mogę dotrzymać ci towarzystwa?- zapytał niepewnie.
- Nawet musisz.- powiedziała z uśmiechem i zaraz zachichotała pod nosem.
Zayn zamknął za sobą drzwi i podszedł do łóżka brunetki, która przesunęła się na bok, dając miejsce chłopakowi.
- Możesz się koło mnie położyć?- zapytała niepewnie.
- A mogę?- odpowiedział pytaniem.
- Byłoby miło.- szepnęła i schowała swoją twarz we włosach, tak żeby ukryć rumieńce, pojawiające się na jej twarzy.
Po chwili poczuła jak materac ugina się pod ciężarem chłopaka, który położył się koło poszkodowanej.
- Mam coś twojego.- odezwał się po dłuższej chwili i sięgnął do kieszeni swoich spodni.- Oddali mi to w szpitalu.
Dziewczyna podniosła swój wzrok na Zayna, który trzymał w dłoni jej własność. Jej złote serduszko.
- Myślałam, że już zaginął.- szepnęła i dotknęła opuszkami palców przywieszkę.- To od ciebie?- zapytała i wskazała na literkę Z i P. Malik skinął głową, jako potwierdzenie.- Mógłbyś mi założyć?- zapytała cicho i spojrzała w tęczówki bruneta.
Ten uśmiechnął się szeroko i zabrał się za odpinanie zapięcia. Po chwili naszyjnik znowu zawędrował do jego właścicielki.
- Kiedy mi go dałeś?- zapytała.
- Na twoje 18 urodziny.- odpowiedział szeptem.
- Opowiedz mi o nich.- powiedziała. Odłożyła laptopa na bok i położyła swoją głowę na torsie chłopaka.
- Nie wiem od czego w sumie zacząć...
- Dam ci taką drobną radę.- spojrzała w jego oczy.- Najlepiej to od początku.
Kolejne minuty spędzone razem, dały im do świadomości, że tego właśnie potrzebowali. Wspólnie spędzonego czasu, który okazały się być uzależnieniem. Jedno bez drugiego nie chciało istnieć. Byli dla siebie jak alkohol, dla alkoholika. Amfetamina, dla narkomana. Papieros, dla palacza. Jedna nuta, dla całej ballady.
- ... zaśpiewałem dla ciebie Cannoball, a kiedy skończyłem, ty podeszłaś do mnie i...- chłopak przerwał na chwilę, a widząc to dziewczyna znowu podniosła na niego wzrok.
- Pocałowałam cię?- zapytała z uśmiechem.
- Taaak...- westchnął i również na nią spojrzał.- Pocałowałaś mnie, jak nigdy przedtem.
- Mam nadzieję, że przy najmniej dobrze całuję.- zachichotała pod nosem.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze.- odpowiedział również z uśmiechem.
Do pokoju nagle wparował Liam, który miał w uszach słuchawki i raczej nie było szans, żeby co kolwiek usłyszał. W ręku trzymał tacę, na której stał talerz z omletami i sokiem pomarańczowym. Postawił ją na nocnym stoliczku i dopiero teraz spojrzał na osoby znajdujące się w pokoju.
- O Zayn... Przepraszam, jeżeli wam w czymś przeszkodziłem, ale Niall kazał przynieść ci coś do jedzenia, no i Alex zaoferowała się, ze zrobi omlety.- powiedział lekko zmieszany.- Już mnie nie ma.- dodał szybko. Założył spowrotem słuchawki i tanecznym krokiem opuścił pokój.
- Dziwne, że sam ich nie zjadł po drodze.- powiedział Zayn i sięgnął po tacę.- A teraz panią nakarmimy.- powiedział dziecinnym głosem i zaczął kroić podwieczorek.
- Nie jestem głodna.- stwierdziła z grymasem dziewczyna.
- Jesteś tylko o tym nie wiesz.- powiedział i wręcz wepchnął do buzi pierwszą porcję omleta.- Prawda, że dobre?
- Barwzo...- odpowiedziała z pełną buzię i zaczęła szybko przeżuwać.- Jeżeli zjem połowę, to obejrzymy jakiś film?- zapytała z nadzieją.
- Jak zjesz cały.- powiedział stanowczo i szykował kolejną porcję.
- Połowę.
- Cały.
- Trzy czwarte.
- Dobra.- uległ w końcu i kolejny kawałek ciasta znalazł się w buzi dziewczyny.
Kiedy Paula zjadła uzgodnioną porcję, Malik pomógł jej jeszcze napić się soku, a później zaczął wybierać film.
- Co wybrałeś?- zapytała, kiedy tamten spowrotem znalazł się w dużym łóżku dziewczyny.
- Bardzo fajny film. I że cię nie opuszczę.
- Hm, ładny tytuł. A o czym to?
- O pewnym młodym małżeństwie, które zostało wystawione na ciężką próbę.- odpowiedział i poprawił się na łóżku.- Mieli wypadek, w którym kobieta straciła pamięć.
- Hm, brzmi dosyć znajomo.- powiedziała z uśmiechem i wtuliła się w tors chłopaka.- A jak się kończy ta historia?
- A jak byś chciała?
- Żeby dziewczyna odzyskała pamięć.

*kilka dni później*
- Pomału, spokojnie. Nie musisz się śpieszyć.- mówił spokojnym głosem Horan.
- Cholera Niall! Przecież wiem jak się chodzi!- krzyknęła w jego stronę robiąc kolejny krok.
- Wiem, że wiesz, ale chcę ci przypomnieć że nie powinnaś się przemęczać.- powiedział łapiąc ją mocniej w pasie.
-Robiąc krótki spacer wokół domu, na pewno się zmęczę.- powiedziała z sarkazmem.- Ale jest ładna pogoda.- dodała po chwili.
- Robi się co raz cieplej, chociaż zapowiadają kolejne burze śnieżne.- stwierdził Irlandczykt patrząc w niebo.
- Możesz mnie tutaj puścić? Chciałabym zrobić sama kilka kroków.- zapytała i wyrwała się z uścisku Nialla.
Nie czekając na odpowiedź zrobiła kilka kroków do przodu, a potem odwróciła się w stronę swojego brata i złowieszczo się uśmiechnęła.
- Nic cię nie boli?- zapytał chłopak.
- Oprócz głowy od twojego marudzenia, to nic.- powiedziała i zrobiła kolejne kroki.
Nagle ktoś uderzył Nialla śnieżką, przez co chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na swoich przyjaciół.
- To nie ja!- od razu krzyknął Zayn, który stał najbliżej niego.- To Harry.
- Styles!- krzyknął i poszedł w stronę loczka.
Zayn i Paula parsknęli śmiechem, widząc jak Horan wrzuca w małą już zaspę śniegu loczka.
- Jak ci idzie?- zapytał badboy podchodząc bliżej.
- Całkiem dobrze.- powiedziała z uśmiechem i spojrzała na twarz Malika.- Okropną masz tą plamę.- skomentowała i pokazała placem na szyję chłopaka.
- Ty też nie za ładną.- stwierdził chłopak dotykając żuchwy Pauli i przejechał palcem po bliźnie, która sięgała aż do ucha.
- Chciałabym coś spróbować.- szepnęła dziewczyna robiąc kilka kroków do przodu.- Ale obiecaj mi, że nawet się nie ruszysz.
- No obiecuję.- powiedział ponuro i uśmiechnął się szeroko.
Dziewczyna głośno westchnęła i zrobiła jeszcze kilka kroczków do przodu. Stanęła w odległości kilku centymetrów i spojrzała w zdezorientowane oczy Malika. Po chwili jej usta znalazły się na wagach chłopaka. Delikatny pocałunek z każdą sekundą stał się bardziej pożądany, a głowa dziewczyny zaczęła mocno pulsować.

- Zayn, ja ciebie też kocham. Proszę cię, nie opuszczaj mnie...
- Teraz, to już nigdy.


- Zastanawiam się co takiego zrobiłem, że zasłużyłem sobie na takie szczęście, jakim jesteś ty.

- Jesteś Zayn. To wystarczy.
- Kocham cię. Cholernie cię kocham. Kocham twoje oczy, twój uśmiech, twoje usta...
- Już cii... nie musisz mi tego mówić...
- Ale chcę. Chcę żebyś wiedziała.
- Ja chcę, żebyś tylko był. I żebyś mnie nie opuścił.
- Już nigdy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Na zawsze razem.


- Kocham cię...
- Nawet nie wiesz jak ja ciebie...
- Od tej chwili chyba już wiem...
- Jesteś niesamowita...
- Ty też niczego sobie panie Malik.


- I tak myślę, że jesteś chory. Ale zaczynam to lubić.
- Sądząc po wynikach badań, ta choroba jest nieuleczalna.
 - Tym bardziej mi się podoba. Zayn? Możesz mi coś obiecać?
- Wszystko, co tylko chcesz.
- Nie zapomnij o mnie. Nawet jeśli nie będziemy razem, chciałabym żebyś pamiętał o mnie...
- Obiecuję. To samo oczekuję o ciebie. Ale muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Co takiego?
- Już na zawsze będziemy razem.


- Jeżeli dwoje ludzi się kocha, to chyba jest oczywiste że są razem.
 - Ale jeżeli druga osoba tak mocno kogoś kocha, to zrobi dla tej osoby wszystko żeby była szczęśliwa...

- I ty myślisz, że jak wyjedziesz, to ja będę szczęśliwy? Bez ciebie? Nigdy. Nie zważając na nic. Na nikogo. Ja dalej będę cię kochać. Zawsze. I zawsze będziemy razem.

 Zdezorientowana dziewczyna odskoczyła od chłopaka. Jej wzrok był dosłownie wszędzie. Najpierw spojrzała na swoje ręce, później na otaczający ją teren, a na samym końcu na chłopaka, stojącego z otwartą buzią. Jego ciemne włosy opadały na jego twarz, a źrenice w oczach były rozszerzone do maksymalnych rozmiarów. Dotknęła jego policzków, ale zaraz jej ręce znalazły się na jej twarzy zasłaniając usta ze zdziwienia. Jej oczy wypełniły się łzami, które zaraz spłynęły po różowych policzkach.
- Boże ,Zayn...- szepnęła i jeszcze bardziej się popłakała.
- Co się stało?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Ja... Ja przypomniałam sobie wszystko.- szepnęła i rzuciła się na jego szyję.
Zdziwiony chłopak otworzył szeroko buzię, ale zaraz mocno objął brunetkę, która przed chwilą go pocałowała.
- Zayn. Moje żebra.- syknęła z bólu i odsunęła się kawałek.
- Przepraszam, nie chciałem.- powiedział lekko zmieszany.- Ale jak to sobie przypomniałaś? Wszystko?
- Wszystko.- szepnęła i jeszcze raz złączyła ich wargi w jedność.
Po kilku minutach oderwali się od siebie i zaczęli się śmiać. Byli w końcu szczęśliwi. Należało im się to szczęście. Po tylu miesiącach cierpienia, po tylu upadkach, w końcu pojawiło się jasne słońce, które rozjaśniło ich umysły.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie.- powiedziała z uśmiechem dziewczyna.- Tylko szczerze, jasne?
- Jasne.- potwierdził Malik.
- To ty walnąłeś Nialla śnieżką?- zachichotała pod nosem i musnęła jego usta.




~~~~~




Przepraszam, że nie dodałam rozdziału 28, ale miałam urwanie głowy. Teraz zasada 6 komentarzy= ostatni rozdział :D ~Malikowa

czwartek, 26 grudnia 2013

Amanda i Harry IV

Uciekła. Wykorzystała chwilę jego nieuwagi i po prostu pobiegła najdalej od niego i budynku szkoły.
Wróciła do domu. Nigdzie indziej nie miała ochoty iść. Chociaż... Było jedne miejsce na które się jednak zdecydowała.
Było to przepiękne miejsce o którym nikt nie wiedział. Tuż za miastem znajdowała się mała polanka otoczona licznymi i gęstymi drzewami. Dokładnie przez środek łąki płynęła mała rzeczka. Widok i ogólnie miejsce było bajeczne. Cisza, delikatnie przerywana cichymi odgłosami płynącego strumyka, pozawalała pomyśleć i odpocząć. Wiosną czyli teraz, było tu najpiękniej. Wszystko rodziło się, powracało do życia po długim zimowym śnie. Te miejsce znajdowało się około 20 minut drogi od domu Amandy.
Zasiadła zmęczona przy strumyku, mocząc swoje zmęczone i obolałe stopy. Amanda czuła... No właśnie. Nic nie czuła. W niej, w jej głowie była tylko pustka. Nie miała żadnego pomysłu, nic, żeby wytłumaczyć się Harremu. Bała się jednego jednak. Że wszycy się dowiedzą. Dowiedzą się o tym, że ona pisze, śpiewa.
Czas upływał jej niemiłosiernie szybko, więc już musiała się zbierać. Nie chciała wracać do szarej rzeczywistości, szkoły, domu.
Weszła do domu zamykając za sobą drzwi i ruszyła do kuchni. Poczuła lekki głód, więc po prostu zrobiła sobie kanapkę z którą ruszyła do salonu. Zasiadła na czarnej kanapie i włączyła ogromny telewizor stojący na półce przed nią. Skakała po programach szukając czegoś co przykuło by jej uwagę. Zatrzymała się na wywiadzie z... Harrym Stylesem. Był on z przed kilku dni. Oglądała go do końca. Niestety nie było nic ciekawego. Kilka pytań o nową piosenkę (którą napisała Amanda), o nową trasę i tak dalej. Odpoczywanie przerwał jej drzwonek do drzwi. Jednak nie chciało się jej podnieść z kanapy. Czekała aż ten ktoś odejdzie... Natarczywość nieznajomego próbującego się dobić do jej domu, zdenerwowała ją więc czym prędzej wstała i przywitała gościa. Louis. Zaskoczona stała w drzwiach trzęsąc się z nadlatującego zza drzwi zimna. Wpatrywała się w sylwetkę chłopaka.
-Cześć - powiedział torchę speszony i niezecydowany Louis - czy... czy mógłbym wejść. Wiedzę, że sama marzniesz więc... - zaśmiał się lekko urywając na końcu. Zbadał dziewczynę wzrokiem od góry do dołu tak jak ona jego. Amanda zaś na jego słowa tak jakby obudziła się z transu.
- Tak, tak. Wejdź. - powiedziała zachrypniętym głosem, otwierając szerzej drzwi, aby wpuścić gościa. Louis zdjął swoje ubranie nawierzchnie i ruszył za blondynką, która juz znajdowała się w kuchni. - Napijesz się czegoś? - zapytała dość cicho.
- Nie dzięki... - uśmiechnął się przyjaźnie chłopak.
- Nie powiem, że to mnie nie interesuje więc... Po co przyszedłeś do mnie? - Amanda przerwała ciszę, która zistaniała przez chwilę między nimi. Nie miała zielonego pojęcia co on chciał od niej. Urwali, to znaczy on urwał z nią kontakt za co ona znienawidziła go. Go jak i całą resztę zespołu. Teraz jednak czuła jakby to wszystko przeszło, wyparowało. Miała dziwne uczucie... jakby tęskonty, ale jednocześnie bólu. Louis zaś zastanawiał się jak wytłumaczyć Amandzie. Sam do końca nie wiedział po co przyszedł. Impuls.
- Ja chciałem... ci podziękować i przeprosić za wszystko. - wyjąkał po jakimś czasie. Czuli się skrępowani tą sytuacją. Amanda stała ze spouszczoną głową bawiąc się palcami u rąk, a Louis przyglądał się jej.
Blondynka podniosła głowę i szybkim krokiem podeszła do bruneta. Wtuliła się mocno w ciało chłopaka. Louis szybko zareagował i również przycisnął ją do siebie tak mocno jak tylko mógł.
- Tęskinłam, przyjacielu. - Amanda odsuęła się nieznacznie i spojrzała mu w oczy.
- Ja też. Przepraszam cię, że tak cię zostawiłem. Że my cię wszyscy w jednym momencie zostawiliśmy. Przepraszam cię. Ja...
- Przestań. Było... To przeszłość, sama nie wierzę, że to mówię, ale nie wracajmy do tamtych wydarzeń. Liczy się tu i teraz. Nauczyłam się tego... Taka jest prawda i tyle. Ty zamiast mnie przepraszać to lepiej opowiadaj co u ciebie? - Uśmiechnęli się do siebie promiennie i pokierwoali się na skórzaną kanapę w salonie.
Gadali tak do późna. Humor Am diametralnie sie poprawił. Śmiała się z żartów Tommilsona i zabawnych histori, ale jednak nie za dużo mówiła.
Lou spojrzał na zegarek na jego lewej ręce i z powrotem skierował swoje niebieskie oczy na blondynkę.
- Przepraszam cię, ale będe już leciał. Ale ty masz do nas wpaść! Zrozumiano? Najalepiej to od razu po szkole.
- Hmm. Jakoś jutro... Nie zamierzam się tam pojawić. Mogę być u was o 12 ? - uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie. On tylko pokiwał głową. Ucałował ją w policzek i wyszedł. Amanda wolnym i leniwym krokiem stąpała po schodach kierując się do swojej sypialni. Po cichu położyła się na jej przeogromnym łóżku i tak odeszła do krainy Morfeusza.
Perspektywa Amandy
Stałam uśmiechnięta na przeciwko lustra. Dokładnie lustrowałam każdy skrawek mojej twarzy i ciała. Po chwili swój wzrok zatrzymałam na dość widocznym brzuchu. Byłam w ciąży. Połżyłam rękę na moim dziecu i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Byłam szczęśliwa. Po chwili poczułam czyjeś ręce na mojej talii, które powoli zmierzały do ciążowego brzuszka. Nie odrywałam wzroku od wędrujących dłoni. Gdy podniosłam wzrok za mną stał, przytulony do mojego ciała... Harry.
Obudziłam się zalana potem. Nie, nie, niee! Spokojnie. To tylko sen. To się nie wydarzy, a tym bardziej nie ma żadnego znaczenia. Odwróciłam głowę w stronę niewielkiego zegarka znajdującego się na szafce koło łóżka. 3:30. Boje się iść znowu spać. Znowu będzie mi się to śniło. Jednak jak będę siedzieć to zacznę rozmyślać... Nie. Już wolę iść spać.
Perspektywa Trzecioosobowa
Turkusowowłosa Amanda zapukała kilka minut przed 12 do drzwi 1D. Czemu turkusowowłosa? Amandzie można powiedzieć nudziło się w domu. Zakupiła farbę w pobliskim sklepie i po prostu zmieniła kolor. Nie robi tego pierwszy raz. Lubi czasami się wyróżniać z tłumu.
Dziewczyna stała już jakiś czas przed posiadłością chłopaków czekając aż ją wpuszczą. W końcu jednak sie doczekała.
- Ymm. A pani do kogo? - zapytał stojący w drzwiach Zayn. Był zaspany. Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne z nosa i popatrzałam w oczy chłopakowi. - Amanda!? - zasmiał się - nie poznałem cię! Wchodź. - Wpuścił ją do ciepłego mieszkania. - Odszczeliłaś sobie kolor. Na ulicy bym cię chyba nie poznał, dziewczyno! A tak po za tym. Tęskniłem za tymi naszymi wygłupami. - wypalił na końcu. Zaśmiałi się na wsponienie oby dwoje. Zayn dalej stał w piżamie czyli samych dresowych spodniach, lecz po chwili się zoriętował i ruszył na piętro się przebrać przy okazji budząc chłopaków.
- Zayn... Co ty żeś chciał. Co jest tak ważnego żeby budzić ludzi?! - zszedł jeszcze śpiący Liam, a za nim szła cała reszta. Oczywiście prócz Harrego. Ich oczy momentalnie się otwirzyły kiedy zobczyli Amandę.
Perspektywa Amandy
Rozmawiałam z Zaynem. Wsponminaliśmy to co się działo kiedyś. Chłopak miał dobrą pamięć. Po chwili zeszła reszta. Ich zaskoczenie na twrzach strasznie mnie rozbawiło. Zayn też zaczął się niepohamowanie śmiać. Gdy się już lekko uspokojiliśmy Liam, Niall i Lou podeszli do mnie i mocno przytulili. Po chwilli róznież dołączył się Zayn.
-Ej! Bo mnie jeszcze udusicie. Jestem za młoda, żeby umierać! - zaczęłam lekko krzyczeć opatulona ciałami chłopaków. Oni tylko zaśmiali się churem na moje wołanie i zajęliśmy miejsce na kanapie oraz fotelach.
Było pełno śmiechu. Chłopaki się wugłupiali i wiele innych głupich rzeczy robili. Od dawna się tyle nie śmiałam. Nie odzywałam się za dużo, tak jak mam to w zwyczaju, ale jednak raz dogryzłam Louisowi. Skończyło, a raczej zaczęło się to dla mnie źle...
-Masz 3 sekundy na ucieczkę przede mną... - wypowiedział głośno i wyraźnie brunet po czym zaczął mnie gonić po całym domu. Moje niebieskie włosy przysłaniały mi widok. Chciałam wbiec po schodach, ale poczułam mocy uścisk na moim brzuchu i poczyłam, że jestem lekko na podłogą. Lou postawił mnie przed schodami, a potem po prostu zaczął mnie łaskotać. Nie lubiłam tego... Bezgłośnie się śmiałam. Nie umiałam zabrać oddechu.
-Yhym. - ułyszeliśmy odchrząknięcie, które dochodziło od strony schodów. Momentalnie podniosłam się z podłogi i wyprostowałam się wyparując osoby, która tak jakby na przeszkodziła. Za co jej w głębi duszy dziękuję. W jednym momencie wszycy zoriętowaliśy się kto nas postanowił odwiedzić - Co tu się dzieje? - zapytał schodząc po schodach zaspany Harry. Gdy mnie poznał bardzo się zdziwił, ale był jednak... zły. Czułam się skrępowana. Nie poszłam dzisiaj do szkoły, bo nie chciałam konfrontacji z Harrym. Spojrzałam tylko błagalnie na stojącego obok mnie Louisa.
- To ja już lepiej pójdę. - powiedziałam całkowitym szeptem tak, że mógł mnie usłyszeć tylko niebieskooki brunet. Wyminełam go i ruszyłam w stronę drzwi. Prawie do nich biegłam. Gdy miałam już zamykać drzwi stanął w nich Niall.
- Przepraszamy cię. - powiedział z troską i przeprosinami w głosie. Kiwnęłam tylko głową. Zacięłam się. Nie umiałam nic z siebie wykrztusić. Powoli odchodziłam od drzwi ogormnej willi.
- Co ona tu do jasnej cholery robiła?! Kto ją tu wogóle zaprosił?! - usłyszałam tylko dopnośny krzyk Hazzy...znaczy się Harrego. Pojedyńcza łza spłynełam mi po mojej twarzy. Przy bramie tylko się odwróciłam  ostatni raz w stronę miejsca, z którego przed chwilą wyszłam. W oknie stał Louis. I kolejna, i kolejna i kolejna łza wypłynęła z moich oczu. Chłopak to zauważył i gestemi pokazał mi, że przyjdzie do mnie. Pokiwałam przecząco głową i szybkimi krokami ruszyła do mojego domu...
Koleny dzień... Przepłakany.

                                                                                               
 Ta część ma pewnie dużo błędów za które od razu przeproszę.
 Mam nadzieję, że podoba. Mój stan emocjonalny wpłynął bardzo na te opowiadanie...
 Uszanujcie to...
 Pozdrawiam.  5 komentarzy = next
 Kasia Xx.

wtorek, 24 grudnia 2013

Imagin świąteczny z Niallem

Hej kochani :) xo Bez jakiegoś większego wstępu chcę tylko podziękować wam za prawie 7k wyświetleń :) Nawet nie wiecie ile to dla nas znaczy xX Szkoda tylko, że tak mało osób komentuje :c Imagin jest ze specjalną dedykacją dla najlepszej przyjaciółki na całym świecie <3 Gdyby nie ona to moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej, a teraz pewnie siedziałabym zamknięta w pokoju i wypłakiwała sobie oczy. Jednak dzięki niej zrozumiałam, że nie mogę tego robić, bo muszę o nią dbać, być przy niej zawsze gdy mnie potrzebuje i po prostu nie mogę się poddać. Kocham Cię Yolo (pierwszy raz tak cie nazwałam ;* ) i naprawdę nie wiem co by było gdyby nie ty :) Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie i szczerze na ciebie nie zasługuje :* Dobrze, nie przedłużam już, ZAPRASZAM! <3

- Przepraszam, czy może pan jechać szybciej? - Powiedziałam zdenerwowanym już głosem do taksówkarza prowadzącego samochód
- Odpowiadam pani po raz kolejny, że są korki spowodowane przez śnieżycę i nic na to nie poradzę, że jedziemy w takim tempie. - Nie, ten facet stanowczo nie darzył mnie sympatią. Westchnęłam głośno i opadłam na fotel za mną. Sięgnęłam po telefon i zapatrzyłam się w tapetę, na której widniała cała moja kochana rodzinka złożona z mamy, taty oraz dwunastoletniego brata Josh'a i labradora, Luffiego. Kochałam ich z całego serca i ogromnie cieszyłam się z powodu, że nie muszę spędzać świąt w ciasnym akademiku, tylko wrócę do Polski. Jednak zaraz moje plany wszystko szlak trafi, bo zostało mi trzydzieści minut do odlotu, a do lotniska zostało co najmniej dziesięć minut drogi, jak ciężarówki przede mną łaskawie odkopią się ze śniegu. Właściciel samochodu stojącego przed nami wysiadł ze swojego pojazdu i podszedł do mojej taksówki, mówiąc coś do kierowcy. Po chwili odszedł, a taksówkarz zwrócił się w moim kierunku.
- Przykro mi, ale nie ma szans żebyśmy dojechali na czas na lotnisko. Przed nami jest jakieś pięć ciężarówek, które bez pomocy drogowej nie dadzą rady ruszyć. - Czy on sobie ze mnie kurwa jaja robi?!
- Wie pan co, proszę otworzyć bagażnik - Nałożyłam na siebie płaszcz i rękawiczki, po czym wyszłam z auta. Wyjęłam swoją walizkę, która na moje szczęście, albo i nieszczęście, była na kółkach, po czym podeszłam do okna kierowcy. Podałam mu należytą sumę i ruszyłam w kierunku lotniska.
- Wesołych świąt! - Usłyszałam zza siebie uradowany głos taksówkarza. Trzeba było na początku dać mu kasę to byłby milszy. Nie odwracając się, machnęłam od niechcenia ręką w wyrazie odpowiedzi, po czym przyspieszyłam tempa.

Wpadłam na lotnisko z prędkością światła,popychając przy tym przypadkowych ludzi.
- Przepraszam! - Krzyknęłam zmartwiona do starszego pana,którego właśnie niechcący uderzyłam ramieniem,jednak ani na chwilę się nie zatrzymałam. Podbiegłam do pierwszego lepszego terminalu i zdyszana oparłam się o blat. Dziewczyna stojąca za ladą spojrzała na mnie trochę zmartwiona i przyjaźnie się uśmiechnęła. Wyciągnęłam w jej stronę bilet,a ona nadal z uśmiechem na twarzy wzięła go ode mnie,studiując napisane na nim słowa.
- Przykro mi,ale loty do Polski tak samo jak do Irlandii zostały odwołane z powodu warunków atmosferycznych - Powiedziała ze zmartwioną miną,podając mi świstek papieru z powrotem
- Proszę? - Słowa dziewczyny obijały się echem w mojej głowie. Jak to...odwołane?! - Nie mogą być odwołane! W Polsce czeka na mnie moja rodzina! Dzisiaj Wigilia! Muszę się do nich dostać! - Wybuchłam niekontrolowaną złością. Z jednej strony czułam się naprawdę źle krzycząc na drobną,niewinną osóbkę znajdującą się przede mną,ale z drugiej po prostu potrzebowałam się wykrzyczeć. Nie po to przeszłam te kilka kilometrów w śnieżycy w kozakach,które teraz były całkowicie przemoknięte z walizką,którą po pewnym czasie musiałam wziąć pod pachę,gdyż kółka zablokowały się od śniegu i nie po to biegłam jak na złamanie karku,żeby teraz dowiedzieć się,że najpiękniejszą noc w roku spędzę na chłodnym lotnisku,pomiędzy tysiącami ludzi.
- Tak strasznie mi przykro,ale to nie od nas zależy. Jednak jak tylko coś się zmieni poinformujemy panią jak najszybciej - Uśmiechnęła się znów do mnie ciepło,dzięki czemu lekko się rozluźniłam i odeszłam w głąb budynku. Znalezienie wolnego miejsca było dla mnie nie lada wyzwaniem,dlatego wręcz rzuciłam się na wolną ławkę w rogu pomieszczenia. Gdy tylko odseparowałam się od otaczającego mnie świata,zalałam się łzami. Spuściłam głowę na swoje dłonie i pozwoliłam ponieść się emocją. Czemu dzisiaj wszystko mi się pieprzyło? Tak strasznie zależało mi na zobaczeniu w końcu mojej rodziny,której nie widziałam od ponad roku. Chciałam po prostu oderwać się od Londynu,akademiku,ludzi... . Poczułam lekki powiew wiatru,a po chwili ktoś kucnął przede mną i patrząc prosto na mnie wyciągnął w moją stronę chusteczkę do nosa. Zaciekawiona podniosłam wzrok zatapiając się od razu w przepięknych błękitnych tęczówkach patrzących z niepokojem w moje zaszklone oczy. Rozchyliłam lekko usta wpatrując się w idealną twarz chłopaka. Miał oliwkową cerę,długie rzęsy a jego przefarbowane na blond włosy były perfekcyjnie zaczesane do góry. Na moje oko był nieco starszy ode mnie, a widząc,że bacznie mu się przyglądam na twarz anioła wpłynął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Onieśmielona chwyciłam chusteczkę znajdującą się w jego dłoni, po czym przetarłam nią mokre oczy.
- Dziękuję - Szepnęłam w kierunku nieznajomego.
- Jestem Niall - Blondyn uśmiechnął się znowu w ten swój zniewalający sposób, na co odpowiedziałam mu tym samym.
- Diana, bardzo mi miło - Siąknęłam nosem czując jak moje policzki stają się różowe.
- Mnie również. Mogę się dosiąść? - Spytał chłopak nie przestając patrzeć w moje oczy
- Pewnie - Rzuciłam chyba zbyt szybko,bo twarz mojego towarzysza po raz kolejny się rozpromieniła. W tym momencie miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Z ust Niall'a padło jakieś pytanie, jednak ja byłam zbyt zajęta obserwowaniem jego kolana, które całkiem przez przypadek stykało się z moim. Poczułam jak wzdłuż mojego ciała przepływa dreszcz przyjemności. Co jest kurwa!?
- Ymm...czy mógłbyś powtórzyć? - Odwróciłam skrępowana wzrok.
- Pytałem co się stało, że płakałaś, ale zrozumiem jeśli to zbyt osobiste... -
- Nie, w sumie to chyba potrzebuje się komuś wygadać - Posłałam w jego stronę lekki uśmiech, po czym zaczęłam opowiadać o całym moim dzisiejszym katastrofalnym dniu. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy na tej twardej ławce a ja mu się zwierzałam,ale co dziwne przychodziło mi to z zaskakującą łatwością. Niall przez cały czas był mocno skupiony na moich słowach i wiedziałam, że dla niego nie jest to tylko głupie zwierzenie dziewczyny z problemami.
- Wiem co przeżywasz - Powiedział chłopak, gdy opowiedziałam mu już całą historię. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Właśnie wybierałem się do rodziny do Irlandii, ale jak już wiesz loty tak jak do Polski zostały odwołane. Też nie widziałem ich od bardzo dawna i miałem w końcu nadzieję na spędzenie z nimi chociaż trzech dni. - Niall spuścił głowę. Widać było, że obecna sytuacja dotknęła jego w podobny sposób. W pewnym momencie oczy chłopaka gwałtownie rozbłysły
- To może jak oboje nie mamy nic do roboty spędzimy Wigilie razem? - Uniosłam na niego zdziwione spojrzenie. Nie żartował? Znaliśmy się od kilku niecałej godziny, a on...
- No nie bój się. Przecież nie wsadzę cię w samochód, po czym uprowadzę i zgwałcę w swoim domu - Chłopak jakby czytając mi w myślach wypowiedział te słowa po czym uśmiechnął się zadziornie wstając i wyciągając w moją stronę dłoń. Przez chwilę wahałam się, ale złapałam za dłoń chłopaka i chwytając w przelocie swoje rzeczy, ruszyłam za nim.
Niall złapał pierwszą lepszą taksówkę, po czym zapakował nasze walizki do środka i powiedział kierowcy nazwę ulicy na której z tego co wiedziałam znajdowało się jego mieszkanie. Jechaliśmy już jakieś piętnaście minut,a moje przemoczone ubrania dały się we znaki, bo moim ciałem zawładnęły nieprzyjemne dreszcze. Blondyn wyczuwając, że się trzęsę przysunął się w moją stronę
- Zimno ci? - Nie odpowiadając nic, po prostu kiwnęłam głową - Chodź tu - Irlandczyk otworzył przede mną swoje ramiona, a ja bez jakiekolwiek przemyślenia, wtuliłam się w jego ciepły tors.
Gdy samochód zatrzymał się na wyznaczonej przez mojego towarzysza ulicy, jęknęłam cicho, bo to oznaczało, że musiałam odsunąć się od chłopaka, który przez całą drogę trzymał mnie w swoich objęciach.
Niall wysiadł pierwszy i wyciągnął nasze walizki z pojazdu, po czym podszedł do taksówkarza żeby opłacić naszą jazdę. Czułam się lekko skrępowana tym, że chłopak którego znam od niecałych dwóch godzin nie pozwala mi dołączyć się do rachunku. Wysiadłam z samochodu i dosłownie wryło mnie w ziemię. Taksówka odjechała, a Horan podszedł i stanął po mojej prawej stronie z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
- Żartujesz, prawda? - Raczej pisnęłam niż powiedziałam, na co chłopak się zaśmiał
- Chodź - Znów jego ciepła dłoń oplotła moją i pociągnął mnie w stronę najpiękniejszej willi jaką kiedykolwiek widziałam.
Dom Niall'a
- Czuj się jak u siebie - Powiedział blondyn otwierając przede mną drzwi do mieszkania. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pięknym domu jakim była willa Irlandczyka. Wszystko dookoła mnie było dokładnie dopasowane i stonowane,a porządek, który tutaj panował sprawił, że na myśl o porządku jaki miałam w swoim pokoju w akademiku, zrobiło mi się głupio. Niall zniknął w jednym z pomieszczeń, natomiast ja ruszyłam w głąb domu. Podeszłam do kominka żeby jeszcze bardziej się ogrzać, a zaraz potem chłopak dołączył do mnie. Spojrzałam na niego mając nadzieję, że blondyn nie zauważy mojego ruchu, ale gdy to zrobiłam od razu zetknęłam się z błękitnymi tęczówkami Irlandczyka, który natarczywie mi się przyglądał. Skrępowana spuściłam wzrok na butelkę wina i dwa kieliszki spoczywające w jego dłoni. Z powrotem podniosłam zdziwione spojrzenie na Niall'a, który posłał w moją stronę prześliczny uśmiech.
- Nie mów, że nie pijesz - Powiedział nalewając wino do szkła.
- Nie piję. Tylko okazyjnie - Horan podał mi lampkę wina, po czym sam zamoczył w swojej usta
- To co? Teraz jest ten moment kiedy mnie upijesz, po czym zaciągniesz do łóżka? - Zażartowałam na co chłopak się uśmiechnął
- Wtedy nie będę musiał cię tam zaciągać kochanie - Niall powiedział raczej sam do siebie, ale nie przeszkodziło mi to w zarumienieniu się więcej niż zwykle. Po krótkiej krępującej ciszy, chłopak zaczął wypytywać mnie o rodzinę, akademik, studia i wszystko co wpadło mu do głowy. Oczywiście nie pozostawałam mu dłużna i wystarczyło niecałe dziesięć minut, żebyśmy kompletnie zatracili się w czasie. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Przy Niallu czułam się jakbym właśnie siedziała w domu dawnego przyjaciela. Gdy spojrzałam na zegar było już dobrze po godzinie pierwszej.
- Idziemy już spać? - Zapytał Horan na co ja kiwnęłam głową, ponieważ dopiero teraz poczułam jak bardzo zmęczona byłam całym dniem. Chłopak pokierował mną do łazienki, po czym odszedł z powrotem do salonu. Wyciągnęłam z walizki za dużą koszulę oraz dresy i położyłam je na półce, po czym weszłam pod prysznic. Ciepłe krople wody spływające po moim ciele jak zwykle działały na mnie kojąco. Po prysznicu ubrałam się w przygotowane rzeczy, po czym z powrotem wróciłam do salonu.
- Wyglądasz bardzo ładnie - Stwierdził Niall, który zamiast w ekran telefonu teraz mierzył mnie wzrokiem
- Niall,jestem w pidżamie - Zaśmiałam się z jego komentarza, ale nie powiem, podobało mi się to. Chłopak tylko wzruszył ramionami, a na jego twarz wpłynął uśmiech, który po prostu odbierał dech w piersiach. Horan wyminął mnie całkiem przez przypadek przejeżdżając swoją ręką po moim biodrze, na co cicho jęknęłam. Ciekawe czy on zdawał sobie sprawę jak na mnie działa...Pewnie, że tak idiotko! Inaczej by tego nie robił. Pewnym krokiem ruszyłam za nim. Irlandczyk przystanął i przepuścił mnie w drzwiach do jakiegoś pokoju.Wchodząc do środka stwierdziłam, że to musi być pokój Niall'a. Był w kolorach czarno-białych. Na ścianach wisiały plakaty ulubionych zespołów chłopaka, o których wcześniej mi nieco wspominał.
- Dobranoc kochanie - Powiedział Horan kierując się w stronę wyjścia.
- Niall... - Chłopak odwrócił się lekko zdziwiony w moją stronę
- A gdzie ty będziesz spał? - Zapytałam nieco zmartwiona
- Na kanapie jest wystarczająco dużo miejsca żebym się na niej zmieścił - Puścił do mnie oczko, ale nie pozwoliłam mu wyjść z pokoju.
- Nie chcę żebyś spał na kanapie. Możesz spać ze mną - Powiedziałam ciszej, a na mojej twarzy znów zagościły rumieńce. To przez to pieprzone wino! Spojrzałam na reakcję chłopaka, ale ten tylko uśmiechnął się i z powrotem zamknął drzwi. Położyłam się na miękkim łóżku, a po chwili poczułam jak zapada się ono pod wpływem pojawienia się obok mnie Niall'a.
- Mówiłem, że nie będę potrzebował, żeby zaciągać cię do łóżka? - Horan popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Przewróciłam oczami i szturchnęłam go lekko w ramię, na co się zaśmiał.
- Dobranoc Niall - Powiedziałam czując już jak sen tańczy na moich powiekach.
- Dobranoc kochanie - Odpowiedział Irlandyczk i ostatnim co poczułam była ręka chłopaka łapiąca mnie dookoła talii i przyciągająca do jego rozpalonego,nagiego torsu. Nie miałam siły się wyrywać ani protestować. Bo czemu mam pozbywać się czegoś co mi sprawia przyjemność? Z taką myślą udałam się do krainy Morfeusza.

Gdy obudziłam się rano bolała mnie trochę głowa, a Niall'a nie było już w łóżku. Podniosłam się i skierowałam w kierunku łazienki. Tak samo jak wczoraj skorzystałam z prysznica po czym ubrałam się w Ubranie Diany i zeszłam na dół. Schodząc do kuchni poczułam zapach świeżo upieczonych naleśników.
- Głodna? - Powiedziała osoba stojąca przy kuchence i dosłownie świdrująca mnie swoim błękitnym spojrzeniem. Kiwnęłam głową i usiadłam przy stole, na którym znajdowały się już dwa nakrycia. Po skończonym posiłku uparłam się, żeby umyć naczynia, na co Horan pokręcił tylko głową w znaku poddania się. Kiedy myłam ostatnie naczynie poczułam czyjeś dłonie zaciskające się wokół mnie tak jak wczorajszej nocy.

- Niall...- Powiedziałam do osoby za mną. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę i w tej samej chwili po całej willi rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka, po czym wymijając go podbiegłam do swojej walizki, w której znajdowała się komórka.
- Halo? - Na wyświetlaczu nie pojawił mi się żaden znany numer.
- Dzień dobry. Dzwonię z lotniska w sprawie pani lotu do Polski. Chciałem poinformować panią, że loty zostały przywrócone i, że samolot odlatuje za półtorej godziny - Słysząc to na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech.
-Bardzo dziękuję za informacje. Do widzenia - Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Przybiegłam do kuchni, gdzie Niall stał oparty o blat. - Niall, loty zostały przywrócone! - Szukałam na twarzy chłopaka jakiejkolwiek pozytywnej emocji z powodu mojej wypowiedzi, ale nic takiego nie zobaczyłam.
- Wiem już od rana, ale nie chciałem ci tego mówić - Jego ton był ściszony, a sam Horan spuścił wzrok na podłogę. Podeszłam do niego bliżej przyglądając mu się pytająco.
- Chodzi o to, że nie jadę - Powiedział cicho Niall. - I nie chcę żebyś ty jechała - Dokończył jeszcze ciszej. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć
- Niall, ale ja nie mogę zostać - Powiedziałam równie cicho. Chłopak popatrzył na mnie z bólem w oczach. Widząc to miałam ochotę się rozpłakać - Obiecałam im, że przyjadę. Nie mogę teraz zmienić decyzji. Niall, ja nie... - Nie pozwolił mi dokończyć kładąc swój palec na moich wargach.
- Nie musisz mi się tłumaczyć kochanie. Rozumiem - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, ale dobrze wiedziałam,że nie był to szczery uśmiech.
- Czy podwieziesz mnie na lotnisko? - Zapytałam na co tylko kiwnął głową. Spakowałam wczorajsze rzeczy do walizki, po czym ubrałam się w płaszcz i pozostałe rzeczy. Obróciłam się po raz ostatni w stronę domu chłopaka, by jak najlepiej zapamiętać jego wygląd, po czym wyszłam na zewnątrz. Irlandczyk stał przy swoim czarnym Land Roverze i posyłał mi ten sam uśmiech co w kuchni. Odwróciłam wzrok od jego twarzy, bo ten smutny uśmiech sprawiał że moje serce kroiło się na kawałeczki. Horan wziął ode mnie walizkę, po czym otworzył mi drzwi od pasażera, a ja zgrabnie wskoczyłam do środka.
Przez prawie całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co sprawiało, że chciało mi się jeszcze bardziej płakać. Gdy dojechaliśmy pod lotnisko,a moja walizka znalazła się koło mnie ruszyliśmy z Niall'em do tego samego terminalu przy którym byłam wczoraj. Drobna dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i życzyła miłego lotu. Szczerze? Zwlekałam z podejściem do odprawy, ponieważ chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Niallem. Kiedy z głośnika wydobył się głos oznajmiający, że samolot do Polski odlatuje za piętnaście minut zatrzymałam się i popatrzyłam prosto w oczy chłopaka. Horan patrzył na mnie smutny, ale sztuczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Nie chciał, żebym ze względu na jego ból zmieniła decyzję.
- No więc to jest chyba ten moment, w którym muszę ci życzyć Wesołych Świąt i miłego lotu - Powiedział swoim aksamitnym głosem. W moich oczach wezbrały się łzy, jednak nie pozwoliłam im się ujawnić
- Chodź do mnie - Wpadłam w ramiona chłopaka, który przytulił mnie z całej siły.
- Wesołych Świąt Niall - Powiedziałam odsuwając się od niego i chwytając rączkę od walizki.
- Wesołych Świąt kochanie - Odwróciłam się od chłopaka, czując jak po moim policzku spływa pojedyncza łza po czym ruszyłam w stronę odprawy. Czemu się tak zachowywałam? Czemu ten anioł o błękitnych oczach tak na mnie działał? Czemu wyżaliłam mu się na lotnisku, czemu pozwoliłam mu zabrać się do jego domu, czemu poprosiłam go o spanie w jednym łóżku? Dlaczego powiedziałam mu tyle rzeczy o mnie i dlaczego odejście od niego tak cholernie bolało? Dlaczego wystarczyło dokładnie jedno spojrzenie, żebym całkowicie zatraciła się w tej pięknej twarzy, morskich oczach, idealnie ułożonych włosach... Nie myśląc nad tym co robię odwróciłam się w stronę odchodzącego Horana.
- Niall! - Krzyknęłam i puściłam się pędem w jego stronę. Chłopak słysząc swoje imię odwrócił się zdziwiony w tym samym momencie kiedy wpadłam prosto w jego ramiona, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Irlandczyk jeszcze przez chwilę nie wiedział co się dookoła niego dzieje, po czym naparł na moje usta ze zdwojoną siłą i podniósł mnie do góry oplatając nogami swoje biodra.


Gdy zabrakło nam powietrza odsunęłam się lekko od niego, a chłopak postawił mnie z powrotem na ziemi. Tyle ludzi dookoła mijało nas nawet na nas nie patrząc, jednak dla mnie liczył się tylko Niall. Jego zaróżowione policzki, rozwichrzone włosy pod wpływem mojego dotyku i te słodkie, malinowe usta.
- Diana, leć już bo odlecą bez ciebie - Uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na świecie, ale jego oczy straciły ten blask z przed chwili. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Niall, nigdzie się nie wybieram. Chcę spędzić z tobą te święta - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, które znów rozbłysnęły na wszystkie strony.



Horan znów przyciągnął mnie do siebie i objął z całej siły. - Kocham cię - Szepnął mi do ucha. Czy właśnie to chciałam usłyszeć? Zdecydowanie tak. Jednak czy ja kochałam jego? Czy da się kogoś kochać po 24h znajomości? W moim przypadku odpowiedź była prosta, tak.
- Kocham cię Niall - Odpowiedziałam pewnie, a chłopak znów złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Pamiętam jak zła byłam wczoraj na wszystko dookoła. Jednak gdyby nie to, że lot został odwołany pewnie nigdy nie spotkałabym Niall'a, dlatego wychodząc z lotniska i trzymając dłoń Horana bezgłośnie powiedziałam "dziękuję" do dziewczyny, która stała przy terminalu. Nie wiem, czy zrozumiała sens wypowiedzianych przeze mnie słów, ale uśmiechnęła się w moją stronę i na pożegnanie pomachała ręką. To będą najlepsze święta w moim życiu.

" I just want you for my own 
More than you could ever know 
Make my wish come true 
All I want for Christmas is you
You baby "





Przepraszam za wszelkie błędy czy powtórzenia, ale pisałam tego imagina wczoraj do 4 w nocy i dzisiaj praktycznie przez cały dzień, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie xX :) Jeszcze raz Wesołych Świąt od całej ekipy naszego bloga! <3 Kochani, co dostaliście pod choinkę? Ja wszystkie płyty 1D <3 Jeju, ale jestem szczęśliwa *.* Podzielcie się pod spodem swoimi prezentami ;) 
PS: HAPPY BIRTHDAY LOU! FOREVER YOUNG BABY! <3 
~Alex


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Zobacz to... Proszę.

Cześć. Tu Kate. Założyłam sobie bloga. Historia dorosłej dziewczyny, która ma po prostu można powiedzieć pecha, który ją niestety prześladuje. Mam nadzieję, że przeczytacie ten post i wysłuchacie mojej prośby. Proszę tylko o przeczytanie prologu, a potem jak się ukaże 1 rozdziału i skomentowaniu. To nie wiele, a jednak dla mnie coś.
ZAPRASZAM : http://nie-chce-juz-niczego-pamietac.blogspot.com/

Pozdrawiam ...
Kate Xx.

Liam - część I

"Płatki śniegu z lekkością motyli tańczą w słońcu z powiewem wiatru zanim pod stopami nie rozpadną się w nicość jak zwiewny pył delikatnych dmuchawców"

"Ding dong, ding dong, ding dong..." radosne dzwonki wypływały z zatłoczonych sklepów prosto na betonowe ulice Londynu. Uśmiechnęłam się sama do siebie,widząc grupkę dzieciaków, przebiegających obok mnie ze śnieżnymi kulami w ręku,pędzących gdzieś na złamanie karku. Czując nieprzyjemne mrowienie na szyi,sięgnęłam do wełnianego szalika i szczelniej się nim opatuliłam. Szłam dalej ośnieżonym chodnikiem,co chwilę zatrzymując się przy kolejnych sklepowych wystawach i oglądając rozmaite rzeczy,znajdujące się za szklanymi szybami. Do Gwiazdki jeszcze niecałe trzy dni,a w mieście śnieg szczególnie dawał się we znaki. Westchnęłam lekko,wypuszczając przy tym kłębek pary z ust i obserwując jej dalszy lot. Nagle uderzyłam w coś z dużym impetem, wpadając tym samym w  poślizg i gdyby nie umięśnione ramiona,które powstrzymały mnie od upadku, dawno leżałabym już w stercie białego puchu. Spojrzałam na twarz osoby,która pomogła mi utrzymać równowagę,jednak promienie słoneczne rażące prosto w moje oczy,uniemożliwiły mi jej zidentyfikowanie .
- Przepraszam,nic ci nie jest? Nie zauważyłem cię idąc z naprzeciwka. Te wystawy są zdecydowanie zbyt rozpraszające - Usłyszałam nad sobą ciepły,melodyjny głos,który rozszedł się po całym moim ciele wywołując u mnie dziwny dreszcz. Zaśmiałam się na słowa wypowiedziane przez nieznajomego,po czym stanęłam z nim twarzą w twarz,otrzepując przy tym swój czerwony płaszczyk z nieproszonych płatków śniegu.
- Nie nie,to ja przepraszam. Powinnam bardziej uważać...-  Podniosłam głowę,mogąc lepiej przyjrzeć się nastolatkowi... nie,mężczyźnie. Lekki zarost, idealnie ułożone włosy gdzie nie gdzie pokryte puchem oraz prześliczne brązowe oczy, wpatrujące się prosto w moją osobę. Poczułam,że na policzki wkradają mi się figlarne rumieńce, więc z powrotem spuściłam wzrok, bawiąc się przy tym zamarzniętymi palcami przez materiał rękawiczek. Chłopak posłał w moją stronę jeden z  najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek było mi dane ujrzeć, po czym kucnął przede mną, chwytając po tym kilka pudełek, które podczas naszego zderzenia musiały upaść na ziemię.
- Oh nie. Mam nadzieję,że nie miałeś tam żadnych bombek, bo inaczej nic już z nich nie zostało. Tak mi przykro...- Powiedziałam z wyrzutem,następnie schylając się po kolejne pudła leżące pod naszymi stopami. Muszę przyznać,że nieznajomy miał ich całkiem sporo.
- Nie miałem tam nic szklanego tylko same łańcuchy i lampki. Nie przejmuj się,każdemu się zdarza - Powiedział chłopak znów czarująco się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jestem Liam - Przedstawił się chłopak, wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
- Alice, ale wolę Al - Odpowiedziałam, ściskając przy tym miękką rękawiczkę chłopaka.
- Ładnie - Z ust mojego rozmówcy wymsknęło się słówko,które raczej nie miało prawa ujrzeć światła dziennego. Mimo czerwonego koloru pokrywającego całą moją twarz,postanowiłam puścić je o uszy.
- Czemu spacerujesz sama? - Liam przemówił,by przerwać krępującą ciszę wywołaną jego poprzednimi słowami. Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana, jednak w oczach chłopaka nie dostrzegłam nic innego jak tylko szczerą ciekawość. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami
- A ty? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Ah,moi przyjaciele czekają na mnie w mieszkaniu aż doniosę te pudła,gdyż ani jednemu z nich nie chciało się ruszyć szanownych czterech liter z poza próg domu - Powiedział sarkastycznie,a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Zaraz po tym Liam dołączył do mnie.
- Mogę ci pomóc jeśli chcesz. I tak nie mam nic do roboty - Uśmiechnęłam się w stronę bruneta,który przyglądał mi się spod długich rzęs.
- Byłoby fajnie. W takim razie zapraszam na ciepłą herbatę. Wyglądasz na zmarzniętą - Liam wręczył mi dwa pudła, a następne trzy wziął pod pachę, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem w nieznanym mi kierunku.
- A jak tam twoje przygotowania na Święta? - Ciepły głos chłopaka rozprzestrzenił się po całym moim ciele,tym samym sprawiając,że temperatura we mnie nieco wzrosła
- Nijak... - Odpowiedziałam cicho zgodnie z prawdą. Brunet na chwilę przystanął po czym rzucił w moją stronę zaciekawione spojrzenie
- Dlaczego? - Dopytywał dalej oczekując odpowiedzi. Udzieliłam mu ją.
- Jak co roku miałam spędzić je z rodzicami. Zawsze to albo ja leciałam do Polski,albo oni przyjeżdżali do mnie. Jednak w tym roku postanowili obchodzić Boże Narodzenie na Florydzie. Nie jestem na nich zła ani wkurzona. Jest mi po prostu trochę przykro... - Uniosłam spojrzenie prosto w błyszczące oczy Liam'a. Chłopak kiwnął głową na znak, że zrozumiał, ale nie odezwał się.
- Jesteśmy - Usłyszałam po niecałych pięciu minutach naszej dalszej drogi. Znajdowaliśmy się przed dość dużym białym domem, z brązową dachówką i w tym samym kolorze sztachetami od płotu. Gdy przekroczyłam furtkę, moim oczom ukazały się lampki pozawijane dookoła choinek, a na środku ogrodu stał ogromny bałwan z garnkiem na głowie i do połowy zjedzonym nosem. Uśmiechnęłam się widząc go,po czym ruszyłam w ślad za Liam'em.
- Wróciłem! - Donośny głos bruneta rozbrzmiał po wszystkich pomieszczeniach. Zdjęliśmy z chłopakiem szaliki,czapki,rękawiczki,płaszcze oraz buty po czym zostałam poprowadzona w głąb domu
- Nareszcie! Liam, idź jeszcze do sklepu po marchewki ,bo Louis wszystkie wyjadł! Nawet bałwanowi nie oszczędził! - Usłyszałam z pomieszczenia,do którego się kierowaliśmy. Zaśmiałam się przypominając sobie obgryziony do połowy nos należący do postaci stojącej beztrosko pod domem. Najwidoczniej miałam do czynienia z osobnikiem, który tak jak ja uwielbiał marchewki. W tym samym czasie stanęłam we framudze drzwi, a to co ujrzałam sprawiło, że moja szczęka niekontrolowanie opadła w dół

(zamiast Liama był Hazz)
- Co tu się dzieje?! - Liam podniósł głos o połowę tonu, ale nie udało mu się zapanować nad śmiechem, który rozniósł się po całym salonie.
- No co? Należało mu się po zjedzeniu wszystkich marchewek! - Powiedział wysoki, dobrze zbudowany blondyn,który wcześniej już przemawiał do mojego towarzysza. W pokoju oprócz mnie i Liam'a znajdowała się jeszcze czwórka chłopaków, którzy odwróceni do mnie tyłem nie zauważyli dotąd mojej obecności.
- Chłopaki, mamy gościa - Louis oplątany lampkami, przyglądał mi się z lekkim uśmieszkiem na twarzy, a jego błękitne tęczówki dosłownie świdrowały mnie spojrzeniem. Śmiech w salonie ustał i teraz wszyscy mierzyli mnie wzrokiem, a ja skupiłam swoją uwagę w czubkach moich skarpetek, które nagle wydały mi się nadzwyczaj ciekawe. Chwilę potem Lou wyswobodził się z kolorowych światełek.
- To jest Alice - Przedstawił mnie brunet stojący obok mnie. Widząc skrępowanie na mojej twarzy, uśmiechnął się zniewalająco dodając mi tym samym otuchy.
- Wolę, żebyście mówili do mnie Al. Nie jestem przyzwyczajona do pełnego imienia - Uniosłam na nich spojrzenie i posłałam w ich stronę uśmiech,który zaraz każdy z nich po kolei odwzajemnił.

(nie ma tam Liam'a)
Widząc ich zabawne miny wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a wszyscy zaraz po mnie. Chwilkę później Liam przerwał nasz atak śmiechu
- Al, to są Harry, Niall, Louis i Zayn - Przedstawił mi chłopaków. Lekko skinęłam głową na znak, że zapamiętałam ich imiona.
- Harry ma słodkie dołeczki, Niall farbowane włosy, Louis prześliczne oczy, a Zayn cały jest prześliczny. Spoko, da się zapamiętać - Mrugnęłam do chłopaków, po czym znowu zanieśliśmy się śmiechem. Zawsze należałam do tych wyrażających swoją szczerą opinię na głos, ale tym razem po wypowiedzeniu swoich słów na moje policzki wpłynęły dwa ogromne rumieńce, więc z powrotem schyliłam głowę, żeby zaraz potem znów gwałtownie ją podnieść na słowa lokowatego.
- Ty i Liam jesteście parą? - W tym samym czasie z brunetem wytrzeszczyliśmy oczy na Harrego.
- Co?! Nie nie, my tylko... - Zaczęłam się tłumaczyć, ale mój głos odmówił posłuszeństwa więc tylko stałam i czekałam aż Liam coś powie, jednak Hazz go wyprzedził
- To dobrze, bo jesteś za ładna dla Payne'a - Popatrzyłam na chłopaka z niedowierzaniem w oczach, gdy ten jak gdyby nigdy nic przesyłał w moją stronę triumfalny uśmieszek, a błysk w jego oczach spowodował iż znów zaczęłam wpatrywać się w swoje stopy. Po słowach wypowiedzianych przez loczka chłopcy znów zaczęli się chichrać, jednak o moje uszy obiło się ciche chrząknięcie. Zaciekawiona podniosłam wzrok na czwórkę aniołów. Louis przysunął się znacznie w stronę Harrego i złączył ze sobą ich dłonie.


- Oh...- Wyrwało się z moich ust,ale na szczęście nikt tego nie usłyszał. Nie miałam nic przeciwko temu, że Lou i Hazz są homoseksualistami. Przeciwnie, jeszcze bardziej doceniałam takich ludzi.
Przez następne 3 godziny pomogłam chłopakom w ogarnięciu domu oraz jego udekorowaniu, gdyż ewidentnie sobie z tym nie radzili. Co chwila z naszych ust wydobywały się gwałtowne śmiechy,które na pewno słychać było w całej okolicy. Polubiłam tą piątkę idiotów. Jeszcze z nikim nie spędzało mi się czasu tak dobrze, jak z nimi. Właśnie z Niallem kończyłam przyozdabiać kominek, gdy usłyszałam odgłos kroków Liam'a za swoimi plecami. Chłopak trzymał tacę, na której znajdowało się sześć kubków. Położył ją na dużym stole i skinął głową na znak żebyśmy podeszli.
- Al, a ty gdzie i z kim spędzasz Święta? - W pewnym momencie zapytał blondasek. W pokoju zapanowała krępująca cisza.
- Sama, pewnie w domu - Powiedziałam pod nosem, jednak chłopcy dokładnie usłyszeli moją wypowiedź. Niall zamyślił się na chwilę, po czym wykrzyknął na cały dom gwałtownie wstając z krzesła.
- Niech Al zostanie z nami! - Popatrzyłam na chłopaka zdziwiona jego pomysłem, ale na jego twarzy gościł tylko i wyłącznie szczery i szeroki uśmiech. Po chwili pozostała czwórka dołączyła do niego,a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Al będziesz, prawda? - Lou tak jak reszta chłopców popatrzył na mnie z blaskiem w oczach. Przez chwilę jeszcze zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale po chwili sama uśmiechnęłam się szeroko.
- Jeśli nie będę wam przeszkadzać, to pewnie - W pokoju zapanował istny chaos. Horan podbiegł do mnie i obrócił kilka razy wokół własnej osi, gdy ja dławiąc się śmiechem zaczęłam krzyczeć. Po kilku sekundach Zayn, Lou, Hazz i Liam dołączyli do nas i w ten sposób wylądowaliśmy na podłodze nie mogąc opanować śmiechu. Gdy już wszyscy opanowaliśmy swoje emocje, a Harry pomógł mi wstać z podłogi i zaczął otrzepywać swoje ubrania, popatrzyłam ukradkiem w stronę Liam'a. Mój wzrok znalazł jego oczy, akurat w tym samym momencie co oczy bruneta napotkały moje spojrzenie. Posłał w moją stronę lekki uśmiech, który ja od razu odwzajemniłam i czując jak na moje policzki wpływają dwa gorące rumieńce odwróciłam wzrok na Zayn'a i Niall'a, którzy kłócili się o odpowiednie miejsce dla świątecznego stroika. Zaśmiałam się sama do siebie widząc ich głupie miny. To na pewno będą najlepsze święta w moim życiu.



Hoł hoł hoł Wesołych Świąt kochani! :D :* No więc jestem z powrotem ze świątecznym imaginem z Liamem, który będzie miał 2-3 rozdziały (jeszcze muszę się nad tym zastanowić). Jako, że już jutro Wigilia, życzę Wam wszystkim wesołych, spokojnych świąt, spędzonych w rodzinnej atmosferze oraz Szczęśliwego Nowego Roku! <3 ~Alex