wtorek, 31 grudnia 2013

Niall- cz. XXVIII

*włącz*
*3 dni później*
Stojąc przed dużym lustrem w garderobie, Zayn kończył zawiązywać swój krawat na białej koszuli, po czym założył czarną marynarkę i poprawił bankiety. Schylił się jeszcze aby zawiązać sznurowadła, które co chwila odwiązywały się i drażniły chłopaka. Spojrzał jeszcze na swoją twarz i pogładził opuszkami palców czerwoną plamę znajdującą się na szyi.
Głośno westchnął, przeczesał swoje włosy palcami i usiadł na fotelu, stojącym w koncie pomieszczenia. Swój wzrok znowu skierował na czubki czarnych, na razie zawiązanych, butów.
- Musimy już iść...- usłyszał głos Liama, który niepewnie wszedł do garderoby.
Malik kiwnął głową i wychodząc z pokoju zabrał jeszcze ciemny płaszcz, który miał go uchronić od chłodnego powietrza. Jeszcze raz spojrzał w lustro i podążył za Paynem, który był identycznie ubrany jak on i reszta przyjaciół.
Schodząc po schodach lustrował swoim spojrzeniem, każdego przebywającego w pokoju. Niall i Lexi stali koło siebie i trzymali się za ręce. Dziewczyna miała na sobie czarną, krótką kurtkę, a na nogach tego samego koloru spodnie i zimowe buty.
Dalej był Louis i Emily, którzy trzymali w ręku wiązanki kwiatów. Za nimi stała Alice trzymająca pojedyncze czerwone róże.
- Gdzie jest Harry i Alex?- zapytał Zayn.
- Wyszli 2 godziny wcześniej. Powiedzieli, że spotkamy się na miejscu.- wyjaśniła Lexi.
- W takim razie, na co czekamy?
Wszyscy jak na zawołanie opuścili dom One Direction i udali się do swoich samochodów. Pogoda nie należała do tych pięknych zimowych dni. Wręcz przeciwnie. Wiał silny wiatr, a padający już od kilku dni śnieg, opadał na nie odśnieżone ulice i chodniki. Niebo, które na co dzień powinno być niebieskie, dzisiaj było szare. Ciemno szare.
- Zimno.- stwierdził Louis i potarł swoje ramiona.
- Daj cię ogrzeję.- uśmiechnęła się Emily i objęła go ramieniem.
- To chyba ja powinien cię ogrzewać.- powiedział Lou i przytulił do siebie dziewczynę.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale na serio mamy mało czasu.- powiedział Liam przechodząc obok przyjaciół.
Zapakowali się do dwóch samochodów i wyjechali na ulice. Zayn nadal dotykał ręką swoją bliznę na szyi, która lekko go szczypała przypominając o swoim istnieniu. Tak samo jak te plamy, które znajdowały się na rękach. Im bliżej byli celu, tym bardziej go bolało.
- Nie dotykaj tego.- powiedziała stanowczo Emily, która siedziała koło niego i zabrała jego rękę od szyi.- Wiem, że boli, ale nie możesz tego ruszać. Pamiętasz co ci lekarz powiedział?
- Strasznie szczypie.- szepnął Malik i spojrzał na dziewczynę.
- Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jeżeli będziesz to ruszać, będzie jeszcze gorzej. Posmarowałeś sobie dzisiaj tą maścią, co ci doktor Harris przypisał?
- Już dwa razy. Ale to nadal boli...- westchnął chłopak i oparł się o siedzenie.- Tak samo jak wspomnienia...- dodał po chwili.
- Na razie o tym nie myśl.- powiedział Louis, który kierował pojazdem.
- Mówisz o oparzeniach, czy o TYM?- zapytał Malik podkreślając ostatnie słowo.
- O tym i o tym.- odparł Lou.- Jesteśmy na miejscu.- powiedział i zaparkował w wolnym miejscu na parkingu. To nie było zbyt trudne, gdyż plac był praktycznie cały pusty. Nikomu nie przyszło na myśl, żeby o takiej porze, przyjść do tego okropnego miejsca.
Za chwilę przyjechał samochód Liama, a za nim Harrego. Wszyscy wyszli z pojazdów, zabierając kwiaty i udali się do wejścia. Przechodząc przez puste alejki, żadne z nich się nie odezwało. Powód był prosty: nie mieli o czym rozmawiać. Niall i Zayn nadal byli pokłóceni, a zaistniała sytuacja nie była odpowiednia, na różne rozmowy. W ciszy i spokoju dotarli na miejsce, gdzie byli już nieliczni znajomi.
- Nie umiem powiedzieć, co jest lepsze. Czy życie w cierpieniu, czy szybka śmierć. Jedno i drugie nie jest dobrym wyborem. Ale co możemy zrobić, kiedy nie wiem co będzie dalej? Kiedy nie mamy pewności, że w końcu coś się zmieni?- zaczął mówić pastor stojący nad jeszcze pustym grobem, który zaraz ma wypełnić drewniana trumna stojąca obok.- Nadzieja. Tylko to nam zostaje. Miejmy nadzieję, że Bóg dobrze zaopiekuje się kolejną zabłąkaną owieczką.
Kolejne minuty wypełniły słowami pastora czytającego zapiski z Pisma Świętego. Zadziwiający był fakt ilością ludzi na ceremonii pogrzebu. Oprócz całego One Direction i ich dziewczyn, był jeszcze Paul i dwie dziewczyny stojące na uboczu, które stały mocno przytulone do siebie. Jedna niska, w kruczo czarnych włosach, a druga wyższa od niej o pół głowy z jasno blond włosami, które zasłaniały jej prawie całą twarz. Jedynie od czasu do czasu można było zobaczyć jej usta, które zostały odsłonięte poprzez wiatr, ale oczy nadal były zagadką dla reszty. Jej czarne okulary miały chyba zupełnie inny cel, niż chronić gałki oczne przed słońcem, które nie zawitało dzisiejszego dnia.
- Kto to jest?- zapytał cicho Niall Harrego pokazując wzrokiem na tajemnicze dziewczyny.
- Nie mam pojęcia. Może ktoś z rodziny.- stwierdził loczek.
- ... Spoczywaj w pokoju.- dokończył swoją mowę pastor i zamknął księgę.
Po chwili czterej mężczyźni zabrali się za wkładanie trumny do grobu. Zanim przykryli dół kamienną tablicą, każdy z zebranych podszedł i wrzucił garść ziemi do środka. Dwie tajemnicze dziewczyny w końcu podeszły bliżej.
- Miało być tak pięknie...- szepnęła z czarnymi włosami i wrzuciła ziemię do środka.
- Jeszcze będzie.- dodała druga i uczyniła to samo co poprzedni zebrani, ale oprócz ziemi do grobu wrzuciła jeszcze dwie łodygi z białymi kwiatami. Liliami. 
Odeszła na bok, obok drugiej dziewczyny i przyglądała się jak kamienna płyta zasłania wnętrze grobu. Pastor widząc jak mężczyźni kończą pracę przy grobie, skinął tylko głową i odszedł ku wyjściu ze cmentarza.
Jako pierwsi podeszli Lexi i Niall kładąc na wierzch czerwoną różę. Dziewczyna pogładziła literki wyrzeźbione na marmurze i blado się uśmiechnęła.
- Nie ważne co zrobiłeś, dla mnie i tak zostaniesz naszym przyjacielem...- szepnęła i ostatni raz spojrzała na tablicę.
Mike Forebs
17.06.1988r.- 21.01.2013r.
Żaden powód nie jest wystarczająco dobry, by usprawiedliwić samobójstwo. 

Zaraz po nich podeszli reszta przyjaciół, a na samym końcu Zayn. Stanął nad grobem i mocno pociągnął nosem, przypomniając sobie te wszystkie dobre jak i te złe chwile. Również położył czerwony kwiat i odszedł kilka kroków dalej, z zamiarem opuszczenia cmentarza.
- Zayn, poczekaj.- usłyszał za sobą głos swoje managera.- Musimy coś wyjaśnić.
Z niechęcią chłopak odwrócił się w jego stronę, gdzie stał koło tej tajemniczej blondynki. Widział jak dziewczyna podniosła na niego wzrok, ale nie mógł odczytać spojrzenia, gdyż jej czarne okulary zasłaniały wszystko to, co chciałby zobaczyć.
- To nie będzie łatwe do wytłumaczenia, ale warto spróbować...- szepnął Paul.
- Przepraszam, może to głupio zabrzmieć, ale... Kim jesteście?- zająkała się Alex.
- Jestem Emily.- powiedziała dziewczyna w czarnych włosach.- Emily Forebs. Siostra Mike.
- Siostra? Rodzona?- zapytał z niedowierzeniem Louis.
- Tak. Rodzona.- potwierdziła dziewczyna.- Mike pewnie nic o mnie nie mówił i wcale mu się nie dziwię.
- Nie rozumiem...- szepnęła Lexi.
- Macie prawo żeby nie rozumieć.- odezwała się druga i zdjęła swoje okulary. Popatrzyła na wszystkich dookoła, ale swój wzrok utkwiła na Zaynie.
- Znam cię...- szepnął Zayn.- Ty jesteś Vanessa? Dziewczyna Mike?
Dziewczyna skinęła głową i założyła spowrotem swoje okulary. Nie chciała, aby ktoś patrzył na jej twarz, która kiedyś była ładna. Kiedyś...
- Ale jak to możliwe?- zaczął zadawać pytania.- Przecież Mike mi powiedział, że... Że on i że ty...
- Że umarłam.- dokończyła za niego.- Wszyscy tak myśleli. Nawet mój brat.- dodała i popatrzyła na Paula.
- Zaraz, chwila.- zaczął wymachiwać rękami Niall.- Chcesz nam powiedzieć, że wy jesteście rodzeństwem?- zapytał i wskazał na stojących na przeciwko siebie managera i blondynkę.- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że masz siostrę?
- Po co miałem mówić, skoro ona nie żyła?- zapytał poważnym tonem.- Taką przy najmniej miałem informację.

- Mike podpalił wasz dom, razem z tobą w środku...- szepnął Malik.- Dlatego masz te blizny na twarzy.- dodał również cicho.
- Takie same, jakie ty masz na szyi.- powiedziała Vanessa.- I to nawet przez tą samą przyczynę. Widziałam co się stało. Stałam kilka metrów za tobą. Razem z Arią.
- Z Arią?- zapytał szybko Harry.- TĄ Arią?
- Tak z nią. Nie musicie się już martwić. Złożyłam już zeznania na policji w jej sprawie.- powiedziała z uśmiechem.
- Możesz nam wyjaśnić, gdzie przebywałaś przez te wszystkie lata?- zapytał Zayn.- I w ogóle, jak ci się udało przeżyć?
- Ukryłam się w piwnicy. Ledwo co dotarłam do drzwi, ale jedynie tylko tam mogłam być bezpieczna. Schowałam się pod schodami i tam siedziałam przez 2 dni. Policja i straż pożarna nie za dobrze przeszukiwała mieszkanie. Później znalazła mnie Aria. Szukała czegoś. Ale już mi nie było dane dowiedzieć się czego. Zabrała mnie z domu, zawiozła do szpitala, gdzie mnie opatrzyli, a później wysłała razem z jakąś dziewczyną do Francji, wmawiając wszystkim że spaliłam się żywcem, że nawet nie zostało po mnie żadnego śladu. Zorganizowano mi pogrzeb. Pogrzeb bez ciała i prochów. Mój grób gdzieś tutaj się znajduje z dopiskiem Dusza to rodzaj ognia, który ożywia ciało. 
- Widziałam Vanessę kilkakrotnie. Ale nikt mi nie wierzył.- odezwała się Emma.- Dlatego zostałam posądzona, że jestem wariatką i wysłano mnie do szpitala psychiatrycznego.
- To wszystko brzmi jak jakaś scena z filmu.- odezwała się Alice.
- I to horroru.- dodał Louis.
- Jak się czuje Paula?- zapytał w końcu Paul.
- Nie za dobrze.- westchnął Niall.- Ma liczne poparzenia, które nie wyglądają za ładnie.
- Jedźcie do niej. Nie będę już dłużej was trzymał. Zadzwonię za kilka dni, kiedy to wszystko się ułoży. Mam zamiar wyjechać.- powiedział manager.
- Wyjechać? Gdzie?- zapytał z niedowierzeniem Niall.
- Do Los Angeles. Muszę stąd uciec. To miasto wywołuje na mnie nie miłe wspomnienia. Chcę w końcu spędzić czas ze swoją młodszą siostrą...
- Ja tak samo...- szepnął Niall.
W końcu wszyscy pożegnali się i ruszyli w stronę wyjścia. Nie chcieli dłużej przebywać w tak okropnym miejscu. Śnieg w końcu przestał padać, ale wiatr nadal dawał o sobie znać. Znowu się nie odzywali. Ich umysł zawładnęły informacje dotyczące ich zmarłego przyjaciela. Przyjaciela, który okazał się być tchórzem. Ale czy można nazwać kogoś tchórzem, kto popełnił samobójstwo? Kto nie bał się śmierci? Kto był odważny stawić czole, tego czego obawia się każdy człowiek żyjący na ziemi? Był odważny, co do tego nie mieli pytań. Ale czy ta odwaga przypadkiem go nie przerosła?
- Rozumiem, że mam jechać prosto do szpitala?- zapytał Louis, kiedy wszyscy weszli do samochodu.- Głupie pytanie.- dodał po chwili i włączył silnik.
Podróż minęła dosyć spokojnie i cicho. Ale czego można się spodziewać po ich zachowaniu, kiedy przed chwilą stracili swojego dobrego przyjaciela.
W końcu dotarli na miejsce. Pośpiesznie wyszli z pojazdu i udali się do środka. Spokojnym krokiem przeszli przez szpitalne korytarze, aż w końcu zatrzymali się przed salą 471, gdzie powinna znajdować się dziewczyna, ale sala była pusta.
- Panie doktorze!- krzyknął Niall wołając starszego pana.- Może mi pan powiedzieć, gdzie jest moja siostra?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Pan jest...?
-Horan. Niall Horan. 3 dni temu została przywieziona dziewczyna z mocnymi poparzeniami.
- Dziewczyna od pożaru?
- Tak.- potwierdził.
- Brat Pauli Horan?- dopytywał się doktor.
- Tak, to ja.
- Proszę za mną. Muszę z panem porozmawiać.- powiedział stanowczym tonem i zaprowadził Nialla do jego gabinetu.
Reszta przyjaciół zostali na szpitalnym korytarzu obawiając się najgorszego. Widząc pustą salę, w której pielęgniarka składała białą pościel nie wróżyło nic dobrego. A co jeśli... Nie. Nie mogli o tym myśleć. Trzeba mieć nadzieję. Ona nie umarła. Nie mogła. Musiała żyć. Po prostu musiała.
- Zaraz mnie szlag trafi!- krzyknął Liam chodząc w tą i spowrotem.
- Liam, spokojnie.- próbowała go uspokoić Lexi.
- Spokojnie?! Ty widzisz co tu się dzieje? Nie mam jej w sali! Jakaś babka ścieli łóżko na nowego pacjenta, co może oznaczać tylko jedno!- wydarł się na cały korytarz.
- Ona nie umarła, jasne?!- krzyknął również Zayn, który już dawno zaczął płakać.- Obiecała, że nie nas nie opuści...- szepnął i schował swoją twarz w dłonie.
W końcu z gabinetu wyszedł Niall z grobową miną. Popatrzył na zebranych przyjaciół, ale podszedł tylko do Zayna. Popatrzył na niego przez chwilę, a potem bez słowa mocno go przytulił. Malik nie ukrywał zdziwienia, ale odwzajemnił uścisk przyjaciela, przez co jeszcze bardziej się popłakał.
- Dziękuję.- szepnął Niall.
- Za co?- zapytał zdziwiony chłopak.
- Uratowałeś ją. Naraziłeś swoje życie, by ocalić moją siostrę. Jestem beznadziejnym bratem i przyjacielem. Nie powinienem tego wszystkiego mówić. Przepraszam...- szepnął
- To ja przepraszam.- odezwał się mulat.- Nie powinienem w ogóle się do niej zbliżać. To wszystko moja wina.- oderwał się od niego i popatrzył w jego oczy.- Miałeś rację. Wszyscy mieli rację.
- Co z nią?- zapytał w końcu Louis.- Dlaczego nie mam jej w sali?
- Po pierwsze ma teraz operację, a po drugie przeniosą ją na inny oddział.- wyjaśnił Niall.
- Operację? Ale jak to?- zapytała szybko Emily.
- Ma połamane dwa żebra. Jedno z nich jest na tyle uszkodzone, że mogło przebić serce. Na szczęście szybko się ocknęli i od razu zabrali ją na blok.
Wszyscy głośno westchnęli. Ulżyło im na sercu, które obawiało się najgorszego. Udali się pod salę operacyjną i usiedli w poczekalni, gdzie przebywali inni ludzie, którzy tak samo jak oni oczekiwali na jakieś wieści o stanie zdrowia najbliższych.
W końcu jedne drzwi się otworzyły i wyszły dwie pielęgniarki ciągnąc za sobie duże łóżko, na którym leżała Paula.
- Wszystko jest w porządku. Pańska siostra jest zmęczona, ale wraca do żywych.- wyjaśniła jedna kobieta Niallowi, który jako pierwszy podniósł się z krzesła. Podszedł do łóżka i złapał rękę brunetki.
- Hej, jestem tutaj.- szepnął do dziewczyny, która miała na wpół otwarte oczy.
- Jest zmęczona. Musi odpocząć.- wyjaśniła druga i pociągnęła łóżko w stronę windy.
Po raz kolejny wszyscy odetchnęli ulgą i uśmiechnęli się szeroko. Było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Po raz kolejny Paula walczyła ze śmiercią i po raz kolejny wygrała tą walkę. Była przykładem jak łatwo można pokonać coś, czego wszyscy się boją.
- Panie Horan, można jeszcze pana prosić na chwilę?- zapytał lekarz, który wyszedł z sali operacyjnej.
- Tak, oczywiście.- kiwnął głową i odszedł na bok razem z mężczyzną.
- Czy pańska siostra miała wcześniej jakiekolwiek wypadki, albo urazy, po których musiała trafić do szpitala?- zapytał od razu
- I to nie raz...- westchnął.- W wieku 7 lat wpadła do studni. Połamała przy tym dwie ręce i nogi. Później nie wiem, czy coś się działo, bo wyjechałem i nie miałem z nią kontaktu przez 2 lata. Ale kiedy wróciłem, Paula miała mieć jakiś zabieg na serce, gdyż źle pracowało. Ale wcześniej wpadła pod samochód i leżała w śpiączce przez 3 dni.
- Dobrze, czy coś jeszcze?- zapytał lekarz, zapisując jakieś notatki na kartce.
- Tak. W Wigilię miała kolejny wypadek.
- Jakieś mocne urazy?
- Z tego co mi wiadomo jej prawa ręka, była dosyć pokaleczona. Kawałki szkła wbiły się w jej rękę i trzeba była zaszywać żyły.- powiedział lekko przybity.- No i straciła pamięć.- dodał po chwili.
Lekarz spojrzał na niego poważnym wzrokiem i wrócił do swoich zapisek.
- Mam rozumieć, że ma amnezję? Czy coś sobie przypomniała?
- Niewiele. Czasami jakieś miejsca lub pojedyncze zdania z ważnych rozmów. Z tego co mi wiadomo przypomniała sobie tylko o swojej przyjaciółce, z którą spędziła całe życie. Nic więcej.
- Rozumiem. Pańska siostra przeszła dosyć poważną operację. Ale widać było, że bardzo chce zostać jeszcze z nami. Na razie musi przez kilka dni poleżeć w szpitalu. Później się zobaczy.
- Dobrze. Dziękuję bardzo, panie doktorze.- powiedział z uśmiechem i podał rękę lekarzowi.
Mężczyzna skinął głową i odszedł w stronę recepcji. Niall głośno westchnął i spojrzał w górę swoimi niebieskimi oczami.
- Wszystko w porządku?- zapytała go Lexi i położyła swoją rękę na jego ramieniu.
- Mam nadzieję, że tak.- powiedział cicho i mocno ją przytulił.
Po kilku minutach w końcu ruszyli się z miejsca i udali się do sali Pauli. Spojrzeli na dziewczynę przez wstawione okno w pokoju na korytarz. Była blada, a jej ciemne włosy opadały bezwładnie na poduszkę. Widać było że z trudem oddycha, ale czego można się spodziewać po osobie, która ma połamane żebra. Na jej twarzy widniały blizny po poparzeniach. Nie były jednak aż tak widoczne jak u Vanessy, która miała zdeformowaną praktycznie całą twarz.
- Możemy do niej wejść?- zapytał Niall wychodzącej z pokoju pielęgniarki.
- Ale tylko na kilka minut.- powiedziała z uśmiechem i odeszła do nich.
Przyjaciele uśmiechnęli się do siebie i wolnym, spokojnym krokiem weszli do środka.
- A ty nie idziesz?- zapytał Harry Zayna, który stał w tym samym miejscu.
- Lepiej nie. Poczekam na was tutaj.- powiedział patrząc się w bezwładne ciało brunetki, którą zaraz wszyscy otoczyli.
- Zayn, uratowałeś jej życie...- zaczął mówić loczek, ale Malik od razu mu przerwał
- To nie zmienia faktu, że ją zraniłem.
Styles głośno westchnął i udał się do sali, z której dochodziły ciche rozmowy przyjaciół. Harry miał rację, ale przecież to dzięki niemu ona żyje i jest w takim stanie jakim jest. Przeczesał swoje włosy i podszedł do łóżka dziewczyny.
- Hej połamańcu.- przywitał się z uśmiechem.
- Ciebie również miło widzieć Styles.- powiedziała ponuro i blado się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz?- zapytał Niall.
- Szczerze? Jakby ciężarówka przejechała po moim ciele, łamiąc mi wszystkie kości.
- A skąd wiesz, jak się czuje osoba, po której przejechała ciężarówka?- zapytał się Louis, na co każdy się zaśmiał.
- Proszę cię, nie mów żadnych dowcipów, bo nie mogę się śmiać.- powiedziała słabym głosem.- Co z Mikiem?
Żadne z nich się nie odezwało. Spuścili tylko wzrok w ziemię i każdemu przypomniało się gdzie byli godzinę temu.
- Mike... On...- zaczęła się jąkać Emily.
- On nie żyje.- dokończyła za nią Lexi.- Zginął na miejscu.
- Jak to zginął? Przecież go widziałam... Stał przed domem, kiedy ja...- zaczęła mówić, ale nie mogła dokończyć tej wypowiedzi. Do głowy od razu naszły ją chwile z tamtego dnia, kiedy mogła stracić, po raz kolejny życie.
- Podobno, kiedy ciebie zobaczył od razu wbiegł do domu. Chciał się zabić.- powiedział cicho Harry.- Tak przynajmniej mówił Zayn.- dodał po chwili.
Dziewczyna od razu zrobiła większe oczy, kiedy usłyszała jego imię. Rozejrzała się po sali, ale nie mogła znaleźć swojego wybawcę.
- Gdzie on jest?- zapytała po chwili.
- Stoi przed salą.- powiedziała Alice.
- Mam go zawołać?- zapytał Niall.
Z wielką chęcią powiedziałaby "tak", ale później przypomniała sobie, dlaczego tutaj leży. Wyszła wcześniej z koncertu, gdyż nie mogła patrzeć na niego. Była w domu i oglądała jakieś zdjęcia znalezione w szafkach. Później usłyszała szczekanie Ori na korytarzu. Wyszła zobaczyć co się dzieje i poczuła jakby coś się paliło. Schodząc kilka stopni w dół, zdała sobie sprawę, że się nie myli. Paliło się wszystko. Kanapy w salonie, półki z książkami, nawet i rośliny którymi się zajmowała. Mogła uciec. Miała szansę. Wystarczyło zrobić kilka kroków do przodu i byłaby bezpieczna. Ale ona nie chciała. Skoro wszystko się pali, to musi być jakiś tego cel. Nie wierzyła w przypadki. Jeśli śmierć chciała ją złapać, to ona jej pomorze. Wróciła się spowrotem na górę i usiadła na podłodze koło łóżka. Wzięła do ręki swój naszyjnik i pocałowała go, jakby to było pożegnanie. Później już nie pamięta co się stało.
Opuszkami palców dotknęła miejsca, w którym powinien znajdować się złoty łańcuszek. Nie znalazła go.
- Moglibyście zostawić mnie samą?- zapytała cicho.
- Jasne.- odrzekł od razu Louis i wszyscy udali się w stronę wyjścia.
- Alice?- zawołała jeszcze swoją przyjaciółkę, która jako ostatnia wychodziła z sali.- Możesz zawołać Zayna?
- Dobrze.- powiedziała z uśmiechem i uczyniła to o co ją prosiła.
Długo nie musiała czekać na swojego gościa. Stał przy drzwiach, nie wiedzący czy ma podjeść, czy może zostać w bezpiecznej odległości.
- Podejdź bliżej, przecież nie gryzę.- powiedziała w jego stronę i głośno westchnęła.
Zayn niepewnym krokiem podszedł do łóżka i usiadł na krześle stojącym obok. Żadne z nich się nie odezwało. Patrzyli w swoje oczy.. Tylko, że oczy Zayna od razu zapełniły się łzami.
- Znowu musisz przeze mnie cierpieć.- odezwał się w końcu chłopak.
- Cierpienie należy do życia. Jeśli cierpisz, znaczy, że żyjesz.- powiedziała patrząc się w jego oczy.- Chociaż tak bardzo chciałabym umrzeć. Patrzeć na was z góry i wiedzieć, że jesteście szczęśliwi. Wystarczy tak niewiele, aby to wszystko zakończyć.
- Dlaczego aż tak bardzo zależy ci na śmierci?
- A po co żyć? Jest jakiś tego sens? Po co mamy cokolwiek robić, skoro i tak wiemy że umrzemy.
- Ale przed tą śmiercią, możemy zrobić coś, czego później nie będziemy żałować. Żeby później chwalić się Bogu, ale i nawet diabłowi co zrobiliśmy, zanim do niego przyszliśmy.
- W moim przypadku będę musiała wydać książkę i podzielić ją na 3 tomy.- powiedziała z uśmiechem.
- Jesteś na mnie zła?- zapytał w końcu.
- Mogłabym. Ale nie chcę. Mogę ciebie nienawidzić z całego serca. Krzyczeć na ciebie, że to wszystko twoja wina. Tylko po co? Zmieni to coś?
- Jeżeli by ci ulżyło...
- Najgorszy jest fakt, że gdybym postawiła się na twoim miejscu, zrobiłabym to samo. Ale jednak nadal boli. Boli mnie fakt, że mnie okłamałeś. Jednak nie wiem co by było, gdybyś powiedział mi od razu co było między nami. Bałabym się, że każdy ruch może ciebie zranić.
- Najgorszy, a jednocześnie najlepszym dniem był, kiedy cię znalazłem. Cieszyłem się jak głupi, że żyjesz. Ale kiedy powiedziałaś mi, że nic nie pamiętasz, dziwnie się poczułem. Jakbym cię stracił, ale przecież żyjesz. Jakbyś odeszła, ale przecież stałaś koło mnie.
Paula nic nie powiedziała. Uśmiechnęła się w jego stronę i położyła swoją rękę na jego dłoni, która leżała na łóżku. Zayn widząc ruchy brunetki, sam złapał ją mocniej i przyłożył ją do ust.
- Więc, co teraz będzie?- zapytał chłopak.
- Nie wiem. Wiem, tylko że strasznie boli mnie brzuch.- stwierdziła z grymasem na twarzy.- Ale to chyba z głodu.- dodała z uśmiechem.

*
włącz*
*4 dni później*
- Uwaga teraz schody.- ostrzegła Lexi.
- Rany, ale jesteś ciężka.- westchnął Harry.
- Mówiłam, że sama już pójdę, ale ty jak zwykle musiałeś postawić na swoim.- powiedziała Paula.
- Nie wyczułaś mojego żartu.- powiedział loczek i wszedł do środka.- Okej jesteśmy. Niall! Gdzie mam ją położyć?- krzyknął w stronę dworu.
- Na razie w salonie!- odpowiedział Horan i wszedł do domu.
- No to kierunek salon.- powiedział Harry i udał się do wcześniej wspomnianego pokoju. Położył delikatnie brunetkę na kanapie i pomógł jej ściągnąć zimowe okrycie.
- Gdzie jest Ori?- zapytała Paula. Od czasu pożaru nie widziała swojego pupila.
- Jest na podwórku. Bawi się w śniegu.- powiedziała Lexi wchodząc do salonu. W ręku trzymała dwie torby brunetki, które postawiła na ziemi.
- Myślę, że lepiej by było gdyby Paula leżała na górze.- powiedział Liam, który wszedł do pokoju, a w ręku trzymał szklankę z sokiem, którą podał dziewczynie.
- Moim zdaniem, powinna leżeć tutaj. Tak czy siak nie będzie mogła się ruszać, przez kilka następnych dni, więc będziemy mogli jej pomóc.- odezwał się Harry.
- A może zamieszka ze mną? Będzie się raźniej czuła. Na razie nie mam nic do roboty, więc...- zaczęła mówić Alice, ale Niall jej szybko przerwał.
- O nie. Zostaje tutaj. Muszę ją mieć cały czas na oku.- powiedział poważnym tonem.
- Może ja zdecyduję, gdzie będę mieszkać?- przerwała im Paula, która chciała się podnieść, ale braciszek od razu ją położył.
- Masz leżeć i się nie ruszać.- powiedział poważnym tonem.- A jeżeli będziesz coś chciała, to po prostu nas zawołaj
- To nawet do łazienki sama nie mogę iść?- zapytała zdenerwowana.
- Wtedy to ja ci pomogę.- zaoferowała się Lexi.
- Chcę iść do swojego pokoju.- powiedziała stanowczo.- I nie obchodzi mnie, jakie macie na ten temat zdanie. Będę leżeć u siebie, koniec i kropka.
- Nie ma sprawy. Już cię zanoszę.- powiedział z uśmiechem Harry i znowu brunetka była w jego ramionach.- Jak tak mam cię nosić, to chyba odpuszczę sobie siłownię.
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję ci, że przez najbliższe dni nie będziesz mógł spojrzeć w lustro.- powiedziała przez zaciśnięte zęby, na co Styles znowu się zaśmiał.
- Jesteś słodka jak się denerwujesz. Ale pamiętaj. Złość podobno piękności szkodzi. Chociaż w twoim przypadku to idzie w drugą stronę.
Paula już nic nie powiedziała, tylko głośno westchnęła i mocno zacisnęła pięści, które znajdowały się na szyi loczka, na co ten zachichotał pod nosem. Widać było, że uwielbia drażnić się z brunetką.
- Gdzie jest reszta?- zapytała kiedy ten położył ją na łóżku.
- Louis i Emily pojechali na zakupy. Alex jest na dworze i bawi się z Ori. A Malik jest na policji.- wyjaśnił chłopak wyglądając przez okno.
- Na policji? Po jaką cholerę?- zapytała zdezorientowana.
- Musiał zeznawać w sprawie Arii. No i jeszcze załatwia sprawy z tym domem.
- Co z nią teraz będzie?- zadała kolejne pytanie, już bardziej łagodniejszym tonem.
- Nie mam pojęcia. Pewnie zostanie zatrzymana w zakładzie dla kobiet w ciąży, urodzi, a później odsiedzi swoje w więzieniu.
- Nie rozumiem tylko jednego.- powiedziała cicho.- Dlaczego aż tak bardzo mnie nienawidziła, skoro ja nic nie zrobiłam.
- Wszyscy chcemy się tego dowiedzieć.- powiedział z uśmiechem i usiadł na łóżku.- Musisz teraz o tym myśleć? Najważniejsze, że nic ci nie jest. Coś ci przynieść? Pić? Jeść?- dopytywał się Harry.
- Na razie nie.
- W razie co, to wołaj.- odpowiedział i wyszedł z pokoju.
Kolejny raz głośno westchnęła i opadła na poduszki. Chciała się podnieść, ale ból w klatce piersiowej był nie do wytrzymania. A więc szykują się kilka dni bezczynnego leżenia w łóżku i czekania na zbawienie w postaci samodzielnego poruszania się po domu. Sięgnęła po laptopa, który leżał na nocnym stoliczku i włączyła sprzęt. Weszła na strony plotkarskie, które huczały od informacji na temat ostatnich dni.

KONCERT ONE DIRECTION WYPADŁ JAK ZWYKLE REWELACYJNIE!

KONIEC KARIERY ARII SCHY?
ZMARŁ PRZYJACIEL CHŁOPAKÓW Z 1D- MIKE FOREBS. MĘŻCZYZNA POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWO. ŻYŁ 25 LAT.

Jednak dopiero ostatni tytuł ją zainteresował.

PAULA HORAN NA LODOWISKU? CZY TO MOŻLIWE?

Bez głębszych przemyśleń od razu weszła w powyższy artykuł. Widziała kolejne zdjęcia z lodowiska, które wykonały przypadkowe osoby. Wydawało się jej, że bardziej zainteresują się chłopakami niż ją, jednak się myliła. Już teraz rozumiała dlaczego Zayn kazał założyć jej czapkę i okulary. Przynajmniej w najmniejszym stopniu uchroniły ją zbędnych zdjęć. Artykuł w całości poświęcony był jej osobie. Pisał o tym jak pewna tajemnicza brunetka jeździła na łyżwach razem ze sławnym boysbandem i ich dziewczynami. Jedno ze zdjęć zostało przybliżone na jej twarz, a obok niego było wklejone zdjęcie z gali.
Czy to ona? Czy to Paula Horan?
- Hej, co robisz?- usłyszała głos, który należał do Zayna. Stał niepewnie w drzwiach i szeroko się uśmiechał.
- Nie pozwalają mi na nic innego jak leżenie w łóżku.- powiedziała smutna.- Trochę mi nudno.
- Mogę dotrzymać ci towarzystwa?- zapytał niepewnie.
- Nawet musisz.- powiedziała z uśmiechem i zaraz zachichotała pod nosem.
Zayn zamknął za sobą drzwi i podszedł do łóżka brunetki, która przesunęła się na bok, dając miejsce chłopakowi.
- Możesz się koło mnie położyć?- zapytała niepewnie.
- A mogę?- odpowiedział pytaniem.
- Byłoby miło.- szepnęła i schowała swoją twarz we włosach, tak żeby ukryć rumieńce, pojawiające się na jej twarzy.
Po chwili poczuła jak materac ugina się pod ciężarem chłopaka, który położył się koło poszkodowanej.
- Mam coś twojego.- odezwał się po dłuższej chwili i sięgnął do kieszeni swoich spodni.- Oddali mi to w szpitalu.
Dziewczyna podniosła swój wzrok na Zayna, który trzymał w dłoni jej własność. Jej złote serduszko.
- Myślałam, że już zaginął.- szepnęła i dotknęła opuszkami palców przywieszkę.- To od ciebie?- zapytała i wskazała na literkę Z i P. Malik skinął głową, jako potwierdzenie.- Mógłbyś mi założyć?- zapytała cicho i spojrzała w tęczówki bruneta.
Ten uśmiechnął się szeroko i zabrał się za odpinanie zapięcia. Po chwili naszyjnik znowu zawędrował do jego właścicielki.
- Kiedy mi go dałeś?- zapytała.
- Na twoje 18 urodziny.- odpowiedział szeptem.
- Opowiedz mi o nich.- powiedziała. Odłożyła laptopa na bok i położyła swoją głowę na torsie chłopaka.
- Nie wiem od czego w sumie zacząć...
- Dam ci taką drobną radę.- spojrzała w jego oczy.- Najlepiej to od początku.
Kolejne minuty spędzone razem, dały im do świadomości, że tego właśnie potrzebowali. Wspólnie spędzonego czasu, który okazały się być uzależnieniem. Jedno bez drugiego nie chciało istnieć. Byli dla siebie jak alkohol, dla alkoholika. Amfetamina, dla narkomana. Papieros, dla palacza. Jedna nuta, dla całej ballady.
- ... zaśpiewałem dla ciebie Cannoball, a kiedy skończyłem, ty podeszłaś do mnie i...- chłopak przerwał na chwilę, a widząc to dziewczyna znowu podniosła na niego wzrok.
- Pocałowałam cię?- zapytała z uśmiechem.
- Taaak...- westchnął i również na nią spojrzał.- Pocałowałaś mnie, jak nigdy przedtem.
- Mam nadzieję, że przy najmniej dobrze całuję.- zachichotała pod nosem.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze.- odpowiedział również z uśmiechem.
Do pokoju nagle wparował Liam, który miał w uszach słuchawki i raczej nie było szans, żeby co kolwiek usłyszał. W ręku trzymał tacę, na której stał talerz z omletami i sokiem pomarańczowym. Postawił ją na nocnym stoliczku i dopiero teraz spojrzał na osoby znajdujące się w pokoju.
- O Zayn... Przepraszam, jeżeli wam w czymś przeszkodziłem, ale Niall kazał przynieść ci coś do jedzenia, no i Alex zaoferowała się, ze zrobi omlety.- powiedział lekko zmieszany.- Już mnie nie ma.- dodał szybko. Założył spowrotem słuchawki i tanecznym krokiem opuścił pokój.
- Dziwne, że sam ich nie zjadł po drodze.- powiedział Zayn i sięgnął po tacę.- A teraz panią nakarmimy.- powiedział dziecinnym głosem i zaczął kroić podwieczorek.
- Nie jestem głodna.- stwierdziła z grymasem dziewczyna.
- Jesteś tylko o tym nie wiesz.- powiedział i wręcz wepchnął do buzi pierwszą porcję omleta.- Prawda, że dobre?
- Barwzo...- odpowiedziała z pełną buzię i zaczęła szybko przeżuwać.- Jeżeli zjem połowę, to obejrzymy jakiś film?- zapytała z nadzieją.
- Jak zjesz cały.- powiedział stanowczo i szykował kolejną porcję.
- Połowę.
- Cały.
- Trzy czwarte.
- Dobra.- uległ w końcu i kolejny kawałek ciasta znalazł się w buzi dziewczyny.
Kiedy Paula zjadła uzgodnioną porcję, Malik pomógł jej jeszcze napić się soku, a później zaczął wybierać film.
- Co wybrałeś?- zapytała, kiedy tamten spowrotem znalazł się w dużym łóżku dziewczyny.
- Bardzo fajny film. I że cię nie opuszczę.
- Hm, ładny tytuł. A o czym to?
- O pewnym młodym małżeństwie, które zostało wystawione na ciężką próbę.- odpowiedział i poprawił się na łóżku.- Mieli wypadek, w którym kobieta straciła pamięć.
- Hm, brzmi dosyć znajomo.- powiedziała z uśmiechem i wtuliła się w tors chłopaka.- A jak się kończy ta historia?
- A jak byś chciała?
- Żeby dziewczyna odzyskała pamięć.

*kilka dni później*
- Pomału, spokojnie. Nie musisz się śpieszyć.- mówił spokojnym głosem Horan.
- Cholera Niall! Przecież wiem jak się chodzi!- krzyknęła w jego stronę robiąc kolejny krok.
- Wiem, że wiesz, ale chcę ci przypomnieć że nie powinnaś się przemęczać.- powiedział łapiąc ją mocniej w pasie.
-Robiąc krótki spacer wokół domu, na pewno się zmęczę.- powiedziała z sarkazmem.- Ale jest ładna pogoda.- dodała po chwili.
- Robi się co raz cieplej, chociaż zapowiadają kolejne burze śnieżne.- stwierdził Irlandczykt patrząc w niebo.
- Możesz mnie tutaj puścić? Chciałabym zrobić sama kilka kroków.- zapytała i wyrwała się z uścisku Nialla.
Nie czekając na odpowiedź zrobiła kilka kroków do przodu, a potem odwróciła się w stronę swojego brata i złowieszczo się uśmiechnęła.
- Nic cię nie boli?- zapytał chłopak.
- Oprócz głowy od twojego marudzenia, to nic.- powiedziała i zrobiła kolejne kroki.
Nagle ktoś uderzył Nialla śnieżką, przez co chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na swoich przyjaciół.
- To nie ja!- od razu krzyknął Zayn, który stał najbliżej niego.- To Harry.
- Styles!- krzyknął i poszedł w stronę loczka.
Zayn i Paula parsknęli śmiechem, widząc jak Horan wrzuca w małą już zaspę śniegu loczka.
- Jak ci idzie?- zapytał badboy podchodząc bliżej.
- Całkiem dobrze.- powiedziała z uśmiechem i spojrzała na twarz Malika.- Okropną masz tą plamę.- skomentowała i pokazała placem na szyję chłopaka.
- Ty też nie za ładną.- stwierdził chłopak dotykając żuchwy Pauli i przejechał palcem po bliźnie, która sięgała aż do ucha.
- Chciałabym coś spróbować.- szepnęła dziewczyna robiąc kilka kroków do przodu.- Ale obiecaj mi, że nawet się nie ruszysz.
- No obiecuję.- powiedział ponuro i uśmiechnął się szeroko.
Dziewczyna głośno westchnęła i zrobiła jeszcze kilka kroczków do przodu. Stanęła w odległości kilku centymetrów i spojrzała w zdezorientowane oczy Malika. Po chwili jej usta znalazły się na wagach chłopaka. Delikatny pocałunek z każdą sekundą stał się bardziej pożądany, a głowa dziewczyny zaczęła mocno pulsować.

- Zayn, ja ciebie też kocham. Proszę cię, nie opuszczaj mnie...
- Teraz, to już nigdy.


- Zastanawiam się co takiego zrobiłem, że zasłużyłem sobie na takie szczęście, jakim jesteś ty.

- Jesteś Zayn. To wystarczy.
- Kocham cię. Cholernie cię kocham. Kocham twoje oczy, twój uśmiech, twoje usta...
- Już cii... nie musisz mi tego mówić...
- Ale chcę. Chcę żebyś wiedziała.
- Ja chcę, żebyś tylko był. I żebyś mnie nie opuścił.
- Już nigdy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Na zawsze razem.


- Kocham cię...
- Nawet nie wiesz jak ja ciebie...
- Od tej chwili chyba już wiem...
- Jesteś niesamowita...
- Ty też niczego sobie panie Malik.


- I tak myślę, że jesteś chory. Ale zaczynam to lubić.
- Sądząc po wynikach badań, ta choroba jest nieuleczalna.
 - Tym bardziej mi się podoba. Zayn? Możesz mi coś obiecać?
- Wszystko, co tylko chcesz.
- Nie zapomnij o mnie. Nawet jeśli nie będziemy razem, chciałabym żebyś pamiętał o mnie...
- Obiecuję. To samo oczekuję o ciebie. Ale muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Co takiego?
- Już na zawsze będziemy razem.


- Jeżeli dwoje ludzi się kocha, to chyba jest oczywiste że są razem.
 - Ale jeżeli druga osoba tak mocno kogoś kocha, to zrobi dla tej osoby wszystko żeby była szczęśliwa...

- I ty myślisz, że jak wyjedziesz, to ja będę szczęśliwy? Bez ciebie? Nigdy. Nie zważając na nic. Na nikogo. Ja dalej będę cię kochać. Zawsze. I zawsze będziemy razem.

 Zdezorientowana dziewczyna odskoczyła od chłopaka. Jej wzrok był dosłownie wszędzie. Najpierw spojrzała na swoje ręce, później na otaczający ją teren, a na samym końcu na chłopaka, stojącego z otwartą buzią. Jego ciemne włosy opadały na jego twarz, a źrenice w oczach były rozszerzone do maksymalnych rozmiarów. Dotknęła jego policzków, ale zaraz jej ręce znalazły się na jej twarzy zasłaniając usta ze zdziwienia. Jej oczy wypełniły się łzami, które zaraz spłynęły po różowych policzkach.
- Boże ,Zayn...- szepnęła i jeszcze bardziej się popłakała.
- Co się stało?- zapytał lekko zdenerwowany.
- Ja... Ja przypomniałam sobie wszystko.- szepnęła i rzuciła się na jego szyję.
Zdziwiony chłopak otworzył szeroko buzię, ale zaraz mocno objął brunetkę, która przed chwilą go pocałowała.
- Zayn. Moje żebra.- syknęła z bólu i odsunęła się kawałek.
- Przepraszam, nie chciałem.- powiedział lekko zmieszany.- Ale jak to sobie przypomniałaś? Wszystko?
- Wszystko.- szepnęła i jeszcze raz złączyła ich wargi w jedność.
Po kilku minutach oderwali się od siebie i zaczęli się śmiać. Byli w końcu szczęśliwi. Należało im się to szczęście. Po tylu miesiącach cierpienia, po tylu upadkach, w końcu pojawiło się jasne słońce, które rozjaśniło ich umysły.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie.- powiedziała z uśmiechem dziewczyna.- Tylko szczerze, jasne?
- Jasne.- potwierdził Malik.
- To ty walnąłeś Nialla śnieżką?- zachichotała pod nosem i musnęła jego usta.




~~~~~




Przepraszam, że nie dodałam rozdziału 28, ale miałam urwanie głowy. Teraz zasada 6 komentarzy= ostatni rozdział :D ~Malikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz