niedziela, 1 grudnia 2013

NIall-cz. XXV

- Śnieg to ja mam nawet u uszach.- narzekał Niall i zaczął trzepać swoją czapkę.
- Ciekawe dlaczego.- zachichotała Alex i i pomogła Irlandczykowi wytrzepać kurtkę.
- Nigdy więcej nie idę z wami na spacer. Powtarzam. Nigdy.- powiedział oburzony blondyn i ściągnął buty.
- Tylko nie zapomnij!- nabijał się z niego Liam.
Po schodach zbiegli uśmiechnięci Zayn i Paula. Spojrzeli na przyjaciół, ale najdłużej swój wzrok zostawili na Niallu.
- Rany braciszku! Co ci jest?- zapytała przejęta brunetka.
- Ich zapytaj.- odpowiedział obrażony i wyminął ich na schodach.
- Co mu zrobiliście?- dopytywał się Zayn.
- Harry chciał porzucać sobie śnieżkami.-wyjaśniła Lexi.- No a tak w ogóle to zrobiliśmy drobne zakupy na dzisiejszy wieczór. Nie wiedzieliśmy na co się zdecydować więc kupiliśmy i wino i szampana, kilka przekąsek i jakieś słodkości. Także z głodu na pewno nie umrzemy.
- A gdzie jest Louis?- zapytała Paula.
- Był tutaj po kluczyki od samochodu, a potem pojechał po Emily na lotnisko. Nie słyszeliście jak wchodził?- zapytała Alex.
Obydwoje pokręcili przecząco głową, a potem wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem. Parsknęli śmiechem a potem znowu spojrzeli na przyjaciół.
- Czy powinniśmy o czymś wiedzieć?- zapytał Harry.
- Hm, raczej nie.- powiedziała z uśmiechem Paula.
- Też tak sądzę.- dodał Zayn i znowu parsknęli śmiechem.
- Okeeeeej, to się zaczyna robić dziwne.- powiedziała Lexi.
- Byliśmy w pokoju muzycznym.- wyjaśniła Paula i szeroko się uśmiechnęła.
- To wszystko wyjaśnia... Zaraz przyjdę, tylko pójdę po Ori.- powiedziała Alex i wyszła z domu.
- A gdzie ona jest?- zapytała zdenerwowana Paula.
- Nie chciała wchodzić do domu i zaczęła bawić się w śniegu.- wyjaśnił Horan, który nagle zjawił się przy nich i objął swoim ramieniem Lexi.
- No dobra, to ja pójdę do kuchni i przygotuję kolację. Paula, pomożesz mi?- zapytała Lexi.
- Jasne.
Przez kilka najbliższych godzin wszyscy spędzili miło czas, na różnych pogawędkach i wspominania zabawnych momentów z ich życia. Paula bacznie przysłuchiwała się każdej opowieści, wmawiając sobie, że może trochę sobie przypomni. W między czasie przyjechał Louis z Emily. Trochę długo minęło czasu, zanim dziewczyna zrozumiała zaistniałą sytuację. Po chwili jednak zachowywała się jak nowa znajoma brunetki i znowu można było usłyszeć głośne śmiechy nawet na dworze.

Następnego dnia Paula obudziła się mocno wtulona w dużą poduszkę, leżącą na jej łóżku. Rozejrzała się po pokoju i zobaczyła jak Ori stoi przy oknie bacznie przyglądając się padającym płatkom śniegu. Uśmiechnęła się pod nosem i zawołała psa, który zaraz skoczył na łóżko liżąc twarz właścicielki.
Mozolnym krokiem zeszła z łóżka i udała się do łazienki,  gdzie wykonała szybki prysznic i ubrała się w gruby sweter, który wydawał się jej najodpowiedniejszy na porę dnia.
Po chichu wyszła ze swojego pokoju i udała się na dół. Nikt jeszcze nie wstał, sądząc po ciszy panującej na parterze. Nie dziwiła się temu, gdyż z tego co pamiętała wczoraj położyli się spać dopiero około 3 w nocy. Spojrzała na zegarek. 10.21.
- Przydałoby się zrobić jakieś śniadanie.- powiedziała cicho i weszła do kuchni. Przestraszyła się bałaganem, jaki panował w pomieszczeniu. No tak. Wczoraj nikt nie był na tyle mądry, żeby posprzątać po
 mini imprezie.
Westchnęła głośno i zabrała się za porządki. Miała takie wrażenie, że to
 już kiedyś było. Jakby deja vu czy coś w tym rodzaju. Nie zwracając na to uwagi, wyrzuciła ostatnie butelki po winie do kosza i w końcu mogła się zabrać za przygotowywanie śniadania.
Otworzyła lodówkę i wyjęła wszystko co wpadło jej w ręce. A nie było tego za dużo. Musi powiedzieć chłopak, żeby po śniadaniu pojechali do sklepu, jeżeli będą chcieli przeżyć kilka następnych godzin.
- Niall to nie jest już śmieszne! Jest dopiero po 10.00 a ty już jesz?- usłyszała za sobą głos.
Przestraszona, odwróciła się od lodówki i spojrzała na właściciela wypowiedzianych słów.
- Z tego co mi wiadomo, to mam na imię Paula i chciała zrobić śniadanie.- powiedziała i się szeroko uśmiechnęła.
- Paula? Przeeepraszam cię, ale myślałem że to twój brat. Trochę nie kontaktuję, ale to za kilka minut powinno się zmienić.- powiedział lekko zmieszany i oparł się o kuchenkę
- Właśnie widzę.- skomentowała i położyła produkty spożywcze na blat.
- Co robisz?- zapytał zszokowany.
- Robię śniadanie. Nie widać?- zapytała rozbawiona, kiedy kroiła chleb.
- Mam pewną propozycję.- powiedział szeptem i podszedł bliżej brunetki.
- Mianowicie?- zapytała nie podnosząc wzroku.
- Ty sobie grzecznie usiądziesz na krześle i poczekasz, aż JA zrobię śniadanie.- powiedział poważnie i wyrwał jej nóż z ręki.
Ta popatrzyła najpierw na deskę, a potem na chłopaka, który głupkowato się uśmiechnął. Już miała wyrwać ostrze z jego ręki, ale jej ręce odmówiły posłuszeństwa, a głowa zaczęła znacznie pulsować. Oparła się o szafki i zaczęła mocniej oddychać. Zdezorientowany chłopak, szybko położył nóż i pochylił się nad dziewczyną.
- Paula? Co się dzieje?- zaczął zadawać pytania, których dziewczyna w ogóle nie słyszała.

Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Nadal była w tej samej kuchni, co kilka minut temu, ale obraz wydawał się bardziej niewyraźny. Zauważyła chłopaka stojącego tyłem do wejścia, który nalewał sobie soku i dziewczynę, która niepewnie weszła do pomieszczenia. Bez słowa minęła mulata i otworzyła lodówkę, z której wyjęła dwa pomidory, kawałek wędliny i żółty ser. Wyjęła jeszcze chleb i zaczęła przygotowywać sobie posiłek. Kiedy kroiła pomidora, nóż ześlizgnął się ze skórki i skaleczył dziewczynę w palec, za który od razu złapała się Paula.
- Cholera...- syknęła brunetka. Poszła pod kran i zmyła zimną wodą kapiącą krew.
- Daj. Ranę trzeba przemyć.- odezwał się chłopak i wziął jej rękę. Widziała jak chciała ją wyrwać, ale była pewna że uścisk chłopaka był o wiele silniejszy, niż na to wyglądał.  Nie zauważyła kiedy chłopak wyjął apteczkę, z której wyciągnął małą buteleczkę, zapewne wody utlenionej. Czuła jak jej palec wskazujący strasznie szczypie. Czuła to samo co ta dziewczyna stojąca nad zlewem, zwijająca się z bólu, który był nie do wytrzymania. Na swojej skórze poczuła zimny oddech, łagodzący ból. Później chłopak wziął plaster i nakleił na ranę.
- Dziękuję.- powiedziała i zabrała się za ponowne krojenie pomidora.
- Może lepiej ja to zrobię. Nie chcę, żebyś tym razem straciła swoje palce.- powiedział i wyrwał jej z ręki nóż.
- Sama umiem zrobić sobie śniadanie.- powiedziała stanowczo i również wyrwała mu nóż z ręki.
- Pamiętaj, że dziś jest ważny wieczór, na którym najlepiej by było, gdybyś była cała, a nie bez dwóch palców.- i znowu zabrał ostrze.
- Wolałabym spędzić ten wieczór przed telewizorem, niż iść z wami na tą cholerną galę.
Widziała jak chciała po raz kolejny zabrać nóż, ale zrobił to za nią inny chłopak.
- Możecie się uspokoić? Najlepiej będzie jeśli ja zrobię to śniadanie, bo na was chyba nie można liczyć.- powiedział zdenerwowany.
- Odechciało mi się jeść.- odrzekła brunetka i wyszła z kuchni.

- Zayn do cholery, coś ty jej zrobił?!
- Ja nic jej nie zrobiłem! Normalnie stała i ze mną rozmawiała i nagle upadła!
- Zamiast się wydzierać to przynieście wodę i mokry ręcznik.
- ... Nawet jednego dnia nie było ich w domu...
- Niall, zamknij mordę i się w końcu rusz!
Głośne oddechy i zdenerwowanie na twarzach wszystkich zgromadzonych w salonie, którzy chodzi wokół kanapy, na której leżała brunetka. Po woli wracała do żywych
 i otworzyła oczy. Uśmiechnęła się blado, widząc swoich przyjaciół.
- Paula?!- krzyknął od razu Horan i jako pierwszy pochylił się nad siostrą.- Czy ty chciałaś żebym przeżył zawał serca?! Wiesz jak się wystraszyłem?
- Też się cieszę, że cię widzę Niall.- powiedziała cicho i pogłaskała go po policzku.
- Widzicie? Mówiłam, żeby nie panikować.- powiedziała zadowolona Lexi i podała szklankę wody brunetce.
- Może odsuńcie się od niej. Dajcie trochę pooddychać.- zaproponował Harry.
- Świetny pomysł Haroldzie. W takim układzie idziemy do kuchni, gdzie przygotujesz pyszne śniadanie.- odpowiedział Niall i wyprowadził Stylesa do kuchni.
- Ale to ja miałam zrobić śniadanie.- powiedziała Paula i chciała się już podnieść, ale silne ramiona Zayna od razu jej w tym przeszkodziły.
- Nigdzie się nie wybierasz. Leżysz tutaj, a ja cię pilnuję. Dziewczyno, przed chwilą zemdlałaś!- krzyknął Malik i przykrył ją kocem.
Paula spojrzała na jego oczy i dopiero teraz sobie uświadomiła, że to właśnie jego widziała. Widziała jak tej dziewczynie pomaga przemyć ranę. To jej nakleił plaster, a później wyrywał jej nóż...
- Przestraszyłaś mnie...- powiedział spokojnie chłopak.
- Przepraszam.  Nie zrobiłam tego celowo.- powiedziała z sarkazmem.
Zayn usiadł na kanapie obok Pauli i położył jej nogi na swoich. Popatrzyli na chwilę przez chwilę i obydwoje w tym samym momencie spuścili głowy.
Już mieli coś powiedzieć, kiedy do salonu wparował Harry z talerzem tostów w ręku.
- Mamy małe kłopoty.- powiedział i położył talerz na stole.
- Co jest?- zapytał zdenerwowany Zayn i podał talerz dziewczynie.
- Paul dzwonił. Będzie za 2 godziny.
- Dobrze, że w ogóle zadzwonił.- stwierdził Louis, który usiadł na fotelu.
- Kim jest Paul?- zapytała Paula i  ugryzła kawałek tosta.- Mmm, dobre!- stwierdziła i posłała szeroki uśmiech w stronę Stylesa.
- Paul jest naszym managerem. I... nie za bardzo cię lubił.- powiedział cicho Lou.
- Coś mu zrobiłam, że mnie nie lubił?- zadała kolejne pytanie.
- Właśnie o to chodzi, że nie wiemy dlaczego tak cię traktował...- westchnął Harry.
- I nie będzie zadowolony, jeśli cię zobaczy...- dodał Boo Bear.
- Mówiłam wam, że to nie będzie najlepszy pomysł jeśli z wami zamieszkam...- powiedziała cicho.
- Przestań tak mówić. To nie jest twoja wina, że Paul nienawidzi osób, które osiągnęły więcej w życiu od niego.- wtrąciła się Lexi.
- Więc co robimy?- zapytała brunetka.
- Chyba mam pomysł...- szepnął Zayn.
*
- Jeżeli w tej chwili mi nie powiesz, gdzie my jesteśmy, to...
- To co mi zrobisz?- zapytał rozbawiony mulat.
- Pożałujesz.- syknęła w jego stronę i po raz kolejny wyjrzała przez okno.
Na samym początku jechali głównymi ulicami Londynu. Później chłopak skręcił w jakąś boczną uliczkę i od tamtej pory jeżdżą w środku lasu. Pomijając fakt, ze było dosyć zimno, a śnieg cały czas padał i nie zapowiadało się, żeby przestał sypać, podróż była całkiem przyjemna. Oczywiście nie zabrakło przy tym krzyków dziewczyny, która upierała się, aby Zayn powiedział jej dokąd ją wiezie.
Spojrzała na tylne siedzenia, gdzie leżała Ori, która również była lekko zdenerwowana. Nie każdy każe szybko się pakować i wychodzić na dwór, kiedy jadło się śniadanie.
W końcu Zayn wyjechał z ciemnego lasu i wjechali na dużą polanę. Paula szeroko otworzyła oczy i zachwyciła się widokiem. Kiedy samochód się zatrzymał, wyszła z pojazdu jak poparzona i zaczęła podziwiać otoczenie. Biały puch okrywał szerokie pole, gdzie po środku stał drewniany domek, a obok niego było duże jezioro. Powolnym krokiem podeszła do ławeczki stojącej przy brzegu. Zaczęła głęboko oddychać, zdając sobie sprawę że...
- Byłam tu.- powiedziała, kiedy poczuła jak Zayn podszedł do niej.
- Zgadza się.
- Ja... ja tu byłam. Byłam tutaj we śnie. I kiedy grałeś na pianinie. I w moich marzeniach... Ale mam wrażenie, że nie tylko.
- Chodźmy do środka.- powiedział cicho i objął ją ramieniem.
Paula kilkakrotnie odkręcała się w stronę ławeczki i jeziora. Miała przeczucie, jakby coś tam zostawiła. Coś bardzo ważnego. Coś co bardzo jest jej teraz potrzebne.
- Ori! Chodź tutaj!- krzyknął Malik w stronę psa, który bawił się oczywiście w zaspach śniegu.
Chłopak przekręcił kluczyk w zamku i otworzył drewniane drzwi. Paulina stała w progu z szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzyła w to co właśnie widzi.
- Co się stało?- zapytał cicho Zayn. Położył swoją rękę na jej plecach i delikatnie popchnął ją do środka.
Brunetka nadal nie wierząc co się dzieje zamknęła oczy i dała się prowadzić chłopakowi. Z każdym ruchem jej powiek słyszała ciche głosy rozchodzące się po domu.

- Jesteś nienormalny...
- Ale za to jaki zakochany.
 - Zostajemy na noc?
 
- Jakoś nie mam ochoty wracać do domu...
- Okej. Wyślę sms-a do Nialla, żeby na nas nie czekali z kolacją. 

- Nie przejmuj się tym. Wiesz jacy oni są. Szukają tylko preteksty, żeby do czegoś się przyczepić.
- Ja te wszystkie komentarze mam głęboko gdzieś, tylko zastanawia mnie jedno pytanie.
- Jakie?
- Dlaczego ludzie są tak podli? Dlaczego niszczą człowiekowi życie, kiedy zaczął pojmować, co to znaczy spełnił swoje marzenia?
- Ludzka zazdrość jest nieobliczalna. Niektórzy zrobią wszystko, żeby wszyscy cię nienawidzili. Puszczają plotki, w które niestety fani wierzą. A potem to my mamy opieprz od Paula, że zmniejsza się ilość fanów i to my musimy harować dzień i noc, żeby wszystko było dobrze.
- Bez sensu... Człowiek w końcu może spełnić swoje marzenia, ale oczywiście ktoś tu musi podciąć skrzydła.
- Taka jest cena sławy i tego nie zmienisz..
 
- Proszę cię, nie zaśmiecaj sobie tym głowy.
- A tak w ogóle, to gdzie dzisiaj byłaś?
- Musiałam coś załatwić...
- Przez ostanie dni musisz coś załatwić. Rozmawiasz przez telefon z jakimiś ludźmi, a ty mi nic nie mówisz. Jestem zazdrosny.- udawał obrażonego, co mnie bardzo rozbawiło.
- Zazdrosny? O mnie?
- Zawsze.
- Spokojnie, nie martw się. Nikt nie zasługuje na moje serce.
- Na serio?
- No pomijając jedną osobę...
- Ale nadal nie dowiedziałem się, tego co chcę wiedzieć.- powiedział, kiedy się odsunęłam od niego.
- A czy to takie ważne? Obiecuję, że niedługo wszystko się zmieni.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.


Nie zauważyła kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Nie rozumiała dlaczego ONA musiała tak bardzo cierpieć. Co takiego zrobiła?
- Czemu płaczesz?- zapytał chłopak i otarł jej łzę płynącą w zaskakującym szybkim tempie niż zawsze. Może dlatego, że to nie były łzy szczęścia, ani smutku, tylko poczucia winy, które ciążyły na Paulę.
- Dlaczego ja? Dlaczego to właśnie ja?- zaczęła chlipać- Dlaczego przeżyłam w tym wypadku? Dlaczego nie zginęłam?!
- Nie mów tak...- próbował ją uspokoić.
- Gdybym umarła, byłoby o wiele łatwiej. Mi i wszystkim po kolei. Leżałabym teraz w ciemnej trumnie i nie przejmowałabym się, czy mi jest zimno czy ciepło. Wszyscy by zapomnieli o mnie i skończyłyby się ich problemy z Pauliną Horan.
 
- Przestań tak mówić!- przerwał jej Zayn i walnął pięścią w ścianę. Nie mógł powstrzymać złości, a później smutku i współczucia, które pojawiło się w postaci dużych kropel wody spływających po policzku.
- A tak, to nie tylko ja muszę się męczyć. Ale i wszyscy którzy mnie znają. Ty, Niall, Harry, Louis, Liam, Lexi, Alex, Emily. Wszyscy. Zayn ja to widzę. Widzę jak wam jest ciężko. Ale ja nic na to nie poradzę! Wolę już umrzeć, niż żyć w cierpieniu i bólu.- ciągnęła dalej. Słowa wylewały się z jej ust, jak woda z kranu. Jak spadające liście z drzew w czasie wichury. Jak kostki domina, które zostały naruszone przez jeden niewłaściwy ruch.
Nie czekając dłużej, aż jeszcze więcej słów wypłynie, które cholernie bolą, Zayn podszedł do brunetki i mocno ją do siebie przytulił. Zacisnął swoje ramiona na jej plecach i nie miał zamiaru odsunąć się od niej. Obydwoje płakali. Obydwoje zdało sobie sprawę, że będzie ciężko. Że jeżeli chcą przetrwać to muszą walczyć.
Ich łzy tworzyły kręte ścieżki po ich twarzach, a ich ciała tworzyły jedność.
- Musimy być silni. Rozumiesz? Musimy przetrwać. Razem.- szeptał do jej ucha, przez co jeszcze bardziej się popłakali.
*
- Wszystko jasne? A i o 18.00 macie jechać do studia. Macie próbę. Ale tylko 2 godziny., także nie będziecie zbytnio zmęczeni. Ja niestety nie mogę przyjechać. Mam ważne spotkanie, którego nie mogę przełożyć.
- Poradzimy sobie sami.- powiedział Niall.
- Mam taką nadzieję. A no i cieszę się, że w końcu jest całe One Direction, a nie połowa. Następnym razem chciałbym wiedzieć, że gdzieś jedziecie. Zrozumieliśmy się? Niall, Zayn?
- Taaa...- mruknął Malik.
- Cieszę się. I mam jeszcze jedno pytanie. Kto wczoraj do was przyjechał? Słyszałem, że koło waszego domu kręciła się jakaś dziewczyna z psem. Kto to jest?
Wszyscy spojrzeli po sobie. Na ich twarzach pojawił się strach.
- Yyy... To Emily. Na... nasza sty...  stylista. Wczoraj wróciła z Danii.- zaczął się jąkać Harry.
- A pies?- dopytywał się manager.
- Mój. Moja babcia dała mi do zaopiekowania się.- odrzekła szybko Alex.
- No niech będzie, że wam wierzę. Dobra, będę lecieć. Nie zapomnijcie o próbie.- Paul podniósł się z kanapy i wyszedł z domu. Wszyscy głośno westchnęli i opadli na siedzenia.
- Ufff... Blisko było- powiedział Niall.
- Dobrze, że mamy już to za sobą.- stwierdził Louis.
- Która godzina?- zapytał Harry.
- Po trzeciej parę minut...- powiedziała Alex.
- To ja zrobię obiad.- zaproponował loczek.
- Słuchajcie... nie pogniewajcie się, ale zostawiłem samą Paulę i wiecie...- zaczął się jąkać Malik.
- Mam propozycję...- zaczęła mówić Lexi, ale przerwał jej dzwonek telefonu Mulata.
- Zayn Malik, słucham?
- Zayn? Hej, tutaj Alice.
- Ooo... Hej Alice! Gdzie jesteś
- Za pół godziny będę w Londynie.
- To świetnie! Tylko jest mały problem...
- Coś się stało?
- Nie mogę po ciebie przyjechać. Muszę jechać po Paulę, a potem jadę do studia. Przepraszam...
- Ale nic się nie stało! Poradzę  sobie sama.
- Na pewno?
- No pewnie! Przepraszam, ale muszę kończyć, bo zaraz będę wjeżdżać do tunelu i stracę zasięg. Do usłyszenia później!
- Pa!
- Po kogo nie możesz przyjechać?- zapytał Liam, kiedy tamten zakończył rozmawiać przez telefon. 
- Po Alice. Obiecałem jej, że po nią przyjadę, ale nie mogę. Muszę jechać po Paulę.- westchnął brunet.
- Ja mogę po nią jechać.- stwierdził brunet.
Zayn spojrzał na niego z niedowierzeniem i otworzył szeroko  oczy.
- No co? Zanim Harry ugotuje obiad minie godzina. A aktualnie nie mam co do roboty...
- Na serio? Mógłbyś?- dopytywał się Malik.
- No pewnie! Daj mi tylko jej numer i mogę jechać.
- No okej. Tylko zadzwoń do niej i zapytaj się gdzie dokładnie wysiądzie.
- A czym ona jedzie?- zapytał zdziwiony Liam i zakładał już swoją zimową kurtkę.
- Pociągiem. W razie co, to dzwoń.
- Dobra. To zobaczymy się na próbie.- pożegnał się i wyszedł na dwór.
Zayn głośno westchnął i poszedł do kuchni, gdzie znajdowali się przyjaciele. Stanął w wejściu i oparł się o futrynę. Przypomniał sobie jak kilka godzin temu Paula próbowała
 odnaleźć się w jego domu. Była strasznie zestresowana i miał wrażenie jakby się czegoś bała...
- Zayn? Wszystko okej?- zapytał Alex i postawiła miskę z sałatkę na stół.
- Tak, tak... Przepraszam, ale nie zjem z wami. Muszę jechać.
- A tak w ogóle to skąd masz ten domek?- zapytał Niall.- Mam prawo chyba wiedzieć, gdzie przebywa moja siostra.
- Odziedziczyłem go po dziadkach.- powiedział ze spokojem i wzruszył ramionami.
- Czy przed wypadkiem Paula tam była?- dopytywał się Horan.
- I to kilka razy.- prychnął Malik.
- Czy ona...
- Tak. Przypomniała sobie. Nie wiele, ale coś tam pamięta...- powiedział ponuro.- Ej dobra ja będę zmykać.
- Ja też idę.- odrzekł Louis.
- Gdzie?- zapytali wszyscy razem.
- Do Emily. Obiecałem jej, że jej pomogę w mieszkaniu.- powiedział lekko zawstydzony.
- Ej słuchajcie. Może zrobimy tak. Lou pojedzie do Emily, Zayn do Pauli, a Liam pojechał po tą Alice i może pojedziemy wszyscy razem do studia, na tą próbę?- zaproponowała Lexi.- Skoro Paula nie będzie, to przecież Paulina może pojechać, nie?
- Hm, to jest dobry pomysł.- uśmiechnął się Malik.
- No dobra, to zadzwonię do Liama, żeby później zabrał Alice do studia.- powiedział Zayn i wyszedł z domu, a za nim Louis.
- Czy mi się wydaje, czy nasza rodzina poszerzyła się o dwie nowe dziewczyny?- zapytał rozbawiony Harry.
- Przeszkadza ci to? Bo mi ani trochę...- zaśmiała się Alex.
- Nie, tylko... Tylko fanie.- uśmiechnął się loczek.
- Fanie z czym?- dopytywał się Niall.
- Fajnie, że każdy z nas ma teraz kogoś, kto...- zaczął mówić, ale nie wiedział co dalej powiedzieć.
- Możesz się w końcu wysłowić?- zapytała zdenerwowana Alex.
- Po prostu chodzi mi o to, że każdy ma tak jakby dziewczynę.- powiedział i objął Alex ramieniem.
- Właśnie, tak jakby...- westchnęła Lexi.
Wszyscy zrozumieli o co jej dokładnie chodzi. Mieli tylko nadzieję, że wszystko się zmieni. Że znowu będą szczęśliwi i nikt nie stanie im na drodze do szczęścia.
*
- No gdzie on jest...- zaczął marudzić Liam. Stał na peronie i czekał, aż przyjedzie pociąg. Zadzwonił do Alice, która dokładnie wytłumaczyła mu, gdzie wyjedzie, a potem rozmawiał z Zaynem, żeby zabrał ją do studia na ich próbę. Tylko, że był jeden mały problem.
- Kurwa...- przeklął po raz setny i spojrzał na zegarek. Pociąg spóźniał się dokładnie 20 minut i tak samo jak, wiele ludzi stało i oczekiwało na maszynę.
Zaczął chodzić nerwowo po peronie, czytając różne reklamy, które kompletnie go nie obchodzą.  Już wyciągnął telefon, żeby zadzwonić do dziewczyny, kiedy usłyszał dźwięk nadjeżdżającego pociągu.
Głośno westchnął i podszedł bliżej torów, żeby Alice mogła go zobaczyć. Tłum ludzi wyszedł z pociągu, głośno krzycząc i ciesząc się na widok swoich znajomych. Głośny krzyk, śmiech i huk. Tylko tyle można było usłyszeć. A o zobaczeniu czegokolwiek, nie było nawet mowy. Brunet zaczął przepychać się w śród ludzi, ale im bardziej chciał iść do przodu, tym bardziej był w tyle. W końcu zobaczył jak jakaś blondynka wychodzi z pociągu, a w ręku trzyma dwie walizki. Nie czekając dłużej, chłopak szybko podbiegł do niej, nie zważając na wszystkich, którzy krzyczeli w jego stronę.
- Hej! Alice!- krzyczał w jej stronę.- Czekaj!
Biegł jeszcze szybciej, gdyż dziewczyna szła w przeciwną stronę, a za sobą ciągnęła bagaże. W końcu Payne dobiegł do blondynki i pociągnął ją za ramię, przez co o mały włos nie przewróciła się.
- Co jest, kurwa?!- wydarła się na cały peron i rzuciła w stronę chłopaka groźne spojrzenie.- Kim jesteś?!
- Hej, spokojnie! To ja, Liam. Nie poznajesz mnie?- zapytał zdyszany.
- Liam? To z tobą gadałam?- zapytała zszokowana.
- Tak.- potwierdził rozbawiony.
- Jejku, przepraszam cię. Myślałam, że to jakiś zboczeniec, albo złodziej
- Mówili mi, że jestem dobrym piosenkarzem, ale o złodziejach to nie słyszałem...- powiedział śmiejąc się.
- Jaki skromny.- skomentowała.
- Jak zawsze. Dobra, daj walizki.- powiedział i pociągnął za rączkę bagażu.
- Poradzę sobie.- odrzekła ciągnąc za sobą walizkę.
- Ale ja cię nie proszę, tylko ci karzę.- powiedział poważnym tonem.
- Kazać, to ty sobie możesz w domu, ale nie mi.
- Zła odpowiedź.- powiedział z uśmiechem i nie czekając na reakcję dziewczyny, zabrał jej dwa bagaże.
- To przynajmniej daj mi jedną.- westchnęła.
- No niech ci będzie.
Z uśmiechem na twarzach wyszli za zewnątrz, gdzie panowała ostra zawieja. Liam spakował torby do bagażnika, a Alice podała mu adres, pod którym tymczasowo ma zamieszkać. Odpalił silnik i już wyjechał na zatłoczone ulice Londynu.
- Masz swoje mieszkanie, czy gdzie mieszkasz?- zapytał.
- Moja ciocia tutaj mieszka. No i wynajęła mi mały domek na kilka miesięcy.
- A to na ile zostajesz?- zapytał niepewnie.
- Sama nie wiem. Planowałam wrócić w kwietniu, albo w marcu. Gdzieś tak na wiosnę...
- Szkoda, że tak krótko...- westchnął chłopak.
Alice nic już nie powiedziała. Wyjrzała przez okno i podziwiła zaśnieżone miasto, które wydawało się jej jeszcze piękniejsze niż można to było sobie wyobrazić. Pamiętała jak na wakacje przyjeżdżała do swojej cioci, ale kontakt się zerwał kiedy jej rodzice się rozwiedli. Od razu wyrzuciła ze swojej głowy wspomnienia. Nie chciała o tym myśleć. Miała pretensje do ojca, że ich zostawili. Że bez słowa opuścił ich zawsze ciepły domek. Pełen miłości i szczęścia. To wszystko się zmieniło dokładnie 4 lata temu...
- Czemu płaczesz?- zapytał chłopak, widząc ociekające łzy po policzkach dziewczyny.
Dziewczyna szybko otarła spływające słone krople wody i głośno westchnęła. Nie miała najmniejszej ochoty zwierzać się komuś, kto ma swoje problemy. Zawsze była twarda i nie zamierzała się teraz poddać.
- Nie płaczę.- odrzekła szybko.- Czy ty nie powinieneś teraz skręcić w prawo?
- Znam Londyn jak własną kieszeń, także wiem gdzie jadę.
- Z tego co pamiętam, to...
- Przepraszam, że ci przerwę, ale możesz mi przypomnieć ile czasu nie byłaś w Londynie?- zapytał poważnym tonem.
- Ponad 4 lata, ale...
- W takim układzie pozwól, że to ja będę prowadził i sam wybierał ulice którymi jedziemy.
- Tylko się ciebie zapytałam, a ty od razu robisz mi pretensje!
- Ja ci nie robię pretensji, tylko stwierdzam, że to ja jestem kierowcą i to ja wiem gdzie jadę.
- Może jesteś i dobrym piosenkarzem, ale na pewno nie kierowcą.- powiedziała oschle.- A teraz powinniśmy jechać prosto.
- Jeżeli coś ci się nie podoba, to możesz iść na piechotę, a ja z chęcią popatrzę jak marzniesz.- powiedział Liam i skręcił w prawo.
- Zawsze jesteś taki chamski?- zapytała przez zaciśnięte zęby.
- Nie jeśli ktoś mnie do tego sprowokuje. Jesteśmy na miejscu
 madame.
Liam wyszedł z samochodu i poszedł po bagaże dziewczyny. Miał nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie musiał jej widzieć. Była uparta, chamska, złośliwa, przemądrzała, impulsywna i arogancka. Ale do tego była jeszcze bardzo ładną, inteligentną, wyrozumiałą i szczerą dziewczyną. Głośno westchnął i wyjął walizki z bagażnika.
- Zayn chciał, żebyś pojechała ze mną na naszą próbę. O 18.00.- powiedział brunet, kiedy wszedł do małego domku.
- A ty nie chcesz?- zapytała i rozebrała się ze swojej kurtki.
- Jeżeli poznam prawdziwą Alice, a nie tą na pokaz, to owszem.
- Ta prawdziwa Alice ujawni się dopiero wtedy, kiedy będzie wiedziała komu może ufać a komu nie.- odpowiedziała łagodnym tonem i poszła w stronę kuchni.- Jesteś głodny?
- Trochę.- skłamał. Był głodny jak wilk, ale nie chciał tego ukazać blondynce.
- Moja ciocia uzupełniła mi lodówkę.- powiedziała otwierając srebrne drzwiczki sprzętu AGD.- Zrobię lazanię, a później pojedziemy na tą próbę. Zgoda?
- Pod jednym warunkiem.- powiedział uśmiechnięty.- A tak w ogóle to dwoma.
- Jakimi?- zapytała zszokowana.
- Pierwszy: ja ci w tym pomogę. Drugi: uśmiechnij się.
Alice lekko się zrumieniła, przez co chłopak cicho się zaśmiał. Musiał przyznać, że bardzo słodko wyglądała z różowymi policzkami. A jeszcze lepiej jak speszona musiała odwrócić od niego wzrok. Schlebiało mu to. I to nawet bardzo. Uwielbiał doprowadzać dziewczyny do takiego stanu. Wyglądały wtedy tak uroczo, że ma ochotę nic innego jak tylko je do siebie przytulić. W przypadku Alice, było zupełnie co innego. On miał ją ochotę jeszcze pocałować, w te czerwone usta idealnie stworzone do delikatnego pocałunku. Uśmiechnął się pod nosem, na samą myśl, że spędzi z blondynką kilka najbliższych godzin. Chociaż kilka minut temu, obrażała go, to jednak miał nadzieję, że będzie miał bardzo dobry kontakt z przyjaciółką Pauliny.
*
- Jesteśmy!
- No nareszcie! Zaczynaliśmy się o was bać.
- Przepraszamy, ale trochę zeszło mi się z rozpakowywaniem.
- Z pomocą Louisa? To było do przewidzenia.
- Dobra wchodzimy? Chciałbym to już mieć za sobą.
Wszyscy przyjaciele weszli do środka studia i od razu pojechali windą na 3 piętro. Głośne rozmowy i śmiechy można było usłyszeć nawet z końca korytarza. Dziewczyny rozmawiały o wspólnych zakupach, a chłopaki zastanawiali się, kto teraz zajmie miejsce Mike'a. Nie wyobrażali sobie pracować dalej z chłopakiem, który spowodował wypadek Pauli. Który nie umiał sprzeciwić się Arii.
- Cześć wszystkim. Jestem Nick i to ja będę się wami, hm... opiekował? Chyba tak to można nazwać.- przedstawił się młody chłopak z czarnymi włosami.
- Cześć Nick. Jestem Zayn, a to jest Liam, Niall, Harry i Louis.- przedstawił wszystkich Malik.- A to są tak jakby nasze dziewczyny.
- Z tego co mi wiadomo słyszałem tylko o dwóch.- zaśmiał się Nick.- Lexi, dziewczyna Horana i Alex. Dziewczyna Harrego.
- Emily pewnie też znasz. Nasza stylistka.- powiedział Louis.
- A my to się z Nickiem znamy. Prawda Nick?- zapytała z uśmiechem i podeszła do chłopaka.
- Emily? Jak miło cię znowu widzieć.- przywitał się z dziewczyną mocnym uściskiem.
- A to jest Alice. Nasza przyjaciółka i...- zaczął Niall, ale Nick przerwał mu gestem ręki.
Spojrzał na brunetkę stojącą jak najdalej od całego towarzystwa i rozglądała się po pomieszczeniu. Wszystko wydawała się jej bardziej fascynujące, niż jakaś rozmowa z obcym chłopakiem.
- No proszę. Myślałem, że już nie zobaczę na własne oczy wschodzącej gwiazdy. Paulina Paula Horan. Prawda?- wyrecytował słowa Harrego i podszedł do dziewczyny.
- Znamy się?- zapytała przejęta.
- Raczej nie, ale dużo o tobie słyszałem. Najpierw niemiłe plotki, potem rewelacyjny występ na gali, występ w operze, wywiad w telewizji, wspólny koncert z chłopakami, impreza u Zayna, po której słuch o tobie zaginął. Niektórzy mówili, że zginęłaś, inni że wyjechałaś. Z chęcią dowiem się gdzie taka dziewczyna, jak ty ukrywała się przez kilka miesięcy.
- To nie jest teraz istotne.- przerwał szybko Zayn.- Możemy już zacząć? Chcielibyśmy jeszcze gdzieś wyskoczyć.
- Jasne.- pokiwał twierdząco głową i usiadł na swoim krześle.- Panowie, do mikrofonów przystąp, a was panie zapraszam na nasze sofy.
- A co ty tak dostojnie? Nick wyluzuj!- krzyknęła uśmiechnięta Emily.
- No wiesz, nie co dzień możesz pracować z zespołem One Direction i spotkać Paulę Horan.
Paula bacznie przyglądała się nowo poznanemu chłopakowi. Krótkie czarne włosy, lekki zarost, w prawym uchu miał kolczyk, a na ramieniu można było dostrzec fragment tatuażu. Spojrzała na swój lewy nadgarstek, na którym również miała tatuaż. Zdała sobie sprawę, ze ten chłopak wiedział o wiele więcej o niej, niż sama o sobie. Wywiad? Koncert? Impreza? Co to wszystko było? Kim ONA była?
W jej rozmyśleniach przerwał jej głos Zayna śpiewający Truly Madly Deeply. Otworzyła szerzej oczy i podniosła się z kanapy. Podeszła bliżej i położyła dłoń na szybie. Znała te głosy. Znała tą piosenkę. Znała ich. Zayn również podszedł bliżej i położył swoją dłoń w tym samym miejscu co brunetki. Później skierowała wzrok na Nialla, który teraz śpiewał swoją solówkę, ale nie oderwała dłoni. Dalej znowu był Zayn. Śpiewał patrząc się w jej ciemne oczy, z których nie mógł nic odczytać. Czy to był strach? Czy może ubóstwienie? Nie miał pojęcia. Ale ona nadal stała. I patrzyła.
- Jest super, Louis musisz tylko trochę wyżej, a tak po za tym jest świetnie.- powiedział Nick do mikrofonu.- Idziemy dalej.
- Paula? Wszystko okej?- zapytała zatroskanym głosem Lexi i podeszła do dziewczyny.
- Oni... Ich głosy...- zaczęła się jąkać.- Śpiewają przepięknie.
- Ty też rewelacyjnie śpiewasz.- wtrącił się Nick.- Mam zapisane twoje wykonanie piosenki Birdy. Mike wiele razy mi je puszczał i obydwoje nie mogliśmy się nadziwić, jak taka dziewczyna może mieć taką barwę głosu.
- Zaraz, chwila. Znałeś Mike'a?- zapytała zdenerwowana brunetka.
- No pewnie. Pracowaliśmy razem. Ale on przed świętami odszedł i do tej pory nie wrócił. Musiałem zając jego miejsce.
- Czy mógłbyś mi włączyć moje wykonanie tych piosenkę?- zapytała niepewnie.
- Jasne. Tylko chłopaki niech skończą.
Paula głośno westchnęła i usiadła na sofie obok dziewczyn, które zaraz objęły ją ramieniem. Zaczęły jej szeptać, że wszystko będzie dobrze i żeby się nie martwiła. Ale czy w jej przypadku, będzie dobrze? Czy może normalnie żyć i się nie przejmowała?
- Dobra parę minut przerwy.- powiedział Nick do chłopaków, którzy zaraz się pojawili obok niego.
- Coś nie tak?- zapytał Niall.
- Wszystko jest okej, tylko Paula chciała żebym coś jej puścił.
- Co chcesz jej włączyć?- zapytał Horan i usiadł koło siostry.
- To.
Po pomieszczeniu rozbrzmiał się dźwięk pianina, a po chwili dziewczęcy głos. Pau;a podniosła głowę i bacznie przysłuchiwała się każdemu słowu, zaśpiewanemu przez nią. Poznała swój głos. Co do tego nie miała wątpliwości, że to ona śpiewała. To było na 100% pewne. Tylko dziwiła się samej sobie, że tak pięknie może zaśpiewać zwykłą piosenkę. To było coś niesamowitego. Usłyszeć swój głos, podobny do śpiewu aniołów i ptaków.
- Chcę zaśpiewać.- powiedziała stanowczo, kiedy piosenka się skończyła.
- Co proszę?- zapytał zdezorientowany chłopak.
- Chciałabym zaśpiewać. Chyba to nie jest zabronione.
- Oczywiście, że nie. Tylko co chcesz zaśpiewać.
- Puść jej
 Your Song.- zaproponował Niall.
- Co? Dlaczego akurat to?- zapytała Paula.
- Czyje wykonanie?- zapytał Nick.
- Ellie Goulding. Paula, zaufaj mi.
- Zapraszam do studia.- powiedział Nick i wręczył jej kartkę z tekstem.
Od razu na twarzy dziewczyny pojawiło się zdenerwowanie, którego nie mogła ukryć. Niepewnym krokiem weszła do pomieszczenia i założył duże słuchawki. Przybliżyła się do mikrofonu i skinęła głową, że można zaczynać.
It's a little bit funny this feeling inside. I'm not one of those who can easily hide. (...)
*2 godziny później*
- No to już koniec na dzisiaj. Możecie już iść.- powiedział Nick i rozłożył się na swoim krześle.- Paul do was zadzwoni, kiedy następna próba. Musicie się trochę przygotować do koncertu.
- W takim układzie do zobaczenia Nick.- pożegnała się Lexi i wyszła z pomieszczenia, a za nią poszli wszyscy przyjaciele. Jedynie została Paula, która musiała załatwić jeszcze jedną sprawę.
- Emm... Nick? Mogę cię o coś prosić? -zapytała niepewnie.
- Jasne. O co chodzi?
- Czy mógłbyś mi dać nagrania z moich występów?
- Ale jakich?
- No wszystkich. Na gali, w telewizji na koncercie. Najlepiej wszystkich.
- Poczekaj sekundę.
Nick zaczął czegoś szukać w swoich szafkach i szufladach. Co chwila wyjmował na blat jakieś płyty i papiery, aż w końcu znalazł plastikowe pudełeczka z dużym napisem Paula Horan.
- Proszę. Wszystkie występy publiczne i takie bardziej mniej oficjalne. I nie pytaj się, skąd to mam, bo to pytanie zadaj już Mike'owi. To on zrobił to nagranie.
- Dziękuję ci bardzo. Oddam ci, jak spotkamy się następnym razem.
- Nie ma sprawy.
- Do zobaczenia Nick.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz