niedziela, 22 grudnia 2013

Niall- cz. XXVII

*włącz*
Mówiła o tym co się wydarzyło bez mrugnięcia okiem, bez drżenia rąk i głosu...On bez chwili wahania, nie zastanawiając się długo potwierdził jej wersję zdarzeń... 
Bo niby łatwiej jest przyznać komuś rację i nie walczyć. Uświadomić sobie, że to przecież jego wina. Że tak musiało być. Że innej opcji nie było. A może jednak było? 
Chociaż malutki blask nadziei, który zawsze oświetla ciemną drogę, prowadzącą do szczęścia. Ale żeby przejść tą drogę, trzeba znieść wszystkie wzloty i upadki. Wszystkie wystające kolce z cierni i słodki zapach polnych kwiatów. Ciągle padający deszcz i gorące słońce. 
Wystarczało tylko kilka kroków dalej. Ale on wolał stanąć w miejscu. Spaść w głęboki dół. Pokaleczyć się ostrymi kolcami i przemoknąć do suchej nitki. Wolał się poddać, tak samo jak ona kiedyś.
Miał nadzieję, że nie będzie musiał wracać do tych chwil, kiedy ona odeszła. Do tych chwil, kiedy był na skraju wytrzymania. Do tych chwil, kiedy na prawdę było źle. Jednak pamięć jest straszliwa. Człowiek może o czymś zapomnieć- ona nie. Po prostu odkłada rzeczy do odpowiednich przegródek. Przechowuje dla ciebie różne sprawy albo je przed tobą skrywa - i kiedy chce, to ci to przypomina. Wydaje ci się, że jesteś panem swojej pamięci, ale to odwrotnie- pamięć jest twoim panem.
Dlaczego obydwoje musieli tak cierpieć? Dlaczego muszą czuć to ostre ukłucie w ich sercach, w których znajduje się miejsce tylko i wyłącznie dla nich nawzajem? Czy to tak trudno zrozumieć pojęcie miłości, która podobno, jest najpiękniejszym uczuciem na świecie? Czy to jest możliwe cierpieć z powodu jednego uczucia?
Kilka liter łączących w całość, składają się na jeden wyraz. Wyrazy tworzą zdanie. Kilka następnych źle wypowiedzianych zdań, tworzą ogromną dziurę w sercu, której nawet najmocniejsza nitka jej nie zaszyje. 
Czy można walczyć o coś, co i tak jest pewne, że nie przetrwa? Co nigdy nie będzie miało przyszłości?
Krzyki nie pomogą. Jeszcze bardziej pogorszą sprawę. Ale oni o tym nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia, że zamiast mówić, trzeba działać. 
Tak samo z samotnością. Skąd masz pewność, ze nic sobie nie zrobisz? Że nie strzeli ci coś głupiego do głowy? Tyle emocji kotłujących się w jednym małym garnku, dobrze nie robią na samo poczucie. A padający śnieg, który zamarza nie tylko świat, ale i ludzkie serca, jest o wiele cięższy niż zawsze. Tak jakby białe kamyki uderzały o płytki chodników, dając o sobie znać. Tak samo jak wspomnienia. 
Żeby zapomnieć, nie trzeba tak wiele, jak się wydaje. Przestać myśleć, a mózg sam wszystko usunie. Ale co z sercem? Co z bliznami, które nie chcą zniknąć? Czy to da się naprawić? 
Mieli zbyt wiele, żeby docenili najdrobniejsze sprawy. Teraz nie mają nic.
*
Myślała, że do tego nie dojdzie. Że nie pokarze swojej słabości. Że łzy smutku, nigdy nie wyjdą na świat. Myliła się. Znowu. 
Poczucie winy rosło z każdym krokiem stawiającym na śnieżno białym śniegu. I chociaż było już dosyć ciemno, dziewczyna szła przed siebie. Przez mroczny las do domku, w którym nie chciała być. No ale gdzie niby ma się podziać? W Londynie mieszka zaledwie kilka dni i nie znała zbyt dobrze okolicy. Wiedziała tylko jak dojść do JEGO posiadłości. 
Zmęczona w końcu dotarła na miejsce. Otworzyła drewniane drzwi i weszła do środka, gdzie czekała na nią Ori. Uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, chociaż zaraz zaczęła płakać. Nie mogła zrozumieć tego, jak w jednej chwili można znienawidzić osobę, którą się kiedyś kochało. Którą, teraz też się kochało.
Pogłaskała sierść psa i udała się na pierwsze piętro. Weszła do sypialni i rzuciła się na łóżko i zaniosła się jeszcze większym płaczem niż wcześniej.
Usnęła w brudnych ubraniach i z brudnym życiem, którego nie mogła pojąć. Usnęła z nienawiścią. Nienawiścią do siebie, za to że kocha. Ale też za bardzo kocha, żeby nienawidzić.
*
Można znieść strach. I ból. Ale poczucia winy, nigdy. Znowu zdał sobie sprawę, że to przez niego. Że to jego wina. Niczyja więcej. On to spieprzył on ponosi musi ponieść za to karę.
Chciał się zapaść pod ziemię. Nie chciał żyć. Wszystko co kiedyś miało jakiś sens, teraz upadło jak kostki domina, które budowane były przez długi czas. Czasami zdarzały się nieprzewidywane ruchy, ale zaraz wszystko było dobrze. Ale jeden zły ruch, może doprowadzić do upadku nawet najpiękniejszego obrazu.
- Prędzej czy później i tak by się o tym dowiedziała...- szepnął Louis i poklepał Zayna po ramieniu.
- Ale na pewno nie w ten sposób.- powiedział mulat i zaczął płakać. Najchętniej to by wstał i pobiegł za nią, ale przyjaciele go powstrzymali. "Musi zostać sama"- powiedziała Lexi.
- Dobra, nie ma co siedzieć. Jutro musimy przecież rano wstać.- powiedział Niall i podniósł się z kanapy.
- Po co?- zapytał Li.
- O 8.00 mamy wywiad w radio, potem idziemy na małą konferencję prasową. Później musimy jechać pod arenę, a o 16.00 gramy koncert.
- Ja muszę do niej pojechać!- uniósł się chłopak.
- Myślisz, że ja nie chcę?! Skąd mam wiedzieć, czy przypadkiem nie zrobi sobie  czegoś złego?!- wydarł się na niego Horan.
- Niall...- zaczęła Lexi, ale ten zaraz jej przerwał.
- To wszystko przez ciebie! Gdyby nie ty, Paula nie wyjechała. Nie miałaby tego wypadku i nie straciła pamięci!
- Niall!- krzyknął Liam.
- Gdybyś pohamował swoje pieprzone uczucia, nie musiałbym teraz tak cierpieć! Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, jak mi jest cholernie ciężko nie mogąc porozmawiać z własną siostrą o przeszłości! Ciekawe dlaczego!
- Dosyć tego!- również krzyknął Harry, ale Irlandczyk nie zamierzał kończyć.
- Trzeba było zostawić ją w spokoju i zająć się tą twoją Arią, a od mojej siostry się odpierdolić! To twoja wina Malik!
Zayn nie mógł już wytrzymać. Rzucił się z pięściami na Niall, który również chciał go uderzyć. W porę zatrzymali ich reszta zespołu.
- Co się z wami do cholery dzieje?!- krzyknął Liam trzymający Zayna.
- To wszystko twoja wina!- krzyczał nadal Niall- Najbardziej odpowiedzialny z całego zespołu, pan Zayn Malik, który nie umie poradzić sobie ze swoimi uczuciami!
- To samo mogę powiedzieć o tobie! Taki z ciebie braciszek?! Że nawet nie wiedziałeś co się z nią działo?!- również nie wytrzymał Mulat i zaczął się drzeć.- Na Pauli miejscu nie przyznawałbym się do ciebie!
- Coś ty chuju powiedział?!- Niall nie wytrzymał. Wyrwał się z objęć Harrego i Louisa. Z całej siły uderzył Zayna i jeszcze raz by to zrobił gdyby nie Lexi Położyła swoje ręce na czerwonych policzkach Horana.
- Spokojnie. Nie denerwuj się.- mówiła cicho.- Oddychaj. Wdech. I wydech...
Niall patrzył to na swoją dziewczynę, to na Malika. W końcu swój wzrok zatrzymał na Lexi.
- A teraz zamknij oczy, głęboko oddychaj i policz od 10 w dół...- nakazała mu.- A wy do łóżek. Jutro macie być wyspani i wypoczęci. Razem z dziewczynami zajmiemy się Pauli.
Kiedy skończyła mówić wyprowadziła Nialla z pokoju i wyszli z domu. Zayn strzepnął z siebie ręce bruneta wytarł krew ociekającą z jego łuku brwiowego i głośno westchnął. Popatrzył na zebranych w salonie i pobiegł na górę.
- Jak tak dalej pójdzie to oni niedługo zabiją siebie nawzajem na scenie.- powiedział Louis.
*
- Dziękuję bardzo chłopaki, no i zapraszamy wszystkich na dzisiejszy koncert. O 16.00 na Arenie O2 odbędzie się pierwszy tego roku koncert One Direction!
W tle usłyszeli ich What Makes You Beautiful i zadowoleni, zdjęli słuchawki.
- Dziękujemy za zaproszenie.- powiedział Liam i podał rękę dziennikarzowi.
- To ja dziękuję, no i zapraszam na kawę!- zaproponował mężczyzna.
- Przepraszamy, ale trochę się śpieszymy. Może innym razem.- wyjaśnił Harry. Pożegnali się i opuścili budynek, gdzie udali się do wynajętej limuzyny.
- Jeżeli w tej chwili nie pogodzicie się i nie przestaniecie pożerać siebie nawzajem wzrokiem, to zaraz oszaleję!- krzyknął Louis i popatrzył na Nialla i Zayna.
Żadne z nich się nie odezwało, przez co reszta głośno westchnęła.
- Paula będzie na koncercie?- zapytał cicho Liam.
- Nie wiem. Podobno nie zasługuję na bycie jej bratem.- warknął Niall patrząc przez szybę, a z jego oczów popłynęły łzy.

Kilka najbliższych godzin, nie należały do mile spędzonego czasu. Najpierw była konferęcja prasowa, dotycząca nowego albumu. Horan i Malik w ogóle się nie odzywali. Siedzieli jak najdalej od siebie i nawet na siebie nie spojrzeli. Później była próba dźwiękowa, a dalej przygotowywali się do koncertu. Obydwoje mieli w głowie wypowiedziane przez nich słowa. Ich przyjaźń została wystawiona na próbę. Kilka wyrazów za dużo może doprowadzić, nawet do upadku zespołu, czego najbardziej boi się reszta przyjaciół. Jedna dziewczyna i dwóch chłopków, którzy darzą ją tym samym uczuciem. I chociaż bardzo się różnią między sobą to i tak będą o nią walczyć.
*
Złość. Po prostu złość. Zabiją ją od środka. Złość. Wyniszcza. Tylko złość. I smutek...
To dziwne. Kochać kogoś, a zarazem nienawidzić. I pomimo największych chęci to tego pierwszego uczucia nie wyrzuci ze swojego serca. Nie mogła. Nie chciała.
- Paula, rozumiem że nie chcesz go teraz widzieć, ale...- zaczęła Alice, ale przyjaciółka od razu jej przerwała.
- Nie. Nigdzie nie idę.
- Nie wygłupiaj się. Niallowi bardzo zależało, żebyś przyszła...- powiedziała Lexi i usiadła koło Pauli.
- Nie musimy przecież zostać na całym koncercie. Możemy wyjść gdzieś tak po godzinie, jeżeli będziesz chciała.- próbowała ją zachęcić Alex.
- Zastanowię się...- powiedziała cicho brunetka.
- Tylko że nie mamy zbytnio dużo czasu. Jeżeli mamy jechać, to musimy się już zbierać.- odrzekła Emily patrząc na zegarek.
- Godzina.- powiedziała stanowczo- I ani minuty dłużej.
Bez słowa wyszła z salonu i pobiegła na górę. Zadowolone z siebie dziewczyny przybiły sobie piątki i rzuciły się na sofę, gdzie zaraz dołączyła do nich Ori.
- Myślałam, że już nigdy stąd nie wyjdziemy...- westchnęła Emily.
- Ja tak samo. Ale szczerze mówiąc, tu jest strasznie uroczo.- powiedziała z uśmiechem Lexi.- Malik się postarał z tym domkiem.
- Szkoda, że tylko z domkiem...- powiedziała Alice.
I chociaż te słowa zabrzmiały dosyć dziwnie, to i tak każda wiedziała o co chodzi. Nie mogły powstrzymać głośne westchnięcia i grymasu na ustach. Zachowywały się bardzo podobnie. To już nie była tylko przyjaźń. To już było siostrzana miłość do siebie. Tworzyły zgraną paczkę dziewczyn swoich chłopaków, którzy podbijają świat.
- Idziemy?- usłyszały za sobą głos Pauli, która stanęła za nimi gotowa do wyjścia.
- Jasne!- krzyknęła Alex i jako pierwsza podniosła się z siedzenia. W jej ślady poszły wszystkie dziewczyny i zaraz siedziały w samochodzie Alex.
Paula długo się zastanawiała, czy dobrze robi. Nie powinna tam jechać. To było oczywiste. Ale chciała chociaż raz zobaczyć, jak wszyscy razem śpiewają na scenie. Jak pozdrawiają fanów, robią głupie żarty i ich głośnymi śmiechami, których brakował jej przez cały dzień.
Zaczynała po mału się uzależniać od ich towarzystwa. A to nie wróżyło nic dobrego.
*
- Wszystko gotowe. Musisz tylko poczekać godzinkę, może półtorej.
- Jeżeli to zrobię, to obiecujesz że wypuścisz Emmę ze szpitala?
- A kto powiedział, że to przeze mnie ona tam trafiła?
- Znam cię dosyć czasu, żeby wiedzieć co knujesz. A więc?
- Jeżeli wykonasz porządnie swoją pracę, to owszem.
- O której ma to się wszystko zacząć?
- Powiedziałam ci przed chwilą. Musisz poczekać.
- Dobra, będziemy w kontakcie.
Chłopak zakończył połączenie i wyszedł z samochodu. Rozejrzał się dookoła, tak aby przypadkiem na nikogo znajomego nie trafić. Ale to nie było raczej możliwe, żeby akurat w TYM miejscu kogoś spotkać. Poszedł w stronę wejścia i wszedł do ciepłego budynku. Podał nazwisko recepcjonistce i udał się za młodą kobietą. Przechodzili przez kilka korytarzy, aż w końcu doszli na miejsce. Kobieta otworzyła białe drzwi i na pożegnanie skinęła głową w stronę chłopaka. Niepewnym krokiem wszedł do środka, zamykając za sobą delikatnie drzwi.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz...- usłyszał cichy, dziewczęcy głos.
- Obiecałem, więc jestem.
- Nie rozumiem, dlaczego tutaj jestem. Za to, że mówię co wiem?
- Niektórzy ludzie są przewrażliwieni na prawdę. Wolą usłyszeć najgorsze kłamstwo, ale nie czystą prawdę.- powiedział poważnym tonem i stanął za nią przy oknie.
-A ty mi wierzysz?- zapytała z nadzieją.
- Zależy w co.
- Że ją widziałam.
- Emma...
- Nie Mike. Nie mów mi, że mam zwidy. Ja ją na prawdę widziałam. I nawet z nią rozmawiałam!- uniosła się i odwróciła w stronę swojego gościa.- Ty też mi nie wierzysz? Że dotykałam jej blizn? Blizn, które są tylko i wyłącznie twoją winą?
- Przestań...
- Nie, nie przestanę! Ona czekała tam na ciebie! Ona miała nadzieję, że jednak się opamiętasz i po nią wrócisz! A wiesz dlaczego? Bo cię kochała!
- Co to za krzyki?- do pokoju weszła zdenerwowana pielęgniarka.- Proszę już wyjść. Pańska siostra jest zmęczona.
- Mike, nie rób głupstw. Nie daj się kierować Arią.- zaczęła szybko mówić i złapała go za rękę.- Ona jest do wszystkiego zdolna. Proszę cię, uważaj na siebie.
Chłopak przytulił do siebie siostrę i po chili wyszedł z jej pokoju. Szybkim krokiem opuścił budynek i głośno trzasnął drzwiami, kiedy wsiadał do samochodu.
Zaniósł się głośnym płaczem, którego nie mógł powstrzymać. Z kieszeni kurtki wyjął starą fotografię. Przejechał palcem wokół twarzy blondynki i blado się uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, ale nie mogę uwierzyć. Ty przecież zginęłaś...
*
- Oszalałaś?! To był najgłupszy pomysł jaki kiedykolwiek wymyśliłaś!
- Przestań się drzeć. Wcale niej jest najgorszy. Jest idealny.
- Przecież on mógł się o wszystkim dowiedzieć! Co on nie ma telewizora w domu, czy nie słucha radia? Pomyślałaś o tym przez chwilę?
- Oczywiście. Wszystko dokładnie obmyślałam, że nawet nie zauważyłeś że wynajęłam gościa, który cały czas go pilnuje. Wie wszystko, a potem te informacje trafiają do mnie. Mike nic nie robi, tylko siedzi w jednym miejscu i patrzy się na to cholerne zdjęcie. Jedynie to pozwoliłam mu zostawić po tamtej dziwce.
- Nie mów tak o niej...- wycedził przez zęby mężczyzna.
- A dlaczego nie? A no tak. Zapomniałam, że to przecież twoja siostra. Jakże mi przykro...
- Jeżeli jeszcze raz poruszysz jej temat, to obiecuję że własno ręcznie cię uduszę.
- Dobrze, spokojnie. Nie denerwuj się...
- A tak w ogóle to skąd masz pewność, że ona będzie na koncercie?
- Też mam swoje źródła. Będzie godzinę, a potem pojedzie sporotem do domku. I właśnie w tym momencie ma wkroczyć nasz Mike.
- A on wie?
- On myśli, że to będzie Liam!
- Bardzo dobrze. Czyli mam zrozumieć, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, tak?
- Dokładnie.
*
- Jej, ile fanów...- westchnęła głośno Paula.
- I wszyscy czekają tylko i wyłącznie na ich koncert.- stwierdziła Alex i wjechała tylnym wejściem.
- Dlaczego nie wejdziemy normalnie, tak jak reszta?- zapytała Alice
- Jest kilka powodów. Najważniejszy jest taki, że większość tych dziewczyn, które stoją przed ogrodzeniem, znają Paulę. A mało osób wie o tym, że wróciła do miasta. I niech tak zostanie...- powiedziała Lexi.- Powód drugi: ja, Alex i Emily jesteśmy już bardziej rozpoznawane i... a tak w ogóle, to przypadkiem nie powinnaś być jakieś kilka godzin temu w środku?- zapytała Emi.
- Byłam bardzo ciekawa, kiedy w końcu mnie o to zapytasz.- odparła z uśmiechem.- Ogólnie to ja mam jeszcze 2 tygodnie wolnego, także moje zadania wykonuje ktoś inny.
- 2 tygodnie? No to zapowiada się 14 dni niezłej zabawy.- zaśmiała się Alex i zaparkowała w wolnym miejscu.
Wszystkie dziewczyny wyszły z samochodu i ukryły swoje twarze w zimowych czapkach i przeciw słonecznych okularach. Pośpiesznie udały się do wejścia, gdzie czekał na nich jeden z wielu ochroniarzy. Szybko wpuścił je do środka, tak aby nikt nie mógł ich zobaczyć, a przede wszystkim rozpoznać.
Przeszły przez kilka korytarzy, aż w końcu znalazły się w głównej sali i udały się do miejsc dla VIP'ów. Po chwili cała arena wypełniła się fanami, którzy głośno krzyczeli domagając się rozpoczęcia koncertu.
Nagle wszystkie światła zgasły, przez co kompletnie nic nie było widać. Słychać za to było głośny pisk dziewczyn krzyczące różne hasła. Na scenie w końcu pojawili się ONI. Zaśpiewali pierwszą piosenkę ze swojego repertuaru, a potem przywitali się z fanami.
Paula aż wstała z wrażenia i zaczęła sama śpiewać tekst, chociaż w ogóle go nie znała. Tak przynajmniej jej się wydawało.
- Dziękujemy!- krzyknął Niall do mikrofonu kończąc Last first kiss.
- Cieszmy się, że przyszliście w ten dosyć mroźny czas, ale mamy nadzieję że chociaż trochę was ogrzejemy.- powiedział Harry, na co znowu rozbrzmiały się różne krzyki.
- Jak pewnie wiecie, koncert nie będzie należał, do tych najdłuższych, z czego jesteśmy bardzo smutni. Ale cieszymy się, że możemy przywitać się z tak liczną publicznością, na pierwszym koncercie w 2013 roku!- tym razem krzyknął Louis.
Arenę wypełniły głośne krzyki no i śpiew chłopców, którzy aż pobudzali do życia. Paula wychwyciła wzrok Nialla, do którego od razu pomachała. Ten szeroko się uśmiechnął widząc własną siostrę wśród widowni i również jej odmachał. Swój wzrok przeniosła na Liama, który również ją zauważył, ale miała wrażenie że bardziej się cieszy, że widzi Alice, która wysłała mu buziaka. Dalej był Louis machający do wszystkich po kolei, a za nim chodził Harry przedrzeźniając Tomlinsona. Jednie Zayn zachowywał się dosyć poważnie. Kiedy przechodził obok Nialla, w ogóle z nim nie rozmawiał, czy nawet spojrzał.
- Dlaczego Niall i Zayn są jakby nie obecni względem siebie?- zapytała Paula.
- Wczoraj trochę się posprzeczali...- wyznała Lexi i wróciła do śpiewania piosenek.
Brunetka głośno westchnęła. Wiedziała, że to przez nią jej brat i BYŁY przyjaciel się pokłócili. Znowu się rozejrzała po scenie i trafiła na wzrok Zayna, który właśnie śpiewał swoją solówkę w Over again.
- If you’re pretending from the start like this, With a tight grip, then my kiss.
Can mend your broken heart. I might miss everything you said to me.
Spojrzała na niego z niedowierzeniem. Jej oczy momentalnie wypełniły się łzami, które zaraz dały o sobie znać, w postaci mokrych ścieżek narysowanych po policzkach.
- Proszę cię, zabierz mnie stąd.- szepnęła do Alex i po raz ostatni spojrzała na Malika. Po chwili spuściła głowę i udała się do wyjścia.
Widząc to Zayn podniósł się ze swojego miejsca i zaczął ją wołać, ale nie dał rady przekrzyczeć tłum fanów i cztery męskie głosy. Spojrzał potem na Alex, która pokręciła tylko przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nic nie może zrobić. Blondynka wyszła z Paulą, która czekała na korytarzu.
- Wszystko okej?- zapytała cicho.
- Nie. Nic nie jest okej. Nie rozumiem, czemu w ogóle płaczę! Dlaczego akurat wtedy, kiedy on śpiewa?- głośno westchnęła, podniosła głowę do góry i zamknęła oczy.- Proszę cię, zabierz mnie stąd. Nie chcę już tutaj być.- powiedziała nieco ciszej.
- Jasne.
Obie dziewczyny udały się do wyjścia i poszły prosto w stronę samochodu. Ujemna temperatura od razu dała o sobie znać, a padający śnieg utrudniał widoczność. Chociaż już i tak było dosyć ciemno jak na godzinę 17.15.
Bez słowa opuściły parking i pojechały prosto do drewnianego domku. Paula skuliła nogi i jeszcze bardziej się rozpłakała, zdając sobie sprawę, że ona tak dłużej nie może. Nie może ukrywać uczuć, które ciągnęły się za nią jak wyrzuty sumienia. Ale czy ona może kochać? Czy zasługuje na miłość? Czy on zasługuje na miłość od niej?
- Jesteśmy.- powiedziała cicho Alex i wyłączyła silnik.- Mam zostać z tobą?
- Nie, nie musisz. Przepraszam, że ci zawróciłam głowę, ale ja już nie mogłam tam wytrzymać.
- Nic się nie stało. Z resztą odrobina świeżego powietrza, dobrze mi zrobi.- uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.- Na pewno, nie chcesz żebym została.
- Na pewno.
Pocałowały się w policzek i Paula opuściła samochód. Skierowała się w stronę domku, który był słabo widoczny pośród kilku drzew rosnących na polanie. Usłyszała jak samochód Alex wyjeżdża z tego miejsca.
W końcu dotarła do domku, który otworzyła za pomocą kluczy Liama. Zamknęła za sobą drzwi i po raz kolejny dała upust swoim łzom.
*
Siedząc w swoim samochodzie, Mike wystukał sms-a do Arii.

Ktoś przyjechał. Ale niej jestem pewien czy to on. Wydawało mi się, że to jakaś dziewczyna. ~M.


 Nie minęła nawet minuta, a już dostał odpowiedź.

To on. Możesz działać. ~A.


 Chłopak wygramolił się z samochodu i delikatnie zamknął drzwi. Wyjął z bagażnika kanister benzyny i udał się w stronę drewniaka. Spojrzał jeszcze w stronę okien, z których wydobywało się światło tylko i wyłącznie na pierwszym piętrze.
Delikatnie pociągnął za klamkę drzwi i wszedł do środka. Usłyszał jak z piętra dochodziła jakaś głośna muzyka, co pomagało mu w wykonaniu swojego zadania. Bezszelestnie poszedł do salonu, gdzie wylał około połowy paliwa. Później udał się do kuchni, a resztki benzyny wylał na drewniane schody. Zadowolony z siebie wyszedł z domku i stanął przed wejściem. Rozpalił srebrną zapalniczkę i zaczął patrzeć się w płomień ognia.
- Przepraszam.- szepnął i rzucił zapalniczkę w stronę drzwi.
*
- Zabierzcie mnie szybko do niej. Błagam!- krzyknął Zayn w stronę dziewczyn.
- Alex, daj mi kluczyki.- nakazała Lexi.
Blondynka oddała swoje klucze i podeszła do Harrego, który delikatnie musnął jej usta.
- Zayn, jesteś dopiero co po koncercie. Najlepiej będzie, jeżeli trochę odpoczniesz, a ni...- zaczął mówić Liam, ale brunet mu przerwał.
- Nie obchodzi mnie to.- syknął w jego stronę, po czym zwrócił się w stronę Horana.- Tak samo nie obchodzi mnie twoje zdanie. Czy tego chcesz, czy nie ja ją kocham. I zawsze będę.
Po tych słowach opuścił garderobę, a za nim Lexi. Udali się do pojazdu i z piskiem opon wyjechali z parkingu.
Po około 10 minutach byli na miejscu, a widok jaki ich tam zastał odebrało im mowę.
- O Boże...- szepnęła Lexi i wyłączyła silnik, spoglądając na stojący w ogniu, niegdyś drewniany domek.
*
Z uśmiechem oparła się o swój fotel i zaczęła kręcić się wokół własnej osi. Koniec był bardzo bliski i wystarczy tylko kilka minut, aby otwierać szampana. W jej przypadku mogła pozwolić sobie co najwyżej na sok pomarańczowi, ale i ta myśl nie przeszkodziła jej w świętowaniu.
Ni stąd, ni zowąd do jej gabinetu wpadł rozwścieczony Paul.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?!- zaczął się na nią drzeć.
- Też się cieszę, że cię widzę. Może usiądziesz?- odpowiedziała łagodnym tonem i wskazała na krzesło stojące na przeciwko niej.
- Nie mam zamiaru się z tobą bawić Aria! Pytam się, dlaczego mi nie powiedziałaś?!- powtórzył pytanie.
- Jakbyś mógł bardziej sprecyzować pytanie, byłabym ci bardzo wdzięczna.
- Vanessa. Moja siostra.- wysapał Paul.- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że żyje?!
- Wyleciało mi z głowy...
- Kurwa Aria! Powiedziałaś mi, że nie żyje!
- Większość osób tak myśli. Jestem bardzo ciekawa skąd ty o tym w ogóle wiesz?
- Byłem dzisiaj u Emmy, siostry Mike. Wszystko mi powiedziała.- powiedział poważnym tonem i udał się w stronę wyjścia.- I ona nie powinna tam siedzieć. Masz ją wypuścić!- krzyknął w jej stronę i wyszedł z gabinetu.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić...- powiedziała sama do siebie i po raz kolejny tego dnia, na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
*
*włącz*
- Paula!- krzyknął Liam wychodząc z samochodu.- Paula!
Szybko pobiegł w stronę domku, co uniemożliwiał mu ciężki śnieg. Po chwili z auta wyszła też Lexi, która od razu wybrała numer po straż pożarną i pogotowie.
Brunet dotarł w końcu do drzwi, które otworzył mocnym kopnięciem.
- PAULA!- krzyknął po raz kolejny, po czym zasłonił sobie usta szalikiem, tak aby dwutlenek węgla nie mógł dostać się do jego organizmu. Zaczął biegać po parterze poszukując dziewczyny. Bez skutecznie. Wszędzie widział tylko dym i gorące języki ognia, które mocno parzyły jego skórę.
Udał się w stronę schodów, które były kompletnie niewidoczna przez ogień, ale mimo tego Malik przeskakiwał po dwa stopnie udając się na pierwsze piętro.
Jego krzyk zlewał się z odgłosami palącego drewna. Wszystko było w ogniu. Podłogi, meble, ściany. Dziwił się, że jeszcze może chodzić po tych zasmażonych belkach drewna.
Udał się pierwszej sypialni, ale i tam nie było śladu po brunetce. Usłyszał szczekanie psa, dochodzące z drugiej sypialni.
- Paula!- krzyknął chłopak widząc dziewczynę, leżącą obok łóżka a nad nią stała Ori. Miała rozcięte czoło, a jej ubrania w niektórych miejscach były mocno nadpalone. Zayn od razu chciał ją wziąć na ręce, ale dziewczyna nie dała siebie zanieść.
- Weź najpierw Ori.- powiedziała cicho.
- Nie zostawię cię tutaj!- krzyknął prosto w jej twarz.
- Najpierw Ori...- powiedziała i spowrotem usiadła na podłodze.
Chłopak spojrzał to na dziewczynę, to na psa, który nie miał najmniejszej ochoty się ruszyć. Zayn głośno warknął i wziął na ręce psa. Szybko zszedł po schodach i kiedy był już w przedpokoju postawił pupila na ziemi wskazując którędy ma pobiec. Sam spowrotem udał się do dziewczyny, która leżała na podłodze a ogień, już dawno zajął się jej skórą.
Przykrył jej twarz swoim szalikiem, tak aby nie mogła się zatruć i wyszedł z pokoju. Było co raz goręcej. Co raz mniej miejsca na postawianie kolejnego kroku. Ale on szedł dalej. Wiedział, że musiał ją uratować. On mógł zginąć. Byleby tylko ona przeżyła. Już miał stanąć na ostatni schodku, kiedy stopnie pod nim się ugięły, przez co o mały włos nie spadł w dół. Szybko przebiegł ostatnie metry, widząc jak ogień zaczyna buszować wokół kuchenki gazowej. W ostatnich sekundach wyszedł z domu, a po chwili usłyszał głośny huk, spowodowany wybuchem kuchenki.
Delikatnie ułożył dziewczynę na śniegu i okrył ją swoją kurtkę. Widział jak ostatnimi siłami próbuje oddychać i otwierać powieki.
- Paula, proszę cię! Patrz na mnie! Nie zamykaj oczu!- krzyczał w jej stronę i położył swoje dłonie na jej głowie.- Musisz żyć. Słyszysz? Musisz!
- Karetka już jedzie.- powiedziała Lexi podchodząc do nich.
- Umiera się na wiele sposobów...- szepnęła brunetka w jego stronę.-  Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. 
- Paula, ty nie umrzesz! Będziesz żyć!- przerwał jej chłopak, a jego łzy kapały na jej policzki.
-  Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być je­dynym ratunkiem...- ciągnęła dalej.
- Paula, nie mów tak!
-  Ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie...- powiedziała i zamknęła oczy.
*
Coś tu się nie zgadzało. Przecież to Zayn miał być w domu, a nie Paula! To Zayn miał umrzeć, a nie ona! Zdenerwowany chłopak patrzył to na stojący dom w płomieniach, to na Zayna, który próbował utrzymać Paulę przy życiu.
Co ona takiego zrobił? Zabił niewinną osobę, która dała mu powód do życia. Która rozjaśniła ciemny tunel, w którym się znajdował.
Z głośnym krzykiem pobiegł w stronę wejścia i spowrotem znalazł się domku, tylko że tym razem, był wszędzie ogień. Wbiegł po schodach i nie zwracając uwagi na nietrwałe stopnie, która połamały się pod jego ciężarem, spadł w dół. Spadł, razem ze swoimi wspomnieniami. Razem z Vanessą, która cały cza była w jego sercu.

Kolejny rozdział pijawi się prawdopodobnie 28 grudnia. Miłego czytaniaXx. ~Malikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz