poniedziałek, 23 grudnia 2013

Liam - część I

"Płatki śniegu z lekkością motyli tańczą w słońcu z powiewem wiatru zanim pod stopami nie rozpadną się w nicość jak zwiewny pył delikatnych dmuchawców"

"Ding dong, ding dong, ding dong..." radosne dzwonki wypływały z zatłoczonych sklepów prosto na betonowe ulice Londynu. Uśmiechnęłam się sama do siebie,widząc grupkę dzieciaków, przebiegających obok mnie ze śnieżnymi kulami w ręku,pędzących gdzieś na złamanie karku. Czując nieprzyjemne mrowienie na szyi,sięgnęłam do wełnianego szalika i szczelniej się nim opatuliłam. Szłam dalej ośnieżonym chodnikiem,co chwilę zatrzymując się przy kolejnych sklepowych wystawach i oglądając rozmaite rzeczy,znajdujące się za szklanymi szybami. Do Gwiazdki jeszcze niecałe trzy dni,a w mieście śnieg szczególnie dawał się we znaki. Westchnęłam lekko,wypuszczając przy tym kłębek pary z ust i obserwując jej dalszy lot. Nagle uderzyłam w coś z dużym impetem, wpadając tym samym w  poślizg i gdyby nie umięśnione ramiona,które powstrzymały mnie od upadku, dawno leżałabym już w stercie białego puchu. Spojrzałam na twarz osoby,która pomogła mi utrzymać równowagę,jednak promienie słoneczne rażące prosto w moje oczy,uniemożliwiły mi jej zidentyfikowanie .
- Przepraszam,nic ci nie jest? Nie zauważyłem cię idąc z naprzeciwka. Te wystawy są zdecydowanie zbyt rozpraszające - Usłyszałam nad sobą ciepły,melodyjny głos,który rozszedł się po całym moim ciele wywołując u mnie dziwny dreszcz. Zaśmiałam się na słowa wypowiedziane przez nieznajomego,po czym stanęłam z nim twarzą w twarz,otrzepując przy tym swój czerwony płaszczyk z nieproszonych płatków śniegu.
- Nie nie,to ja przepraszam. Powinnam bardziej uważać...-  Podniosłam głowę,mogąc lepiej przyjrzeć się nastolatkowi... nie,mężczyźnie. Lekki zarost, idealnie ułożone włosy gdzie nie gdzie pokryte puchem oraz prześliczne brązowe oczy, wpatrujące się prosto w moją osobę. Poczułam,że na policzki wkradają mi się figlarne rumieńce, więc z powrotem spuściłam wzrok, bawiąc się przy tym zamarzniętymi palcami przez materiał rękawiczek. Chłopak posłał w moją stronę jeden z  najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek było mi dane ujrzeć, po czym kucnął przede mną, chwytając po tym kilka pudełek, które podczas naszego zderzenia musiały upaść na ziemię.
- Oh nie. Mam nadzieję,że nie miałeś tam żadnych bombek, bo inaczej nic już z nich nie zostało. Tak mi przykro...- Powiedziałam z wyrzutem,następnie schylając się po kolejne pudła leżące pod naszymi stopami. Muszę przyznać,że nieznajomy miał ich całkiem sporo.
- Nie miałem tam nic szklanego tylko same łańcuchy i lampki. Nie przejmuj się,każdemu się zdarza - Powiedział chłopak znów czarująco się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech.
- Jestem Liam - Przedstawił się chłopak, wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
- Alice, ale wolę Al - Odpowiedziałam, ściskając przy tym miękką rękawiczkę chłopaka.
- Ładnie - Z ust mojego rozmówcy wymsknęło się słówko,które raczej nie miało prawa ujrzeć światła dziennego. Mimo czerwonego koloru pokrywającego całą moją twarz,postanowiłam puścić je o uszy.
- Czemu spacerujesz sama? - Liam przemówił,by przerwać krępującą ciszę wywołaną jego poprzednimi słowami. Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana, jednak w oczach chłopaka nie dostrzegłam nic innego jak tylko szczerą ciekawość. Westchnęłam i wzruszyłam ramionami
- A ty? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Ah,moi przyjaciele czekają na mnie w mieszkaniu aż doniosę te pudła,gdyż ani jednemu z nich nie chciało się ruszyć szanownych czterech liter z poza próg domu - Powiedział sarkastycznie,a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Zaraz po tym Liam dołączył do mnie.
- Mogę ci pomóc jeśli chcesz. I tak nie mam nic do roboty - Uśmiechnęłam się w stronę bruneta,który przyglądał mi się spod długich rzęs.
- Byłoby fajnie. W takim razie zapraszam na ciepłą herbatę. Wyglądasz na zmarzniętą - Liam wręczył mi dwa pudła, a następne trzy wziął pod pachę, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem w nieznanym mi kierunku.
- A jak tam twoje przygotowania na Święta? - Ciepły głos chłopaka rozprzestrzenił się po całym moim ciele,tym samym sprawiając,że temperatura we mnie nieco wzrosła
- Nijak... - Odpowiedziałam cicho zgodnie z prawdą. Brunet na chwilę przystanął po czym rzucił w moją stronę zaciekawione spojrzenie
- Dlaczego? - Dopytywał dalej oczekując odpowiedzi. Udzieliłam mu ją.
- Jak co roku miałam spędzić je z rodzicami. Zawsze to albo ja leciałam do Polski,albo oni przyjeżdżali do mnie. Jednak w tym roku postanowili obchodzić Boże Narodzenie na Florydzie. Nie jestem na nich zła ani wkurzona. Jest mi po prostu trochę przykro... - Uniosłam spojrzenie prosto w błyszczące oczy Liam'a. Chłopak kiwnął głową na znak, że zrozumiał, ale nie odezwał się.
- Jesteśmy - Usłyszałam po niecałych pięciu minutach naszej dalszej drogi. Znajdowaliśmy się przed dość dużym białym domem, z brązową dachówką i w tym samym kolorze sztachetami od płotu. Gdy przekroczyłam furtkę, moim oczom ukazały się lampki pozawijane dookoła choinek, a na środku ogrodu stał ogromny bałwan z garnkiem na głowie i do połowy zjedzonym nosem. Uśmiechnęłam się widząc go,po czym ruszyłam w ślad za Liam'em.
- Wróciłem! - Donośny głos bruneta rozbrzmiał po wszystkich pomieszczeniach. Zdjęliśmy z chłopakiem szaliki,czapki,rękawiczki,płaszcze oraz buty po czym zostałam poprowadzona w głąb domu
- Nareszcie! Liam, idź jeszcze do sklepu po marchewki ,bo Louis wszystkie wyjadł! Nawet bałwanowi nie oszczędził! - Usłyszałam z pomieszczenia,do którego się kierowaliśmy. Zaśmiałam się przypominając sobie obgryziony do połowy nos należący do postaci stojącej beztrosko pod domem. Najwidoczniej miałam do czynienia z osobnikiem, który tak jak ja uwielbiał marchewki. W tym samym czasie stanęłam we framudze drzwi, a to co ujrzałam sprawiło, że moja szczęka niekontrolowanie opadła w dół

(zamiast Liama był Hazz)
- Co tu się dzieje?! - Liam podniósł głos o połowę tonu, ale nie udało mu się zapanować nad śmiechem, który rozniósł się po całym salonie.
- No co? Należało mu się po zjedzeniu wszystkich marchewek! - Powiedział wysoki, dobrze zbudowany blondyn,który wcześniej już przemawiał do mojego towarzysza. W pokoju oprócz mnie i Liam'a znajdowała się jeszcze czwórka chłopaków, którzy odwróceni do mnie tyłem nie zauważyli dotąd mojej obecności.
- Chłopaki, mamy gościa - Louis oplątany lampkami, przyglądał mi się z lekkim uśmieszkiem na twarzy, a jego błękitne tęczówki dosłownie świdrowały mnie spojrzeniem. Śmiech w salonie ustał i teraz wszyscy mierzyli mnie wzrokiem, a ja skupiłam swoją uwagę w czubkach moich skarpetek, które nagle wydały mi się nadzwyczaj ciekawe. Chwilę potem Lou wyswobodził się z kolorowych światełek.
- To jest Alice - Przedstawił mnie brunet stojący obok mnie. Widząc skrępowanie na mojej twarzy, uśmiechnął się zniewalająco dodając mi tym samym otuchy.
- Wolę, żebyście mówili do mnie Al. Nie jestem przyzwyczajona do pełnego imienia - Uniosłam na nich spojrzenie i posłałam w ich stronę uśmiech,który zaraz każdy z nich po kolei odwzajemnił.

(nie ma tam Liam'a)
Widząc ich zabawne miny wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a wszyscy zaraz po mnie. Chwilkę później Liam przerwał nasz atak śmiechu
- Al, to są Harry, Niall, Louis i Zayn - Przedstawił mi chłopaków. Lekko skinęłam głową na znak, że zapamiętałam ich imiona.
- Harry ma słodkie dołeczki, Niall farbowane włosy, Louis prześliczne oczy, a Zayn cały jest prześliczny. Spoko, da się zapamiętać - Mrugnęłam do chłopaków, po czym znowu zanieśliśmy się śmiechem. Zawsze należałam do tych wyrażających swoją szczerą opinię na głos, ale tym razem po wypowiedzeniu swoich słów na moje policzki wpłynęły dwa ogromne rumieńce, więc z powrotem schyliłam głowę, żeby zaraz potem znów gwałtownie ją podnieść na słowa lokowatego.
- Ty i Liam jesteście parą? - W tym samym czasie z brunetem wytrzeszczyliśmy oczy na Harrego.
- Co?! Nie nie, my tylko... - Zaczęłam się tłumaczyć, ale mój głos odmówił posłuszeństwa więc tylko stałam i czekałam aż Liam coś powie, jednak Hazz go wyprzedził
- To dobrze, bo jesteś za ładna dla Payne'a - Popatrzyłam na chłopaka z niedowierzaniem w oczach, gdy ten jak gdyby nigdy nic przesyłał w moją stronę triumfalny uśmieszek, a błysk w jego oczach spowodował iż znów zaczęłam wpatrywać się w swoje stopy. Po słowach wypowiedzianych przez loczka chłopcy znów zaczęli się chichrać, jednak o moje uszy obiło się ciche chrząknięcie. Zaciekawiona podniosłam wzrok na czwórkę aniołów. Louis przysunął się znacznie w stronę Harrego i złączył ze sobą ich dłonie.


- Oh...- Wyrwało się z moich ust,ale na szczęście nikt tego nie usłyszał. Nie miałam nic przeciwko temu, że Lou i Hazz są homoseksualistami. Przeciwnie, jeszcze bardziej doceniałam takich ludzi.
Przez następne 3 godziny pomogłam chłopakom w ogarnięciu domu oraz jego udekorowaniu, gdyż ewidentnie sobie z tym nie radzili. Co chwila z naszych ust wydobywały się gwałtowne śmiechy,które na pewno słychać było w całej okolicy. Polubiłam tą piątkę idiotów. Jeszcze z nikim nie spędzało mi się czasu tak dobrze, jak z nimi. Właśnie z Niallem kończyłam przyozdabiać kominek, gdy usłyszałam odgłos kroków Liam'a za swoimi plecami. Chłopak trzymał tacę, na której znajdowało się sześć kubków. Położył ją na dużym stole i skinął głową na znak żebyśmy podeszli.
- Al, a ty gdzie i z kim spędzasz Święta? - W pewnym momencie zapytał blondasek. W pokoju zapanowała krępująca cisza.
- Sama, pewnie w domu - Powiedziałam pod nosem, jednak chłopcy dokładnie usłyszeli moją wypowiedź. Niall zamyślił się na chwilę, po czym wykrzyknął na cały dom gwałtownie wstając z krzesła.
- Niech Al zostanie z nami! - Popatrzyłam na chłopaka zdziwiona jego pomysłem, ale na jego twarzy gościł tylko i wyłącznie szczery i szeroki uśmiech. Po chwili pozostała czwórka dołączyła do niego,a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Al będziesz, prawda? - Lou tak jak reszta chłopców popatrzył na mnie z blaskiem w oczach. Przez chwilę jeszcze zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale po chwili sama uśmiechnęłam się szeroko.
- Jeśli nie będę wam przeszkadzać, to pewnie - W pokoju zapanował istny chaos. Horan podbiegł do mnie i obrócił kilka razy wokół własnej osi, gdy ja dławiąc się śmiechem zaczęłam krzyczeć. Po kilku sekundach Zayn, Lou, Hazz i Liam dołączyli do nas i w ten sposób wylądowaliśmy na podłodze nie mogąc opanować śmiechu. Gdy już wszyscy opanowaliśmy swoje emocje, a Harry pomógł mi wstać z podłogi i zaczął otrzepywać swoje ubrania, popatrzyłam ukradkiem w stronę Liam'a. Mój wzrok znalazł jego oczy, akurat w tym samym momencie co oczy bruneta napotkały moje spojrzenie. Posłał w moją stronę lekki uśmiech, który ja od razu odwzajemniłam i czując jak na moje policzki wpływają dwa gorące rumieńce odwróciłam wzrok na Zayn'a i Niall'a, którzy kłócili się o odpowiednie miejsce dla świątecznego stroika. Zaśmiałam się sama do siebie widząc ich głupie miny. To na pewno będą najlepsze święta w moim życiu.



Hoł hoł hoł Wesołych Świąt kochani! :D :* No więc jestem z powrotem ze świątecznym imaginem z Liamem, który będzie miał 2-3 rozdziały (jeszcze muszę się nad tym zastanowić). Jako, że już jutro Wigilia, życzę Wam wszystkim wesołych, spokojnych świąt, spędzonych w rodzinnej atmosferze oraz Szczęśliwego Nowego Roku! <3 ~Alex



4 komentarze:

  1. ♥ Kocham te imaginy :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaaaa!! *.* Święta z One Direction <3<3 BOMBA <3*.* I jeszcze Larry <3<3 *.* Czekam na kolejną cześć! Mam nadzieję że szybko sie pojawi i bd równie dobra jak pierwsza ;p ;) :*
    Yolo :*
    PS. Wesołych, jodnokierunkowych Świąt <3:*

    OdpowiedzUsuń