piątek, 3 stycznia 2014

Amanda i Harry V

Perspektywa Amandy
Sobota. Poranek. 
Przez ostanie kilka dni byłam odcięta od świata. Zamknięta w pokoju, tych przytłączających czterech ścianach, czułam się jak w klatce. Jednak robiłam to na własnie życzenie. Taty nie było w domu, telefon wyłączyłam, telewizor i pilot nawet nie tknięte.  Tak jak już mówiłam... Odcięłam się. Ale jestem z siebie duma pod jedym względem. Nie płakałam. Pojedyńcze łzy spływały, ale... tylko pojedyńcze. Strałam się, aby w mojej głowie nie było chaosu, lecz pustka. Czułam i myślałam, że tak będzie dla mojego stanu psychicznego najlepiej. 
Podeszłam niewyspana do telefonu, który leżał po drugiej stronie pokoju na podłodze. Schyliłam się po niego. Załączyłam. 10 nieodebranych połączeń, 5 SMS'ów. Ach... Wszystkie od... Chłopaków z 1D. Zdziwiłam się. Chociaż nie aż tak bardzo jak myślałam. Po ostatnim spotkaniu wiedziałam, że coś się między nami zmieniło. Coś. Nie powiem również, że się nie ucieszyłam z tego faktu, że się o mnie martwili co wywnioskowałam po treści każdego smsa czytanego po koleji. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Jak najszybciej pobiegłam do nich. Za drzwiami stał cały zespół. Tym razem nawet Harry przyszedł. Gardło mi się momentalnie zacisnęło i smutek powrócił.
Na przedzie stał Louis i Niall, którzy podeszli do mnie i przytulili sami się wpraszając. Liam oraz Zayn uśmiechnęli się tylko przyjacielsko, a lokaty nawet na mnie nie spojrzał. Spuściłam głowę i ruszyłam za nimi do salonu, gdzie zdążyli się już z resztą rozgościć.
- Cóż takiego się stało, że zostałam zaczycona wizytą całego One Direction? - próbowałam mówić podniosłym głosem, kładąc nacisk na 'całego'. Wszycy popatrzeli po sobie i wybuchli śmiechem. Zgadnijcie jednak kto się nawet nie usmiechnął tylko unikał wzroku innych.  To chyba nie jest trudna zagadka... Harry. Jednak mi też nie było do śmiechu, ale jak niewiele osób wiedziało byłam dobrą, a wręcz świetną aktorką. Gdy zgraja się już uspokojiła zabrał głos Liam.
- Dowiedzieliśmy się czegoś od naszego Loczka. Podejrzewalismy, że 'nasza' piosenka - zaznaczył palcami cudzysłów -  nie była twoim jednorazowym wyskokiem. - przemówił Liaś bardzo poważnym tonem.  Można powiedzieć, zę jak dla mnie była aż za poważny, bo mogę śmiało powiezieć, że się bałam. Wszycy byli zwróceni w jego stronę. Nie miałam pojęcia co powiedzieć.  Otwierałam usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Zaczęło się dziać ciś dziwnego...
 Upadłam bezradnie na kolana chowając twarz w dłoniach. Czułam się...źle. Nie wiedziełam co się ze mną dzieje. Ze mną, z moim ciałem i umysłem. Byłam kompletnie zamroczona. Ktoś do mnie podbiegł i... przytulił. Chciałam się wyrwać, ale moje ręce nie chciały mnie słuchać. Co się ze mną do cholery dzieje?! Po chwili się ocknęłam.
Koło mnie siedział Niall i... Harry? Co... co mu się stało? Mój wzrok wędrował ze zmartwionej twarzy blondyna na bruneta. 
- Tak. To... To nie był mój jednorazowy wypad jak to nazwaliście. Tworzę już... od długiego czasu. Przed waszym wyjazdem miałam dla was piosenkę. Kiedy do was przyszłam i nie wiem czy pamiętacie, mówiłam,  że niespodzienkę, ale wy wypaliliście mi z tym wyjazdem. Chiałam się pierwszy raz przed kimś otworzyć. I byliście to wy, ale... To było straszne. Całe moje życie, czyli wy... Odeszliście. Dzień w dzień siedziałam z gitarą i śpiewałam sobie tą piosenkę. Sami mnie naprowadziliście do tego, aby spróbowała coś napisać. Pamiętacie? Nie chciałam o was zapomnieć, lecz nie potrafiłam pamiętać. Potem się jednak dowiedziałam, że wróciliście, ale nie wiedziałam, gdzie mieszkacie. Hazza... znaczy Harry wrócił do szkoły, ale... był inny. Odrzucenie. To poczułam. Myślałam, że wy mnie też tak potraktujecie. Ale cały czas w mojej głowie było jedno pytanie. Czemu? Czemu mnie zostawiliście, czemu nie odezwaliście, czemu Harry mnie odrzucił, czemu stał się moim wrogiem przez którego płaczę co noc? Czemu?! - łzy spływały po moich policzkach. Wszycy patrzeli na mnie z ogromnym zdziwieniem. Nie oczekiwali takiej odpowiedzi. Ja też nie oczekiwałam takiego obrotu spraw. Że im to wszystko powiem, to co mi na sercu leżało. Podniosłam się powli, ale już szybciej ruszyłam do mojej klatki. Byłam zła. Bardzo... Telefonem, który cały czas trzymałam w ręce rzuciłam z całej siły w ścianę. Po czym położyłam się na łóżku i po prostu... Krzyknęłam w poduszkę nadal płacząc. 
Opanowłam się już i postanowiłam coś zrobić. Ruszyłam do miejsca, w którym siedziała piątka przytłoconych i milczących chłopaków.
- Przepraszam. Nie... Nie powinnam była tego mówić. Sama wam przekazałam, że mamy się nie zajmować przeszłością, a teraz... sama wam wszystko wypomniałam. - niemal wyszeptałam słowa. Przez kilku minutowe płakanie, osłabłam. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzisiaj zaczęło dziać. Za dużo wiadomości i zaszkowań na raz? Możliwe. Stałam cały czas ze schowaną twarzą w dłoniach walcząc sama ze sobą. Po chwili jednka poczułam uścisk na mojej tali, który sprawił, że byłam wtulona w czyjeś ciało. Zapach. Myślałam, że mój zmysł węchu się popsuł i się myli... lecz jednak kiedy lekko się odsunełam od ciała chłopaka oniemiałam. Harry. Podszedł jako pierwszy i mnie... przytulił, dotknął.
- Co ci się stało, że mnie przytuliłeś. Ponoć... ponoć się mnie brzydzisz. - szepnęłam do niego, aby nikt inny nnie usłyszał. - nie musisz tego robić z łaski, czy czegoś innego. Nie chce takiego czegoś. Naprawdę... - dokończyłam tym samym tonem co wsześniej na co on omnie tylko mocnej do siebie wtulił. 
- Przykro mi Amando, ale... ja nie robie tego z przymusu. Przepraszam cię. Ja... nie wiedziałem, że moje słowa tak na ciebie działają. Nie wiem co mi się stało. I błagam cię. Nie mów, że się ciebie brzydze. Jak można brzydzić kogoś kogo się... - podniosłam wzrok i spotkałam jego zielone oczy. Ich kolor był teraz niesamowicie intensywny. Wpatrywałam się w ich zieleń nie wierząc, że mogą one być aż tak zielone. Wiem to głupie. Czekałam cały czas na to co Harry chce... dokończyć. - kocham. Tak... to jest dobre określenie... 
- Przepraszamy cię Am. Nie wiedzieliśmy, że... Przepraszamy. - przerwał naszą szeptaną rozmowę, Niall. Loczek mnie puścił, a tak jakby przejął mnie blondyn. Potem chciał Louis, ale zatrzymałam go gestami.
- Ej ej ej! Co za dużo to nie zdrowo. Mo powietrza brakuje jak wy mnie przytulacie. Błagam oszczędzie mnie! - złożyłam ręce i się sama z siebie zaśmiałam.
- Dobra... Dzisiaj masz spokój, ale wiedz, że następnym razem nie odpuścimy. - powiedział Zayn. Uśmiechnęliśmy się do siebie szeroko. Co prawda mój uśmiech był... lekko wymuszony, ale tego nikt nie musi wiedzieć. 
- My się zbieramy Am. Jutro wpadniemy, albo jak ty chcesz to ty wstąp do nas. Jak twój tata będzie to przyłaź do nas. Zgoda? - podszedł rozbawiony Liam. 
- Taty nie będzie, więc zapraszam do mnie. - odwzajemniłam uśmiech, a oni zaczęli po koleji wychodzić z posiadłości. Jako ostatni wychodził lokowaty chłopak. Złapałam go za nadgarstek tuż przy wyjściu i pociągnęłam delikatnie w moją stronę, aby móc mu szepnąć do ucha.
- Ja ciebie też. - dałam mu niemal niewyczuwalnego całusa w policzek i się szczerze uśmiechnełam. Najpierw nie zrozumiał o co mi chodziło, ale potem przytulił i wybiegł z domu, aby dogonić chłopaków. 
Teraz sobie uświadomiłam co się stało. Mój wróg powiedział, że mnie kocha, a na dodatek odpowiedziałam mu tym samym. Jednak teraz chyba... nie możemy się nazywać wrogami, lecz... no właśnie. Czym? Leżałam na kanapie cały czas myśląc nad tymi dzisiejszymi wydarzeniami. Nie roumiałam nic, ale... jednka wszystko. Jedno zaprzecza drugiemu, wiem.. Ja jednak nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie wszystko się da...
- Amando! Wróciłem.! Chodź na chwilę na dół, bo muszę z tobą porozmawiać. - do domu wszedł mój wiecznie zapracowny tata.
- No jestem. O czym tak chcesz ze mną porozmawiać? - stanęłam w progu wejścia do kuchni, gdzie aktualnie znajdował się mężczyzna.
- Myślałem, że jesteś na górze. No dobra to zacznę od początku. Jutro wyjeżdżam...
- Nie dziwi mnie to. Tu chyba nie ma o czym rozmawiać.
- Daj mi dokończyć... Jutro wyjeżdżam, ale tym razem na miesiąc. Jesteś pełnoletnia, więc cię tu zostawiam, ale jednak nie chcę abyś tu mieszkała sama. Może zaproś jakieś koleżanki, aby z tobą tak jakby zamieszkały. - zdziwił mnie trochę. Zazwyczaj nie było go kilka dni i wracał na wieczór. Mimo to, że spędzałam z nim mało czasu był ważny. Zawsze czułam jego obecność co dawało mi minimalne uczucie bezpieczeństwa. 
- Okej zaproszę sobie Scarllet, Elizabeth... okej - obdarowałam ojca uśmiechem. On nic nie wiedział, że jestem aspołeczną dziewczyną. Niech tak zostanie. Jakby się dowiedział to... zabrał by mnie ze sobą, a tego nie chcę. - a... mogę urządzić małą impreze. Kilka osób. Sami znajomi. - tata się zaśmiał na moje słowa i tylko kiwnął głową zgadzając się.  - dziękuję. - powiedziałam już biegnąc po schodach w stronę mojej sypialni. Szukałam wzrokiem mojego telefonu... Leżał na podłodze obok szafy. Podniosłam go i spojrzałąm na jego szkody. Zdziwło mnie bo nic a nic mu nie było. Nowa obudowa się zdała w końcu na coś, ale ja teżnie mam tyle siły, żeby rozwalić telefon... chyba. Nacisnełam na : Nowa wiadomość i wpisałam treść : Jutro : Widzę was u mnie.  Nie ma gadania. Mam nowinkę... Xx. Wasza Am. Wysłałam smsy do całej piątki... Będzie ciekawie. 
Poszłam się przebrać, umyć i oczywiście zmęczona poszłam spać. W końcu...

__________________________________________________
Pod poprzednim nie było 5 kom o które prosiłam.
Dzisiaj też 5 komentarzy chciłabym mieć.
Miłego dnia. 
Kasia. Xx.

6 komentarzy:

  1. Super! :D Jej pierwsza! Haha <3 Ty piszesz, ja odświeżam i czytam, ty piszesz... i tak w kółko <3 Kocham to opowiadanie ;* Chyba najlepszy rozdział ever chociaż wszystkie są po prostu cudowne :* EJ LUDZIE! DAWAĆ TE 5 KOMENTARZY BO JA CHCE NASTĘPNĄ CZĘŚĆ! :D całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Wreszcie jej powiedział!!! Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju kocham twoje rozdziały <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny... OMG!!! Dawaj dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Jestem twoją fanką *.* kocham ten blog i czekam na następną część! Dawaj dalej <3

    OdpowiedzUsuń