środa, 16 października 2013

Harry - część VII

Minęły 3 tygodnie od wyjazdu 1D. A już za kilka dni święta. A ja? Ja siedzę sama w domu. Mama zapraszała mnie, ale wytłumaczyłam jej, że mam kogoś i że raczej z nim spędze te święta. Jednak było to kłamstwo. Nigdzie nie wychodzę tylko marnuje sobie życie. Mój dom jest w totalnym chaosie, a ja wyglądam i czuję jeszcze gorzej. Moje ciało jest całe posiniaczone i poranione. W ostatnim czasie straciłam całą moją koordynację ruchową i to chyba dlatego. Obijam się o meble jak nie wiem co. Jak wspominałam w poprzednim wpisie chciałam się okaleczyć. To było tylko raz. Potem jednak zrozumiałam, że to nie ma sensu. I no właśnie! Zapomniałabym. Chcę tylko uświadomić, że w tej chwili czytasz wpis z mojego pamiętnika. Wiem to może śmieszne. Dorosła dziewczyna a pamiętnik pisze. No dobra, ale nie ważne. Oczywiście muszę wspomnieć, że o Harrym nie zapomniałam, a bardzo chciałam. No, ale czego mogłam się spodziewać? Zespół (oczywiście oprócz Harrego) dzwonił do mnie z tysiąc razy żeby zapytać o co chodzi, bo Harry nie chce nic im powiedzieć. Za każdym razem odbierałam, bo chłopakow bardzo polubiłam może nawet zaprzyjaźniłąm się z nimi przez ten czas. Dowiedziałam się wczoraj od Louisa, że od dzisiaj mają tygodniową przerwę świąteczną. Chcieli mnie odwiedzić, ale im zabroniłam. Mam nadzieje, że się na mnie nie obrażą. Spędzają święta razem w Londynie. Ałć! I znowu zahaczyłam o róg komody. Gdzie jest ten telefon?! Chyba już od 5 minut ktoś do mnie wydzwania, a ja jak zwykle nie umiem go odszukać w tym brudzie. Jest!
- Halo? - odezwałam się przykładając aparat do ucha.
- Halo. Ciara. Jutro o godzinie 14 jestem u ciebie. Musisz mi pomóc. Do zobaczenia! - Louis. No to nieźle mnie załatwił. Z resztą on jak zwykle. Ja nie przyjmuję gości i wolałabym jednka żeby tak zostało, ale jak do niego zadzwonie i poproszę żeby nie wpadała do mnie to i tak przyjedzie. Dobra no to w takim razie trzeba posprzątać. Och...

*Następny dzień około 14:00*
Louisa jeszcze nie ma, a mój dom jest czysty jak nigdy dotąd. Ciekawość mnie zżera w czym mam mu pomóc. Dzwonek do drzwi, to on.
- Hej Louis. - nikle uśmiechnęłam się do przyjaciela, wpuściłam do środka i lekko przytuliłam.
- Cześć piękna. - Puścił do mnie oczko i ruszyliśmy do kuchni.
- No to niby w czym mam ci pomóc, hmm? - stanęłam opierając się o blat, a chłopak usiadł na krześle na przeciwko mnie.
- Mam nadzieję, że nie będziesz na nas zła, bo jestem tu w imieniu chłopaków. Proszę cię o pomoc tak jakby przy Harrym - mój szczęśliwy wyraz twarzy przekształcił się w grymas. Nie chciałam słyszeć nawet jego imienia, a teraz mam mu pomagać - Naprawdę musisz z nim porozmawiać. Nie chce z nikim rozmawiać, na próbach jest cały czas zamyślony. Wygląda i zachowuje się jak wrak człowieka. Wszystko to się zaczęło dziać po waszym rozstaniu, więc przychodzę z tym do ciebie. Nie chcecie nam powiedzieć co się stało, ale ty masz z tym coś wspólnego. - popatrzałam na niego ze strachem, a oczy mi się zeszkliły.
- On nie chce rozmawiać ze mną. Ja jakoś też się do tego nie pale. Chciałabym ci pomóc, ale...- nie musiałam kończyć. Chłopak popatrzał na mnie ze współczuciem po czym wstał i przytulił. Jego ciepło i zapach wręcz mnie uderzyły. Brakowało mi tego. Bliskości, dotyku drugiego człowieka. Jednk niestety nic nie trwa wiecznie. Louis odsunął się ode mnie i powrócił na swoje poprzednie miejsce.
- Przepraszam niepowinniśmy nawet o tym myśleć. Ale zastatnawia mnie jedno. Czemu ty zachowujesz się normalnie. Funkcjonujesz, masz wszystko uporządkowane - ogarnął okiem całą kuchnię - zachowuujesz się jakby nic się nie stało.
- Wiesz co. Pozory mylą. - odwróciłam wzrok i znowu zachciało mi się płakać. Nie, nie, nie. Nie mogę się popłakać przy Louisie. - Ale u mnie wszystko w porządku jak zauważyłeś - myślałam znowu że nie zauważyła, ale jednak znowu się pomyliłam.
- Ciara... Opowiedz co się stało między tobą, a Harrym. Jak nie chcesz nie powiem o tym chłopakom, ale wiedzę że ty też nie masz się najlepiej, a ja jestem twoim przyjacielem. A przyjaciele są od tego żeby wspierać i żeby im ufać. - powiedział z ogromną troską w głosie. Ufałam mu. Bezgraniczie. Nie wiem jak to możliwe, ale teraz to poczułam, że mogę mu powiedzieć wszystko. Pociągnęłam go za rękę do salonu. Usiadłam na kanapie po czym chłopak zrobił to samo. Odwróciłam się w jego stronę i opowiedziała mu wszystko. Uroniłam przy tym oczywiście pojedyńcze łzy, które odrazu zostały starte przez Louisa.
- Proszę cię porozmawiajcie. Nie chodzi mi teraz o nas tylko o was. O szczęście. Twoje i Harrego. - ja tylko przytaknęłąm głową - jutro byłabyś w stanie? Jutro ja wychodzę wraz z Liamem Niallem i Zaynem do centrum handlowego po prezenty dla rodziny. Bylibyście sami. Ja nie jesteś gotowa...
- Jutro może być. Chcę to mieć za sobą... - przerwał mi telefon Louisa.
- Halo? ... A nigdzie. ... Okey ... Cześć - się rozłączył i popatrzył na mnie ze smutkiem
- Musisz już iść prawda? - pokiwał głową na 'tak'. Wstał z kanapy a ja zaraz po nim, a przyjaciel mocno mnie przytulił co ja odwzajemniłam. - dziękuję
- Proszę. - odprowadziłąm go do drzwi - No to do jutra. - ucałował mnie w policzek i wyszedł. Spojrzałam na segarek i była już 18:00 !! Gadaliśmy 4 godziny! Sama w to nie wierzę. Muszę się trochę odprężyć i przestać myśleć. Mam całkowity mętlik w głowie. Po 1000 myśli na sekundę. Pobiegłam po schodach w stronę łazienki. Puściał gorącą wodę z kranu i nalałam płyny do kąpieli. W tym czasie jak moja wanna isę napełniała poszałam po moją piżamę. Rozebrałam się z ciuchów rzucając je na zimne kafelki. Weszłam ostrożnie do wody i zanurzyłam się, że pozostała tylko głowa na powietrzu. Po 2 godiznach woda już była zimna, a ja postanowiłam już się wysuszyć. Godzinę zajęła mi toaleta. Od razu ruszyłam do mojej małej sypialni i okryłam się cieplutką pieżyną. Zasnęłam z myślą 'Co będzie jutro?' ...
___________________________________________
Witam tu Kate! Nowy rozdział jak widzicie.
Mam zasadę tak jak koleżanki :
conajmniej 5 KOMENTARZY = WSTAWIAM ROZDZIAŁ
W innym razie nie kontynuuję tego opowiadania.
Przepaszam bardzo. Miłego czytania! ;D
/Katee

8 komentarzy: