środa, 31 lipca 2013

Zayn - część V

Ulice Londynu jak zwykle były zapełnione aż po brzegi chodników. Razem z Niki obeszłyśmy już chyba z piętnaście sklepów z ciuchami,ale nadal nic nie wpadało nam w oko.
- O! Chodź tutaj! - Powiedziała moja przyjaciółka,po czym pociągnęła mnie za rękaw w stronę drzwi z dużym napisem "wyprzedaż". Sklep nie należał do najtańszych,ale z racjii tego,że była 50% obniżka, spędziłyśmy tam najwięcej czasu. Wyszłyśmy z niego całe roześmiane z kilkoma torbami u boku.
- Wiesz,sczerze nie sądziłam,że będzie tak fajnie - Powiedziałam przedzierając się przez falę śmiechu. Niki spojrzała na mnie jak na idiotkę,ale po chwili na jej twarzy znów zagościł szeroki uśmiech.
- Będzie jeszcze fajniej. Chodź! - I pobiegła w stronę London Eye,a ja za nią. Po kilku minutach zatrzymałyśmy się przed olbrzymim kołem młyńskim. Miałam lekki lęk wysokości,ale byłam już tutaj tak dużo razy,że się przyzwyczaiłam. Widok Londynu z góry,chociaż oglądany już wiele razy,zawsze odbierał mi mowę. Po 45 min. z powrotem postawiłyśmy nogi na ziemi.
- Co teraz robimy? - Spytała Niki gdy szłyśmy w stronę Big Ben.
- Idziemy na kawę? - Odpowiedziałam.
- Wiem gdzie jest przyszna kawa! To poczekaj tu,a ja wezmę na wynos! - Powiedziała dziewczyna i już jej nie było. Westchnęłam. Przez cały dzień próbowałam odepchnąć od siebie wczorajsze wspomnienia,ale w ogóle mi to nie wychodziło.
- Co ja ci takiego zrobiłam,że nie chcesz dać mi spokoju? - Powiedziałam sama do sobie widząc twarz mulata w moich myślach. Mimowolnie westchnęłam. - Uwaga!!! - Usłyszałam nad sobą czyjeś wołanie,a zaraz potem zauważyłam jak duża puszka z farbą spada prosto na mnie. W tej samej chwili jednak,ktoś chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął w jedną z bocznych uliczek zamykając w szczelnym uścisku. Przez pierwsze kilka sekund myślałam,że to Niki,ale gdy wciągnęłam zapach wybawcy gwałtownie się odsunęłam. Mulat popatrzył na mnie zdziwionym spojrzeniem,ale zaraz po tym znów przybrał swoją maskę.


- Ty mnie śledzisz czy co?! - Nie wytrzymałam i krzyknęłam na niego. Chłopak wybuchł donośnym śmiechem. Ale to nie był zwykły śmiech. Było w nim tyle pogardy i kpiny jakbym powiedziała najgłupszą a zarazem najbardziej niedorzeczną rzecz na świecie. Poczułam jak na moją twarz wpływają lekkie rumieńce,ale nie przestawałam.
- Bo jak uważasz,że zrobiłam to po to żeby się zabić... - Nie dokończyłam bo mulat popatrzył na mnie przeszywającym spojrzeniem,które wywołało u mnie ciarki na plecach. Chłopak zbliżył się do mnie na niebespieczną odległość i zaczął głaskać moje włosy.
- Ale jesteś nie dobra. Najpierw wchodzisz na pasy na czerwonym świetle,a ja cie ratuje. Teraz o mało nie dostałaś puszką po farbie, bo cie odepchnąłem, a ty na mnie krzyczysz. I przestań rozbierać mnie wzrokiem,bo to mnie rozprasza. - Powiedział i odsunął się ode mnie,a ja szybko spuściłam głowę,żeby ukryć ponowne rumieńce. Już chciałam się odezwać,gdy usłyszałam swoje imie wydobywające się z ust Niki.
- [T.I] gdzie jesteś? - Wołała już chyba po raz trzeci. Chłopak widząc moją reakcję uśmiechnął się chytrze.
- Twoja przyjaciółeczka? - Zapytał. Nie odpowiedziałam. To tylko potwierdziło jego przypuszczenia. Szybko znalazł się obok mnie i objął mnie w pasie. Za bardzo zdziwiona jego zachowaniem popatrzyłam tylko na jego twarz. Było na niej widać,że chłopak ma jakiś plan. Zadrżałam,a on to wyczuł,ale tylko bardziej się uśmiechnął i podszedł do mojej przyjaciółki. Pierwszą reakcją Niki gdy mnie zobaczyła był duży uśmiech,lecz gdy jej wzrok zatrzymał się na mulacie,którego dłoń nadal znajdowała się na moim biodrze,cicho westchnęła. Chłopak wykorzystał moment i posłał jej ogromny uśmiech.
- Hej. Nie będziesz mieć nic przeciwko temu jeśli to ja odprowadzę [T.I] do jej domu? - Słysząc to szczęka mi opadła, zresztą tak samo jak Niki. Wpatrywałam się w mulata z ogromnym niedowierzaniem,jednak chłopak wytrwale patrzył na Niki tak,jakby chciał zmusić ją do zgody spojrzeniem. I udało mu się.
- Tak,ale pod warunkiem,że do JEJ domu. - Uśmiechnęła się do mnie szelmowsko, a potem posłała swój uśmiech mulatowi. Ugięły się pode mną nogi i jakby chłopak nie trzymał mnie teraz mocno napewno bym wylądowała na chodniku. Jednak on odwzajemnił tylko jej uśmiech i po chwili szliśmy już razem w kierunku, z którego przyszłam. Najwidoczniej nieznajomy już wtedy mnie widział. Gdy zostawiliśmy już moją przyjaciółkę dawno z tyłu odepchnęłam się szybko od mulata. Jednak on nic nie powiedział. Nie miałam ochoty zaczynać znowu kłótni, więc w całkowitej ciszy przeszliśmy prawie połowę drogi.
- Jestem Zayn. Zayn Malik - Odezwał się nagle chłopak. Popatrzyłam na niego zdziwiona,jednak chłopak nie oderwał wzroku od chodnika,którym szliśmy.
- [T.I]. [T.I] [T.N] - Powiedziałam cicho. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i mruknął coś w stylu " ładnie ". Zarumieniłam się.
Gdy doszliśmy pod moje drzwi pierwszy raz od naszego dzisiejszego spotkania spojrzałam chłopakowi prosto w oczy. Od razu tego pożałowałam,bo chłopak patrzył na mnie natarczywym wzrokiem, a moje policzki w jednej sekundzie stały się całe purpurowe. - Czemu ty tak na mnie działasz do jasnej cholery?! - Ochrzaniłam siebie w myślach. Szybko odwróciłam się i wyciągnęłam klucze z kieszeni, po czym otworzyłam drzwi.
- Chcesz wejść? - Zapytałam odwracając się przodem do Malika. Chłopak pokręcił przecząco głową. Trochę mnie to zabolało.
- Nie mogę. Muszę już iść - Powiedział chłopak łagodnym tonem ze spuszczoną głową. Spojrzałam na niego zdziwiona,ponieważ jego ton zmienił się,zresztą tak samo jak wyraz twarzy. Był teraz łagodny i miły,a na twarzy miał wymalowany spokój i... smutek? Uśmiechnęłam się lekko widząc to.
- Dziękuję. - Słowa wyleciały mi same z ust. Zayn spojrzał mi prosto w oczy.
- Za co? - Powiedział.
- Za wszystko - Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Chłopak stał na moich schodkach z niedowierzaniem na twarzy, jednak po chwili odwrócił się i zaczął iść tylko w sobie znanym kierunku.
- Do zobaczenia jutro - Powiedział tylko pod nosem chowając dłonie w kieszeniach.
- Jutro...? - Odpowiedziałam z zaskoczeniem. Chłopak stanął i odwrócił się do mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Znając naszego pecha,a może i szczęście, na pewno jutro będziesz w niebezpieczeństwie, a ja cie uratuje. Taki rytuał. - Powiedział tylko,ale to wystarczyło,żeby uśmiech nie znikał mi do momentu, w którym mulat zniknął za zakrętem. Dopiero gdy weszłam do domu poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Była godzina 20, ale to nie przeszkadzało mi żeby już iść spać. Wzięłam expresowy prysznic i po chwili leżałam już owinięta kołdrą odchodząc powoli do krainy snu, gdzie czekał na mnie Zayn.

PRZECZYTAŁEŚ - SKOMENTUJ. TO MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA :) 


Zayn - część IV

Gdy się obudziłam była godzina 9 nad ranem. Obrazy z wczorajszego dnia powoli powracały, układając się powoli w dość jasną historię. Przetarłam oczy i ruszyłam w stronę łazienki. Tym razem wzięłam krótszy prysznic,bo trwał on niecałe 15 minut. Zdecydowałam ubrać się dzisiaj w to http://www.loveit.pl/love/1258042 ,a następnie zeszłam na dół. Dla odmiany zrobiłam sobie grzanki z dżemem,po czym usiadłam na kanapie biorąc przy tym pilot od telewizora.
- Czemu ostatnio tak strasznie mi się nudzi? - Pomyślałam. Zawsze wolny czas spędzałam z Niki,ale uważałam, że to nawet dobrze,że trochę od siebie odpoczęłyśmy. W końcu dzisiaj to nadrobimy. Przesiedziałam jeszcze godzinę przed kolorowym pudłem oglądając jakąś nic nie wartą kreskówkę,gdy w końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez zastanowienia je otworzyłam, a moja przyjaciółka rzuciła mi się w ramiona.
- Tęskniłam! - Pisnęła. Słysząc to kąciki moich ust mimowolnie się podniosły,a na twarz wpłynął zapomniany już uśmiech. Dopiero teraz do mnie dotarło,że tego właśnie potrzebowałam.
- Ja też - Odwzajemniłam uścisk, po czym weszłyśmy do środka. Z Niki nie widziałyśmy się już od jakiś trzech tygodni,bo moja przyjaciółka najnormalniej w świecie nie miała czasu, z powodu ślubu jej brata. Nie miałam jej oczywiście tego za złe,bo sama na weselu bawiłam się świetnie. Dziewczyna zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu jakiś zmian,jednak nic nie dostrzegła,  oprócz wczorajszych opakowań po chipsach oraz puszek po pepsi,których wcześniej nie zauważyłam.
- No to co? Gotowa? - Wyrwał mnie z zamyślenia jej głos. Kiwnęłam głową,po czym sięgnęłam do stolika po telefon i pieniądze,które wcześniej tam zostawiłam. Opuszczając dom stwierdziłam,że nic i nikt nie może mi popsuć tego dnia. Szkoda,że tak bardzo się pomyliłam...
PRZECZYTAŁEŚ - SKOMENTUJ. TO MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA :)



Zayn - część III

Gdy minęłam zakręt, na chwilę przystanęłam. Odetchnęłam z ulgą mając pewność,że chłopak mnie nie widzi.
- Ale z niego idiota! Najpierw mnie ratuje,a potem udaje niedostępnego! - Krzyczałam sama do siebie. Jednak za wszelką cenę twarz nieznajomego mulata nie chciała opuścić moich myśli. Pacnęłam się w czoło z nadzieją,że to pomoże,ale zamiast tego tylko bardziej rozbolała mnie głowa. Zrezygnowana podążyłam dalej w stronę domu.
Zbliżała się godzina 18, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Na polu zrobiło się już trochę zimno,więc pierwszą rzeczą ktorą zrobiłam gdy doszłam do mieszkania,było zaparzenie herbaty. Teraz siedziałam owinięta w koc z pustym już kubkiem,oglądając jakiś horror. Nie spostrzegłam nawet kedy zasnęłam. Obudził mnie odgłos przychodzącego sms-a. Spojrzałam na zegarek. Była 1 w nocy. Kto mógł do mnie pisać o tej porze? Odpowiedź otrzymałam natychmiast,gdy sięgnęłam po telefon.
- " O 12 rano jestem u ciebie i robimy sobie babski wypad na miasto. Nie przyjmuje odmowy.
                                     Niki xX "
Nie odpisałam, bo moja przyjaciółka jasno się wyraziła, że innej odpowiedzi niż " ok " nie przyjmuje,dlatego,biorąc ze sobą telefon, poczłapałam na górę,po czym w ubraniu rzuciłam się na łóżko.
- Może to i dobrze,że wyjdę gdzieś z Niki? Może to pozwoli mi o nim zapomnieć ?- Przed oczami stanęła mi twarz mulata z parku.
- Patrząc wtedy w jego oczy, widziałam w nich nie tylko strach,ale też coś więcej... tylko co? - Z taką właśnie myślą znów odpłynęłam w świat wyobraźni.
PRZECZYTAŁEŚ - SKOMENTUJ. TO MOTYWUJE DO NASTĘPNEJ CZĘŚCI :)



Zayn - część II

Prawie cały dzień spędziłam przed telewizorem oglądając jakieś denne komedie z wypożyczalni. W pewnym momencie nie wytrzymałam i trzaskając głośno drzwiami wyszłam z domu. Czując w końcu świerze powietrze,odetchnęłam z ulgą. Wyciągnęłam z kieszeni słuchawki i telefon,które podczas szybkiego opuszczania domu,zdążyłam zabrać. Gdy pierwsze dźwięki muzyki rozbrzmiały w mojej głowie,moje ciało momentalnie się rozluźniło. Była godzina 16:00, więc na przedmieściach Londynu nie pałętało się już tak dużo ludzi. Nie wiedziałam do końca gdzie chce iść,ale moje nogi same skierowały mnie w stronę parku. Przechodząc przez betonowe uliczki,mój wzrok błądził po twarzach osób,których nigdy nie widziałam. W pewnym momencie zatrzymałam swoje spojrzenie na parze,siedzącej na jednej z ławek. Chłopak miał w ręce papierosa i co chwile z jego ust wylatywały dymne kółka, jednak dziewczynie siedzącej obok  najwidoczniej to nie przeszkadzało,bo uśmiechała się promiennie i przytulała do niego. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Jak może jej to nie przeszkadzać? Ja bym chyba zwariowała... - Powiedziałam pod nosem,po czym,żeby dymn z papierosa do mnie nie doszedł,ruszyłam szybszym krokiem w głąb parku.
Kiedyś obiecałam sobie,że nigdy nie będę z chłopakiem,który pali. Uważałam,że to niszczy ich od środka i naprawdę nie rozumiałam czemu oni to robili. Jak miałam 16 lat,na imprezie,razem z Niki, zaciągnęłyśmy się jednym,ale ja stwierdziłam,ze nigdy więcej już tego nie zrobię. Jednak Niki nadal paliła...
- Ej! Uważaj! - Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś męski głos,a zaraz potem czyjaś dłoń pociągnęła mnie do tyłu. Na początku nie miałam pojęcia o co chodzi. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie,że chciałam wejść na pasy na czerwonym świetle. Odwróciłam się w stronę chłopaka,który nadal trzymał mnie za ramię. Widząc jego twarz mimowolnie zagryzłam wargi. Wysoki mulat, o ciemnej karnacji i brązowych włosach,przyglądał mi się ze strachem w swoich piwnych oczach. Jego idealne rysy twarzy,idealny nos i idealny lekki zarost tworzyły razem zjawisko wręcz nienaturalnie piękne. Gdy moje spojrzenie natrafiło na jego malinowe usta, znów przygryzłam wargę. Chłopak miał na sobie czarną skórzaną kurtkę oraz kolczyk w uchu. Widząc moje badawcze spojrzenie, ściągnął swoją ciepłą dłoń z mojego ramienia. Przez chwilę przyglądaliśmy się sobie w ciszy,po czym chłopak odezwał się.
- Co ci strzeliło do głowy,żeby wchodzić na pasy na czerwonym świetle?! Jeśli chcesz się zabić to proponuje jakiś inny,trochę mniej brutalny pomysł,np. jak skok z okna. ( mniej brutalny? - pomyślałam ) Wtedy przynajmniej masz gwarancję,że nie przeżyjesz! - Wykrzyczał mi w twarz,po czym odwrócił się i chowając w kieszeni ręce, poszedł dalej. Nadal oszołomiona całym przebiegem zdarzeń nie mogłam się poruszyć. Stałam jak kołek na chodniku z lekko otwartymi ustami przygotowanymi do odpowiedzi. Jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Gdy odzyskałam panowanie nad swoim ciałem bez chwili zastanowienia podbiegłam do chłopaka. Mulat stanął przede mną z lekkim zdziwiniem na twarzy,które zaraz zastąpiła maska obojętności.
- Coś chciałaś? - Powiedział odwracając wzrok od mojej twarzy. - Bo jeśli oczekujesz,że pomoge ci się zabić,to...-
- Chciałam ci podziękować. - Przerwałam mu szybko. Wyraz twarzy chłopaka lekko się zmienił.
- Jeśli myślisz,że specjalnie tam weszłam to się mylisz. Zamyśliłam się,ale masz racje,było to niepoważne. Jeszcze raz dzięki. - Rzuciłam niby od niechcenia, po czym odwróciłam się i nie czekając już na jakąkolwiek reakcje chłopaka,ruszyłam w stronę domu. Jednak mogłabym przysiądz,że mulat odprowadzał mnie zdziwionym spojrzeniem aż do zakrętu.


Zayn - część I

Obudziły mnie pierwsze promyki słońca,wpadające przez okno prosto na moją twarz. Popatrzyłam na zegarek. 5:30. Zrezygnowana z dalszego snu, powlokłam się na dół po schodach,prosto do kuchni. Dopiero teraz poczułam jak bardzo burczało mi w brzuchu. Zrobiwszy sobie płatki z mlekiem, skierowałam się do salonu przed duży telewizor,jednak po 15 minutach bezsensownego skakania po kanałach zdecydowałam się go wyłączyć. Wróciłam do swojego pokoju,by się odświerzyć i ubrać. Sięgnęłam do szafy po białe rurki i luźny top,po czym, biorąc ze sobą ręcznik, wyszłam do łazienki. Spędziłam pod prysznicem ponad pół godziny,ponieważ nie widziałam najmniejszego sensu wychodzenia spod gorącej i wrzącej wody. Z mojej rozkoszy wyrwał mnie dzwonek telefonu. Wzdychając,szybko wyszłam spod prysznica i owinięta tylko w ręcznik podążyłam w kierunku szafki,na której leżał telefon. Nie patrząc kto dzwoni,odebrałam. - Halo? - Powiedziałam znużonym głosem. - Hej [T.I]. Może chciałabyś dzisiaj wyjść na miasto? Pochodziłybyśmy po sklepach,popodrywałybyśmy chłopaków itd. - Moja przyjaciółka Niki,od rana miała świetny humor,zresztą jak zawsze. Jednak nie moża było powiedzieć tego o mnie. - Dzisiaj nie mogę. Boli mnie głowa i wolałabym zostać w domu. - Skłamałam ze sztucznym żalem w głosie. W jednej chwili entuzjazm mojej przyjaciółki zgasł. - Rozumiem... Ale nie wywiniesz się następnym razem - Dodała ciepłym tonem,po czym rozłączyła się. Rzuciłam telefon na łóżko,po czym ubrałam się w swoje rzeczy,aby następnie znowu zejść na dół.


piątek, 26 lipca 2013

Louis - część II

Z dedykacją dla Pauliny Adamiak <3 :**

Chłopak przyglądał mi się przez cały czas, jednak w jego oczach nie było widać chęci dotknęcia mnie czy tym bardziej przespania się ze mną jak u reszty chłopaków. Było w nich coś innego,ale co? Zachwyt? Jego scieniowana ,brązowa grzywka opadała mu lekko na oczy. Spod pasiastego t-shirt'u było widać jego mięśnie. Mimowolnie westchnęłam. Chłopak widząc,że mu się przyglądam posłał mi szeroki i ciepły uśmiech. Odwróciłam szybko wzrok czując,jak na moje policzki spływa szkarłatny rumieniec. Robiłam co mogłam żeby skupić się na swojej pracy,jednak obraz chłopaka ze zniewalającymi morskimi oczami nie chciał w żaden sposób opuścić mojej głowy. Po 30 minutach w końcu mogłam zejść ze sceny. Wszyscy gwizdali i bili mi brawo. Szczerze nie rozumiałam za co. Spojrzałam na nieznajomego chłopaka. Siedział w tym samym miejscu,ale nie bił mi braw,tylko przyglądał mi się z dużym zaciekawieniem. Gdy ujrzał moje spojrzenie na sobie znów posłał mi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. Czując powtórnie rumieńce na swoich policzkach szybko zeszłam za kotary prosto w objęcia Louise.
- [ T.I ] ! Poszło ci super! - Piszczała podniecona moja przyjaciółka.
- Yyy... normalka,nie? - Niezbyt miałam ochotę na gadanie o tym co robiłam na scenie,więc wyrwałam się z jej uścisku.
- Louise,ja już pójdę,okey? - Nie czekając na jej odpowiedź poszłam przebrać się w swoje rzeczy oraz zmyć makijaż. Wychodząc porwałam jeszcze swoją torbę i machnęłam ręką na pożegnanie w stronę makijażystki,która nadal zdziwiona stała na środku pomieszczenia. Wychodząc z zaplecza rozglądnęłam się po klubie w poszukiwaniu Jez'a. Znalazłam go dopiero na drugim końcu z jakimiś dwoma facetami, których nie znałam.
- Jez, ja już wychodzę. - Powiedziałam podchodząc do niego.
- Okey, uważaj na siebie mała - Położył mi rękę na ramieniu,a ja posłałam mu ciepły uśmiech, po czym wyszłam na zewnątrz.
Nie było aż tak zimno, chociaż z moich ust wydobywała się para. Postanowiłam zapalić. Gdy poczułam w sobie dym z papierosa zrobiło mi się trochę cieplej. Rozglądnęłam się dookoła. Na ulicy nie było żywej duszy, a wszystkie lampy były zgaszone. Poczułam jak niemiły dreszcz przebiega po moich plecach. Gwałtownie przyspieszyłam.
- Jeszcze tylko trzy przecznice i już będziesz w domu [T.I] - Szeptałam cały czas dodając sobie otuchy i wchodząc akurat w małą i ciasną uliczkę. Musiałam zmrużyć oczy, żeby zauważyć drogę przede mną, bo panowała tutaj ciemność. Zwykle zostawałam dużej w klubie, a do domu zawoziła mnie Louise lub Jez. Jednak tym razem nie miałam ochoty na ich towarzystwo. Ciągle przed moimi oczami widniała twarz nieznajomego chłopaka. Jego idealne rysy twarzy, idealny nos, idealne policzki i te oczy...
- O czym ty w ogóle myślisz?! Przecież nawet go nie znasz.. - Skarciłam siebie w myślach, gdy nagle ktoś gwałtownie przybił mnie do zimnego muru. Zabolało. Papieros wypadł mi z ręki i tak samo szybko jak się zapalił, zgasł.
- Hej księżniczko. Dzisiaj dałaś ładny popis, nie powiem... - Matt trzymał mnie za nadgarstek z taką siłą, że aż syknęłam z bólu.
- Matt, zostaw mnie. Po pierwsze: to boli! A po drugie jesteś pijany. Idź do domu. - Słysząc to chłopak tylko bardziej przygniótł mnie do ściany. Krzyknęłam.
- Krzycz krzycz kochanie. I tak cie nikt nie usłyszy... - Chłopak wypowiedział te słowa kilka centymetrów od mojej twarzy. Czując jego oddech, zemdliło mnie. Próbowałam mu się wyrwać, ale Matt był za silny. Niebezpiecznie zbliżył się do moich ust i zaczął mnie całować tak łapczywie, że o mało nie zemdlałam. Zaczęłam się jeszcze bardziej miotać i krzyczeć, jednak jego usta uniemożliwiały mi to. Poczułam, że jego dłoń podwija skrawek mojej koszulki. Po policzku zaczęły mi spływać łzy.
- Zostaw ją - Usłyszałam bardzo melodyjny, ale w tym momencie bardzo poważny głos. Matt odsunął się ode mnie, dalej trzymając za mój nadgarstek. Przez sylwetkę Matt'a, która zasłaniała mi całą widoczność nie mogłam zauważyć twarzy chłopaka, który mu się stawił. Jednak moją uwagę przykuł t-shirt w paski. W TE paski.
- Powiedziałem, zostaw ją. - Powtórzył chłopak o morskich oczach. Matt, o dziwo, puścił mnie, ale z taką siłą, że upadłam na zimny beton. Sam jednak obrócił się na pięcie i pobiegł w stronę wyjścia z uliczki. Chłopak z klubu szybko podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Po moich policzkach dalej spływały łzy, ale raczej łzy szczęścia i totalnego zaskoczenia, a nie strachu. W tym samym momencie poczułam silne ramiona otulające mnie, a po chwili znalazłam się w objęciach chłopaka. Fala łez, która wypłynęła z moich oczu, była niespodziewana.
- Ciiii.... - Chłopak przez cały czas szeptał mi do ucha oraz gładził mnie po włosach. Gdy się uspokoiłam, poczułam jego jagodowy zapach, który był najpiękniejszym zapachem, jaki kiedykolwiek czułam. Wciągnęłam go. Chłopak słysząc to oddalił mnie lekko od siebie, wciąż trzymając mnie w swoich ramionach i uśmiechając się lekko. Popatrzyłam prosto w jego oczy i od razu tego pożałowałam. Wpatrywał się we mnie głębokim spojrzeniem, a w nich samych dał się widzieć wielki błysk. Nie panując nad sobą przygryzłam wargę. Chłopak widząc to, zaśmiał się cicho, a ja skrępowana powiodłam swoim wzrokiem po ulicy, która teraz wydawała się bardzo fascynująca.
- Chodź, zaprowadzę cię do domu. Dasz radę iść sama? - Powiedział uśmiechając się przy tym promiennie. Kiwnęłam głową.

Gdy doszliśmy do mojego domu, zaprosiłam chłopaka do środka. Uśmiechnął się tylko i wszedł.
- Idź usiądź i się ogrzej, a ja zrobię nam herbaty. - Usłyszałam za chwilę ze środka domu. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam usiąść grzecznie na kanapie w salonie, gdzie znajdował się kominek. Jednak dodatkowo wzięłam sobie jeszcze koc. Po 10 minutach do salonu wszedł chłopak, niosąc ze sobą dwa kubki. Poczułam, że z jego wejściem, temperatura w pomieszczeniu gwałtownie się zwiększyła. Chłopak usiadł obok mnie na fotelu i oboje zaczęliśmy wpatrywać się w kominek nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Nagle chłopak odezwał się.
- Jestem Louis, a ty? - Popatrzył na mnie jednym ze swoich zatapiających spojrzeń.
- [ T.I ]. - Odpowiedziałam rumieniąc się. Miałam nadzieję, że chłopak tego nie zauważył.
- Ładnie.. - Usłyszałam cichą odpowiedź chłopaka. Stwierdziłam, że to będzie na pewno najlepszy wieczór w moim dotychczasowym życiu.
Przez następne 2 godziny rozmawialiśmy z Louisem o wszystkim i o niczym. W czasie naszej konwersacji na polu zaczął padać deszcz. Gadało nam się tak dobrze, że nie zauważyłam, kiedy zegar wskazał godzinę 23:00.
- Ja już będę musiał się zbierać. - W pewnym momencie Louis powiedział lekko zawiedzionym tonem. Mina mi natychmiast zrzedła.
- Szkoda, bo...było bardzo fajnie. Strasznie ci dziękuję, że mnie uratowałeś. - Powiedziałam patrząc na twarz chłopaka. Słysząc moje słowa, Lou popatrzył na mnie tak, że nasze spojrzenia się zetknęły. Mój pewny ton, który przed chwilą miałam, zniknął, a na jego miejsce wskoczyła ogromna gula w gardle, która za nic w świecie nie chciała odejść. Wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze przez kilka chwil,gdy nagle chłopak podniósł się i jednym krokiem zmniejszył dzielącą nas odległość. Mój oddech gwałtownie przyspieszył,a gdy jego usta złączyły się z moimi poczułam, jak stado motylków unosi się w moim brzuchu. Odwzajemniłam pocałunek,jednak chłopak w tym samym momencie oderwał się ode mnie i bez słowa skierował w stronę drzwi. Wychodząc, nie odwrócił się do mnie tylko powiedział ciche " Nie ma za co ", po czym zniknął.
Poczułam jak mój oddech lekko przyspiesza i z powrotem zalewa mnie fala strachu, a moje oczy robią się szklane.
- Tak po prostu... odszedł... - Powiedziałam do siebie dalej nie mogąc w to uwierzyć. W tym momencie poczułam, że coś ze mnie odchodzi. Wiedziałam bardzo dobrze co. Radość i szczęście, które miałam w sercu od momentu, w którym napotkałam jego przepiękne oczy. Nie czułam tego od śmierci mojego brata. Jednak teraz wszystko prysnęło wraz z jego odejściem. Nie mogłam dopuścić znowu do tego, żeby stracić wszystko co było dla mnie ważne. Szybko zerwałam się z miejsca i wybiegłam na deszcz bez żadnego okrycia.
- Louis! - Krzyknęłam widząc plecy chłopaka tuż przy zakręcie. Chłopak odwrócił się szybko w moją stronę, a na jego twarzy panowało ogromne zdziwienie. Podbiegłam do niego, a on mnie objął. Po policzku znów spłynęły mi łzy, a ja osobiście cała trzęsłam się z zimna. Jednak w tej chwili mnie to nie obchodziło. Był ważny tylko Louis. - Nie zostawiaj mnie,proszę.- Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. - Zostań ze mną... - Chłopak nie pozwolił mi skończyć, bo wpił się namiętnie w moje usta. W tym momencie w końcu poczułam,że całe życie do mnie wraca. Staliśmy tak w deszczu wpojeni w swoje usta jeszcze dobre kilka minut, po czym złączyliśmy swoje ręce i wolnym krokiem wróciliśmy do domu.
 PODOBA WAM SIĘ II ROZDZIAŁ? PRZECZYTAŁEŚ - ZOSTAW KOMENTARZ. WASZE KOMENTARZE MOTYWUJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA :) .


środa, 24 lipca 2013

Louis - część I

Gdy weszłam do klubu, momentalnie uderzył we mnie zapach papierosów i wódki. Przywykłam już do tego, więc bez żadnego oporu kierowałam się dalej. Torba przewieszona przez moje ramię, uderzała co chwilę o moje nogi. Miałam na sobie luźne dresy i czarny podkoszulek. Włosy związałam w wysoki kucyk. Gdyby ktoś ztąd mnie nie znał pomyślałby, że pomyliłam sobie fitness z klubem nocnym, bo ubrana byłam jak na trening. A może już to tak traktowałam? Szłam przedzierając się przez tłum w stronę lady. Rozglądnęłam się dookoła w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Jednak nikogo nie znalazłam. Ludzie tutaj,co dziwne, darzyli mnie szacunkiem. Może to z powodu mojej aury? - pomyślałam. Nagle ktoś złapał mnie za pośladek.
- No, może jednak nie wszyscy tak mnie traktują... - Mruknęłam pod nosem i obróciłam się do tyłu. Od razu gdy ręce chłopaka znalazły się z tyłu mojego ciała, wiedziałam kto za tym stoi. Gdy zobaczyłam brązowe oczy i figlarny uśmieszek na jego twarzy, nie miałam już żadnych wątpliwości.
- Matt, puść mnie. - Powiedziałam łagodnie, chociaż w moim głosie było słychać wielką irytację. Matt, totalny dupek i mój były, siedział przy jednym ze stolików razem ze swoją grupką kolegów, pijąc już czwartą jak nie piątą brandy. Widząc moją minę chłopak zaśmiał się głośno.
- Mam nadzieję kotku, że zgotujesz nam dzisiaj miłe przedstawienie. - Powiedział tuż przy moim uchu. Słysząc jego ton lekko się wzdrygnęłam.
- Matt, wystarczy - Usłyszałam głęboki, męski głos za swoimi plecami. Odetchnęłam z ulgą i wyszarpnęłam się chłopakowi. Podeszłam do osoby, która mnie wybawiła.
- Dzięki - Powiedziałam, chwytając przy tym po flaszkę z whisky,która stała na ladzie i opierając się o mebel.
- Nie ma sprawy mała - Odpowiedział Jez, mój szef. Bardzo lubiłam tego faceta, chociaż normalnie mógłby ktoś pomyśleć, że coś ze mną nie tak. Domyślacie się już zapewne kim byłam, prawda? Jednak nawet to nie spowodowało, że przestałam traktować go jak wujka. Po śmierci mojego starszego brata przyjechałam do Londynu, by odpocząć od wszystkiego co mnie otaczało. Jez przygarnął mnie pod swoje skrzydła. Jednak w ogóle nie namawiał mnie do roli striptizerki. Sama postanowiłam, że nią zostanę, bo w końcu musiałam jakoś zarabiać na mój mały domek w środku miasta. Jez traktował mnie jak swoją siostrzenicę, ale nawet bez tego wiedziałam, że byłby dla mnie miły, opiekuńczy i uczciwy, tak jak dla innych dziewczyn. Mężczyzna miał już dobre ponad 50 lat, o czym świadczyły jego lekko siwe włosy na głowie.
- Już wszystko w porządku? - Posłał mi spojrzenie pełne troski. Kiwnęłam głową, dopijając przy tym ostatni łyk wódki.
- No to do roboty - Powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym odszedł kierując się w sam środek klubu. Ja natomiast weszłam za ladę prosto do drzwi na duże zaplecze. Oprócz mnie było tam dużo wymalowanych i sexownie ubranych dziewczyn.
- [ T.I] ! - Usłyszałam za sobą. Młoda makijażystka Louise, która odpowiedzialna była za nasz wygląd oraz ubiór, machała teraz do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go i podeszłam do niej. Louise była jedyną osobą w całym Londynie, oprócz Jez'a, ale to co innego, z którą mogłam szczerze porozmawiać. Byłyśmy po prostu przyjaciółkami.
- Hej - Powiedziałam, usadawiając się wygodnie na krześle przed dużym lustrem. Dziewczyna popatrzyła na moje odbicie i pokręciła zmartwiona głową.
- Nie śpisz ostatnio dobrze, prawda? - Louise była osobą, która wyczytywała wszystko z twarzy. Zawsze potrafiła odgadnąć mój humor po moich policzkach, ustach, a co dopiero oczach. Teraz jednak zdemaskowały mnie ogromne wałki pod oczami, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Wszystko to przez ostatnie nocne koszmary z moim bratem, Lukiem. Na samą myśl o tym przeszył mnie dreszcz. Louise wyczuła to i zrobiła mi 5- minutowy masaż pleców i ramion. Po nim czułam się odprężona jak nigdy dotąd. Szkoda, że moja przyjaciółka nie mogła mi zrobić masażu serca, bo to w nim kłębiły się wszystkie smutki. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Okey, zamknij oczy. Biorę się do roboty. - Powiedziała Louise, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Po 10 minutach moja przyjaciółka kładła już ostatnią warstwę makijażu.
- Viola! Skończone! - Krzyknęła podniecona z wielkim uśmiechem na twarzy. Powoli otworzyłam oczy. Na początku musiałam gwałtownie zamrugać, żeby uwierzyć, że dziewczyna w lustrze to naprawdę ja. Wałki spod oczu zniknęły, a po jakiejkolwiek innej oznace niewyspania, nie było śladu. Zamiast tego miałam na sobie delikatny, ale widoczny makijaż, a moje lekko falowane włosy, opadały błyszcząc wzdłuż mojego kręgosłupa. Westchnęłam.
- No, to teraz jesteś gotowa na podbijanie świata. Albo raczej jego męskie części. - Zaśmiałam się ze słów przyjaciółki. W upływie kolejnych 10 minut, które mi zostały ubrałam się w swój sexowny strój. Według mnie był trochę zbyt odkryty, no, ale w końcu pracowałam w klubie nocnym.
- Gotowa? - Spytała Louise stając przede mną i przyglądając mi się uważnie. Odetchnęłam lekko.
- Jak zawsze - Posłałam jej ostatni uśmiech, po czym skierowałam się w stronę sceny.
Wychodząc na scenę zawsze czułam się sobą. Może to kwestia przyzwyczajenia? W końcu pracowałam już tutaj od niecałych 2 lat. Jez pozwalał nam na zachowanie swoich własnych granic. Nie zmuszał nas do niczego. Pozwalał samej zdecydować o swoim "stylu". Ja już te granice dawno zostawiłam za sobą. Od dawna stałam się gwiazdą  tego miejsca, dlatego ludzie postrzegali mnie tak, a nie inaczej. Byłam najbardziej oddana temu co robiłam i było to widać. Bo co innego mogłabym robić? Użalać się po stracie osoby, którą się najbardziej kochało? Po tym wszystkim co kiedyś przeszłam nie zamierzałam już do tego wracać. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki muzyki wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Poczułam, że powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem. Jedno z moich wcieleń zostało w garderobie z uśmiechniętą Louise, która przyglądała mi się teraz zza kotary, a drugie zaczynało wić się po rurze i całej scenie,zamieniając się w dziką panterę. Po sali rozległy się gwizdy i piski. W tym momencie dałam upust moim całym emocją. Błądziłam oczami wodząc po wszystkich chłopakach znajdujących się w zasięgu mojego wzroku. Nagle cofnęłam gwałtownie spojrzenie natrafiając na przepiękne, błękitne oczy, w których od razu zatonęłam. PODOBA WAM SIĘ I ROZDZIAŁ? JEŚLI CHCECIE KOLEJNY - KOMENTUJCIE. WASZE KOMENTARZE ZACHĘCAJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA.

środa, 17 lipca 2013

Wstęp

Hej wszystkim ;) To ja, wasza kochana Hazzowa ze strony Życie w One Direction :) http://zyciewonedirection.blogspot.com/. Na tym blogu będę pisała same imaginy o chłopakach (bez wiadomości o 1D, tym co się u nich dzieje itd. ) ZAPRASZAM :D ~Hazzowa