Gdy weszłam do klubu, momentalnie uderzył we mnie zapach papierosów i wódki. Przywykłam już do tego, więc bez żadnego oporu kierowałam się dalej. Torba przewieszona przez moje ramię, uderzała co chwilę o moje nogi. Miałam na sobie luźne dresy i czarny podkoszulek. Włosy związałam w wysoki kucyk. Gdyby ktoś ztąd mnie nie znał pomyślałby, że pomyliłam sobie fitness z klubem nocnym, bo ubrana byłam jak na trening. A może już to tak traktowałam? Szłam przedzierając się przez tłum w stronę lady. Rozglądnęłam się dookoła w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. Jednak nikogo nie znalazłam. Ludzie tutaj,co dziwne, darzyli mnie szacunkiem. Może to z powodu mojej aury? - pomyślałam. Nagle ktoś złapał mnie za pośladek.
- No, może jednak nie wszyscy tak mnie traktują... - Mruknęłam pod nosem i obróciłam się do tyłu. Od razu gdy ręce chłopaka znalazły się z tyłu mojego ciała, wiedziałam kto za tym stoi. Gdy zobaczyłam brązowe oczy i figlarny uśmieszek na jego twarzy, nie miałam już żadnych wątpliwości.
- Matt, puść mnie. - Powiedziałam łagodnie, chociaż w moim głosie było słychać wielką irytację. Matt, totalny dupek i mój były, siedział przy jednym ze stolików razem ze swoją grupką kolegów, pijąc już czwartą jak nie piątą brandy. Widząc moją minę chłopak zaśmiał się głośno.
- Mam nadzieję kotku, że zgotujesz nam dzisiaj miłe przedstawienie. - Powiedział tuż przy moim uchu. Słysząc jego ton lekko się wzdrygnęłam.
- Matt, wystarczy - Usłyszałam głęboki, męski głos za swoimi plecami. Odetchnęłam z ulgą i wyszarpnęłam się chłopakowi. Podeszłam do osoby, która mnie wybawiła.
- Dzięki - Powiedziałam, chwytając przy tym po flaszkę z whisky,która stała na ladzie i opierając się o mebel.
- Nie ma sprawy mała - Odpowiedział Jez, mój szef. Bardzo lubiłam tego faceta, chociaż normalnie mógłby ktoś pomyśleć, że coś ze mną nie tak. Domyślacie się już zapewne kim byłam, prawda? Jednak nawet to nie spowodowało, że przestałam traktować go jak wujka. Po śmierci mojego starszego brata przyjechałam do Londynu, by odpocząć od wszystkiego co mnie otaczało. Jez przygarnął mnie pod swoje skrzydła. Jednak w ogóle nie namawiał mnie do roli striptizerki. Sama postanowiłam, że nią zostanę, bo w końcu musiałam jakoś zarabiać na mój mały domek w środku miasta. Jez traktował mnie jak swoją siostrzenicę, ale nawet bez tego wiedziałam, że byłby dla mnie miły, opiekuńczy i uczciwy, tak jak dla innych dziewczyn. Mężczyzna miał już dobre ponad 50 lat, o czym świadczyły jego lekko siwe włosy na głowie.
- Już wszystko w porządku? - Posłał mi spojrzenie pełne troski. Kiwnęłam głową, dopijając przy tym ostatni łyk wódki.
- No to do roboty - Powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym odszedł kierując się w sam środek klubu. Ja natomiast weszłam za ladę prosto do drzwi na duże zaplecze. Oprócz mnie było tam dużo wymalowanych i sexownie ubranych dziewczyn.
- [ T.I] ! - Usłyszałam za sobą. Młoda makijażystka Louise, która odpowiedzialna była za nasz wygląd oraz ubiór, machała teraz do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go i podeszłam do niej. Louise była jedyną osobą w całym Londynie, oprócz Jez'a, ale to co innego, z którą mogłam szczerze porozmawiać. Byłyśmy po prostu przyjaciółkami.
- Hej - Powiedziałam, usadawiając się wygodnie na krześle przed dużym lustrem. Dziewczyna popatrzyła na moje odbicie i pokręciła zmartwiona głową.
- Nie śpisz ostatnio dobrze, prawda? - Louise była osobą, która wyczytywała wszystko z twarzy. Zawsze potrafiła odgadnąć mój humor po moich policzkach, ustach, a co dopiero oczach. Teraz jednak zdemaskowały mnie ogromne wałki pod oczami, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Wszystko to przez ostatnie nocne koszmary z moim bratem, Lukiem. Na samą myśl o tym przeszył mnie dreszcz. Louise wyczuła to i zrobiła mi 5- minutowy masaż pleców i ramion. Po nim czułam się odprężona jak nigdy dotąd. Szkoda, że moja przyjaciółka nie mogła mi zrobić masażu serca, bo to w nim kłębiły się wszystkie smutki. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Okey, zamknij oczy. Biorę się do roboty. - Powiedziała Louise, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Po 10 minutach moja przyjaciółka kładła już ostatnią warstwę makijażu.
- Viola! Skończone! - Krzyknęła podniecona z wielkim uśmiechem na twarzy. Powoli otworzyłam oczy. Na początku musiałam gwałtownie zamrugać, żeby uwierzyć, że dziewczyna w lustrze to naprawdę ja. Wałki spod oczu zniknęły, a po jakiejkolwiek innej oznace niewyspania, nie było śladu. Zamiast tego miałam na sobie delikatny, ale widoczny makijaż, a moje lekko falowane włosy, opadały błyszcząc wzdłuż mojego kręgosłupa. Westchnęłam.
- No, to teraz jesteś gotowa na podbijanie świata. Albo raczej jego męskie części. - Zaśmiałam się ze słów przyjaciółki. W upływie kolejnych 10 minut, które mi zostały ubrałam się w swój sexowny strój. Według mnie był trochę zbyt odkryty, no, ale w końcu pracowałam w klubie nocnym.
- Gotowa? - Spytała Louise stając przede mną i przyglądając mi się uważnie. Odetchnęłam lekko.
- Jak zawsze - Posłałam jej ostatni uśmiech, po czym skierowałam się w stronę sceny.
Wychodząc na scenę zawsze czułam się sobą. Może to kwestia przyzwyczajenia? W końcu pracowałam już tutaj od niecałych 2 lat. Jez pozwalał nam na zachowanie swoich własnych granic. Nie zmuszał nas do niczego. Pozwalał samej zdecydować o swoim "stylu". Ja już te granice dawno zostawiłam za sobą. Od dawna stałam się gwiazdą tego miejsca, dlatego ludzie postrzegali mnie tak, a nie inaczej. Byłam najbardziej oddana temu co robiłam i było to widać. Bo co innego mogłabym robić? Użalać się po stracie osoby, którą się najbardziej kochało? Po tym wszystkim co kiedyś przeszłam nie zamierzałam już do tego wracać. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki muzyki wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Poczułam, że powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem. Jedno z moich wcieleń zostało w garderobie z uśmiechniętą Louise, która przyglądała mi się teraz zza kotary, a drugie zaczynało wić się po rurze i całej scenie,zamieniając się w dziką panterę. Po sali rozległy się gwizdy i piski. W tym momencie dałam upust moim całym emocją. Błądziłam oczami wodząc po wszystkich chłopakach znajdujących się w zasięgu mojego wzroku. Nagle cofnęłam gwałtownie spojrzenie natrafiając na przepiękne, błękitne oczy, w których od razu zatonęłam. PODOBA WAM SIĘ I ROZDZIAŁ? JEŚLI CHCECIE KOLEJNY - KOMENTUJCIE. WASZE KOMENTARZE ZACHĘCAJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA.
- No, może jednak nie wszyscy tak mnie traktują... - Mruknęłam pod nosem i obróciłam się do tyłu. Od razu gdy ręce chłopaka znalazły się z tyłu mojego ciała, wiedziałam kto za tym stoi. Gdy zobaczyłam brązowe oczy i figlarny uśmieszek na jego twarzy, nie miałam już żadnych wątpliwości.
- Matt, puść mnie. - Powiedziałam łagodnie, chociaż w moim głosie było słychać wielką irytację. Matt, totalny dupek i mój były, siedział przy jednym ze stolików razem ze swoją grupką kolegów, pijąc już czwartą jak nie piątą brandy. Widząc moją minę chłopak zaśmiał się głośno.
- Mam nadzieję kotku, że zgotujesz nam dzisiaj miłe przedstawienie. - Powiedział tuż przy moim uchu. Słysząc jego ton lekko się wzdrygnęłam.
- Matt, wystarczy - Usłyszałam głęboki, męski głos za swoimi plecami. Odetchnęłam z ulgą i wyszarpnęłam się chłopakowi. Podeszłam do osoby, która mnie wybawiła.
- Dzięki - Powiedziałam, chwytając przy tym po flaszkę z whisky,która stała na ladzie i opierając się o mebel.
- Nie ma sprawy mała - Odpowiedział Jez, mój szef. Bardzo lubiłam tego faceta, chociaż normalnie mógłby ktoś pomyśleć, że coś ze mną nie tak. Domyślacie się już zapewne kim byłam, prawda? Jednak nawet to nie spowodowało, że przestałam traktować go jak wujka. Po śmierci mojego starszego brata przyjechałam do Londynu, by odpocząć od wszystkiego co mnie otaczało. Jez przygarnął mnie pod swoje skrzydła. Jednak w ogóle nie namawiał mnie do roli striptizerki. Sama postanowiłam, że nią zostanę, bo w końcu musiałam jakoś zarabiać na mój mały domek w środku miasta. Jez traktował mnie jak swoją siostrzenicę, ale nawet bez tego wiedziałam, że byłby dla mnie miły, opiekuńczy i uczciwy, tak jak dla innych dziewczyn. Mężczyzna miał już dobre ponad 50 lat, o czym świadczyły jego lekko siwe włosy na głowie.
- Już wszystko w porządku? - Posłał mi spojrzenie pełne troski. Kiwnęłam głową, dopijając przy tym ostatni łyk wódki.
- No to do roboty - Powiedział z uśmiechem na twarzy, po czym odszedł kierując się w sam środek klubu. Ja natomiast weszłam za ladę prosto do drzwi na duże zaplecze. Oprócz mnie było tam dużo wymalowanych i sexownie ubranych dziewczyn.
- [ T.I] ! - Usłyszałam za sobą. Młoda makijażystka Louise, która odpowiedzialna była za nasz wygląd oraz ubiór, machała teraz do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go i podeszłam do niej. Louise była jedyną osobą w całym Londynie, oprócz Jez'a, ale to co innego, z którą mogłam szczerze porozmawiać. Byłyśmy po prostu przyjaciółkami.
- Hej - Powiedziałam, usadawiając się wygodnie na krześle przed dużym lustrem. Dziewczyna popatrzyła na moje odbicie i pokręciła zmartwiona głową.
- Nie śpisz ostatnio dobrze, prawda? - Louise była osobą, która wyczytywała wszystko z twarzy. Zawsze potrafiła odgadnąć mój humor po moich policzkach, ustach, a co dopiero oczach. Teraz jednak zdemaskowały mnie ogromne wałki pod oczami, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Wszystko to przez ostatnie nocne koszmary z moim bratem, Lukiem. Na samą myśl o tym przeszył mnie dreszcz. Louise wyczuła to i zrobiła mi 5- minutowy masaż pleców i ramion. Po nim czułam się odprężona jak nigdy dotąd. Szkoda, że moja przyjaciółka nie mogła mi zrobić masażu serca, bo to w nim kłębiły się wszystkie smutki. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Okey, zamknij oczy. Biorę się do roboty. - Powiedziała Louise, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Po 10 minutach moja przyjaciółka kładła już ostatnią warstwę makijażu.
- Viola! Skończone! - Krzyknęła podniecona z wielkim uśmiechem na twarzy. Powoli otworzyłam oczy. Na początku musiałam gwałtownie zamrugać, żeby uwierzyć, że dziewczyna w lustrze to naprawdę ja. Wałki spod oczu zniknęły, a po jakiejkolwiek innej oznace niewyspania, nie było śladu. Zamiast tego miałam na sobie delikatny, ale widoczny makijaż, a moje lekko falowane włosy, opadały błyszcząc wzdłuż mojego kręgosłupa. Westchnęłam.
- No, to teraz jesteś gotowa na podbijanie świata. Albo raczej jego męskie części. - Zaśmiałam się ze słów przyjaciółki. W upływie kolejnych 10 minut, które mi zostały ubrałam się w swój sexowny strój. Według mnie był trochę zbyt odkryty, no, ale w końcu pracowałam w klubie nocnym.
- Gotowa? - Spytała Louise stając przede mną i przyglądając mi się uważnie. Odetchnęłam lekko.
- Jak zawsze - Posłałam jej ostatni uśmiech, po czym skierowałam się w stronę sceny.
Wychodząc na scenę zawsze czułam się sobą. Może to kwestia przyzwyczajenia? W końcu pracowałam już tutaj od niecałych 2 lat. Jez pozwalał nam na zachowanie swoich własnych granic. Nie zmuszał nas do niczego. Pozwalał samej zdecydować o swoim "stylu". Ja już te granice dawno zostawiłam za sobą. Od dawna stałam się gwiazdą tego miejsca, dlatego ludzie postrzegali mnie tak, a nie inaczej. Byłam najbardziej oddana temu co robiłam i było to widać. Bo co innego mogłabym robić? Użalać się po stracie osoby, którą się najbardziej kochało? Po tym wszystkim co kiedyś przeszłam nie zamierzałam już do tego wracać. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki muzyki wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Poczułam, że powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem. Jedno z moich wcieleń zostało w garderobie z uśmiechniętą Louise, która przyglądała mi się teraz zza kotary, a drugie zaczynało wić się po rurze i całej scenie,zamieniając się w dziką panterę. Po sali rozległy się gwizdy i piski. W tym momencie dałam upust moim całym emocją. Błądziłam oczami wodząc po wszystkich chłopakach znajdujących się w zasięgu mojego wzroku. Nagle cofnęłam gwałtownie spojrzenie natrafiając na przepiękne, błękitne oczy, w których od razu zatonęłam. PODOBA WAM SIĘ I ROZDZIAŁ? JEŚLI CHCECIE KOLEJNY - KOMENTUJCIE. WASZE KOMENTARZE ZACHĘCAJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA.
Geniale <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzekam na druga cz.
OdpowiedzUsuńboże ale mi się strasznie to podoba<3 // imaginy69onedirection
OdpowiedzUsuń