piątek, 26 lipca 2013

Louis - część II

Z dedykacją dla Pauliny Adamiak <3 :**

Chłopak przyglądał mi się przez cały czas, jednak w jego oczach nie było widać chęci dotknęcia mnie czy tym bardziej przespania się ze mną jak u reszty chłopaków. Było w nich coś innego,ale co? Zachwyt? Jego scieniowana ,brązowa grzywka opadała mu lekko na oczy. Spod pasiastego t-shirt'u było widać jego mięśnie. Mimowolnie westchnęłam. Chłopak widząc,że mu się przyglądam posłał mi szeroki i ciepły uśmiech. Odwróciłam szybko wzrok czując,jak na moje policzki spływa szkarłatny rumieniec. Robiłam co mogłam żeby skupić się na swojej pracy,jednak obraz chłopaka ze zniewalającymi morskimi oczami nie chciał w żaden sposób opuścić mojej głowy. Po 30 minutach w końcu mogłam zejść ze sceny. Wszyscy gwizdali i bili mi brawo. Szczerze nie rozumiałam za co. Spojrzałam na nieznajomego chłopaka. Siedział w tym samym miejscu,ale nie bił mi braw,tylko przyglądał mi się z dużym zaciekawieniem. Gdy ujrzał moje spojrzenie na sobie znów posłał mi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. Czując powtórnie rumieńce na swoich policzkach szybko zeszłam za kotary prosto w objęcia Louise.
- [ T.I ] ! Poszło ci super! - Piszczała podniecona moja przyjaciółka.
- Yyy... normalka,nie? - Niezbyt miałam ochotę na gadanie o tym co robiłam na scenie,więc wyrwałam się z jej uścisku.
- Louise,ja już pójdę,okey? - Nie czekając na jej odpowiedź poszłam przebrać się w swoje rzeczy oraz zmyć makijaż. Wychodząc porwałam jeszcze swoją torbę i machnęłam ręką na pożegnanie w stronę makijażystki,która nadal zdziwiona stała na środku pomieszczenia. Wychodząc z zaplecza rozglądnęłam się po klubie w poszukiwaniu Jez'a. Znalazłam go dopiero na drugim końcu z jakimiś dwoma facetami, których nie znałam.
- Jez, ja już wychodzę. - Powiedziałam podchodząc do niego.
- Okey, uważaj na siebie mała - Położył mi rękę na ramieniu,a ja posłałam mu ciepły uśmiech, po czym wyszłam na zewnątrz.
Nie było aż tak zimno, chociaż z moich ust wydobywała się para. Postanowiłam zapalić. Gdy poczułam w sobie dym z papierosa zrobiło mi się trochę cieplej. Rozglądnęłam się dookoła. Na ulicy nie było żywej duszy, a wszystkie lampy były zgaszone. Poczułam jak niemiły dreszcz przebiega po moich plecach. Gwałtownie przyspieszyłam.
- Jeszcze tylko trzy przecznice i już będziesz w domu [T.I] - Szeptałam cały czas dodając sobie otuchy i wchodząc akurat w małą i ciasną uliczkę. Musiałam zmrużyć oczy, żeby zauważyć drogę przede mną, bo panowała tutaj ciemność. Zwykle zostawałam dużej w klubie, a do domu zawoziła mnie Louise lub Jez. Jednak tym razem nie miałam ochoty na ich towarzystwo. Ciągle przed moimi oczami widniała twarz nieznajomego chłopaka. Jego idealne rysy twarzy, idealny nos, idealne policzki i te oczy...
- O czym ty w ogóle myślisz?! Przecież nawet go nie znasz.. - Skarciłam siebie w myślach, gdy nagle ktoś gwałtownie przybił mnie do zimnego muru. Zabolało. Papieros wypadł mi z ręki i tak samo szybko jak się zapalił, zgasł.
- Hej księżniczko. Dzisiaj dałaś ładny popis, nie powiem... - Matt trzymał mnie za nadgarstek z taką siłą, że aż syknęłam z bólu.
- Matt, zostaw mnie. Po pierwsze: to boli! A po drugie jesteś pijany. Idź do domu. - Słysząc to chłopak tylko bardziej przygniótł mnie do ściany. Krzyknęłam.
- Krzycz krzycz kochanie. I tak cie nikt nie usłyszy... - Chłopak wypowiedział te słowa kilka centymetrów od mojej twarzy. Czując jego oddech, zemdliło mnie. Próbowałam mu się wyrwać, ale Matt był za silny. Niebezpiecznie zbliżył się do moich ust i zaczął mnie całować tak łapczywie, że o mało nie zemdlałam. Zaczęłam się jeszcze bardziej miotać i krzyczeć, jednak jego usta uniemożliwiały mi to. Poczułam, że jego dłoń podwija skrawek mojej koszulki. Po policzku zaczęły mi spływać łzy.
- Zostaw ją - Usłyszałam bardzo melodyjny, ale w tym momencie bardzo poważny głos. Matt odsunął się ode mnie, dalej trzymając za mój nadgarstek. Przez sylwetkę Matt'a, która zasłaniała mi całą widoczność nie mogłam zauważyć twarzy chłopaka, który mu się stawił. Jednak moją uwagę przykuł t-shirt w paski. W TE paski.
- Powiedziałem, zostaw ją. - Powtórzył chłopak o morskich oczach. Matt, o dziwo, puścił mnie, ale z taką siłą, że upadłam na zimny beton. Sam jednak obrócił się na pięcie i pobiegł w stronę wyjścia z uliczki. Chłopak z klubu szybko podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Po moich policzkach dalej spływały łzy, ale raczej łzy szczęścia i totalnego zaskoczenia, a nie strachu. W tym samym momencie poczułam silne ramiona otulające mnie, a po chwili znalazłam się w objęciach chłopaka. Fala łez, która wypłynęła z moich oczu, była niespodziewana.
- Ciiii.... - Chłopak przez cały czas szeptał mi do ucha oraz gładził mnie po włosach. Gdy się uspokoiłam, poczułam jego jagodowy zapach, który był najpiękniejszym zapachem, jaki kiedykolwiek czułam. Wciągnęłam go. Chłopak słysząc to oddalił mnie lekko od siebie, wciąż trzymając mnie w swoich ramionach i uśmiechając się lekko. Popatrzyłam prosto w jego oczy i od razu tego pożałowałam. Wpatrywał się we mnie głębokim spojrzeniem, a w nich samych dał się widzieć wielki błysk. Nie panując nad sobą przygryzłam wargę. Chłopak widząc to, zaśmiał się cicho, a ja skrępowana powiodłam swoim wzrokiem po ulicy, która teraz wydawała się bardzo fascynująca.
- Chodź, zaprowadzę cię do domu. Dasz radę iść sama? - Powiedział uśmiechając się przy tym promiennie. Kiwnęłam głową.

Gdy doszliśmy do mojego domu, zaprosiłam chłopaka do środka. Uśmiechnął się tylko i wszedł.
- Idź usiądź i się ogrzej, a ja zrobię nam herbaty. - Usłyszałam za chwilę ze środka domu. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam usiąść grzecznie na kanapie w salonie, gdzie znajdował się kominek. Jednak dodatkowo wzięłam sobie jeszcze koc. Po 10 minutach do salonu wszedł chłopak, niosąc ze sobą dwa kubki. Poczułam, że z jego wejściem, temperatura w pomieszczeniu gwałtownie się zwiększyła. Chłopak usiadł obok mnie na fotelu i oboje zaczęliśmy wpatrywać się w kominek nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Nagle chłopak odezwał się.
- Jestem Louis, a ty? - Popatrzył na mnie jednym ze swoich zatapiających spojrzeń.
- [ T.I ]. - Odpowiedziałam rumieniąc się. Miałam nadzieję, że chłopak tego nie zauważył.
- Ładnie.. - Usłyszałam cichą odpowiedź chłopaka. Stwierdziłam, że to będzie na pewno najlepszy wieczór w moim dotychczasowym życiu.
Przez następne 2 godziny rozmawialiśmy z Louisem o wszystkim i o niczym. W czasie naszej konwersacji na polu zaczął padać deszcz. Gadało nam się tak dobrze, że nie zauważyłam, kiedy zegar wskazał godzinę 23:00.
- Ja już będę musiał się zbierać. - W pewnym momencie Louis powiedział lekko zawiedzionym tonem. Mina mi natychmiast zrzedła.
- Szkoda, bo...było bardzo fajnie. Strasznie ci dziękuję, że mnie uratowałeś. - Powiedziałam patrząc na twarz chłopaka. Słysząc moje słowa, Lou popatrzył na mnie tak, że nasze spojrzenia się zetknęły. Mój pewny ton, który przed chwilą miałam, zniknął, a na jego miejsce wskoczyła ogromna gula w gardle, która za nic w świecie nie chciała odejść. Wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze przez kilka chwil,gdy nagle chłopak podniósł się i jednym krokiem zmniejszył dzielącą nas odległość. Mój oddech gwałtownie przyspieszył,a gdy jego usta złączyły się z moimi poczułam, jak stado motylków unosi się w moim brzuchu. Odwzajemniłam pocałunek,jednak chłopak w tym samym momencie oderwał się ode mnie i bez słowa skierował w stronę drzwi. Wychodząc, nie odwrócił się do mnie tylko powiedział ciche " Nie ma za co ", po czym zniknął.
Poczułam jak mój oddech lekko przyspiesza i z powrotem zalewa mnie fala strachu, a moje oczy robią się szklane.
- Tak po prostu... odszedł... - Powiedziałam do siebie dalej nie mogąc w to uwierzyć. W tym momencie poczułam, że coś ze mnie odchodzi. Wiedziałam bardzo dobrze co. Radość i szczęście, które miałam w sercu od momentu, w którym napotkałam jego przepiękne oczy. Nie czułam tego od śmierci mojego brata. Jednak teraz wszystko prysnęło wraz z jego odejściem. Nie mogłam dopuścić znowu do tego, żeby stracić wszystko co było dla mnie ważne. Szybko zerwałam się z miejsca i wybiegłam na deszcz bez żadnego okrycia.
- Louis! - Krzyknęłam widząc plecy chłopaka tuż przy zakręcie. Chłopak odwrócił się szybko w moją stronę, a na jego twarzy panowało ogromne zdziwienie. Podbiegłam do niego, a on mnie objął. Po policzku znów spłynęły mi łzy, a ja osobiście cała trzęsłam się z zimna. Jednak w tej chwili mnie to nie obchodziło. Był ważny tylko Louis. - Nie zostawiaj mnie,proszę.- Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. - Zostań ze mną... - Chłopak nie pozwolił mi skończyć, bo wpił się namiętnie w moje usta. W tym momencie w końcu poczułam,że całe życie do mnie wraca. Staliśmy tak w deszczu wpojeni w swoje usta jeszcze dobre kilka minut, po czym złączyliśmy swoje ręce i wolnym krokiem wróciliśmy do domu.
 PODOBA WAM SIĘ II ROZDZIAŁ? PRZECZYTAŁEŚ - ZOSTAW KOMENTARZ. WASZE KOMENTARZE MOTYWUJĄ MNIE DO DALSZEGO PISANIA :) .


9 komentarzy:

  1. Świetne *.* !!!! - Paulina ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. co o tym mysle...? mysle ze jest EKSTRA!!! :-D i czekam na dalsze czesci!!! wiesz ze nie lubie jak konczysz "w pol slowa" dlatego... nie rob tak wiecej. i nastepnym razem nie przyjmuje odpowiedz "nie napisalam wiecej bo mi sie nie chcialo"!!! (ten ostatni tekst to prawdziwe slowa autorki tego imagina ;-P)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest genialne... Napisz trzecią część,nie mogę się już doczekać. Osobiście bardzo kocham Louis'a i chciałabym wiedzieć jak skończy się ta opowieść. Szczerze czytałam ją z wypiekami na twarzy i z zaciekawieniem co będzie dalej ;D Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww bardzo mi się podoba ^^ pisz dalej :D zapraszam też do mnie na fanfiction o Niall'u :) http://keriszmeri.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetny. Jestem pod wrażeniem<3 czekam na kolejny<3 http://imaginy69onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Piekne cuudowne zajebiste!! Poprostu nie do opisania! Pisz daleej

    OdpowiedzUsuń
  8. This will help you change any parts of the speech that may seem cumbersome.
    It can be used to give focus to planning and as an aid to setting goals,
    objectives and may help decision making. Algebraic expressions often include parentheses (brackets) and exponents.



    Also visit my weblog :: examples of alliteration

    OdpowiedzUsuń