sobota, 14 września 2013

Niall- cz. XI

*Niall*
- Przesadziłeś stary.- powiedział Harry.
- Ja przesadziłem? Ja?! Ty widziałeś jak się dusiła 10 minut temu? Widziałeś jak nie mogła złapać powietrza?! Jeszcze parę minut, a już by nie żyła!
- Ale nie musiałeś od razu tak na nią krzyczeć. Mogłeś na spokojnie z nią porozmawiać w domu. Widziałeś, że była zmęczona...- zaczął mówić Lou.
- Powinniśmy jechać jak najszybciej do szpitala, a nie jeszcze do domu!
- A nie pomyślałeś, że ona po prostu miała już tego dosyć? Za dużo wrażeń jak na dzisiaj, nie uważasz?!- krzyczał Harry.
- Kłótnią nic nie wskóracie!- krzyknął Liam, który wyszedł z samochodu.
No pięknie. Jeszcze on się zgubi i będziemy musieli szukać i Liama i Pauli. Zajebiście.
Oparłem się o kierownicę i miałem w dupie to, że sparaliżowaliśmy całe skrzyżowanie.
Czy ja robię coś złego?
Czy to grzech, że po prostu martwię się o własną siostrę?
Ja nie wytrzymam kolejnej rozłąki. Te dwa lata były dla mnie udręką. Chociaż super się bawiłem razem z chłopakami, ale to nie to samo co przy Paul. 
Ona nie była moją siostrą. Ona była częścią mnie. Moim drugim organizmem, bez którego nie da się żyć...
*Liam*
- Kłótnią nic nie wskóracie!- krzyknąłem i wybiegłem z samochodu.
Biegłem najszybciej jak tylko mogłem. Co trochę utrudniał mój żołądek zapełniony kanapkami z baru. Swoją drogą były przepyszne.
Ale biegłem dalej. Nie mogę jej zostawić teraz samej.
Wiadomo, co jej teraz strzeli do tej głowy?
Dobiegłem do parku, gdzie zobaczyłam jak siedziała na jednej z ławek i usiłowała złapać oddech.
Zacząłem krzyczeć jej imię i szybko do niej podbiegłem.
- Już myślałem, że cię nie dogonię...
- Co ty tu robisz?
- Pobiegłem za tobą. Myślałaś, że cię zostawię samą?
- Tak, tak właśnie myślałam. Miałam nadzieję na 15 minutowe pobycie tylko koło swojej osoby.
- Przykro mi, ale zmienię ci plany.
Paula spojrzała na mnie złym wzrokiem, a potem głośno westchnęła.
- Jeżeli masz mi prawić kazania na temat, żebym pojechała do szpitala to tracisz tylko czas.
- Nawet nie mam zamiaru nic takiego mówić.
- To po co tu jesteś?
- Siedzę z moją przyszywaną siostrą.
- Chociaż z przyszywanym bratem mogę pogadać, bo z rodzonym będzie trudniej...
- Jemu też nie jest łatwo. Zrozum to. On... on po prostu martwi się o ciebie. Nie chce, żeby stała ci się krzywda.
- To co? Nawet jak się skaleczę, to od razu będzie chciał jechać do lekarza, bo może mi się wdać jakiejś zakażenie?
- No tak, trochę przesadza, ale może pogadacie o tym? Jak będziecie się kłócić, to nic z tego nie wyjdzie...
Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz.
- Tak?
- Znalazłeś ją?
- Tak. Za parę minut będziemy.
- To dobrze. Przyjdźcie jak najszybciej. Niall chce dzwonić już na policję. Nie mogę go uspokoić. Co chwila staje przed lustrem i krzyczy na siebie. Boże, po raz pierwszy widzę go tak wkurzonego.
- Zaraz będziemy.
- Dobra, na razie.
- Powinniśmy już iść...- powiedziałem do Pauli.
- A co? Niall tak ci karze?
- Nie. Tym razem to Zayn.
Dziewczyna popatrzyła na mnie przez chwilę, a potem spuściła wzrok w ziemię.
- Coś się stało?- zapytałem
- Nie, nic.
- Jasne ja boję się łyżek?
Paula zaśmiała się i w końcu pokazała swój piękny uśmiech.
- To jak? Powiesz mi, co się dzieje? Mi możesz zaufać...
- Wiem Liam, ale to nie jest takie łatwe do wytłumaczenia.
- Chodzi ci o Zayna?
Dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, na co się tylko uśmiechnąłem.
- Może chłopaki nic nie widzą, ale ja mam jednak dobry wzrok. Przecież widzę, że jest coś z wami nie tak...
- Właściwie, to sama nie wiem. Niby uważam go za najlepszego przyjaciela, ale...
- Kochasz go?
Westchnęła. Czyli jednak miałem rację. Wiedziałem, że coś jest pomiędzy nimi, ale nie mogłem dociec, co takiego.
- Powiedz mi... czy Zayn był szczęśliwy kiedy był z Arią?- zapytała niepewnie.
- Powinnaś sama go o to zapytać, ale jeśli chcesz znać moje zdanie to... nie. Męczył się strasznie przy niej. Aria pomiatała nim na wszystkie strony, a Zayn był jak piesek na zawołanie. Kilka razy, Zayn próbował z nią zerwać, ale wtedy ona szła do Paula. Ten oczywiście robił wszystko aby ich związek przetrwał, bo podobno dzięki niej nie straciliśmy reputacji...
- Współczuję wam. Nie macie w ogóle życia, przez to że jesteście gwiazdami...
- Ale wiesz, zawsze są z tego jakieś korzyści. Mam czterech braci i od niedawna młodszą siostrę, którą zawsze chciałem mieć. I nie zależnie od sytuacji, zawsze będę po twojej stronie.
Chciałem objąć ją ramieniem, ale ptak narobił mi na rękę.
Paula głośno się zaśmiała, po czym wstała z ławki i pociągnęła mnie za ręce.
- Lepiej już chodźmy, zanim przyleci jeszcze jeden ptak przyleci i ci to poprawi.
- Paula, obiecasz mi coś?
- Co takiego?
- Porozmawiaj z Zaynem. Tylko o to cię proszę...
Paula nic nie powiedziała. Zamiast tego pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
W czasie drogi powrotnej opowiedziała mi o wszystkim. Co wydarzyło się na balu, potem jak przerwałem ich rozmowę w samochodzie. Jak Zayn próbował ją dzisiaj pocałować, ale oczywiście Lou musiał im w tym przeszkodzie. Opowiedziała mi też dzisiejszą rozmowę w telewizji. Trochę mnie to zszokowało, to co Paulina powiedziała. Zayn, jeszcze nigdy tak się nie zachowywał...
- Ja już na serio nie wiem co mam robić...- powiedziała zmarnowana Paula, kiedy staliśmy już przed domem.- Jeszcze doszedł do tego Niall, który traktuje mnie jak małolatę...
- Hej, spokojnie. Wszystko jakoś się ułoży. Jak nie jutro, to na pewno za kilka dni, ale na pewno wszystko będzie dobrze. Obiecuję...
- Dzięki Liam. Dziękuję, że wysłuchałeś mnie i że mi pomagasz.
- Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć... No dobra, a teraz, nie żeby coś ale...
- Tak, tak. Oczywiście że zrobię ci kolację.- powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Weszliśmy do domu z głośnym śmiechem. W środku, panowała cisza. Hm, jak na mój gust, to albo chłopaki gdzieś się wynieśli, albo...
- Louis! Odwal się ode mnie!- krzyczał Harry, który zbiegł szybko po schodach w samych bokserkach i bluzce.
- Gdzie są moje szelki?!- wydzierał się pasiasty, który biegł za Harry, z prostownicą w ręku.
- Yyy... o co tutaj chodzi?- zapytała zdezorientowana Paula.
- Nie mam zielonego pojęcia...
Poszedłem do salonu, gdzie na kanapie siedział Zayn i oglądał wiadomości.
- Zayn, co tu się dzieje?
- O, jesteście już. Nareszcie. W zależności o co ci konkretnie chodzi...
- Chodzi mi o...
Nie dokończyłem bo zostałem oblany wodą, przez Louisa.
Odwróciłem się w stronę chłopaka, który stał za mną. W jednej ręce trzymał wiadro z wodą, a w drugiej prostownicę.
- Emmm, może wyprostować ci włoski?- zapytał po czym szybko pobiegł na dwór, a ja za nim.
*Paula*
To co się działo w domu, to było jakieś istne szaleństwo! Harry bez spodni, Lou z prostownicą, a Zayn jak gdyby nigdy nic siedział sobie w salonie.
Liam pobiegł za Louisem, który oblał go niechcący wodą, a ja zostałam sama z Mulatem.
- Gdzie jest Niall?- zapytałam
- Pięć minut temu pojechał do Lexi.
- Aha...
Przez ten dzisiejszy wywiad nie widziałam się moją przyjaciółką. Trochę za nią tęskniłam, bo tylko z nią mogłam poważnie pogadać. No i teraz jest Liam, ale to nie jest to samo co rozmawianie z Lexi.
Bez słowa opuściłam salon i poszłam do siebie. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i już byłam w kuchni w celu zrobienia kolacji. Postanowiłam zrobić zapiekankę ziemniaczaną.
Kiedy danie wstawiłam do piekarnika  kuchni pojawił się mój brat.
-Paula, ja... ja przepraszam. Nie powinienem tak od razu na ciebie naskakiwać. Ale spróbuj mnie też zrozumieć. Myślałem, że dzisiaj... tam pod tym budynkiem... Bałem się... Cholernie się bałem...
Podeszłam do niego i zrobiłam mocnego miśka.
- Rozumiem cię, ale zrozum, że trochę przesadzasz. I następnym razem, tak łatwo ci nie wybaczę.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.- A teraz wołaj chłopaków, kolacja jest już gotowa.
*14 dni później*
Dni mijały w zaskakującym szybkim tempem.
Przez codzienne przygotowania chłopaków, do koncertów i trasy w ogóle ich nie widziałam. Swoją drogą również miałam próby, na bal charytatywny.
Chłopaki codziennie siedzą po kilka godzin w studiu nagraniowym, ja jeżdżę na salę kongresową. Każdy ma co robić. Można tylko usłyszeć głuche "cześć" przy śniadaniu, co się rzadko zdarzało, a potem powrót zmęczonych chłopaków do domu i głośne chrapanie. Dobrze, że przynajmniej jest ze mną Lexi, bo inaczej zanudziłabym się tam na śmierć. Dziewczyna mówi, że to wszystko zaraz minie, że znów będzie tak jak wcześniej. Mam taką nadzieję.
W ciągu tych paru dni, mój stan zdrowia znacznie się pogorszył. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Codziennie atakował mnie nagły kaszel, miałam duszności i silne ukłucia w sercu.  Przez to musiałam zrezygnować ze wspólnej trasy i koncertów. Kiedy chłopaki pojadą, ja polecę do domu i pogadam z lekarzami. Oczywiście byłam w miejscowym szpitalu, ale to właśnie oni kazali mi wracać i w domu zrobić wszelkie badania.
Wiedziała tylko o tym Lexi. Prosiłam ją, żeby nikomu nic nie mówiła. Niallowi powiedziałam, że Alice ma urodziny i po prostu chcę być z nią w tym ważny dla niej dniu. A on jak głupi mi uwierzył.
Z Zaynem nie rozmawiałam. Chłopak musiał wyjechać do rodziny. Z tego co mi wiadomo jego ojciec leży w szpitalu i jest z nim bardzo ciężko. Przyjedzie dopiero na koncerty, akurat wtedy kiedy ja wyjeżdżam.
No cóż... chyba nie jest nam pisane bycie ze sobą...
Mój występ okazał się kolejnym krokiem do mojej kariery, z czego nie byłam zadowolona. Ale mniejsza o to.
Właśnie siedzę wygodnie w samolocie i lecę do domu. Nie wiem czy wrócę do Londynu. Z jednej strony pokochałam to miasto, ale z drugiej nie mogłam znieść nieobecności ważnych dla mnie osób...
*Zayn*
W końcu wracam do Londynu. Nareszcie. Już myślałem, że się nie doczekam. 
Z moim ojcem jest już wszystko dobrze i wyszedł ze szpitala. W trakcie mojej obecności w domu rozmyślałem nad wieloma sprawami i doszedłem do wniosku, że muszę powiedzieć Paul, że ją kocham. Ta rozłąka była dla mnie udręką. Marzyłem tylko o tym, żeby ją znowu spotkać, przytulić i powiedzieć na głos "kocham cię".
- Wróciłem!- krzyknąłem, kiedy przekroczyłem próg domu One Direction.
Od razu na dół zleciała się cała czwórka i zaczęła mnie witać.
Zaraz, chwila. Ale gdzie jest Paula?
- Musiała pojechać do domu...- wyjaśnił loczek, który zobaczył jak się rozglądam po pomieszczeniu.
- Ale...
- Urodziny Alice, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Z tego co pamiętam Alice miała urodziny w zimę, a nie w wakacje...- zaczął mówić Niall.- Powiedziała też, że kontaktował się z nią lekarz i kazał jej zrobić badania kontrolne.
- I nie pojechaliście z nią?- zapytałem zszokowany.
- Zayn, jutro koncert, a za 3 dni zaczynamy trasę...- powiedział Liam.
- Miała przecież jechać z nami.
- "Będę wam tylko przeszkadzać"- próbował naśladować jej głosu Louis.
- Swoją drogą, trochę odpocznie od nas. No, a co tam u ciebie? Z ojcem wszystko w porządku?- zapytał Niall.
- Tak, tak. Sorry chłopaki, ale pójdę się trochę zdrzemnąć. Pogadamy jutro.
I poszedłem do siebie. Jak ona mogła? Ja przez całą drogę martwiłem się jak ona zareaguje na moje wyznanie, a tu co? Wyjechała...?
*16 dni później*
Trasa dobiegła końca. Nareszcie. Nie to, że mi się nie podobało, ale już miałem dosyć tego wszystkiego. Bawiłem się świetnie z chłopakami, ale za bardzo tęskniłem za Paulą.
Odwołano nam kilka koncertów, przez co mogliśmy wcześniej jechać do domu.
- Jedź do niej.
- Co?
- Mówię, żebyś jechał do Pauli. Przecież widzę, jak za nią tęsknisz.
- Niall, ja nie wiem o czym ty...
- Przestań pieprzyć i jedź do niej! Ja też za nią tęsknię, ale ty to chyba bardziej.
- Na pewno? Poradzicie sobie?
- Masz. Już ci nawet bilet kupiłem. Lot masz za 3 godziny.- powiedział blondyn i wręczył mi bilet.
- Dzięki stary.
- Tylko wiesz, żeby zaraz się nie okazało że zostanę wujkiem.
Nie powiem jego komentarz troszeczkę mnie zdziwił. Pobiegłem szybko do siebie i zacząłem pakować swoje rzeczy do walizki, która stała jeszcze nie sprzątnięta po trasie koncertowej.
Pożegnałem się z chłopakami i pojechałem na lotnisko. Byłem taki zdenerwowany, że uhhh...
W końcu siedziałem w samolocie.
Lot trwał 4 godziny. Szybko zamówiłem taksówkę i podałem adres dziewczyny.
Byłem na miejscu. Stałem przed jej drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem.
No Zayn, teraz pokarz na co cię stać.- powiedziałem do siebie.

Drzwi się otworzyły i zobaczyłem jakiegoś chłopaka. 
- Emm... jest Paula?- zapytałem niepewnie.
- Paula! Ktoś do ciebie!- krzyknął chłopak i zaprosił mnie do środka.- Jestem Colin.
- Zayn.
- Już idę!- usłyszałem głos Pauli. Boże, jak mi go brakował przez ostatnie tygodnie.
Dziewczyna szybko zbiegła po schodach i kiedy mnie zobaczyła stanęła jak wryta.
- Paula...- zacząłem.
Dziewczyna zmieniła się. I to bardzo. Była strasznie chuda i blada. Ale dla mnie zawsze piękna. Na jej rękach można było zobaczyć liczne blizny, tylko nie miałem pojęcia po czym.
- Tato! Gdzie jest Maula?- usłyszałem dziewczęcy głos. Po schodach zaraz zbiegła dziewczynka, w wieku może 4 lat.
- Colin zabierz Ashley.- powiedziała Paula, nadal patrząc na mnie.
- Ashley, chodźmy już...- powiedział Colin
- Ale ja nie chcę!- krzyczała mała i pobiegła do Paul.
- Przykro mi, ale muszę załatwić ważną sprawę z tym, o to panem.
- A jutro się spotkamy?- zapytała ze łzami w oczach Ashley
- Jak nie będziesz płakać to na pewno.- powiedziała Paula i dała dziewczynce buziaka w policzek.
- Zdzwonimy się.- powiedziała Paula do Colina.
Ten podszedł do niej i również pocałował ją w policzek.
Zaraz, chwila!
Co tu jest grane?! Kim jest ten cały Colin?! I co to za dziecko?!
- Czego chcesz?- zapytała mnie Paula, kiedy tamci wyszli.
- Kto to jest?
- A co cię to interesuje? Zadałam ci pytanie.
- Ja również. Kim jest ten facet i to dziecko?
- A co? Zazdrosny?
- Nawet jeśli, to i tak chcę wiedzieć kto to jest.
- Nie będę nic mówić, komuś kto mnie okłamywał.
- Co takiego?
- Myśli, że co? Że ja nie mam uczuć? Że te wszystkie nasz spacery tutaj i w Londynie, to ja brałam za wypad przyjacielski? Wiesz, jak mnie zabolał, jak powiedziałeś że masz dziewczynę? Moje serce rozpadło się i nie chce się podnieść do tej pory, nawet jeśli już nikogo nie masz. A potem jeszcze ta cholerna impreza! "Przepraszam za to co powiedziałem, lub zrobiłem."- Paula zacytowała moje słowa- Przepraszasz, za to że powiedziałeś że mnie kochasz?
Czyli pamiętała... Ona wszystko pamiętała...
- Myślałem... myślałem, że nic nie pamiętasz... że...
- Nie pamiętam, jak powiedziałeś "Kocham cię Paula"? Mylisz się... Potem jeszcze twoje dziwne zachowanie… Zayn ja miałam tego dosyć! A teraz najlepiej by było gdybyś już sobie poszedł.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Przez te kilka tygodni, nawet nie wiesz co ja przeżywałem! Kiedy wróciłem do Londynu, chłopaki powiedzieli że pojechałaś do domu. To był jedne wielki koszmar, że nie mogłem cię zobaczyć, że nie mogłem ci powiedzieć czegoś co zmieni moje życie.
- Zayn, proszę cię wyjdź...
- Paula, ja cię kocham! I to co mówiłem na imprezie to też była prawda! Nie rozumiesz tego?
Spojrzałem na jej bladą twarz, po której spływały łzy.
- Już teraz wiesz, dlaczego przyjechałem. Nie mogę wytrzymać bez ciebie. Działasz na mnie jak narkotyk. Jesteś moim małym uzależnieniem. Moją własną słabością. Jesteś moim całym życiem...
- Zayn, ja... ja nie wiem co powiedzieć. Ja myślałam, że zapomniałeś o tym co było. Że zapomniałeś o mnie. Codziennie patrzyłam w internecie gdzie teraz się znajdujecie. Oglądałam filmiki z koncertów, na których wyglądało że jesteś szczęśliwy... Uśmiechałam się samowolnie do siebie. Nawet nie wiesz co ja tu przeżywałam. Myślałam, że oszaleję...
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem. Patrz. Zawsze to noszę na sercu.- powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni koszuli zdjęcie moje i Pauli .- Miałem je zawsze. Na koncertach, wywiadach. Wszędzie. Długo rozmyślałem nad tym, co do ciebie czuję i teraz już wiem!
Dziewczyna patrzyła na zdjęcie, które jej podałem. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. I chociaż jeszcze wtedy łączyła nas przyjaźń to i tak uwielbiałem to zdjęcie.
Ale potem przypomniałem sobie o tym Colinie i tej małej dziewczynce... Oni razem tak fajnie wyglądali. Jedna szczęśliwa rodzina.
- Ale chyba ktoś mnie uprzedził... Bądź... bądźcie razem szczęśliwi...- powiedziałem.
Podszedłem jeszcze do niej i mocno pocałowałem w czoło. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
Zayn, to przecież twoja wina. Powinieneś walczyć o nią dużo wcześniej, a nie teraz.
Bez słowa opuściłem dom, w którym zostawiłem moją cząstkę siebie. Moje całe życie...
*Paula*
Czy... czy on... czy ja dobrze zrozumiałam?
"Paula, ja cię kocham!"
Czyli jednak on pamiętał, to co mówił po tej gali. On wszystko pamiętał...
Zanim mogłam coś powiedzieć, jego już nie było.
Wybiegłam szybko przed dom i zobaczyłam jak odchodzi.
-Zayn!
Chłopak stanął, a potem odwrócił się w moją stronę.
Zaczęłam biec.
Nie mogłam znowu go stracić! Nie po tym, co mi powiedział!
Biegłam co raz szybciej, a odległość między nami nadal była taka sama.
W końcu i on się ruszył i biegliśmy teraz razem.
Jeszcze tylko 5 metrów... 4... 3... 2...
Nim ogarnęłam co właśnie zrobiłam, a już staliśmy na środku ulicy całując się.
- Zayn, ja ciebie też kocham.- powiedziałam i musnęłam go w usta.
Zobaczyłam, jak jego oczy zaczęły błyszczeć.
Podniósł mnie do góry i zaczął kręć wokół własnej osi.
- Proszę cię, nie opuszczaj mnie...- powiedziałam do niego przez łzy.
- Teraz, to już nigdy.
I znowu mnie pocałował, a w moim brzuchy już nie było motyli jak poprzednim razem.
O nie.
Teraz to były wielkie ptaki, trzepoczące swoimi skrzydłami.
Zayn złapał mnie za rękę i poszliśmy do mojego domu.
Kiedy byliśmy już w środku, zamknął drzwi na klucz i zasłonił wszystkie okna. Potem wrócił do mnie i zaczął mnie całować.
Najpierw delikatnie, a potem co raz zachłanniej.
Próbowaliśmy wszystko nadrobić. Ten czas kiedy się nie widzieliśmy nadrabialiśmy poprzez nasze pocałunki, które doprowadzały mnie do szaleństwa.
Czy może być coś lepszego, od tego że właśnie dowiedziałam się, że Zayn mnie kocha?
Że ja kocham jego? 
Że my kochamy siebie?
- Nigdy cię nie opuszę. Już zawsze będziemy razem. Do końca życia.- szepnął mi do ucha.
Spojrzałam na niego. Na jego oczy, w których nadal były łzy. Otarłam je delikatnie opuszkami palców.
- Na prawdę tego chcesz? Męczyć się ze mną?- zapytałam rozbawiona
- To nie żadna udręka. To spełnienie swoich marzeń, że w końcu mam przy sobie osobę, dla której mam żyć.
***
Obudziły mnie promienie słońca, które przedarły się przez nie zasłonięte okno.
Przewróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam śpiącego Zayna.
Czyli jednak to nie był sen. On był i jest tu na prawdę.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Musnęłam chłopaka w usta i już chciałam wstać, ale ten pociągnął mnie za rękę i już obdarowywał mnie swoimi pocałunkami.
- Myślałam, że jeszcze śpisz.
- Jak mógłbym przegapić taką pobudkę? Hm?
I znowu mnie pocałował.
- Dobra, koniec tego dobrego.- powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam na zegarek.- Za 2 godziny muszę być w szpitalu.
- Co? Po co? Dlaczego? Ale...- zapytał zdezorientowany chłopak.
I gdybym mu nie przymknęła usta swoimi, pewnie zadawał jeszcze parę innych pytań.
- Jak wstaniesz, to ci wszystko powiem, dobrze?
Zayn niechętnie wypuścił mnie ze swych objęć, ale w końcu dałam za wygraną.
Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, 
przebrałam się, uczesałam i zrobiłam lekki makijaż.
Zaraz po mnie do łazienki wszedł Zayn.
Poszłam do kuchni i zaczęłam robić kanapki.
- No dobra. A teraz powiesz mi, po co masz jechać do szpitala i kim jest ten cały Colin?- zapytał wkurzony chłopak, kiedy siedzieliśmy już przy stole.
- Zazdrosny jesteś?
- O ciebie? Zawsze.
- Colin jest moim znajomym ze szkoły. Jak widziałeś ma córkę Ashley, którą nie ma się kto zająć, bo teraz Colin jeździ na uczelnię. Jestem tak jakby opiekunką Ashley.
- A gdzie jest jej matka?
- Miała wypadek samochodowy 2 lata temu. Dziewczynka wychowuje się bez matki. Dlatego nazywa mnie Maula. Skrót od mamy i Paula. Czasami też nazywa mnie swoją mamą, co trochę jest dla mnie ciężkie...
- A ja już myślałem, że...
- Że Colin jest moim chłopakiem?
- No wiesz, ta wczorajsza sytuacja była dla mnie trochę dziwna.
Zaczęłam się z niego śmiać, na co on zrobił tylko obrażoną minę.
- No dobra, a do szpitala to po co?
- Jestem na obserwacji i w sumie to powinnam tam leżeć, ale mniejsza z tym. Moje serce znowu szwankuje. Codziennie robię badania i w ogóle.
- To po tym masz te blizny?- zapytał mnie i wskazał na moje ręce.
- Codziennie mnie kują, więc chyba jakiś ślad musi zostać, nie?
- A ty, tak to wszystko odbierasz z uśmiechem i w ogóle się nie martwisz.
- A co mam płakać?
Zayn nic nie powiedział, tylko zaczął kręcić głową.
- Wracasz ze mną do Londynu?- zapytał po krótkiej ciszy.
- Właściwie, to... zamierzałam już tutaj zostać...
- Co takiego?! Nie możesz! Skoro ty zostajesz, to i ja też.- krzyczał.
Westchnęłam. Wiedziałam, że tak będzie. Dlatego nic nikomu nie mówiłam.
- Zayn proszę cię, nie denerwuj się. Ja... ja nie wiem czy chcę tam wrócić... Muszę czekać jeszcze na wyniki badań. To nie jest takie proste jak ci się wydaje.
- Przepraszam, poniosło mnie... Ja nie wytrzymam bez ciebie. Z resztą nie tylko ja. Niall, miał tutaj lecieć, ale oddał mi swój bilet.
- Na serio?
- Prosił tylko, żeby nie został zaraz wujkiem.
- Bardzo śmieszne... Idziesz ze mną?
- Jeszcze się pytasz.
15 minut później byliśmy w drodze już do szpitala. Chciałam jechać samochodem, ale Zayn powiedział że trochę Świerzego powietrza mi nie zaszkodzi.
No tak, cały Zayn. Przez całą drogę nie puścił mojej ręki nawet na pięć sekund.
W końcu doszliśmy do budynku. Chłopak czekał w poczekalni, a ja siedziałam już wygodnie w fotelu i pobierano mi krew. Zrobiono mi jeszcze EKG i kilka innych badań.
- Chyba już wiemy, co pani dolega.- powiedział lekarz, kiedy siedziałam w jego gabinecie.- Jutro jeszcze przyjdą potwierdzające wyniki i będziemy mogli zacząć leczenie. Ta nagła zmiana pracy pani serca, spowodowana była życiem w stresie. Proszę się oszczędzać, to dla pani zdrowia.
- Ile czasu potrwa leczenie?- zapytałam lekarza.
- Przez 4 dni będzie musiała pani zostać w szpitalu. Będziemy podawać pani leki przez kroplówkę. Tak chyba będzie najlepiej. A potem zobaczy się jeszcze co i jak.
- Dziękuję panu bardzo...- już miałam wychodzić, ale do mojej głowy wpadło jeszcze jedno pytanie.- Panie doktorze? Czy po tej serii leków będę mogła wyjechać spowrotem do Londynu?
- Pożyjemy zobaczymy. Na razie niczego pani nie obiecuję.
Podziękowałam jeszcze raz i wyszłam z gabinetu.
- I jak?- zapytał mnie Zayn, który czekał przed samymi drzwiami.
- Mam jeszcze jutro przyjść, potem zostaję w szpitalu na 4 dni. A później się zobaczy...
- Wszystko będzie dobrze.- powiedział i pocałował mnie czule w usta.
Uff, w końcu udało mi się dodać rozdział XI, który jest meeeeeeegaaaaa długi, zresztą jak moje wszystkie rozdziały. Myślę, że się podoba ;> < 33 Malikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz