poniedziałek, 18 listopada 2013

Niall- cz. XXII


- Na pewno chce to pani zrobić? Później nie będzie odwrotu...- zapytał już po raz setny starszy pan z łysiną.
- Na pewno. Proszę mi pokazać gdzie mam się podpisać.
- Tutaj, tu i jeszcze tu.- mężczyzna podał dokumenty, które dziewczyna podpisała swoim nazwiskiem.
- Dziękujemy pani bardzo. Nawet nie wie pani jak się cieszymy.- powiedziała młoda kobieta i mocno ścisnęła rękę swojego męża.
- To ja dziękuję. Wy będziecie szczęśliwi, a ja pozbyłam się problemu.- odpowiedziała z uśmiechem.W gabinecie zapanowała niezręczna cisza, po wyznaniu kobiety.
- Czy to wszystko? Bo jestem trochę zajęta.
- Yyy... tak, tak. Już idziemy. Niech pani dba o siebie i o dziecko.- powiedział starzec i podniósł się z krzesła.
- Jeszcze raz dziękujemy panno Schiffer.- powiedział młody chłopak i uścisnął jej dłoń. W końcu wszyscy wyszli. Kobieta głośno westchnęła i zmęczona usiadła na wygodnej sofie. Położyła ręce na swoim brzuchu i zaczęła do delikatnie gładzić. Była zła na siebie, że nie podjęła decyzji o aborcji wcześniej. Ale nie! Ona musiała dopiąć swego i zemścić się na Liamie, którego miała już głęboko gdzieś. Od kiedy dowiedziała się że Lily nie żyje, była cała w skowronkach. Cały czas się uśmiechała i przestała marudzić, na swój duży brzuch. Teraz wystarczało czekać do kwietnia aż w końcu urodzi i będzie miała spokój.
Podniosła się z sofy i podeszła do dużego okna w swoim gabinecie. Głośno westchnęła, usiadła na krześle i zaczęła sprawdzać plotki w swoim laptopie.
Usłyszała ciche puknie i nie zdążyła nawet powiedzieć proszę a drzwi już się otwierały.
- Można?- usłyszała znajomy głos mężczyzny.
Podniosła wzrok na gościa i ruchem ręki zaprosiła go do środka. Chłopak od razu rozsiadł się na sofie i zaczął rozglądać się po wnętrzu pokoju.
- Ładnie tu masz. Kiedy się tak urządziłaś?- zapytał.
- Miałam wystarczająco dużo czasu.
- A jak dzidziuś? Który to już miesiąc?- pytał dalej chłopak
- Zaczyna się szósty. Dziewczynka. Oddaje do adopcji. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
Zamilkł. Dziewczyna głośno westchnęła i zamknęła laptopa.
- Powiedz mi, jak to jest, żeby nie odezwać się ani jednym słowem, przez prawie trzy tygodnie? Gdzieś ty do jasnej cholery był?! Zapadłeś jak kamień w wodę! Zero kontaktu, nawet nie wysłałeś głupiego sms-a, a teraz tak nagle sobie przychodzisz i rozmawiasz ze mną jak gdyby nigdy nic. Może mi to wytłumaczysz? Przecież jakieś wyjaśnienia mi się należą, nie sądzisz?!
- Przestań się drzeć, bo jeszcze urodzisz ze stresu. A tak w ogóle to nie muszę ci się tłumaczyć co robiłem. Mam swoje życie, a ty swoje i przestań się do mojego wtrącać!- krzyknął zdenerwowany i podniósł się na równe nogi.
- Nie zapomnij, że jesteś mi coś winien...
- Ja nikomu nie jestem niczego winien.- syknął w jej stronę i już otwierał drzwi, kiedy do jego głowy wpadł pewien pomysł.- Mam nadzieję, że to dziecko nie odziedziczy po tobie charakteru. I jeszcze jedno, mam dla ciebie wspaniałą wiadomość.
- Mianowicie?
- Paula żyje.- powiedział z uśmiechem Mike i wyszedł z pokoju.

- Mamy kłopoty...
- Liam, co znowu zrobiłeś?- zapytał zdenerwowany Harry.
- Paul dzwonił. Powiedział, że będzie za kilka minut. Podobno to coś ważnego.
Wszyscy zamilkli. Oczy wszystkich zwrócone były w bruneta, który stał w przejściu.
- I co teraz?- zapytał Louis.
- Jak to co? Powiemy prawdę.- powiedziała Alex.- Przecież Niall jutro wraca, a...
- A Zayn?- przerwał jej pasiasty.
- A Zayn, musiał wyjechać do rodziny.- dokończyła blondynka.
- Nie złapie tego...- szepnął Li
- To niby, co mamy powiedzieć? Prawdę? To będzie jeszcze gorsze od kłamstwa...- powiedział Louis.
Usłyszeli dzwonek . Wszyscy głośno westchnęli i żadne z nich nie ruszyło się, żeby otworzyć. Dopiero po trzecim dzwonku Styles poszedł otworzyć.
- Wy głusi jesteście, czy co?- zapytał zdenerwowany mężczyzna.
- Coś się stało?- zapytał od razu Liam.
- I tak i nie... ale zaraz. Gdzie jest reszta?
- Niall  musiał wyjechać do mamy, do Niemiec. Jutro wróci.- powiedział ze pokojem Harry.
- A Zayn?- dopytywał się Paul.
Wszyscy spojrzeli po sobie. Nie wiedzieli kto ma powiedzieć o i co.
- Tt...teżżżż muuu..musiał wywywy...wyjechać. Na po...po...pogrzeb. Wujka.- zaczął się jąkać Louis.
- Kiedy wróci?- zadawał kolejne pytania manager.
- Nie wiemy...- Li wzruszył ramionami.
- Jak to nie wiecie?!- krzyknął mężczyzna.
- No, nie wiemy!- również krzyknął Harry.
- Ma wrócić w przeciągu 5 dni.- syknął Paul.
- A co jest za 5 dni?- zapytał Lou.
- Wywiad w radio, później w telewizji, sesje do magazynów, koncerty i inne duperele. Ale mają być wszyscy, a nie połowa One Direction. Nie zapomnijcie, że to już są ostatnie trzy miesiące z waszym kontraktem. Mam szykować papiery na przedłużenie umowy?
- Wiesz co Paul? Pogadamy o tym, jak będą wszyscy. Teraz nie ma sensu...- powiedział zmarnowany Daddy.
Mężczyzna kiwnął głową i bez słowa opuścił dom.
- Trzy miesiące? Tylko tyle?- zapytał Li.
- Wiecie co? Tak szczerze mówiąc, to ja wolę poszukać jakiegoś innego managera...- powiedział cicho Harry.
- Szczerze? Ja też...- powiedział Lou.
- Ej, nie załamujcie się.- powiedziała stanowczo Alex.- Wytrzymacie jeszcze te trzy miesiące, a potem zobaczymy co będzie dalej.
*
Czy to sen? Czy to znowu wspomnienie? Nie miała pojęcia... Ale miała nadzieję, że to jeden z tych koszmarów, które lękają małe dzieci.
Dziewczyna była kompletnie wyczerpana. Nie mogła w nocy usnąć, a do tego obudziła się o 06.27. Rozejrzała się po pokoju i widząc śpiącego Zayna, który leżał na samym brzegu łóżka, od razu się uśmiechnęła. Przykryła zmarznięte ciało chłopaka, swoją puchową kołdrą, w którą od razu się wtulił. Zdziwiła się piżamą Zayna, która składała się z krótkich spodenek, białej bluzki i szarej bluzy z długim rękawem. Zauważyła, że Malik zawsze chodził w długim rękawie, nawet jeśli w domu było ciepło, to on zawsze chodził w bluzie.
Wzruszyła ramionami i bezszelestnie wyszła z pokoju. Udała się do salonu, gdzie na swoim posłaniu drzemała Ori. Zachichotała pod nosem i poszła do kuchni. Zamierzała zrobić niespodziankę Zaynowi i zrobi mu śniadanie do łóżka jako podziękowanie za dzisiejszą noc. Chciała go również przeprosić, za to że go obudziła. Miała wyrzuty sumienia, że przez całą noc Zayn musiał marznąć w jej pokoju, kiedy ona usiłowała zapomnieć o tym koszmarze. Oczekiwała zupełnie inną odpowiedź niż jaką dostała na jej pytanie.
- Zayn kim jest Aria?
- Nikt ważny. To nie jest teraz pora, żeby o tym rozmawiać.
- To było straszne. Ja...
- Już ciii... nic ci nie będzie. Nie bój się, jestem z tobą i nigdzie się nie ruszę.
Jak powiedział tak zrobił. Spał razem z Paulą i nawet na sekundę nie opuścił jej pokoju. Postanowiła nie zaprzątać sobie głowy wydarzeniami z dzisiejszej nocy i wzięła się za przygotowanie śniadania. Kiedy wlewała ciasto na naleśniki na patelnię, usłyszała jak ktoś schodzi po schodach.

- Hej.- przywitał się Badboy.
- No nie! Miałam nadzieję, że zdążę zanim się obudzisz...- powiedziała smutna.
Zayn nalał sobie wody do szklanki i spojrzał na dziewczynę.
- Ale o co ci chodzi?- zapytał.
- No bo miałam zrobić, śniadanie do łóżka jako podziękowanie. No, ale oczywiście musiałeś zepsuć mój plan...- powiedziała, udając obrażoną.
Malik parsknął śmiechem i upił łyk wody.
- Za co chcesz mi podziękować?- zapytał.
- I przeprosić.
- I przeprosić?
- Przeprosić to za to, że cię obudziłam a potem musiałeś przeze mnie marznąć w nocy...- powiedziała cicho- A podziękować, że przyszedłeś i mnie uspokoiłeś.- doda szybko.
- Po pierwsze to wcale nie zmarzłem, a po drugie to nie ma za co.
- Ale tak czy siak idź się teraz umyj, a ja dokończę śniadanie.- powiedziała brunetka i wygoniła Zayna z kuchni.
Chłopak poszedł do swojego pokoju, wziął cichy na przebranie i poszedł do łazienki. Zimna woda, od razu obudziła jego ciało. Dokładnie wytarł swoje mokre włosy i ubrał się wcześniej przygotowany zestaw. Oczywiście nie zapomniał o bluzie z długim rękawem, które zasłaniało jego tatuaż. Za wszelką cenę próbował go ukryć, tak aby dziewczyna niczego się nie domyśliła.
Wszedł jeszcze raz do swojego tymczasowego pokoju i spojrzał na wyłączony od kilku dni telefon. Po krótkim namyśle w końcu go włączył. Jego oczy od razu zwróciły uwagę na ilość nieodebranych połączeń i nie odczytanych sms-ów. Spojrzał na listę dzwoniących. Harry, Niall, Louis, Liam, nawet Alex i Lexi i... Paul? Nie musiał długo czekać, a zaraz Styles próbował nawiązać z nim kontakt. Nie chciał odbierać, ale nie miał już innego wyboru.
- Tak?
- Zayn?! No nareszcie! Myślałem, że już nigdy się nie odezwiesz.- zaczął krzyczeć Harry.
- Żyję, nic mi nie jest. A co u was?
- Teraz nie czas na pogaduszki. Paul był dzisiaj u nas. Musisz wrócić. Jeżeli nie będzie cię w przeciągu 5 dni, to nas rozszarpie! Musisz jak najszybciej wrócić Zayn.
- Będę za trzy dni.- powiedział po krótkim namyśle.
- Znalazłeś ją?- zapytał cicho Hazza.
- Sam powiedziałeś, że to nie czas na pogaduszki...
- Zayn!
- Tak. Znalazłem ją. Więcej nie powiem. Do zobaczenia za 3 dni.- powiedział szybko i się rozłączył.
Wyłączył od razu telefon i głośno westchnął. Po kilku minutach zszedł na dół, gdzie brunetka właśnie stawiała dwa talerze na stole.
- Jak ładnie pachnie...- powiedział.
- Mam nadzieję, że też tak smakuje...- powiedziała rozbawiona dziewczyna.- Za 5 minut przyjdę tylko muszę się ogarnąć. Mógłbyś dać jeść Ori?
- Jasne.
Paula pobiegła na górę, a chłopak zaczął nakładać psu jedzenie z puszki. Postawił miskę na podłodze przed futrzakiem i myślał, że zaraz rzuci się na nie, ale się mylił. Ori siedziała i patrzyła się na Malika.
- Czemu nie jesz?- zapytał.
Pies w odpowiedzi podniósł prawą łapę, którą chłopak złapał i zaczął lekko trząść.
- Tak, tak. Smacznego Ori.- powiedział z uśmiechem i poszedł umyć ręce.
- Jestem!- krzyknęła Paula i w podskokach wpadła do kuchni.
Usiedli do stołu i zaczęli konsumować przyrządzone jedzenie. Jednak Zayn miał rację, mówiąc że dziewczyna wyśmienicie gotuje. A w szczególności naleśniki.
- Posłuchaj . Mam pewien kłopot.- przerwał Zayn rozmowę na temat filmów.
- Coś się stało?- zapytała przejęta Paula
- Muszę już wracać. Do Londynu.- powiedział smutno.
Paula zamarła. Wiedziała, że kiedyś będzie musiał wyjechać, ale nie spodziewała się że to tak szybko nastąpi! Chciała aby został przy niej. Aby jej pomógł i żeby jej nie opuścił. Nie chciała się żegnać. Nie z Zaynem, którego bardzo polubiła...
- Nie będę cię zmuszał, ale... Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś pojechała razem ze mną.
- Zayn, ja... ja nie wiem czy powinnam. Z jednej strony bardzo bym chciała. Nawet nie wiesz jak bardzo. Poznałabym w końcu swojego brata i twoich przyjaciół, zwiedziłabym Londyn, ale... boję się.
- Czego?
- Sama nie wiem. To tak jakby wewnętrzna intuicja podpowiada mi, że nie mogę tam jechać. Powiedz mi tylko. Czy ja już tam byłam?
- Przyjechałaś na początku lipca. W między czasie wróciłaś znowu do Bradford, ale tylko na tydzień. Później znowu przyjechałaś aż do połowy września.
- A później?
- Wyjechałaś.
- Dlaczego?- zadała kolejne pytanie.
Zayn westchnął. Wiedział, że nie będzie się bez tego pytania. Ale nie miał najmniejszego pojęcia, co jej odpoweidzieć? Na prawdę było jeszcze za wcześnie, a kolejne kłamstwo ciągnęło za sobą wiele komplikacji.
- To był trudny czas dla wszystkich. Uważałaś, że nie warto walczyć i się poddałaś. Postanowiłaś wyjechać, bo uważałaś, że tak będzie lepiej.
- A ty co byś zrobił?
- Został i walczył dalej.
- A było o co?
- O miłość.
Paula zamilkła. Nie mogła uwierzyć, że ona uciekła. Gdyby miała drugi raz wybór, zostałaby. Uważała, że o miłość trzeba toczyć nawet zawzięte walki.
- Więc, co robimy?- zapytał po chwili Malik.
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie, a po chwili się szeroko uśmiechnęła.
- Z tego co pamiętam, to mam przegrany zakład. A wypłaty trzeba dokonać.
Zayn również szeroko się uśmiechnął. Był zadowolony. Szczęśliwy. Usatysfakcjonowany. Nie mógł już wytrzymać kiedy wrócą do Londynu. Ale do jego głowy wpadł jeszcze jeden pomysł.
- W takim układzie jeżeli jedziesz ze mną, to zacznij się pakować.
- To kiedy ty masz zamiar wyjechać?- zapytała zdezorientowana.
- Jak najszybciej. Musimy pojechać w jeszcze jedno miejsce.
- Ale Zayn! Nie można od tak sobie wyjechać! A co z domem? Co z tym wszystkim?- pytała zdenerwowana dziewczyna.
- Im dłużej będziesz gadać, to tym bardziej nic nie załatwimy. Z tego co ogarnąłem, to jest twój dom i możesz sobie z nim zrobić co tylko  zechcesz. A teraz idź się spakuj, a ja tutaj posprzątam.
- Jesteś niemożliwy.- syknęła w jego stronę.
- Ale i tak mnie lubisz.
- Inaczej się nie da.- powiedziała z uśmiechem i wzięła swój brudny talerz.
- Powiedziałem, że ja tutaj wszystko posprzątam, a ty idź się pakuj.- powtórzył.
- Tak jest kapitanie!- krzyknęła dziewczyna i poszła do swojego pokoju.
Zayn parsknął śmiechem i podniósł się od stołu. Spojrzał na Ori, która leżała pod ścianą i bacznie mu się przyglądała.
- A ty na co czekasz? Pakuj swoje zabawki, bo ty jedziesz z nami.- powiedział do niej z uśmiechem. Pies szybko się zerwał i pobiegł do salonu. Chłopak zaczął zmywać brudne naczynia, a potem je dokładnie wytarł. Rozejrzał się jeszcze dookoła i również poszedł na górę. Wszedł do pokoju brunetki, która pakowała swoje ubrania do jednej walizki.
- Spokojnie, jak mi się uda to w jedną się zmieszczę.- powiedziała z uśmiechem.
- Dla mnie to i nawet pianino możesz zabrać.- powiedział z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne. To ja pójdę po drugą.
- Jakbyś miała problem z zapięciem walizki to jestem w pokoju obok.
Paula bez słowa minęła Zayna i poszła na dół. Brunet również zaczął się pakować. Zbyt wielu ciuchów, to on nie miał i po 15 minutach był już gotowy do wyjazdu. Za to dziewczyna nie za bardzo. Co chwila mówiła, że nie może jechać, a po 5 minutach krzyczała że nie może się spakować. Kiedy minęły 2 godziny, wszyscy siedzieli już w samochodzie Zayna. Ori miała rozłożony kocyk na tylnych siedzeniach i tak samo jak właścicielka była zdenerwowana podróżą. W końcu ruszyli. Ale Malik nie zamierzał jechać do Londynu. Wręcz przeciwną stronę. Miał nadzieję, że jego plan się uda i że Paula coś sobie przypomni, przynajmniej z okresu dzieciństwa.
- Yyy... Zayn? Dokąd jedziemy?- zapytała Paula, kiedy chłopak zamiast skręcić w lewo jechał prosto i ciągle omijał znaki z napisem Londyn.
- Mówiłem ci, że musimy jechać w jeszcze jedno miejsce.- powiedział ze spokojem.- Może się prześpij. Najwcześniej będziemy za 4 godziny.
- Chyba to jest dobry pomysł.- mruknęła dziewczyna i ułożyła się wygodnie na fotelu.
Nie minęło kilka minut, a można było usłyszeć  równomierne oddechy dziewczyny. Zayn uśmiechnął się pod nosem i dalej prowadził samochód. Ori wychyliła swój łeb do przodu i polizała Zayna w policzek.
- A to za co?- zapytał z uśmiechem. W odpowiedzi pies jeszcze raz polizał jego twarz, a później wrócił na swoje miejsce.
Przed godziną 19.00 byli na miejscu. Zayn zapakował samochód pod dawnym domem Horanów. Spojrzał na dziewczynę, która zaczęłam rugać oczami.
- Gdzie jesteśmy?- zapytała zaspanym głosem.
- W Bradford
- Co takiego?!- podniosła się i wyjrzała przez okno.
- Dokładnie przed twoim domem.- odpowiedział ze spokojem chłopak.
Paula wyszła z samochodu i stanęła na chodniku. Zimna powietrze muskało jej skórę, ale ona na to nie zwracała uwagi. Z samochodu wyskoczyła zaraz Ori i podeszła do dziewczyny.
- To jest mój dom?- zapytała i wskazały na mały budynek ogrodzony drewnianym płotem.
- Tak. Ale zanim do niego wejdziemy musimy załatwić klucze.
- A kto je ma?
- Twoja przyjaciółka.
Paula nic nie odpowiedziała. Wsiedli powrotem do pojazdu i Zayn odpalił silnik. Po niecałych 5 minutach byli już pod domem Alice.
Zdenerwowana dziewczyna stanęła przed drzwiami i zadzwoniła dzwonkiem. Po paru sekundach otworzyła je szczupła blondynka, ubrana w gruby sweter.
- Paula?
- Hej Alice.- przywitał się Zayn, który stał za dziewczyną.
- O Boże Paula! Już myślałam, że cię nie zobaczę.- krzyknęła blondynka i mocno przytuliła do siebie dziewczynę. Ale ta nie odwzajemniła uścisku. Nie wiedziała co się dzieje. Znała tą szczupłą blondynkę. Znała te niebieskie oczy i tą barwę głosu. Dziewczyna wpuściła gości do środka, żeby nie marzli na zewnątrz.
- Paula, co ci jest?- zapytała po chwili.
Brunetka nic nie odpowiedziała. Zamknęła oczy i zaczęła swoje poszukiwania w głowie, na temat Alice.
- W Wigilię Paula miała wypadek. Straciła pamięć. Nikogo i niczego nie pamięta. Nawet własnej rodziny.- powiedział cicho mulat.
Alice złapała się za głowę. Nie mogła uwierzyć, w to co mówi Malik. To było jakieś szaleństwo! Jej przyjaciółka? Nie, to nie możliwe.
- To straszne...- szepnęła Alice.
- Pojechałem do niej do Cambridge. Posiedziałem kilka dni, ale muszę wracać z powrotem do Londynu. Pomyślałem, żeby przyjechać tutaj. Może sobie coś przypomni...
Paula w ogóle nie zwracała na nich uwagi. Do jej głowy przychodziły blade wspomnienia. Wspólne zabawy, krótkie rozmowy, żary na lekcjach i zakupy w sklepach. Po chwili szeroko otworzyła oczy i spojrzała znowu na blondynkę, która rozmawiała z chłopakiem.
- Alice?!- głośno zapytała i po czym podeszła wolnym krokiem do dziewczyny i mocno ją do siebie przytuliła.- Tęskniłam.- szepnęła jej na ucho.
- Ja za tobą też kochanie.
Zayn bacznie przyglądał się temu wydarzeniu. Znowu odczuł dumę. Znowu dzięki niemu Paula odzyskała fragment jej dawnego życia. Oby tak dalej.
- Co was do mnie sprowadza?- zapytała po chwili Alice.
- Masz może klucze od domu Horanów?- zapytał.
- Oczywiście! Poczekaj, zaraz przyniosę.- odrzekła i na chwilę wyszła.- Proszę. Przychodziłam co dwa dni, żeby podlewać kwiatki i wytrzeć kurze.
Z Alice porozmawiali jeszcze przez kilka minut, ale musieli już wychodzić, gdyż Ori została sama w samochodzie. Pożegnali się i wrócili do domu Horanów. Malik otworzył drzwi i wolnym krokiem weszli do środka. Dziewczyna zaczęła bacznie rozglądać się po wnętrzu. Kiedy weszła do kuchni, w jej głowie pojawił się obraz gotującej kobiety, koło której biegały dwójka dzieciaków. Przeszła do salonu i zaczęła oglądać stare zdjęcia stojące na drewnianym kredensie. Dotykając za każdym razem inną fotografię w jej głowie pojawiało się wspomnienia związane ze zdjęciem. I tak za każdym razem, kiedy dotykała jakiś mebli, czy też przechodziła do innego pokoju. Zayn nie przeszkadzał jej. Wiedział, że dziewczyna musi to wszystko sama uporządkować w głowie.
- Ten dom... On ma tyle wspomnień...- szepnęła dziewczyna kiedy stała w swoim pokoju przy toaletce.
- Masz siłę jeszcze na spacer, czy chcesz poczekać do jutra?- zapytał ją Zayn.
- Chodźmy.- powiedziała stanowczo.
Przypięła smycz Ori i wyszli na zewnątrz. Na samym początku Zayn  skierował ją do starego teatru, w którym poznał dziewczynę.
- Kiedy się poznaliśmy, pracowałaś tutaj.- powiedział i wskazał na budynek.- Zbierałaś pieniądze na...
- ...Na wyjazd do Paryża...- dokończyła za niego.
Kolejnym miejscem był park, w którym urządzony był piknik.
- Pewnego dnia zorganizowany był tutaj piknik. Wszyscy się głośno śmiali i dobrze bawili. Tutaj stały różne stoiska z jedzeniem i różnymi pracami plastycznymi zrobione przez dzieci ze szkoły.
- Piknik charytatywny. Ja tam stałam.- powiedziała i pokazała palcem na scenę.- Śpiewałam. My razem śpiewaliśmy.
Dalej poszli w głąb parku i usiedli na ławeczce. Paula bacznie przyglądała się temu miejscu i spojrzała na swoje ręce. W jej głowie pojawił się obraz lampionu szczęścia.
Poszli później na wzgórze. Dalej była szkoła i różne sklepy. Na sam koniec Zayn zostawił miejsce wypadku.
Paula stanęła na środku ulicy i tak jak wcześniej zamknęła oczy. Usłyszała głośny krzyk, pisk kół od samochodu i dźwięk klaksonu.
- Miałam wypadek.- powiedziała i zwróciła się do Zayna, który skinął głową.
Malik zaprowadził ją do szpitala. Weszli do środka, a specyficzny zapach tego miejsca od razu dotarł do nosa. Przechodząc różnymi korytarzami, różne wydarzenia wracały do głowy dziewczyny. Najpierw badania, później kilkakrotne kłótnie  lekarzami, śpiączka, operacja, a później znowu badania kontrolne. Przypomniała sobie każdą chwilę spędzoną w tym miejscu.
- Chodźmy już. Jesteś zmęczona.- powiedział Zayn i wyszli ze szpitala. Udali się prosto do jej byłego domu.
Ori położyła się na mięciutkim dywanie w salonie. Zmęczona dzisiejszymi zdarzeniami, szybko usnęła.
- Nie mogę uwierzyć...- szepnęła Paula.- Jednego dnia przypomniałam sobie... no może nie wszystko ale dosyć sporo. Ale były to same wydarzenia, czasami widziałam jakieś osoby, ale to rzadko...
- Dobrze, że w ogóle sobie coś przypomniałaś. Mam taką nadzieję, że nie żałujesz że pojechałaś ze mną...- powiedział Zayn.
- Nie. Nie żałuję.
*

*włącz*
- Cześć Alice.
- Hej Zayn. Właśnie miałam do ciebie dzwonić.
- Tak? A coś się stało?
- Chciałam się zapytać, czy mogłabym do was przyjść. Mam taki pomysł, żeby przypomnieć Paula dzieciństwo. Przyniosę kilka starych zdjęć i jak znajdę to jakieś rzeczy, które miały dla nas jakieś znaczenie.
- O to samo chciałem się ciebie zapytać.
- Na prawdę? No widzisz, jednak cię wyprzedziłam. To przyjdę za jakieś pół godziny.
- Okej, to czekam.
- Do zobaczenia.
Zayn rozłączył się i od razu wyłączył telefon. Schował go do kieszeni i wrócił do Pauli, która siedziała w salonie.
- Alice zaraz przyjdzie.- powiedział.
- Dziwnie się czuję.- odrzekła dziewczyna, która patrzyła się w jeden punkt.
- Coś cię boli?- zapytał przejęty Zayn.
- Tak. Serce.- powiedziała i spojrzała na chłopaka.- Moje serce, które w połowie jest pełne, a w drugiej puste. W tej pełnej połowie są blade wspomnienia, które napotykają mnie na każdym kroku. Jest tam Alice i po części ty.
- Dlaczego tylko "po części"?
- Bo druga część ciebie znajduje się w tej drugiej połówce. Nie pamiętam cię. Szczerze, to nawet nie znam na tyle dobrze że powinnam ci zaufać. Ale to moje Serce, które jest rozdarte, wręcz nawet krzyczy że to jesteś ty. Tylko nie rozumiem słowa ty. Czy to ty, który coś dla mnie znaczył, czy może tylko przynosiłeś mi pocztę? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. A wiesz co jest w tym najgorsze? Że nie wiem jakbym się starała, żeby się na jaki kolwiek sposób zbliżyć, mój mózg od razu krzyczy "Odejdź od niego. To wszystko jego wina." I teraz mam słuchać serca, czy rozumu?
Dziewczyna zamilkła. Miała nadzieję, że chłopak wydusi chodź jedno słowo. Ale przeliczyła się. Zayn stał jak posąg, niezdolny do wykonania jakiego kolwiek ruchu.
- Kiedy zamyka się oczy do snu, dusza zwija się w ciele jak kłębek, pozostawione samemu sobie ciało sprawdza, czy jeszcze istnieje. Wzbudza w sobie wspom­nienia, bo każdy wykonany kiedyś gest, każde doznanie zostało przez nie za­pamiętane. Ciało ma pamięć absolutną, jego wspomnienia przepadają tylko wtedy, gdy ciało ginie.- ciągnęła dalej dziewczyna patrząc się w oczy bruneta.
Usłyszeli jak ktoś dzwoni do drzwi. Ale oni dalej stali i patrzyli się w swoje oczy. Zayn nie mógł uwierzyć w to co usłyszał parę minut temu, a ona nie mogła uwierzyć w to co powiedziała.
- Myślisz, że wspomnienie rozbite na tysiąc kawałków przestaje być wspom­nieniem? A może ma się wtedy zamiast jednego tysiąc wspomnień? Jeśli tak, to myślisz, że teraz każde z tego tysiąca będzie bolało z osobna?- zapytał Zayn. Wyszedł z salonu i poszedł otworzyć drzwi. Czy tą rozmowę, można było zaliczyć do kłótni? Raczej nie. Ale czuł się strasznie po tej krótkiej wymianie zdań.
- No nareszcie! Myślałam, że nikogo nie ma.- krzyknęła Alice i weszła do domu.
- Napijesz się czegoś?- zapytał.
- Nie dzięki. A tak w ogóle to przyszło mi coś do głowy.- powiedziała i ściągnęła swoją kurtkę.- Co powiesz na spacer do starej studni?
- W sumie to nie jest zły pomysł, ale nie sądzisz że powinniśmy przywoływać miłe wspomnienia? A nie te, o których chciałaby zapomnieć?
- Może i tak, ale mówiłeś coś, że nie pamięta nikogo ze swojej rodziny. W ten czas, kiedy Paula wpadła do tej studni Niall cały czas przy niej był. Opiekował się nią na wszelkie sposoby. Szkoda tylko, że tego jednego wieczora zachciało mu się na popisywanie się przed kolegami...
- Chyba masz rację. Zamierzam jutro wracać do Londynu i jakoś nie wyobrażam sobie miny Nialla, kiedy dowie się że Paula go nie pamięta... W ogóle nie chcę widzieć miny chłopaków, kiedy dowiedzą się co się stało...
- Już jutro jedziecie?- zapytała przejęta.
- Niestety, ale muszę.- westchnął.
- W sumie ja też mam zamiar pojechać do Londynu. Moja ciocia prowadzi pewną firmę i potrzebuje pomocy, a mi się przyda trochę kasy. Wyjeżdżam za 4 dni.
- No to fajnie. Jak będziesz wyjeżdżać to daj znać.
- Nie ma sprawy. No doba, a gdzie jest tak w ogóle Paula?
- W salonie. Idź do niej, a ja wstawię wodę na herbatę.
Blondynka weszła w głąb domu i przeszła do wskazanego pomieszczenia.
- Hej Paula!- przywitała się z brunetką, która stała przy oknie i patrzyła na świat skuty lodem. Czuła, jak po tej rozmowie z Zaynem jej serce również zaczyna być zimne.
- Coś się stało?- zapytała Alice.
Dziewczyna odkręciła się w do niej i przywitała ją promiennym uśmiechem, za którym chowała smutek.
- Cieszę się, że ci widzę.- powiedziała i przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Ja też, ale... na pewno wszystko jest w porządku?
- Tak tak. W jak najlepszym.- skłamała. Nic nie była w porządku.
- Przyniosłem herbatę.- usłyszały głos Zayna, który postawił tacę z napojem.- Mam zostać z wami, czy wolicie same porozmawiać?
- Moż...- zaczęła blondynka.
- Jakbyś mógł, to idź z Ori na spacer. Jeszcze dzisiaj nigdzie nie wychodziła.- przerwała jej Paula.
Malikskinął głową i zawołał psa, który zaraz pojawił się w salonie i zaczął wąchać nowo przybyłego gościa.
- A czyj to zwierzak?- zapytała Alice i zaczęła głaskać czarną sierść psa.
- Mój.- skomentowała szybko Paula i znowu odwróciła głowę w stronę okna.
Zayn spojrzał na nią i przez moment poczuł lekkie ukłucie w sercu. Zawołał Ori i przypiął jej smycz. Po chwili wyszli z domu.
- Pokłóciliście się?- zapytała blondynka.
- Po czym to wnioskujesz?
- Po waszym zachowaniu.
- To nie była kłótnia. To była szczera wymiana zdań. Dobra, to teraz nie ważne...
- W tym momencie nie, ale za kilka minut pewnie tak...- szepnęła Alice- Mam coś, co może ci pomóc.- powiedziała już pewniej.
Paula usiadła na kanapie, a zaraz koło niej Alice i wyciągnęła ze swojej torebki niewielkie pudełko.
- Co to jest?- zapytała Paulina.
- Otwórz a się dowiesz.- zachęcała ją dziewczyna.
Brunetka podniosła wieko pudełka ,a jej oczom ukazały się stare fotografie i kilka przedmiotów. Zaczęła wszystko dokładnie oglądać. Przyglądała  się datom robionych zdjęć i próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. Blade wspomnienia znowu zaśmieciły jej głowę, ale niczego konkretnego sobie nie przypomniała. Do ręki wzięła starą bransoletkę z przywieszką połówki serduszka.
- Dostałyśmy takie bransoletki od mojej babci. Nosiłyśmy je zawsze, dopóki nie urosły nam ręce. Niestety nie mieszczą się już na nasze nadgarstki.- powiedziała z uśmiechem.
Paula spojrzała na nią niepewnie i po chwili wstała. Od razu poszła na górę, stanęła na środku korytarza i zaczęła przyglądać się sufitowi.
- A tobie co?- zapytała ją przyjaciółka, która od razu za nią pobiegła.
- Tutaj gdzieś powinno być wejście...- powiedziała cicho i zaczęła dotykać sufitu. W końcu natrafiła na klapę, którą lekko nacisnęła, a potem odsunęła się kawałek, tak aby schody które wysuwały się od razu po otwarciu, nie uderzyły jej w głowę.
Dziewczyny niepewnie weszły na strych, gdzie kurz sięgał ponad 2 centymetry. Paula zaczęła otwierać i zamykać każde napotkane pudełko w poszukiwaniu tego jedynego. W końcu znalazła. Na dnie starej skrzyni. Otworzyła ciężkie wieko i wyjęła małe drewniane pudełeczko pomalowane w kolorowe motylki.
- Tutaj chowałam moje skarby.- powiedziała cicho i podniosła pokrywkę. W środku znajdowało się jedno zdjęcie, kilka muszelek, zasuszone polne kwiaty i srebrna bransoletka. Wyjęła zdjęcie i zaczęła głodzić palcami po każdej twarzy.
- To zdjęcie było robione, kiedy ty wpadłaś do tej studni.- powiedziała Alice i pochyliła się nad dziewczyną.- Tutaj jest mój brat Robert, a obok niego ja. Dalej jesteś ty i Niall.
Przez kilka dobrych godzin dziewczyny siedziały na poddaszu i oglądały stare zabawki, zdjęcia i niepotrzebne przedmioty, które kiedyś miały wielkie znaczenie w ich zabawach. W między czasie przyszedł Malik, ale nie poszedł do nich. Wiedział, że dziewczyny potrzebują same porozmawiać. Usiadł na kanapie i zaczął oglądać telewizję. Zaraz koło niego pojawiła się Ori, która położyła swój pysk na jego nogach.
W końcu przyjciółki zeszły na dół, całe zakurzone i szeroko uśmiechnięte.
- Ja już będę uciekać.- powiedziała Alice. Zayn momentalnie podniósł się z kanapy i przytulił blondynkę.
- Dziękuję.- szepnął jej na ucho.
- Nie ma za co.- powiedziała i odsunęła się od chłopaka. Przytuliła Paula i zaczęła gładzić jej włosy.- Zobaczymy się niedługo. Bądźcie ostrożni. I Zayn nie jedź za szybko. Pozdrów ode mnie chłopaków.
- Zadzwoń do mnie, jak będziesz wyjeżdżać. Przyjadę po ciebie.
Dziewczyna skinęła głową. Ostatni raz pomachała ręką i wyszła z domu.
- Chciałabym cię przeprosić...- usłyszał za sobą głos Pauli.
- Za co?
- Za to co powiedziałam. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Co raz więcej wspomnień wraca i co raz bardziej jestem tym wszystkim rozdrażniona.
- Nie masz mnie za co przepraszać. To nie twoje wina.- powiedział i przytulił do siebie dziewczynę.
Tylko moja.- dokończył w głowie.
- Chciałabym już jechać do Londynu. Chciałabym spotkać się z bratem.
- Jutro rano jedziemy prosto do Londynu.- powiedział z uśmiechem i przycisnął do siebie brunetkę.
*
- Zaraz chwila! Chcesz mi powiedzieć, że Paula miała wypadek? I że w tym wypadku zginęła? A teraz tak nagle ożyła?!- pytał przejęty mężczyzna.
- Też jestem zdziwiona. Myślałam, że nie przeżyje tego wypadku....
- Do jasnej cholery, co ty najlepszego zrobiłaś?!
- Ja? Ja nic nie zrobiłam! Za to powiem ci, co ty masz zrobić. Dziewczyna w każdej chwili może pojawić się w mieście. Nie chcesz mieć chyba znowu przez nią problemów...
- A kto by chciał je mieć! Tylko nie zapomnij, że nie mamy sporo czasu. Za 3 miesiące kończy się umowa.
- To zrób wszystko aby ci idioci podpisali kolejną!
- To nie ode mnie zależy.
- Jeżeli siostra Horana wróci, będzie z nami źle. I to bardzo.
- Zobaczę co da się zrobić. A ty idź odpoczywaj. Jeżeli mam być szczery, to ciąża ci nie służy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz