niedziela, 3 listopada 2013

Imagin z Melanie i Harrym

Ten dość długi imagin dedykuję moim najlepszym przyjaciołom, dzięki którym codziennie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Dla kochanej Ewuni M. za to,że po prostu jest i zawsze mogę na nią liczyć. I przede wszystkim dla mojej kochanej Julki P. dzięki której jeszcze tu jestem, która mnie wspiera i jest moją najlepszą przyjaciółką <3 No i oczywiście dla Oli O. i Kasi C., które razem ze mną wkładają ciężką pracę w tego bloga :) Dziękuję Wam dziewczyny :* :') Jesteście wspaniałe! <3 Kocham was xoxo. 
Specjalna dedykacja należy się też Klaudii, którą... którą po prostu kocham jak siostre <3 Nie wiem co by było gdyby nie ona :* Nawet nie wiesz jak jestem szczęśliwa, że cie "poznałam":) ;* :D ZACZYNAMY!

- Harry! - Krzyknęłam do osoby krzątającej się po kuchni. Po chwili usłyszałam szybkie kroki na schodach
- Coś się stało Mel? - Spytał przystojny chłopak z burzą loków na głowie,który stanął w drzwiach od łazienki. Widząc mnie pochyloną nad ubikacją, szybko podszedł w moją stronę i pomógł wstać, mocno trzymając za moją talię, bym nie upadała
- Melanie, co się stało?! Wszystko okey?! Dobrze się czujesz?! - Od jakiegoś czasu nie widziałam go tak zmartwionego.
Czyżby coś się zmieniło?.
Pokiwałam przecząco głową tym samym oznajmiając mu,że czuje się fatalnie. Brunet pomógł mi dojść do dużego łóżka,a ja opadłam na nie kompletnie nie mając siły.
- Hazz przyniesiesz mi wodę? - Powiedziałam zachrypniętym głosem. Chłopak ucałował mnie w czoło i po chwili już go nie było.
Czyżbyś zaczął się martwić? 
Wymiotowałam już trzy razy w tym tygodniu,jednak to był pierwszy raz,gdy mój chłopak był przy tym obecny. Nie powiedziałam mu o poprzednich momentach. Kilka sekund później lokaty stał już nade mną ze szklanką wody i z mokrym ręcznikiem,który zaraz potem znalazł się na moim czole.
- Dziękuję - wychrypiałam prawie niedosłyszalnie
- Kochanie,ja muszę iść do pracy. Nagrywamy nową płytę rozumiesz... -
Nie,jednak wszystko było po staremu.
- Tak,rozumiem. Idź już. - Uśmiechnęłam się lekko,chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Chłopak zbliżył się do mnie i złączył nasze usta w prawie niewyczuwalnym pocałunku,po czym poszedł w stronę drzwi, jednak zatrzymał się w pół drogi
- Jakby cokolwiek się działo,dzwoń - I już go nie było.
Może jednak nie wszystko stracone?


   ***

Przez kolejne trzy dni,praktycznie nie wstawałam z łóżka,chyba,że szarpało mną do toalety. Byłam kompletnie wycieńczona ciągłym zwracaniem resztek jedzenia. Harrego nie było prawie przez całe dnie,a gdy wracał wykończony ze studia, upewniał się tylko,że jest ze mną wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebuje,a potem kładł się od razu obok mnie i po chwili było słychać już tylko jego lekkie chrapanie.
Czy zmiana musi trwać tak długo?
Tego wieczoru było tak samo. Jak zwykle Hazza podszedł do mnie i cmoknął mnie w czoło,sprawdzając tym samym czy mam gorączkę. Następnie skierował się pod prysznic. Ja w tym czasie sięgnęłam po telefon znajdujący się na szafce nocnej,który przed chwilą zawibrował. Czytając treść sms-a,którego dostałam na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech

"Tęsknimy! xoxo /LNLZ "

Nie miałam siły na odpisywanie,ale wiedziałam,że chłopcy się przez to nie obrażą. Odłożyłam telefon z powrotem w tej samej chwili,gdy drzwi do łazienki otworzyły się,a z jej wnętrza wyszedł lokaty w zawiniętym ręczniku wokół bioder. Przejechałam wzrokiem po sylwetce chłopaka,obserwując każdy jego najmniejszy ruch. Harry z obojętnym wyrazem twarzy podszedł do szafy,wyciągnął z niej same bokserki i szybkim ruchem założył je na siebie.
Idealny na zewnątrz nie zawsze znaczy piękny od środka...
Po chwili chłopak znalazł się obok mnie na łóżku i przykrył się kołdrą do szyi. Jeden z rozwichrzonych loczków spadł mu na czoło,więc szybko sięgnęłam, by odłożyć go na miejsce. Jednak chłopak wyprzedził mnie i sam poprawil włosy przeczesując je dwa razy palcami. Szybko cofnęłam dłoń i przekręciłam się plecami do chłopaka
Ja chce tylko żebyś mnie kochał...
- Dobranoc - Powiedziałam i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam,że ręka Styles'a oplotła mnie w szczelnym uścisku i przyciągnęła w jego stronę.
Nie potrzebuję niczego oprócz ciebie
- Dobranoc - Odpowiedział cicho zaciągając się przy tym zapachem moich włosów,po czym obydwoje zasnęliśmy w tym samym czasie.

          ** z perspektywy Harrego **

- Czemu te cholerne słońce musi świecić prosto w moje oczy?! - Narzekając na promienie słoneczne, które właśnie mnie obudziły skierowałem się pod prysznic. Pod wrzącą wodą spędziłem 15 minut,po czym wyszedłem z łazienki czochrając włosy rękami,by szybciej je wysuszyć. Spojrzałem na zegarek. 6:15.
- Świetnie - Pomyślałem rozdrażniony. W tym samym czasie łóżko lekko zaskrzypiało,bo Mel obróciła się na drugi bok nadal głęboko śpiąc. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podszedłem do niej i przez chwilę wpatrywałem się w bezbronną i kruchą osóbkę, która znajdowała się pode mną. Dziewczyna lekko westchnęła, jednak nie obudziła się. Nachyliłem się, by złożyć na jej malinowych ustach szybki pocałunek, po czym, upewniając się jeszcze, że nie ma rozpalonego czoła, obróciłem się w stronę drzwi i zszedłem na dół.
Gdy podjechałem pod studio wybiła akurat godzina 7:10, czyli spóźnienie o dziesięć minut. 
- Cholerne korki! - Przeklinałem w myślach udając się przy tym na pierwsze piętro, na którym zapewne czekali już na mnie chłopaki. Gdy moja stopa znalazła się na wyznaczonym piętrze, do moich uszu dobiegły głosy moich przyjaciół.
-...Oj dajcie spokój! Może coś się stało z Mel i musiał z nią chwilkę dłużej zostać... - Mówił blondas oparty do mnie tyłem o ścianę. 
- Albo po prostu zaspał jak to kiedyś miał w zwyczaju... - Dodał mulat wpatrujący się tempo w okno. Chrząknąłem, by przerwać ich bezsensowną wymianę zdań. Od razu wszystkie cztery pary oczu skierowały się w moją stronę. Podszedłem do nich szybkim krokiem.
- Sorry chłopaki, ale były straszne korki. - Powiedziałem zgodnie z prawdą, ale przyjaciele chyba mi nie uwierzyli. Przewróciłem zdenerwowany oczami. - To możemy już zaczynać? - Dokończyłem raczej nie oczekując odpowiedzi tylko skierowałem się w stronę naszego studio. Po chwili usłyszałem kroki za sobą, co oznaczało, że chłopcy podjęli słuszną decyzję.

***

- Na dzisiaj koniec! - Powiedział Mike i zaraz potem wszystkie mikrofony zostały wyłączone. Ściągnąłem swoje słuchawki i odłożyłem je na miejsce. To samo zrobili Liam, Lou, Zayn i Niall. Przez chwilę panowała pomiędzy nami krępująca cisza, czego jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy, ale Horan, który chyba to wyczuł, postanowił zabrać głos. 
- Ej Hazz... - Zaczął. Popatrzyłem prosto w jego błękitne oczy, dając mu tym samym znak, żeby kontynuował. -... Jak z Melanie? - Spytał prosto z mostu. No tak, w końcu nie obeszłoby się od tego tematu.
- Wydaję mi się, że już lepiej - Powiedziałem twardo, nie odrywając się przy tym od układania instrumentów, które były nam potrzebne w trakcie nagrania. I znowu ta cholerna cisza!
- Stary... - Odezwał się Liam, ale ja już nie wytrzymałem i odwróciłem się gwałtownie, strącając przy tym talerze od perkusji, które spadły z donośnym brzękiem na podłogę.
- Nie wiem jak z Melanie!!! - Wydarłem się - My prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy!!! Odsunęliśmy się kompletnie od siebie! Nie poznaję się! Nie jestem już taki jak dawniej! Nie potrafię... nie chcę... - Ukryłem twarz w dłoniach, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Po chwili poczułem, że znajduję się w czyiś ramionach. Rozpoznałbym je wszędzie.
- Już... będzie okey Hazz...proszę przestań... - Szepnął Lou jeszcze bardziej zaciskając swój uścisk. 
- Ja nie chcę żeby to się skończyło.... nie chcę jej stracić... - Nie mogłem się uspokoić. Przez cały czas łzy spływały po mnie strumieniami,a ja nie mogłem nic na to poradzić.
- Hazz,zbierz się w sobie i do niej jedź. Nie powinna widzieć,że płakałeś. Nie możesz się poddawać. Musisz walczyć do samego końca,choćby nie wiem co - Poczułem dłoń Zayn'a na swoim ramieniu, a zaraz po jego słowach mój oddech nabrał nieco normalniejszego tempa. Odetchnąłem głęboko i przygarnąłem się do porządku. Powoli odsunąłem się od Louis'a i stanąłem twarzą w twarz z czwórką moich najlepszych przyjaciół.
- Dzięki chłopaki,jesteście najlepsi. - Po raz pierwszy podczas dzisiejszego dnia na moje usta wpłynął szczery i szeroki uśmiech ukazując dołeczki,które Mel kiedyś tak uwielbiała... . Chwilę jeszcze stałem w otępieniu po czym pędem rzuciłem się w stronę wyjścia z budynku nie myśląc o niczym innym tylko o mojej Melanie.

** z perspektywy Melanie **
( 4 godziny wcześniej ) 

"Uśmiechnij się i powiedz, że wszystko jest okej. Widząc go, odwróć się i wytrzyj łzę, która właśnie spływa ci po policzku..."

Gdy otworzyłam oczy pierwszym co zrobiłam było sprawdzenie czy Harry leży obok mnie. Nie myliłam się, nie było go.
Obiecuję Ci, że kiedyś zatęsknisz, ale wtedy będzie już za późno
Westchnęłam lekko i wstałam, żeby się ogarnąć. Wskazówka na zegarze właśnie przesunęła się na 8:20. Po porannej toalecie zeszłam na dół kierując się prosto do lodówki. Byłam straszliwie głodna, co raczej nigdy mi się nie zdarzało. Po jajecznicy i pięciu tostach z dżemem w końcu zaspokoiłam swój głód. Zmywając naczynia lekko zakręciło mi się w głowie. Złapałam się za blad żeby nie upaść. Dzisiaj na szczęście nie ciągnęło mną do toalety, ale czułam się bardzo słaba. Zrobiwszy sobie mocną kawę skierowałam się do salonu i opadłam ciężko na kanapę. Od razu w mojej głowie pojawił się temat, z którym walczyłam od wczorajszego wieczoru. 
- Ale czy to jest dobre rozwiązanie? - Cały czas powtarzałam sobie to zdanie w głowie.
W życiu odnosisz przegraną jedynie wtedy gdy poddajesz się nie podejmując nawet walki
Jednak ja nie mogłam już dłużej walczyć. Nie byłam w stanie od tego uciec,nie mogłam...Po prostu nie miałam już siły.Wstając z kanapy i idąc w stronę sypialni poczułam jak kilka pojedynczych łez spływa po moich policzkach.
- Mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. Dla nas obojga... - 


** z perspektywy Harrego **

Pędziłem jak wariat, by zdążyć jeszcze zanim kwiaciarnia zostanie zamknięta. Miałem 15 minut do 16:00. Ponad cztery godziny spędziłem na wybieraniu czekoladek i srebrnego naszyjnika z napisem "I love you". Do tego wszystko utrudniły mi fanki, które zbiegły się pod sklepem w którym kupowałem ozdobę. Zanim przyjechała policja i mogłem w spokoju wyjść ze sklepu minęło ponad 45 min. Byłem zły, nawet bardzo, ale cieszyłem się, że za chwilę spotkam się ze swoją ukochaną. Miałem tylko ogromną nadzieję, że mi wybaczy. Gdy podjechałem pod kwiaciarnie była 15:55. Odetchnąłem z ulgą widząc za szybą sklepu kobietę krzątającą się pomiędzy wazonami z kwiatami. Nie czekając ani chwili dłużej, wszedłem do środka.
- Dzień dobry - Powiedziałem uśmiechając się przy tym lekko. Wzrok pracownicy od razu znalazł się na mojej osobie. Kobieta miała ponad 50 lat, ale wyglądała na bardzo miłą. Uśmiechnęła się promiennie.
- Witam. Czym mogę służyć? - Zapytała melodyjnym głosem, przechodząc teraz do flakonu z liliami. 
- Potrzebuję jakiegoś ładnego bukietu. - Powiedziałem. Kobieta popatrzyła na mnie uważnym spojrzeniem, po czym podeszła w kąt sklepu skąd wyciągnęła piękną, kolorową wiązankę. 


- Jest idealny! - Powiedziałem zachwycony. Kwiaciarka uśmiechnęła się promiennie. 
- Bardzo się cieszę. Obłożyć papierem, czy może wstążka? - 
- Nie, dziękuję. Wezmę taki, bez ozdób. A czy ma pani może małe karteczki, na których znalazł by się taki napis jak "Przepraszam"? - Zapytałem lekko skrępowany. Kobiecie zaświeciły się oczy i po chwili zniknęła na zapleczu. Nie musiałem długo czekać, aż pojawiła się z powrotem z małą karteczką w dłoni, którą zaraz zamieściła w bukiecie. 


- Musi pan ją bardzo kochać... - Powiedziała pod nosem,jednak wiedziała, że to usłyszałem. Chwyciłem bukiet w ręce i wręczyłem należytą sumę kobiecie, która znów posłała w moją stronę lekki uśmiech. Podziękowałem i poszedłem w stronę szklanych drzwi. Wychodząc, oglądnąłem się jeszcze do tyłu i szepnął w stronę kwiaciarki. 
- Ma pani rację. Kocham ją całym sercem. -

***

Parkując przed willą o mało nie wjechałem w doniczki z kwiatkami. 
- Cholera...- Przekląłem sam do siebie, po czym biorąc ze sobą wszystkie podarunki, wyszedłem z auta. Gdy wszedłem do domu od razu coś mi nie pasowało. 
- Mel, wróciłem! - Krzyknąłem by dziewczyna mogła mnie usłyszeć. Jednak nie doczekałem się odpowiedzi. - Pewnie śpi - Pomyślałem i z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyłem na górę. Stojąc przed drzwiami do naszej sypialni lekko zapukałem zanim wszedłem do środka. Nikt mi nie odpowiedział więc szybko znalazłem się za drzwiami. Od razu mój wzrok przykuło ogromne łoże na środku pokoju, jednak... było ono puste. Kwiaty, które do tej pory trzymałem w dłoni, leżały teraz na podłodze. Zacząłem szybciej i ciężej oddychać. 
- Mel?! - Pobiegłem do łazienki z nadzieją, że znajdę tam swoją dziewczynę, jednak była ona pusta. Zajrzałem do szafy, która była pozbawiona wszelkich ubrań. Przez następne 10 minut latałem z pokoju do pokoju, jednak mojej księżniczki nigdzie nie było. Do tego widoczność powoli zasłaniały mi łzy, które zbierały się w kącikach moich oczu. 
- Nie nie nie.... to nie może być prawda!!! - Złapałem się za głowę i zsunąłem po ścianie w holu.
- Melanie...- Nie kontrolowałem już mokrej cieczy spływającej po moich policzkach. Po prostu pozwoliłem się ponieść emocją. 

- Harry idioto! Przestań płakać! - Mówiłem sam do siebie. Po kilku sekundach przyniosło to zamierzany efekt. W tym samym momencie przypomniałem sobie, że zostało mi jeszcze jedno pomieszczenie do sprawdzenia. Kuchnia! Prawie spadając ze schodów zbiegłem na dół i popędziłem w wyznaczonym kierunku. Wchodząc do niej straciłem już wszelkie nadzieję, ponieważ okazała się ona pusta. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej butelkę zimnej wody, która natychmiast w zetknięciu z moimi ustami, zmroziła mnie od środka. Już miałem wychodzić, gdy moje spojrzenie zatrzymało się na białej kartce papieru znajdującej się na stole. Chwyciłem ją w rękę i zacząłem studiować po kolei napisana na niej słowa.


Gdy kończyłem czytać ostatni wyraz już dawno po mojej twarzy lał się potok łez. 


- Czemu to wszystko musiało się tak potoczyć?! Czemu nie zauważyłem tego wcześniej do jasnej cholery!?- Darłem się na cały dom, by wyładować swoją złość. - Przecież ja ją kocham... - Szepnąłem sam do siebie, po czym kolejny raz osunąłem się na podłogę, bo moje nogi odmówiły posłuszeństwa.

** z perspektywy Melanie **

Szłam przed siebie już dobrą godzinę. Ostatnie promienie słoneczne zatrzymały się na mojej spuchniętej od płaczu twarzy. Jednak ja nadal szłam dalej. 
Bo w końcu dobrze zrobiłam, prawda? 
Nogi same niosły mnie do jakiegoś miejsca. Nie miałam zielonego pojęcia dokąd zmierzam, lecz postanowiłam się nie poddawać. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie, a żołądek wydawał nietypowe odgłosy. Lecz nie mogłam stanąć w miejscu, bo każda chwila była cenna. Nie martwiłam się o nagłe nadejście Harrego. 
Przecież napisałam mu, żeby mnie nie szukał.
Wraz ze zniknięciem słońca za widnokręgiem stanęłam przed drzwiami jakiegoś dużego domu. Znajomego domu... . Zdążyłam zapukać, gdy w tym samym czasie poczułam ogromny ból w brzuchu. Oparłam się o ścianę budynku i zaczęłam ciężej oddychać.
- Boże Melanie! - Krzyknął spanikowany Niall, który właśnie stanął w drzwiach.
Ahh... to już wiem gdzie trafiłam. Ale czemu tutaj?
Szybko podszedł do mnie i pomógł mi w utrzymaniu równowagi. Widok twarzy blondyna zaczął się powoli rozmazywać sprzed moich oczu.
- Nie mów nic Harremu... - Zdążyłam wyszeptać, zanim opadłam tracąc przytomność, prosto w ramiona chłopaka.

***
- Melanie...? - Usłyszałam cichy lecz przyjemny głos. Otworzyłam lekko oczy by zorientować się co się wokół mnie dzieje. Gdy zobaczyłam Niall'a siedzącego na skraju ogromnego łóżka w którym leżałam, przypomniałam sobie wszystko co się działo przed moim zemdleniem. Widząc, że posyłam w stronę chłopaka ciepły uśmiech, oczy blondyna zaiskrzyły. 
- Jak się czujesz? Coś cie boli? Przynieść ci coś? - Dopytywał mnie Irlandczyk nawet nie dając dojść do słowa. 
- Niall jest wszystko w porządku - Przerwałam mu kładąc swoją dłoń na jego rozgrzany policzek. Chłopak odetchnął głębiej trzy razy, po czym posłał w moją stronę lekki uśmiech. Odsunęłam rękę i przekręciłam głowę w przeciwną stronę.
- Przepraszam za to całe przedstawienie...- Powiedziałam cicho, a po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. 
- Mel... - Niall momentalnie przyciągnął mnie do siebie i zamknął w czułym uścisku. W tym samym momencie nie kontrolowałam już potoku łez, które spływając moczyły koszulkę Irlandczyka. Nie wiem ile czasu siedzieliśmy tak przytuleni, a ja wypłakiwałam sobie oczy, ale byłam bardzo wdzięczna Niallowi,że był wtedy ze mną. Na początku zastanawiałam się czemu właśnie do blondyna zaniosły mnie nogi, jednak teraz to wiedziałam. Niall był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, pocieszyć, przytulić... lecz nigdy Niall nie zastąpi mi Harrego... . Szybko odsunęłam od siebie myśli lokatego bruneta, po czym łagodnie odsunęłam się od Irlandczyka. Patrzyliśmy jeszcze sobie chwilę w oczy, po czym blondyn wstał i podszedł do drzwi.
- Na szafce w łazience masz czyste ubranie i ręczniki. Idę przygotować śniadanie. Jakby coś się działo, to krzycz. - Powiedział z czarującym uśmiechem i już go nie było. Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Lekko się zachwiałam, lecz pewnym krokiem ruszyłam w stronę wyznaczoną przez Horana. Wychodząc z łazienki po niecałych 30 min. usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podeszłam do niego i spojrzałam na wyświetlacz.


Gdy połączenie ustało popatrzyłam na rząd literek na ekranie. Miałam 37 nieodebranych połączeń i ponad 25 wiadomości,a wszystko od Harrego. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, jednak szybko ją otarłam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, gdzie Niall właśnie kładł jajko sadzone na swój talerz. Stanęłam w drzwiach do kuchni i chwile przyglądałam się mojemu przyjacielowi. Irlandczyk najwyraźniej wyczuł, że mu się przyglądam, ponieważ odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął w charakterystyczny dla siebie sposób.

- Chodź, zapraszam - Odsunął mi krzesło od stołu. Podeszłam i usiadłam na swoim miejscu. Horan zrobił to samo. Podczas śniadania rozmawiało nam się bardzo dobrze, ale wyraźnie było widać,że blondyna coś trapi. Bardzo dobrze wiedziałam co. Dlatego podczas składania po śniadaniu nie zdziwiłam się gdy z ust Niall'a padło pytanie, które za wszelką cenę chciałam ominąć.
- Melanie... powiesz mi co się stało wczoraj pomiędzy tobą a Harrym? - Powiedział niepewnie chłopak i zaraz potem spuścił wzrok. Moje ręce zacisnęły się mocniej wokół talerza, który właśnie myłam.
- Niall ja... - Zaczęłam szukając odpowiednich słów, jednak blondyn nie pozwolił mi dokończyć.
- Nie chcesz mówić to nie mów. Do niczego cie nie... -
- Niall, ja odeszłam. - Wypaliłam na jednym oddechu. Przez chwilę pomiędzy nami panowała krępująca cisza.
- Przecież Harry cie kocha jak nikogo innego... - Powiedział Horan ze smutną miną. - My cie kochamy...- Patrząc w jego oczy w moich samych pojawiły się łzy. Otarłam je szybko końcem rękawa.
- Niall ty nic nie rozumiesz... ja po prostu nie mogę... - znów dałam upust swoim emocją. Irlandczyk podszedł do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego całą swoją osobą. Byłam na siebie zła, ponieważ znów moczyłam koszulkę blondyna, ale własnie tego teraz potrzebowałam. Potrzebowałam tego uścisku. Poczucia, że jednak komuś na mnie zależy...
- Ciii... - Szeptał ciągle Horan, gładząc przy tym moje włosy, co dało zamierzany efekt, ponieważ uspokoiłam się. Niall czując, że mój oddech znów nabrał normalnego tempa, odsunął mnie lekko od siebie tak, że staliśmy teraz twarzą w twarz, jednak nie rozluźnił uścisku.
- Mała ja... muszę iść do studia. Jesteśmy umówieni z chłopakami i na prawdę chciałbym zostać tu z tobą, ale nie mogę... - Na jego twarzy panował wyraźny smutek. Uśmiechnęłam się lekko bardziej sama do siebie i pocałowałam go w policzek.
- Rozumiem. I strasznie przepraszam za to wszystko. Dziękuję, że ze mną wytrzymujesz... - Powiedziałam odwracając wzrok od twarzy blondyna. Niall bardziej mnie do siebie przyciągnął i powiedział z uśmiechem na twarzy
- Mel kocham cię jak siostrę. Jesteś dla mnie bardzo ważna, dlatego wiedz,że zawsze możesz do mnie ze wszystkim przyjść. Zrozumiano? - Zdziwiła mnie bardzo jego szczerość, ale z drugiej strony dobrze wiedział, że uważałam dokładnie tak samo. Był dla mnie jak starszy brat. Pokiwałam głową nie mogąc zbytnio wydobyć żadnych słów. Horan uśmiechnął się jeszcze szerzej i cmoknął mnie w czoło, po czym wyszedł z kuchni kierując się do siebie. Chwilę jeszcze stałam w miejscu, analizując wszystko co do tej pory się stało. W tym samym momencie poczułam ogromny ból w okolicach brzucha. Złapałam się za blat by nie upaść i wciągnęłam głęboko powietrze. Tak samo szybko jak ból się pojawił, zniknął. Chwilę później usłyszałam kroki po schodach.
- Niall! - Krzyknęłam i pobiegłam na holl gdzie Irlandczyk przygotowywał się do wyjścia. Spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Ja... - odwróciłam spojrzenie na ścianę, która nagle okazała się być tak bardzo interesująca. Wzięłam głębszy oddech - ... ja chciałam cię prosić, żebyś nic nie mówił Harremu. Wiem, że to trudne, ale błagam cię zrób to dla mnie... - Dokończyłam cicho. Usłyszałam jak z ust Niall'a wydobywa się cichy jęk. Chłopak podszedł do mnie i wtulił mnie w siebie. Bez jakiegokolwiek sprzeciwu oddałam uścisk.
- Masz moje słowo,siostrzyczko - Cmoknął mnie w czubek głowy po czym wyszedł zostawiając mnie sam na sam z ogromnym mętlikiem w głowie.

** z punktu widzenia Niall'a (miesiąc później) **

- Uff... kolejny tydzień za nami - Szedłem właśnie alejkami prowadzącymi przez park, który o tej porze roku rozbłysnął w promieniach zachodzącego słońca na różne odcienie złota, brązu, czerwieni i pomarańczy. Westchnąłem, a na moją twarz wpłynął dawno zapomniany uśmiech. 
- Tak dużo się zmieniło w naszym życiu przez ten czas... - Wspominając dawne chwile odpłynęło ze mnie całe szczęście spowodowane przez zaczynający się weekend. 
- Bo co z tego, że dzisiaj piątek jak będzie on polegał na samodzielnym oglądaniu jakiegoś dennego filmu i obżeraniu się paczką chipsów? - 
Wchodząc do swojego domu spodziewałem się zaraz usłyszeć melodyczny głos Melanie, jednak do moich uszu nie dobiegł żaden dźwięk. Znów westchnąłem przerywając panującą od miesiąca ciszę. 
- Miesiąc...dziś równy miesiąc... - Powiedziałem sam do siebie wlecząc się w stronę kuchni. Oparłem się o framugę drzwi. 

- Cześć Niall! Jak dobrze, że już wróciłeś! - Mała brunetka posłała w moją stronę przepiękny uśmiech. Uśmiech, który oprócz szczerości wyrażał też ukryty ból i cierpienie. Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek. Dziewczyna zachichotała i wróciła do nakrywania do stołu.
- Zrobiłam twoje ulubione naleśniki - Powiedziała po czym nałożyła na dwa talerze po znakomicie pachnącym cieście i zabraliśmy się do jedzenia. 
- Niall... - Zaczęła Mel odwracając przy tym swój wzrok. Zaniepokojony spojrzałem na dziewczynę. Była wyraźnie czymś zmartwiona. Wiedziałem czym.
- Jak... jak Harry? Wszystko u niego w porządku? - Nadal wpatrywała się tempo w okno.
- Mel.. nie mogę ci powiedzieć, że wszystko jest ok, bo tak nie jest. Hazz praktycznie w ogóle się nie uśmiecha. Na próbach jest jakby nieobecny. Nie chce nigdzie z nami wychodzić, trzeba go wyciągać siłą z domu... - Przerwałem, bo usłyszałem ciche siąknięcie nosem. Szybko poderwałem się z miejsca i kucnąłem naprzeciwko niej. Melanie spojrzała na mnie swoimi pełnymi bólu oczami. Zdecydowanie za często płakała. Na ten widok krajało mi się serce. 
- Ja nie chciałam żeby tak było... - Powiedziała wtulając się w moje ramię. Przyciągnąłem ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Poczułem jak na mojej koszulce pojawiła się mokra plama spowodowana przez łzy mojej siostrzyczki. 
- Mel, obiecaj mi coś... - Dziewczyna uniosła swoje spojrzenie kierując je prosto w moje oczy. - Obiecaj mi, że nie będziesz już więcej płakać. Nigdy. Dobrze? - Brunetka uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w policzek. 
- Obiecuję - 

Starłem łzę, która nieświadomie spłynęła po moim policzku. Podszedłem do lodówki i otworzyłem w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia, ale zamiast tego przywitała mnie totalna pustka. Zamykając drzwiczki mój wzrok przykuła kartka znajdująca się na samym ich środku przypięta magnesem. Zatrzymałem się na niej po raz setny. Staranne pismo, wąskie litery, dokładne i przemyślane słowa... Melanie.

Kochany Niallerku, 

nie zdziwię się, jeżeli po formie mojego pożegnania nie zechcesz ze mną utrzymywać dalej kontaktu. Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna za cały tydzień spędzony w Twoim domu. Wiem, jak trudne było ukrywanie mnie przed chłopakami, a szczególnie przed Harrym, za co Ci bardzo ale to bardzo dziękuję. Dlatego też, postanowiłam, że muszę wyjechać. Nie mogłam już dłużej znieść tego, że mój braciszek przeze mnie jest zmuszony do okłamywania swoich najlepszych przyjaciół. Po drugie codziennie myślę o Harrym... Niall, muszę wreszcie stąd uciec. Podaję ci namiary na mój nowy adres, numer telefonu, e-mail'a. Proszę Cię, nie szukaj mnie. Kocham Cię jak własnego brata i naprawdę trudno mi się z Tobą rozstać, ale tak będzie lepiej. Nie możesz ciągle żyć w kłamstwie, a ja... ja po prostu muszę odejść. Możemy pisać nawet codziennie, o ile po tym liście nadal tego chcesz. Ściskam Cię mocno braciszku
Twoja Mel xX

Przesunąłem wzrok na drugą, mniejszą karteczkę, na której znajdował się adres e- mail, numer komórki oraz adres mieszkania.

Francja 14/52 A, Paryż xX 

 - Boże.. gdzie ją wywiozło? - Pomyślałem zresztą jak zwykle podczas czytania tej wiadomości. Melanie miała racje. Bardzo trudnym było dla mnie okłamywanie chłopaków. Za każdym razem gdy widziałem zdołowaną twarz Hazzy miałem ochotę wsadzić go do samochodu i pojechać z nim czym prędzej do mojego mieszkania, które przez tydzień należało też do niskiej brunetki. Jednak nie mogłem tego zrobić. Nadal nie wiedziałem co między nimi zaszło, ale nie potrafiłem zrobić tego mojej siostrzyczce. Cierpiała. Bardzo, ale ja nie mogłem nic zrobić. Od jej wyjazdu rozmawialiśmy przez skypa codziennie. Melanie stanowczo zbledła na twarzy. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale cholernie się o nią bałem. 
Dzisiaj mija dokładnie miesiąc. Miesiąc od momentu, w którym to nasze życie obróciło się o 180°. 

** z punktu widzenia Melanie ( 7,5 miesiąca później ) **


- Panienko Melanie! - Wracałam właśnie ze sklepu z dwoma torbami, gdy nagle usłyszałam za sobą jakiś chłopięcy głos. - Pomóc panience? - Jake wyrósł przede mną w mgnieniu oka i patrzył na mnie wyczekująco. W jego oczach zobaczyłam błysk radości. 
- Jake, mówiłam ci już żebyś mówił do mnie Mel - Powiedziałam uśmiechając się promiennie do uroczego 14-latka. Chłopak wcale nie wyglądał jak na młodszego ode mnie od 4 lata. Mieszkał po drugiej stronie ulicy i wprost uwielbiał ze mną spędzać czas, co było bardzo zaskakujące, ale zarazem miłe.

Jake
Nastolatek spłonął rumieńcem i obrócił twarz w innym kierunku, żebym nie mogła zobaczyć słodkich rumieńców wkradających się na jego policzki. Zachichotałam. Chłopak wziął ode mnie jedną z siatek i ruszyliśmy dalej w stronę mojego domu.
- Kiedy TO będzie? - Zapytał nagle chłopak przerywając swoją opowieść o zabawnych wydarzeniach ze szkoły. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Powinno za tydzień... - Powiedziałam cicho. Chłopak uśmiechnął się od uch do ucha.
- Nie mogę się doczekać - Słysząc szczerość w jego głosie posłałam mu szeroki uśmiech, po czym znów zostałam zasypana masą opowieści.

***

- Cześć Niall! Co u ciebie? - Powiedziałam do uśmiechniętego Irlandczyka po drugiej stronie kamerki na skypie. 
- Hej siostrzyczko. Wszystko okey, a u cb? Melanie nadal jesteś blada... czy coś się stało? - Dopytywał Horan, a w jego głosie słychać było ogromny niepokój. 
- Nie nie, no co ty. Jestem po prostu zmęczona to tyle... - Odpowiedziałam nie do końca z prawdą. Niall wyglądał jakby się przez chwilę nad czymś poważnie zastanawiał po czym widząc, że mu się badawczo przyglądam, zmienił temat.
- Wczoraj skończyliśmy nagrywanie nowej piosenki. Na pewno ci się spodoba. Większość śpiewa Harry gdyż.. - Przerwał natychmiast ałysząc jak odruchowo wciągam szybciej powietrze. Przez chwilę panowała pomiędzy nami krępująca cisza, która normalnie nigdy nie miała miejsca.
- Mel... uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. On musi przynajmniej wiedzieć dlaczego... -
- Niall ja... chciałabym. Ale to nie jest takie proste jak ci się wydaje... - Powiedziałam czując jak do moich oczu napływają dawno już zapomniane łzy.
- Mała, pamiętasz co mi obiecałaś? - Nialler spojrzał na mnie zatroskanym spojrzeniem po czym uśmiechnął się najpiękniej na świecie.
- Tak tak - Powiedziałam przecierając rękawem oczy by wytrzeć wodę zbierającą się w kącikach.
- Muszę już kończyć, bo zaraz chłopaki wrócą. Kocham cię siostrzyczko - Znów zniewalająco się uśmiechnął. - Aha i Melanie... - Spojrzałam na niego zaciekawiona - Jesteśmy teraz tydzień w Londynie więc.. tylko ci mówię. Dobranoc - Wysłał mi buziaka po czym rozłączył się. Chwilę jeszcze siedziałam w miejscu ciężej oddychając.
- Może Niall miał rację? Może naprawdę muszę mu powiedzieć. O wszystkim... - Poczułam, że znów wzbierają się we mnie łzy. - Nie, ja już tak dłużej nie mogę... - Powiedziałam sama do siebie i podniosłam się z kanapy tak szybko jak pozwalał mi na to mój stan, po czym pobiegłam na górę, by spakować najpotrzebniejsze rzeczy do małej walizki. Zamówiłam w tym czasie bilet lotniczy do Londynu i zadzwoniłam po taksówkę, która 15 minut później stała już pod moimi domem. Sięgając do klamki od drzwi obleciał mnie strach.
- A jeśli on nie ma ochoty mnie widzieć? A tym bardziej jak pokażę mu się TAK... - Szybko odgoniłam od siebie te myśli, żeby w ostatniej chwili się nie wycofać i przekroczyłam próg domu kierując się w stronę żółtego pojazdu.
Droga taksówką zajęła mi ponad 20 min., ale przyjechałam akurat w sam raz by spokojnie zdążyć na samolot. Siedząc w latającej maszynie znów poczułam jak po moim ciele przechodzą ciarki.
- Przepraszam, zimno pani? - Usłyszałam nagle głos miłej staruszki siedzącej obok mnie, która w wyciągniętej dłoni trzymała swój wełniany sweter.
- Nie nie, wszystko w porządku - Odpowiedziałam szybko. Kobieta dokładniej mi się przyglądnęła.
- Jest pani pewna? - Powiedziała po chwili zatroskana. Przez moment czułam się jakbym rozmawiała z moją własną babcią, która niestety odeszła zbyt wcześnie. Tak dużo miałabym jej teraz do opowiedzenia... . Nie zastanawiając się ani chwili dłużej z moich ust wypłynął niekontrolowany potok słów.
- Nie, nic nie jest w porządku. Co by pani zrobiła, gdyby pani mąż po ponad 8 miesiącach rozłąki przyjechał bez zapowiedzi pod pani dom i prosił o wybaczenie? - Popatrzyłam prosto w oczy staruszki. Przez chwilę jeszcze wpatrywała się we mnie w totalnym osłupieniu, po czym kąciki jej ust uniosły się do góry tworząc lekki uśmiech.
- Kochana, oczywiście, że bym mu przebaczyła. Po co komplikować życie? Tęsknisz za kimś - zadzwoń, chcesz się spotkać? - zaproś, Chcesz być zrozumianym? - wytłumacz, masz pytania? - zapytaj, coś ci się nie podoba? - powiedz, chcesz czegoś? - poproś o to, kochasz kogoś - powiedz to. Nie poddaj się, bierz życie takim jakim jest i pomyśl, że na drugie nie masz szans. - Dalej na jej twarzy widniał ten przemiły uśmiech. Po jej słowach dosłownie wbiło mi w fotel. Nie wiedziałam co mam zrobić. Najchętniej rozpłakałabym się jej prosto w ramiona, ale nie mogłam. W końcu obiecałam.
- Próbuję o nim zapomnieć, ale to jest raczej oszukiwanie samej siebie... - Zaczęłam niepewnie spuszczając wzrok. Po chwili poczułam jak ręka mojej rozmówczyni zaciska się na mojej samej. Czując jej dotyk, słowa pewniej wypłynęły z moich ust. - Tak naprawdę tęsknię za nim każdą cząsteczką ciała, a każdy mój oddech jest błaganiem, by powrócił. Zachowałam funkcje życiowe, ale jestem jak cień samej siebie... - Samotna łza opuściła moje oczy.
- Bardzo dobrze wiem, jak się czujesz - Powiedziała łagodnie kobieta. Uniosłam na nią pytające spojrzenie - Gdybym wtedy nie podjęła stosownej decyzji, straciłabym mężczyznę mojego życia na zawsze, a po miesiącu urodziła się nasza ukochana Esmeralda. -

** z punktu widzenia Harrego **

- Harry no weź! Dzisiaj piątek! Nie możemy przepuścić takiej okazji! - Od ponad 30 min. Louis zawracał mi głowę swoimi szalonymi pomysłami. 
- Nie Lou, mówiłem ci już, że nigdzie nie idę - Wychrypiałem ledwo słysząc sam swoje słowa. Zmieniłem się. I to strasznie. Szczerze? Nie poznawałem siebie. Moje kiedyś idealnie kręcone loki opadały teraz bezwładnie wzdłuż twarzy. Oczy, niegdyś bijące blaskiem nie świeciły już tak mocno od ponad pół roku. Nie śmiałem się prawie wcale oraz praktycznie w ogóle nie wychodziłem z domu chyba, że musiałem. Co się ze mną stało?
-... Hazz słyszysz mnie? - Powtarzał po raz kolejny mój przyjaciel. Kiwnąłem głową. - Oj Hazz... ty tak nie możesz...- W głosie Tomlinson'a było słychać wyraźny żal i smutek. Po chwili znalazłem się w ramionach starszego. Odwzajemniłem uścisk. 
- Dzięki - Powiedziałem odsuwając się od Lou. Chłopak tylko uśmiechnął się przyjaźnie. 
- A dasz się wyciągnąć przynajmniej do parku? - Zapytał z powrotem Louis. Zayn, Liam i Niall wyszli jakąś godzinę temu do centrum pozostawiając mnie z Tomlinsonem sam na sam i dotąd nie wrócili. Przeanalizowanie wszystkich za i przeciw zajęło mi kilka sekund. 
- Eh, no okey - Powiedziałem z rezygnacją i powlokłem się w stronę drzwi od naszego wspólnego domu. Z salonu dobiegły mnie piski przyjaciela. Jak można być tak uradowanym z powodu wyciągnięcia kogoś z mieszkania? - Idziesz czy nie? Bo wiesz, w każdej chwili mogę zmienić zdanie... - Nie dokończyłem, a Lou stał już obok mnie. 
- No to wychodzimy! - Krzyknął mój przyjaciel z ogromnym uśmiechem na twarzy. Widząc jego uradowaną minę, kąciki moich ust lekko podniosły się w górę, tworząc prawie niewidzialny uśmiech. 

** z punktu widzenia Melanie **


Po bezpiecznym lądowaniu na lotnisku w Londynie szybko uporałam się z odnalezieniem walizki, a następnie taksówki, która stała na zewnątrz. Wychodząc przed budynek na moją twarz padły promienie słońca, które właśnie wyszło zza chmur. W tym mieście nie codziennością jest, żeby świeciło słońce, dlatego uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że pogoda również mi sprzyja. 
- Dzień dobry! Dokąd panią zawieść? - Przywitał mnie naprawdę miły kierowca jednej z taksówek, do której wsiadłam. Uśmiechnęłam się i grzecznie podałam adres ulicy, na której znajduje się wspólny dom chłopców, po czym usadowiłam się wygodnie na tylnym siedzeniu, rozglądając się przez okno. Jechaliśmy już dobre 20 min., gdy nagle taksówkarz odezwał się. 
- O! Słyszała już pani ich nową płytę? Jest świetna! A tą piosenkę moje córki uwielbiają szczególnie! Szczerze mówiąc mi samemu się podoba. - Mężczyzna podgłośnił radio, z którego wydobywała się cicha muzyka, która zaraz potem rozniosła się po całym samochodzie. 

The story of my life I take her home
I drive all night to keep her warm and time…
Is frozen (the story of, the story of)
The story of my life I give her hope
I spend her love until she’s broke inside
The story of my life (the story of, the story of)

Słysząc ten głos uroniłam kilka łez.
 - Jezu, ale on się zmienił... - Pomyślałam sama do siebie. Gdy głos Harrego ucichł, pojawił się na jego miejsce głos Niall'a. Uśmiechnęłam się słysząc go. Wszyscy wydorośleli. Byłam tego na 100 % pewna. Zmieniła im się barwa głosu, może oni sami się zmienili. Nie wiem, w końcu od 8,5 miesiąca widziałam tylko Niall'a i to do tego nie w całej okazałości. Nagle zobaczyłam, oczy kierowcy spoglądające na mnie z niepokojem z przedniego lusterka.
- Czy wszystko w porządku? - Podczas moich rozmyśleń musiał ściszyć muzykę, ponieważ głos Zayn'a obijał się cicho w głośnikach. Skinęłam głową na znak, że nic mi nie jest. Nagle nie wiadomo skąd wyrosła przed nami duża ciężarówka jadąca wprost na nas. Taksówkarz sprawnie wykonał manewr omijający pojazd, jednak przez to samo wpadając w poślizg. Potem nie pamiętam już nic tylko samotne drzewo, wbijające się prosto w maskę naszego samochodu.

Widok taksówki po wypadku (nie tak wyglądała taksówka)

** z perspektywy Harrego **

- Harry! A pamiętasz jak razem z chłopakami włożyliśmy ci głowę do tortu? Albo jak Liam uciekał przed koniem?... - Razem z Lou przez ponad godzinę szlajaliśmy się po prawie pustych uliczkach w parku. Na szczęście nikt nas jak dotąd nie rozpoznał. Mój przyjaciel cały czas próbował poprawić mi humor i powiem szczerze nawet mu się to udało. Opowiadał mi śmieszne historie, głównie związane z naszą piątką. Jak to Niall przez pół lotu do Irlandii gadał przez sen o jedzeniu przygotowywanym przez jego mamę, jak Lou wpadł przez nieuwagę do jeziora i dużo więcej zabawnych zdarzeń. Z każdą nową opowieścią przypomniały mi się nasze stare czasy, kiedy to, jako rozbrykane nastolatki rzucaliśmy się jedzeniem, goniliśmy na scenie i poza nią, podmienialiśmy sobie ubrania. Cały czas to robimy, bo to uwielbiamy. Chcemy być po prostu sobą. W pewnym momencie wspomnienie Louis'a dotyczące Zayn'a, który z dwoma tackami jedzenia przewrócił się przez potknięcie o bieliznę jednego z nas, zostało brutalnie przerwane przez mój dzwoniący telefon. Tomlinson popatrzył na mnie z miną mordercy, która była spowodowana przez przerwanie opowieści. Pokazałem mu język i spojrzałem na wyświetlacz. Numer nieznany. Normalnie raczej bym nie odebrał, ale coś mnie do tego zmusiło. Spojrzałem na Lou, na którego twarzy panowała teraz ciekawość. 
- Halo? - Powiedziałem do mikrofonu w Iphonie
- Pan Harry Styles? - Usłyszałem dość twardy i niepokojący głos po drugiej stronie. Lekko się wzdrygnąłem, lecz nie przerwałem połączenia
- Tak - Odpowiedziałem nieznajomemu, a to co potem usłyszałem sprawiło, że nie mogłem złapać powietrza w płuca i zacząłem się dusić. 

***

- Gdzie ona jest?! - Wpadłem do budynku jak poparzony. Louis przez całą drogę do szpitala próbował mnie uspokoić, jednak mu się to nie udało. Podbiegłem do jednej z pielęgniarek, która akurat przechodziła trzymając jakąś teczkę w ręce. 
- Przepraszam, gdzie znajdę Melanie Sheridan? Miała wypadek samochodowy i podobno tutaj trafiła - Wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu. Pielęgniarka zaczęła przerzucać kartki w arkuszu. Zatrzymała wzrok na jakimś wyrazie i uniosła głowę patrząc wprost w moje oczy. 
- Przykro mi, ale nie jest pan upoważniony do otrzymania tej informacji - Powiedziała z obojętnym wyrazem twarzy. Wściekłość we mnie sięgnęła zenitu. 
- Jestem jej bratem, a to jej narzeczony - Louis, który dotąd nie wiedział co powiedzieć postanowił zabrać głos. Spojrzałem na niego dziękując.Skinął lekko głową tak, żeby kobieta nie mogła tego dostrzec. Pielęgniarka znów zaczęła coś przeglądać w papierach. 
- Sala nr. 148, piętro 2 - Powiedziała i jak gdyby nigdy nic, odeszła. Szybko pobiegliśmy w wyznaczonym kierunku, potrącając co chwilę kogoś w ramię. Gdy dotarliśmy pod salę, w której znajdowała się moja Mel, usłyszałem ten sam męski głos, który słyszałem przez komórkę. 
- Pan Styles? - Lekarz podszedł w naszym kierunku. Skinąłem głową na potwierdzenie tożsamości. 
- Przykro mi, ale nie może tam pan teraz wejść - Powiedział tym samym tonem co pielęgniarka na dole. 
- Do jasnej cholery wszystkim w tym szpitalu jest przykro, ale nikt nie chce mi powiedzieć co się dzieje z moją dziewczyną! - Krzyknąłem mężczyźnie prosto w twarz. Całe moje mięśnie się napięły, a krew buzowała w żyłach w napięciu. Poczułem, że dłoń Lou spoczęła na moim ramieniu. 
- Naprawdę nie mogę teraz panu pomóc. Lekarze robią wszystko co w ich mocy, by uratować jej życie. Jej stan jest krytyczny. Naprawdę to cud, że jeszcze żyje. - Powiedział lekarz. W moich oczach wezbrały się łzy. Ręka mojego przyjaciela zacisnęła się mocniej na mojej koszulce. - Jeśli cokolwiek się wydarzy poinformujemy pana natychmiast. W końcu teraz musi walczyć za dwojga. - Dokończył i odszedł znikając nam z pola widzenia.
- Jak to za dwojga? Nic nie rozumiem! - Osunąłem się na krzesło znajdujące się przed drzwiami do sali 148. Schowałem twarz w dłoniach, by powstrzymać cieknące łzy. 
- Hazz, zadzwoniłem już do chłopaków. Są w drodze. - Powiedział Tomlinson siadając obok mnie. Spojrzałem na niego. W jego oczach też było widać łzy. Chłopak przeczesał ręką włosy i również schował twarz w dłoniach. 


Po moich policzkach jak na zawołanie spłynęła fala słonej cieczy.
- To nie tak miało być! Nie tak! Ona nie może zginąć! Nie może się poddać! Musi walczyć. Jak nie dla mnie to dla siebie... - Powtarzałem cały czas w myślach. 


Po niecałych 10 minutach Liam, Niall i Zayn przyjechali do szpitala. Na ich twarzach panował strach i smutek, a po Horanie było widać, że płakał. Wszyscy dołączyli do nas w milczeniu. 

Zayn i Lou w szpitalu
Liam w szpitalu
Niall w szpitalu
Harry w szpitalu

Nie wiem jak długo siedzieliśmy wszyscy w totalnej ciszy. Co chwilę słychać było tylko siąkanie nosem jednego z nas. Gdy usłyszałem skrzypnięcie drzwi poderwałem się z krzesła jak oparzony tak samo zresztą jak moi przyjaciele. Z sali wyszła piątka lekarzy i kierowała się w stronę schodów. Mężczyzna, który wcześniej z nami rozmawiał podszedł do nas, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wstrzymałem oddech. 
- Przykro nam. Zrobiliśmy naprawdę wszystko co się dało, ale jej serce było za słabe. Nie mogliśmy nic więcej... - Słysząc słowa lekarza osunąłem się na podłogę, a z moich oczu popłynęła już niekontrolowana fala łez. Chłopaki też nie panowali nad swoimi emocjami. 







- Jednak z maluszkiem jest wszystko w porządku. Mała będzie musiała zostać dłużej w szpitalu, ale oprócz tego jest w bardzo dobrym stanie. Jeśli pan chce, mogę poprosić pielęgniarkę o to, żeby ją przyniosła - Spojrzałem na lekarza z totalnym oszołomieniem. Pomiędzy nami zapanowała zadziwiająca cisza. Świat przed moimi oczami zaczął wirować.
-Przepraszam, że co? - Nie miałem kompletnie pojęcia co się wokół mnie dzieje. Zachwiałem się i gdyby nie Lou,dawno leżałbym na podłodze.
- To pan nic nie wie? - Spytał zbity z tropu lekarz. Pokiwałem głową, gdyż tylko na tyle było mnie stać. - Pani Sheridan była w końcówce ósmego miesiąca ciąży. Urodziła się panu zdrowa córeczka. - Dokończył.
- Nie, nie! To niemożliwe! Przecież... Melanie... - Słysząc słowa mężczyzny znów zalałem się łzami. Po chwili poczułem jak cztery pary silnych ramion oplatają mnie w uścisku.
- Harry jest ojcem... - Szepnął raczej do siebie Liam. Chwilę staliśmy jeszcze w grupowym uścisku, gdy za nami usłyszeliśmy ciche chrząknięcie.
- Przepraszam,że przerywam, ale pan doktor powiedział, że mam tu ją przynieść. Który z panów jest ojcem? - Odwróciłem się w stronę kobiety, a to co zobaczyłem spowodowało, że na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Noworodek spał spokojnie na rękach pielęgniarki, uśmiechając się przez sen. Wysunąłem się lekko do przodu, tym samym dając jej znać, że dziecko jest moje. Kobieta z ogromną ostrożnością podała mi moją śpiącą córeczkę.

po lewej: tak wyglądała mała, gdy pielęgniarka podała ją Harremu
Dziecko pod wpływem mojego dotyku otworzyło oczka. Były intensywnie brązowe jak u mojej Melanie.
- Rosalie - Wyszeptałem i uniosłem wzrok na chłopaków,którzy nadal w otępieniu przypatrywali się całej sytuacji.
- Co? - Powiedział zdumiony Niall
- Rosalie. Tak ją nazwę. Ma takie same oczy jak Mel... - Przełknąłem ślinę i odetchnąłem głęboko licząc w myślach do pięciu. - Po drugie ona zawsze chciała mieć córeczkę o imieniu Rose... - Dokończyłem już ciszej. Rosalie jakby słysząc swoje nowe imię, uśmiechnęła się leciutko. Zaśmiałem się przez łzy, które zdążyły spłynąć po moim policzku. Pocałowałem małą w czółko, po czym oddałem pielęgniarce.
- Przepraszam - Usłyszałem za sobą chłopięcy głos. Odwróciłem się zdezorientowany w stronę nastolatka, który stał za mną z czerwonymi od płaczu oczami i wyciągał w moją stronę jakieś pismo. - Jestem Jake i mieszkałem naprzeciwko panny Melanie... Mel. - Zrobił przerwę - Ona... ona powiedziała, że jakby kiedyś coś jej się stało, a nie zdążyłaby się z panem zobaczyć to mam to panu przekazać. - Dokończył Jake, a łzy ponownie wezbrały się w jego oczach. Czując jak ściska mi się gardło, sięgnąłem po kartkę i od razu rozpocząłem czytanie.

Drogi Harry,
czytasz to, co zapewne znaczy, że nie zdążyłam Ci powiedzieć tego osobiście. Proszę, nie mniej o to do mnie żalu. W tym liście, pragnę wyjaśnić Ci powód mojego nagłego wyjazdu, jednak myślę, że jest on Ci już dobrze znany. Dziecko spowodowałoby, że twoje życie związane z zespołem stałoby się całkiem inne i na pewno utrudniłoby to Waszą dalszą pracę. Bardzo dobrze wiedziałam jak zależało ci na chłopakach, nowych płytach, trasach koncertowych, a mała tylko by to skomplikowała. Byłeś bardzo młody i uznałam, że nie będziesz jeszcze gotowy na wieść o mojej ciąży. Ostatnio podjęłam kilka ważnych decyzji i jedną z nich był powrót do Londynu i bez względu na twoją odpowiedź, powiedzenie Ci o dziecku. Jednak jak widać, nie zdążyłam tego zrobić. Harry kocham Cię,kochałam i zawsze kochać będę, dlatego przepraszam, jeżeli przez mój wyjazd w to zwątpiłeś. Tak samo jak kocham chłopaków. Dziękuję Wam za wszystko. Byliście dla mnie jak jedna wielka rodzina. Jeśli moje zdanie w tej sprawie się liczy, chciałabym, aby to Niall został ojcem chrzestnym małej, a reszta oczywiście wujkami. Hazz proszę, nigdy się nie poddawaj i wierz w siebie. Popełniłam ogromny błąd wyjeżdżając, jednak wtedy tego nie wiedziałam. Byłbyś na pewno świetnym ojcem i poradzilibyśmy sobie ze wszystkim. Błagam nie płacz, bo to nic nie zmieni. I oczywiście przytul ode mnie Jake'a. To najlepszy nastolatek jakiego miałam okazję poznać i był dla mnie jak młodszy braciszek. To bardzo dobry chłopak i jeśli będziesz chciał, wyjaśni ci wszystko czego ja niestety nie zdążyłam. 
Kocham cię Harry, zawsze o tym pamiętaj. I kocham naszą córeczkę. Lekarz mówił, że będzie mieć loki jak ty. Zawsze przy Was będę, nawet gdy nie będziecie mnie widzieć. Zawsze. 

PS: Myślę, że chciałbyś zobaczyć to zdjęcie, dlatego je dołączam. 




Wasza na zawsze kochająca, Melanie xX

Gdy skończyłem czytać list, uśmiechnąłem się, przebijając się przez falę łez. 
- Ja też cię kocham Melanie. Zawsze. - 
Niall z Rose jeszcze w szpitalu

Harry i Rosalie

** 4 lata później **

Od śmierci Melanie minęły dokładnie cztery lata. Wiele się zmieniło w naszym dotychczasowym życiu, jednak zespół nadal istnieje. Zrobiliśmy sobie tylko długą przerwę w koncertowaniu. Rose wyrosła na śliczną dziewczynkę z lokami i przepięknymi piwnymi oczami po mamie. Właśnie wyszła z Niallem do parku, więc miałem chwilkę na odpoczynek. Opadłem bezwładnie na kanapę trzymając w ręce list pożegnalny Mel. Jak co roku w ten dzień zacząłem studiować napisane w nim słowa. Kochałem ją. Była jedynym powodem, dla którego żyłem. Czasami obwiniałem się za to, że w porę nie zauważyłem, że moja ukochana jest w ciąży, albo, że nie pojechałem za nią do Francji, jednak nie mogłem pozwolić sobie na chwilę zmartwienia, bo musiałem być silny. W końcu obiecałem to Melanie. Nie zorientowałem się, kiedy po moim policzku zaczęły spływać łzy. Nagle usłyszałem szczęk otwieranego zamka, a zaraz potem do salonu wpadła rozradowana Rose. Widząc moją minę jej twarz zmarkotniała. Szybko otarłem rękawem buzię.


- Tatusiu, dlaczego płaczesz? - Mała kucnęła przede mną i podparła swoje rączki o brodę. Próbowałem się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas.
- Nie płaczę kochanie - Odpowiedziałem, usadawiając ją sobie na kolanach. Rosalie dotknęła dłonią mojego, jeszcze mokrego, policzka i wpatrzyła prosto w moje oczy.
- Tęsknisz za mamą, prawda tatusiu? - Zaniemówiłem. To dziecko było czasami dużo mądrzejsze niż mi się wydawało. Kiwnąłem tylko głową, bo stwierdziłem, że dalsze oszukiwanie jej i tak nie przyniesie efektu. Moja księżniczka wtuliła się we mnie, obejmując mnie przy tym za szyję.
- Przecież mamusia cały czas z nami jest. Całuje mnie na dobranoc, opowiada mi bajeczki, je razem z nami śniadanie, jeździ na zakupy. Dopóki będziemy o niej pamiętać zawsze z nami będzie. Bo mamusia nas kocha i nigdy nas nie zostawi tatusiu, wiesz? - Po moich policzkach znów spłynęły łzy, połączone ze łzami szczęścia. Przytuliłem swoją córeczkę mocniej do siebie, po czym wyszeptałem.
- Kocham cię kochanie najmocniej na świecie. -
- Ja też cię kocham tatusiu. I mamusię. Zawsze. - Odpowiedziała mała.
- Zawsze - Dokończyłem. 

O mamo.... nie wiem jak wy, ale ja sama ryczę :'( Jeszcze nigdy nie napisałam tak smutnego i tak długiego imagina. Piszę go od ponad miesiąca i wreszcie skończyłam. Za jakiekolwiek błędy przepraszam, poprawię je dopiero jutro, bo dzisiaj nie mam już czasu. Mam nadzieję, że choć imagin smutny to wam się podoba i zostawicie po sobie jakiś komentarz. Pozdrawiam xX ~Hazzowa

7 komentarzy:

  1. Ty sobie chyba ze mnia jaja robisz?! To jest chyba najlepsze opowiadanie jakie czytałam. Naprawdę jak ja nigdy nie płaczę przy takich opowiadaniach to teraz płaczę jak małe dziecko <33 Gratuluje! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże ;.; boooskie poryczałam sie <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Oluś ja tego w słowa nie moge ująć więc tylko ci powiem DZIĘKUJĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odebrało mi mowe nie wiem co powiedziec...to jest chyba najlepszy imagin jaki czytałam. Widać ze włożyłaś w niego wiele pracy i czasu ale uzierz mi bylo warto bo efekt jest fenomenalny. Najlepszy chyba jest koniec :) pisz wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. OLA!!! :'( <33 ja.. on jest.. nie wiem co powiedzieć! Bardzo długo czekałam na tą "niespodzianke" (aż miesiąc), ale wiesz co? Na tego imagina mogłabym czekać nawet całe życie! Może pomyślisz żeby zrobić z tego opowiadanie? ;) :D Kocham Cie! <3 :*
    Yolo xX

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę więcej :3

    OdpowiedzUsuń