niedziela, 25 sierpnia 2013

Niall-cz. V

*Harry*
- Ej chłopaki, mam pewien pomysł.- powiedziałem w końcu
- Ja też mam. Po prostu zapłacę za tą cholerną operację i będzie spokój.- powiedział Niall. Był już nieźle wkurzony.
- Czy ty nie rozumiesz tego, że ona nie będzie chciała od ciebie tych pieniędzy?- odezwał się Zayn
- A skąd będzie wiedzieć, że to ode mnie?
- No może stąd, że nikt inny nie wie o tym. Tylko my i jej przyjaciółka, która zapewne też chce jej pomóc.- Zayn podszedł do Nialla.- Dlatego nie chciała nikomu mówić, a w szczególności tobie. Pomyśli, że zapłaciłeś za nią z litości, żeby mieć już spokój.
- Możecie mnie posłuchać?- zapytałem
Wszyscy się odwrócili w moją stronę i popatrzyli na mnie.
- Zagrajmy koncert.
- Ty tylko o jednym myślisz. Koncerty, wywiady i inne duperele!- krzyknął Niall.
- Dasz mi dokończyć?! Zagrajmy koncert, tak jakby "charytatywny" . To będzie w rodzaju pikniku.
- W sumie to nie jest taki zły pomysł.- odezwał się Lou- U mnie w mieście, co roku były organizowane takie pikniki. Każdy kto chciał to wchodził na scenę. Śpiewał, tańczył. Wokół sceny były po rozstawiane różne stoiska z jedzeniem, różnymi przedmiotami zrobione przez dzieci. A cała kasa leciała na chore dzieci. Moglibyśmy zorganizować taki piknik. Co wy na to?
- No nie wiem, nie wiem.- powiedział Niall
Do domu nagle weszła mama Nialla i Pauli.
- Hej chłopaki! A co wy tutaj robicie?
- Dzień dobry proszę pani. A tak sobie siedzimy i gadamy.- przywitał się Liam.
- Czy mógłbym panią o coś zapytać?- powiedziałem
- No jasne, co chcesz wiedzieć?
- Czy były kiedyś tutaj organizowane różne pikniki, żeby zebrać pieniądze dla chorych dzieci?
Wszyscy popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem.
- No pewnie! W tamtym roku na przykład zbierali pieniądze dla małej Anieli. Biedna dziewczynka, miała raka. Ale dzisiaj jest już wszystko dobrze.
- Mamo, musimy pogadać.- powiedział Niall.
Przez 15 min. Niall mówił o chorobie Lily. Pani Hana była w ogóle niewzruszona tym co powiedział, jakby...
- Ja wszystko wiem .
Spojrzeliśmy na siebie.
- Paula nie musiała nic mi mówić. Sama widziałam, że jest z nią coś nie tak. Najpierw omdlenia, potem krwotoki. Czekałam tylko, aż sama mi powie, że jest z nią kiepsko. W końcu poszłam do szpitala, powiedziałam że jestem matką Pauli i chcę zobaczyć jej wyniki badań. Bez żadnych problemów lekarz pokazał mi papiery, które teraz wy trzymacie w rękach. Wszystko mi wyjaśnił co i jak. Byłam zszokowana. Nie wiem jak jej pomóc. A najgorsze jest to, że nie chce niczyjej pomocy. Ona chce sama zarobić te pieniądze. A ja tylko udaję głupią i nic nie wiedzącą o tym, że moja córka może umrzeć w każdej chwili.
- Mógłbym zapłacić za tą operację- powiedział po cichu Niall.
- Ty zapłacisz za tą operację, a ona w ogóle do nie je nie przystąpi. I tylko pieniądze wyrzucone w błoto. Paula jest strasznie uparta. Jeżeli coś chce, to musi ona sama za to zapracować.
- A gdyby urządzić właśnie taki piknik...?- zapytał niepewnie Lou
- Hm, nie wiem. Chociaż to jest nawet dobry pomysł. Tutaj każdy każdego zna. A Paula każdemu praktycznie pomagała. Teraz pewnie każdy będzie chciał pomóc Pauli.
- Czyli co? Bierzmy się do roboty!- krzyknął Louis
Przez godzinę pisaliśmy na kartkach co każdy ma robić, lub za co każdy jest odpowiedzialny. Pani Hana powiedziała, że ma znajomą w szkolę, nauczycielkę, która pomorze nam w organizowaniu różnych występów. Liam ma ogarnąć loterię fantową, a Louis z Niallerem żarcie. Ja praktycznie rzecz biorąc to robię wszystkiego po trochu. Piknik maił odbyć się w sobotę. Czyli mamy niecały tydzień na zorganizowanie wszystkiego. Ehh, będzie ciężko. Ale zrobię wszystko dla Pauli. Wiem, trochę dziwnie się zachowuję, bo przecież znam ją tylko dwa dni. Ale właśnie przez te dwa dni, ogarnąłem jaką ważną rolę odgrywa w moim życiu.
*Paula*
Poszłam z Niallem na spacer. Pogadaliśmy trochę, co u nas się działo przez te dwa lata, a potem poszliśmy do Alice. Niall poszedł do domu a ja zostałam. Musiałam komuś się wygadać. U przyjaciółki spędziłam parę dobrych godzin. Pożegnałam się i poszłam do domu. Kiedy przyszłam, w domu było cicho. wręcz dziwnie za cicho. Poszłam do salonu gdzie cała piątka leżała przed telewizorem. Poszłam do kuchni gdzie buszowała moja mama i robiła kolację.
- Hej mamo.- podeszłam do niej i dałam jej buziaka w policzek.- A co oni tak cicho siedzą?
- Zmęczeni jak widać. Pomożesz mi zrobić kolację?
- Nie wiem czy starczy ci produktów żeby ich nakarmić.
Zaśmiałyśmy się i pomogłam zrobić zapiekankę. Kiedy była już gotowa, nałożyłam wszystkim na talerze porcję i zawołałam chłopaków. Myślałam że w ciągu pięciu sekund zaraz pojawią się w kuchni, jednak się myliłam.
Poszłam do salonu, sprawdzić czy wszystko z nimi jest okej.
- Wy głusi jesteście, czy co? Kolacja jest już na stole.
Nikt się nie podniósł, a nawet się nie odezwał.
- Okeeeej, jak chcecie. Mam tylko jedno pytanie: czy to wszystko przez naszą dzisiejszą rozmowę?
Znowu cisza.
- Czyli, że tak.
Odwróciłam się w stronę kuchni i zrobiłam jeden krok, ale zanim mogłam pójść dalej ktoś złapał mnie za rękę i mnie mocno przytulił. Za chwilę poczułam jak kolejne osoby się dołączają.
- Kocham cię siostrzyczko.- usłyszałam Nialla, który był najbliżej mnie.
- Ja też cię kocham braciszku.
Staliśmy tak wszyscy do siebie przytuleni, bo ja wiem, parę minut na pewno.
Aż w końcu odsunęliśmy się od siebie i nawet nie wiedziałam kiedy, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wytarłam je szybko, tak żeby nikt nie zobaczył że płaczę.
- No dobra, dosyć tych czułości. A teraz wszyscy do kuchni, bo kolacja już pewnie wystygła.
Kiedy zjedliśmy kolację, mieliśmy kłaść się spać, ale z tego wszystkie zrobiła się jedna wielka kłótnia, kto z kim ma spać. W końcu podzieliliśmy się. Ja spałam w swoim pokoju z Niallem i Zaynem, a reszta w pokoju brata, który stał pusty, przez dwa lata.
*Zayn*
Dni miały z prędkością świtała. Zanim się obejrzeliśmy, a była już sobota! Paula o niczym nie miała pojęcia. I bardzo dobrze, chcieliśmy jej zrobić niespodziankę. W sumie, to powinniśmy być już w Londynie od trzech dni, ale czego się nie robi dla przyjaciółki . Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Piknik miał się zacząć o 16.00. Chłopaki byli już na miejscu, a moim zadaniem było wyciągnąć Paulę z domu. Było dosyć ciężko, bo dziewczyna było zmęczona wszystkim. Nie dziwię się. Codziennie nie dawaliśmy jej się nudzić.
- No chodź! Ze mną jeszcze nie wychodziłaś...
- Daj mi 15 minut.
Poszła do łazienki umyć się, a ja zadzwoniłem do chłopaków.
- Za 15 minut jesteśmy.- powiedziałem się się rozłączyłem.
Poszedłem na dół do kuchni i nalałem sobie wody. W końcu przyszła 
ubrana Paula.
- Idziemy?
Kiwnąłem głową i wyszliśmy z domu.
Poszliśmy do parku, gdzie tam był zorganizowany piknik.
Zebrało się tam całe miasto. Byłem w szoku.
- Zayn, co to jest?
- Jak to co? Piknik!
Spojrzała na mnie niepewnie, ale ja tylko się uśmiechnąłem i pociągnąłem ją za sobą.
*2 godziny później*
- Jeju, ile ludzi!- krzyknął Lou.
Miał rację. W przeciągu dwóch godzin przyszło tyle ludzi, że to głowa mała.
Na scenie pojawiały się nowe osoby, które pokazywały swoje umiejętności. Nie wiedziałem, że można tak świetnie się bawić na takim pikniku. Z chłopakami byliśmy już trzy razy na scenie i śpiewaliśmy nasze piosenki. Paula nadal nie wiedziała, na kogo zbieramy pieniądze. I na razie, niech tak zostanie. Ciągle gdzieś się kręciła, to pomagała przy nakładaniu jedzenia, to malowała buzie dzieciakom. Była po prostu wszędzie! A ja chodziłem i robiłem zdjęcia, lub nagrywałem filmy. Taka była moja rola. Miałem wszystko uwieczniać na aparacie. Mam taki pomysł, żeby to potem skleić wszystko w jeden film, ale jeszcze potrzebuję materiałów. Godziny miały przyjemnie, co chwila się śmiałem i bawiłem. Ludzie byli tak przyjaźni, że na chwilę zapomniałem kim jestem. Często podchodziły jednak do mnie fanki i robiłem sobie z nimi zdjęcia i dawałem autografy. Wydaje mi się, że zebraliśmy dosyć dużo pieniędzy. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Dobra chłopaki,wchodzimy na scenę.- powiedział Zayn.
Poszliśmy, zaśpiewaliśmy dwie piosenki i mieliśmy już schodzić, ale Niall miał inne zamiary.
- Słuchajcie, chciałbym wam bardzo podziękować, za to że jesteście. Na prawdę wiele to dal mnie znaczy.- powiedział Niall do mikrofonu.- Chciałbym, aby na tej scenie pojawił się ktoś wyjątkowy, ktoś bardzo ważny, ktoś kogo bardzo kocham. Paula, mogłabyś tutaj przyjść?- zapytał.
Nastała głucha cisza. wszyscy patrzyli na siebie dziwnym wzrokiem. Czekaliśmy przez chwilę, ale Paula nadal się nie pojawiała. Rozglądałem się na wszystkie strony. Nigdzie jej nie widziałem.
Nagle Harry zaczął krzyczeć do mikrofonu.
-Paula! Paula!
I zaraz wszyscy zaczęli krzyczeć jej imię.
*Paula*
Usłyszałam swoje imię. No nie, jeszcze tego potrzebne mi było.
- No idź! Nie rób bratu przykrości.- powiedziała mama.
Stałam z nią na stoisku z ciastami.
Westchnęłam. Pocałowałam mamę w policzek i poszła w stronę sceny.
Kiedy weszłam usłyszałam głośne brawa i krzyki.
 - Przestawiam wam moją młodszą siostrę Paulę!- powiedział  Niall i pocałował mnie w policzek.
- Niall, co ty wyprawiasz?- zapytałam po cichu.
- Która teraz wam zaśpiewa!
- Co?!
- Spokojnie siostra, nic się nie bój.- powiedział.
Na widowni rozbrzmiały się brawa i okrzyki.
Spiorunowałam brata wzrokiem, ale ten był niewzruszony tylko się uśmiechnął.
- Instrument czeka madame.
Spojrzałam do tyłu, gdzie jacyś mężczyźni stali przy małym fortepianie.
- Ale ja ie mam pojęcia co zagrać.- powiedziałam histerycznie
- Nie martw się, wierzę w ciebie.
Spojrzałam na tłum ludzi, którzy dalej krzyczeli i bili brawa.
No trudno trzeba zagrać.
Usiadam przy fortepianie i zastanawiałam się co zagrać. W końcu zdecydowałam się na 
Bastille- Oblivion. Może trochę jest za ponura ta piosenka, ale nic innego nie wpadało mi do głowy. Kiedy zaśpiewałam pierwszy wers, od razu rozbrzmiały się krzyki i brawa. Uśmiechnęłam się pod nosem i grałam dalej. W refrenie dołączył do mnie Liam, co trochę mnie zdziwiło. Spojrzałam na niego, ale ten tylko się uśmiechnął i grałam dalej. W drugim refrenie śpiewałam już z całą piątką. To było coś niesamowitego! Nasze głosy idealnie ze sobą grały. To była magiczna chwila, która musiała się już skończyć. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie i się uśmiechnęliśmy. Usłyszeliśmy huczne brawa ze strony widowni. Niall podał mi rękę i odeszłam od fortepianu. Ukłoniliśmy się i miałam już schodzić ze sceny, ale mój braciszek miał inne zamiary.
- O nie, nie! Prosimy o jeszcze jedną piosenkę.
Spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, ale ten tylko pokręcił przecząco głowę i znowu siedziałam przy fortepianie. Miałam pustkę w głowie, ale w końcu coś mi wpadło.
- Na początku, chciałabym was przeprosić, za to że dziś będę oferować wam smutne piosenki, ale niestety nic innego nie mogę wymyślić. Emm i chciałabym jeszcze powiedzieć, że po raz pierwszy będę śpiewać tą piosenkę, także nie spodziewajcie się niczego rewelacyjnego.
Zagrałam pierwsze nuty 
Birdy- Skinny Love. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie to zagrałam. I praktycznie rzecz biorąc, to na prawdę grałam to po raz pierwszy. Znałam tekst na pamięć, ale w ogóle tego nie śpiewałam. Spojrzałam na Nialla. Myślałam, że znowu mi pomogą i zaśpiewają razem ze mną, ale mój kochany braciszek miał inne zamiary. W końcu piosenka dobiegła końca. Najpierw zapadła cisza, nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle. Pewnie źle coś zagrałam. Wstałam od fortepianu i już chciałam zejść ze sceny kiedy usłyszałam głośne bicia braw. Spojrzałam na ludzi, którzy krzyczeli i klaskali. Jednak się podobało. Ukłoniłam się i pomachałam wszystkim. Spojrzałam na chłopaków, którzy również bili brawa. W końcu zeszłam ze sceny, a za mną chłopcy.
- To było niesamowite!- krzyknął  Lou i mnie mocno przytulił.
- Hej Louis! Bo mnie udusisz!- powiedziałam śmiejąc się.
W końcu odkleił się ode mnie. Potem podszedł do mnie Liam i Harry, również mnie przytulili i pogratulowali.
- I widzisz? Nie tylko nam się podoba twój  głos.- powiedział Zayn i podniósł mnie do góry.
Kiedy mnie postawił spojrzałam na Nialla, który miał łzy w oczach.
- Niall...- zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć.
Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie, to nie było przytulenie. To było wyściskanie mnie na śmierć.
-Niall, teraz to na prawdę mnie udusisz, a przy okazji połamiesz mi żebra...- powiedziałam
W końcu odsunął się ode mnie.
- Mam wspaniałą siostrę.
- A ja głupiego brata.
Zaczęliśmy się śmiać.
Na pikniku posiedzieliśmy jeszcze parę godzin.
O godzinie 23.30 Niall wszedł na scenę z Lampionem Szczęścia.
- Chciałbym jeszcze raz podziękować, za to że przyszliście i nie miałem pojęcia, że to aż do tej godziny będzie to trwać. Ale przechodząc do rzeczy, w ręku trzymam Lampion Szczęścia. O północy spotykamy się wszyscy na wzgórzu i wypuszczamy światełko do nieba. Niech każdy na swoim Lampionie napisze, swoje marzenie, prośbę, podziękowanie. Cokolwiek co będzie miało dla was znaczenie. Powtarzam, o północy spotykamy się na wzgórzu!
Chłopak zszedł ze sceny, na której pojawiały się kolejne osoby, które śpiewały karaoke.
Poszłam do stoiska z lampionami. Wzięłam marker i poszłam znaleźć jakieś spokojne miejsce, gdzie mogłabym pisać. Poszłam w głąb parku i usiadłam na jednej z ławek.
- Co piszesz?- usłyszałam za sobą głos.
Odwróciłam się gwałtownie.
- Boże Zayn. Przestraszyłeś mnie!
- Przepraszam, nie chciałem. Więc co piszesz.
Usiadł koło mnie na ławce.
- Marzenie, podziękowanie i prośbę.
- A dokładnie?
- Marzenie: Chciałabym, aby wszyscy byli szczęśliwi. Podziękowanie: Dziękuję, że mogłam zobaczyć mojego brata i poznać czwórkę zwariowanych chłopaków, przy których nie da się nudzić. Prośba: Chcę aby nikt nie płakał za mną kiedy mnie już nie będzie.
Zayn zaśmiał się przez chwilę.
- Na prawdę? Jesteśmy aż tak zwariowani?
Zaśmiałam się.
- A gdzie marzenie, że chcę wyzdrowieć?
- To nie jest moje marzenie. A ty co tam wyskrobałeś?
- Marzenie: Chciałbym polecieć do kosmosu.
Zaśmiałam się, ale Zayn czytał dalej.
- Podziękowanie: dziękuję, że mogłem poznać kogoś takiego jak Paula. Prośba: Chciałbym, aby Paula była zdrowa.
Spojrzałam na niego niepewnie.
- Nie martw się, każdy z naszej piątki napisał praktycznie to samo w podziękowaniu i w prośbie. Jedynie marzenia mamy inne.
- Serio?
- Wszyscy chcemy, żebyś była zdrowa, a ty nie. Trochę dziwne, nie sądzisz?
Zaśmiałam się.
- Tak trochę tak.
- Dlaczego?
- Hm, chyba dlatego że boję się co będzie potem. Cieszę się bardzo, że was poznałam, ale wy jesteście znani na całym świecie. Już widzę te nagłówki gazet "Chłopaki z One Direction zapłacili za operację siostry Malika. Czy wzięli ją na litość?" Albo...
- Dobra, nie kończ. Rozumiem o co ci chodzi.
- Sam widzisz. Nie jest łatwo. A teraz chodź na to wzgórze. Niech to już się skończy. Jestem cholernie zmęczona.
- Nie martw się ja też. A tak w ogóle to przepięknie śpiewasz.
- Hm, wy też niczego sobie.
Zayn zrobił zakłopotaną minę, a ja tylko się zaśmiałam.
- Hahaha, no nie obrażaj się! Super śpiewacie. A najbardziej podobało mi się, jak śpiewaliśmy razem.
- Tak mi też. I wiesz co? Musimy to powtórzyć.
Poszliśmy na wzgórze, gdzie już wszyscy byli i odpalali swoje lampiony. Znaleźliśmy w tłumie chłopaków i zapaliliśmy nasze lampiony.
- Uwaga! Na trzy!- krzyczał Zayn.- Raz! Dwa! I trzy!
I do nieba poleciały tysiące lampionów.
Widok był przepiękny. A najlepsze było to, że mogłam ten czas spędzić z przyjaciółmi.
- Wow, niesamowity widok. Miałeś świetny pomysł Liam z tymi lampionami.- powiedział Harry.
Spojrzałam na Li, który tylko wzruszył ramionami i się uśmiechnął. Pokręciłam tylko głową, a on objął mnie ramieniem. I tak staliśmy i patrzyliśmy na lecące światełka do nieba.Obudziłam się w swoim łóżku, przebrana w piżamę. Nawet nie pamiętam jak się tam znalazłam! Poprzedniego wieczoru, byliśmy na pikniku, potem puszczaliśmy lampiony i pamiętam, że byłam cholernie zmęczona. Nic więcej. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się, 
ubrałam i poszłam na dół do kuchni, gdzie już wszyscy jedli śniadanie.
- Dzień dobry wszystkim!
- Hej Paula!
Podeszłam do każdego i dałam buziaka w policzek. Spojrzałam na zegarek.
- 11.37?! Nie łaska mnie było obudzić?- zapytałam i popatrzyłam na brata.
- Oj nie gniewaj się. Tak słodko spałaś, że nie miałem sumienia, żeby cię obudzić. A teraz siadaj i zajadaj jajecznicę a'la Horan!
Zaśmiałam się tylko i pocałowałam Nialla w policzek. Usiadłam koło Zayna, który oglądał zdjęcia na swojej lustrzance.
- To jest super!- powiedział i podał mi aparat.
- Kto to zrobił?
- Poprosiłem Alice, żeby zrobiła nam parę zdjęć. Nagrała też nasze występy.
- A po co ci to wszystko?
- Zobaczysz później. Ale no nie jest ładne?
Przyjrzałam się zdjęciu. W szóstkę staliśmy na wzgórzu kiedy puszczaliśmy lampiony. Widać było tylko zarysy naszych sylwetek, ale musiałabym na prawdę mocno się postarać, żeby ogarnąć kto gdzie stoi.
- No jest nawet ładne.
Liam uśmiechnął się tylko i pokazał mi następne zdjęcie.
- Ale jednak to jest moje ulubione.
Spojrzałam na aparat. Siedziałam na ławce z Zaynem. Wtedy mówiliśmy sobie co napisaliśmy. Zdjęcie było czarno-białe i było śliczne! Alice musiała stać za nami. W ogóle nie poczułam jej obecności!
- Mógłbyś je wywołać?- zapytałam niepewnie.
- A co? Też ci się spodobało?
Skinęłam głową, a on tylko się uśmiechnął.
- Jakie macie plany na dzisiejszy dzień?- zapytała moja mama
- Ja i Lou musimy wrócić do Londynu.- powiedział Harry. Spojrzałam na niego i zrobiłam smutną minę.- Ale za cztery dni wracamy spowrotem. Musimy załatwić coś z Paulem i wracamy.- dodał szybko, a ja się uśmiechnęłam.
- Liam i Lou będą liczyć pieniądze zebrane na wczorajszym pikniku.- dodał Zayn.
- A ty?- zapytałam
- A ja razem z tobą, spełniamy swoje marzenia.- powiedział do mnie i się uśmiechnął.- Spokojnie, Niall nie ma nic przeciwko temu.
- A co ma mój braciszek do gadania.
Niall popatrzył na mnie złym wzrokiem a ja tylko się uśmiechnęłam. Po skończonym posiłku pożegnałam się z Harrym i Louisem, którzy musieli już lecieć. Szkoda. Polubiłam ich. Liam i Niall pojechali do szkoły liczyć pieniądze, a mama musiała iść do cioci na pieczenie ciastek.
- To co, idziemy?- zapytał mnie Zayn.
- Chcesz lecieć do kosmosu?
- A czemu nie?
Zaśmiałam się. Poszłam założyć buty i już byliśmy na zewnątrz.Zayn oczywiście musiał zabrać aparat i co chwila pstrykał mi jakieś fotki.
- No dobra, a teraz zamieńmy się.- powiedziałam i wyrwałam mu aparat z rąk.
- No panie Malik, proszę się uśmiechnąć!
Spędziłam z nim miło czas, robiąc sobie różne zdjęcia.
W końcu chłopak zabrał mi aparat.
- A teraz nasza Paula, zaśpiewa coś!
- No chyba cię pogięło.
- No dawaj! Nie chcesz chyba, żebym błagał cię na kolanach?
- Jeszcze ci mało? Już słyszałeś mnie jak śpiewam! Teraz twoja kolej.
Zayn zastanowił się przez chwilę.
- No to mam pomysł. Razem zaśpiewajmy.
Spojrzałam na niego.
- Nie mówisz poważnie. Tutaj? Przy wszystkich ludziach?
- A czemu nie.
- Już wolałabym zaśpiewać przy chłopakach.- powiedziałam i wystawiłam język- A teraz chodź. Mam ogromną chęć na watę cukrową.
- Tym razem ci odpuszczam. Ale i tak będziesz musiała mi zaśpiewać!
Zaśmiałam się tylko i pociągnęłam go w stronę budki z watą cukrową. Już po paru minutach siedzieliśmy i zajadaliśmy różowy puch.
Nagle do Zayna zadzwonił telefon.
- To ty sobie pogadaj, a ja pójdę kupić coś do picia.
Powiedziałam i poszłam w stronę sklepu. Kiedy przechodziłam przez ulicę, usłyszałam klakson samochodu, który jechał wprost na mnie. Dalej nie wiem co było. Po prostu ciemność i nic więcej.
*Zayn*
Dzwonił Liam. Paula poszła do sklepu, a ja odebrałem telefon.
- Tak?
- Zgadnij ile zebraliśmy pieniędzy.- usłyszałem w słuchawce głos Nialla.
- Nie mam pojęcia.
- Dokładnie 32 tysiące!
- C..co takiego?
- No ja też nie mogę uwierzyć. I nie mam pojęcia, jak ! Gadałem z władzami miast, którzy powiedzieli, że możemy zabrać te 20 tysiaków i zapłacić za tą operację. Człowieku, ty wiesz co to znaczy?! Moja siostra będzie zdrowa!
Nie mogłem uwierzyć. W tym małym miasteczku jest co najmniej 10 tysięcy ludzi, a nam się udało zebrać trzy razy tyle!
Nagle usłyszałem krzyki i piski opon samochodu.
- Niall muszę kończyć, pogadamy później. Na razie.
Pobiegłem w stronę zamieszania.
- O Boże...
Na ulicy leżała nieprzytomna Paula.
- O Boże... Nie! Paula, obudź się proszę. Paula!- podbiegłem do niej i zacząłem trząść jej ciało. Nie oddychała. Ktoś zadzwonił po pogotowie, a ktoś inny na policję. Kierowca samochodu wyszedł na chwilę, ale potem szybko wsiadł do samochodu i pojechał. Spojrzałem na Paulę. Nadal leżała nieprzytomna. Boże, kiedy ta karetka przyjedzie?! Nie wiedziałem co robić. Krzyczałem, płakałem. W końcu przyjechała karetka i zabrali Paulę do szpitala. Na szczęście mogłem jechać razem z nimi. W między czasie zadzwoniłem do Nialla.
Boże, żeby nic jej nie było.
*3 dni później*
- Zaczyna mnie to wszystko denerwować.- powiedział Niall.
- Niall, spokojnie. Wszystko będzie dobrze.- próbował pocieszać go Lou.
- Jak ma być dobrze?! Moja siostra leży nieprzytomna w szpitalu! Gdyby nie to, że jest podłączona do tego wszystkiego, myślałbym że nie żyje!
- Panowie proszę się uspokoić.- powiedział lekarz, który wszedł na salę.
- Nie można niczego zrobić?- zapytał Niall.
- Jedynie czekać. Pańska siostra jest ogólnie w złym stanie. Jej serce ledwo co pracuje. Ale jesteśmy dobrej myśli.
- Ile jeszcze?- zapytał Harry
- Nie mam pojęcia. Mogą to być tylko kilka dni, a czasami nawet kilkanaście lat. Ale najważniejsze jest to, żeby nie tracić nadziei. A przede wszystkim nie kłócić się w jej obecności. Może i wygląda jakby spała, ale ona wszystko słyszy. Jeżeli panowie się kłócą, to tym bardziej nie będzie chciała wrócić.
- Czyli, że ona wszystko słyszy? Każde słowo?- zapytałem
Lekarz kiwnął głową i wyszedł z sali.
Spojrzałem na chłopaków, a potem usiadłem na łóżku Pauli. Wziąłem jej rękę i zacząłem głaskać.
- Paula...- zacząłem niepewnie- Paula, wiem że mnie słyszysz. Proszę, wróć do nas. Pamiętasz, jakie marzenie napisałaś na lampionie? Chciałaś, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Nie jest tak. Nie jest tak, bo ciebie nie ma. Proszę Paula wróć...
Nie poczułem, nawet kiedy łzy zaczęły lecieć mi z oczu. Tak bardzo chciałbym, żeby otworzyła te swoje brązowe oczy. Żeby się uśmiechnęła.
- Muszę jechać po mamę.- powiedział Niall.
- Pojadę z tobą.- powiedział Lou.
Chłopaki wyszli.
- Sorry, ale ja muszę coś zjeść. Od rana nic nie jadłem. Przynieść wam coś?- zapytał Harry
- Nie dzięki.- powiedziałem.
- Pójdę z tobą, muszę trochę ochłonąć.- powiedział Liam.
Zostałem sam. Z Paulą. Podszedłem do okna i stałem przy nim przez dłuższy czas. Później usiadłem na krześle obok łóżka. Nie pamiętam nawet kiedy, a usnąłem. Nie wiem ile spałem. Ale śniła mi się Paula. Uśmiechnięta i szczęśliwa, jak nigdy.
- Zayn...- usłyszałem głos.
Podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się po sali. Nikogo nie było.
Spojrzałem na Paulę.
- Nie wierzę...
Dziewczyna miała ledwo co otworzone oczy.
- Hej.- powiedziała cicho.
Po policzku znowu pociekły mi łzy. Wziąłem jej rękę i mocno pocałowałem.
- Co się stało?
- Nie pamiętasz?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Byliśmy na spacerze. Siedzieliśmy na ławce w parku. Nagle zadzwonił mi telefon, a ty poszłaś do sklepu po picie. Na przejściu dla pieszych potrącił cię samochód. Leżałaś w śpiączce przez trzy dni.
To ostatnie zdanie powiedziałem tak cicho, że nie wiem czy usłyszała. Ona się tylko uśmiechnęła i ścisnęła moją dłoń.
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem...- powiedziałem.
Podniosłem się i pocałowałem ją w czoło.
*Niall*
Kiedy wszedłem na szpitalny korytarz usłyszałem głośne śmiechy, dobiegające z sali Pauli. Szybko tam pobiegłem, żeby zobaczyć co i jak, a za mną Lou i moja mama.
- Hej Niall!- usłyszałem głos. Głosu, którego brakowało mi przez te kilka dni.
- Paula
Pobiegłem do łóżka, gdzie siedziała sobie, jak gdyby nigdy nic. Uśmiechnięta od ucha do ucha. Przytuliłem ją mocno.
- Już myślałem... Jak mogłaś mi coś takiego zrobić?- zapytałem oszołomiony.
Paulla nic nie odpowiedziała. Ale widziałem, jak łzy lecą jej po policzku. Przytuliłem ją znowu.
Do pokoju weszła mama, która również zaczęła witać się z siostrą. Później przyszła reszta chłopaków, którzy (z tego co mówił Zayn) zabalowali w szpitalnym bufecie.
Dopiero teraz zrozumiałem, jaką ważną rolę odegrała w moim życiu Paula. Nie mógłbym przeżyć bez niej nawet jednego dnia! Nie wiem co będzie potem. Przecież będę musiał wrócić do Londynu. I wszystko będzie tak jak było. Koncerty, wywiady, sesje zdjęciowe. Nie. Na razie nie chcę o tym myśleć. Muszę się cieszyć chwilą.
Do pokoju wszedł lekarz i poprosił mnie i mamę na rozmowę.
 - Nie będę owijał w bawełnę. Jestem na prawdę zdziwiony, że tak szybko wybudziła się dziewczyna ze śpiączki. Myślałem, że będzie leżeć co najmniej dwa tygodnie, a tu proszę trzy dni i już jest w śród żywych. No ale dobra, przejdź my do sedna sprawy. Dziewczyna jest w ciężkim stanie. Jej choroba się pogorszyła i natychmiast trzeba operować.
- Pieniądze mamy. Operacje może być nawet i dzisiaj wieczorem.- powiedziałem, nie dając mówić mamie.
- Proszę pana, to nie będzie takie łatwe. Owszem, możemy nawet zoperować pańską siostrę nawet i dzisiaj, ale niczego nie obiecuję co będzie potem.
- Co chce nam pan powiedzieć?- zapytała mama.
- Ehh, może się tak zdażyć, że operacja nie przejdzie według naszej myśli. Serce musimy tak jakby "wyłączyć" na kilka minut, a potem "zresetować". Może się tak zdażyć, że serce nie będzie chciało znowu pracować.
Zamarłem. Czyli nie ważne, czy Paula będzie miała tą operację czy nie, to i tak istnieje szansa, że może umrzeć. Nie chciałem dopuścić tej myśli do głowy.
- Nie rozumiem. Wcześniej, powiedzieliście że wystarczy jedna operacja i moja córka będzie zdrowa.
- No tak, ale teraz miała ten wypadek. Zapadła w śpiączkę.
- No dobrze, a załóżmy że nie będzie miała tej operacji. Ile wtedy będzie żyć?- zapytałem.
- Hm, kilka tygodni. Niecały miesiąc.
- A jeżeli...- nie dokończyłem bo lekarz chyba wyłapał moje pytanie.
- Po zabiegu, pańska siostra będzie mogła żyć długo i szczęśliwie. No jeżeli nie wyjdą komplikacje.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę z lekarzem, a potem wyszliśmy z jego gabinetu.
- To co robimy?- zapytała mama.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Paula musi mieć tą operację.
Przytuliłem mamę i poszliśmy do sali, gdzie wszyscy się śmiali. Z tego co zrozumiałem grali w kalambury, a Lou próbował pokazać słonia.
Następnego dnia zapłaciłem za operację, która miała się odbyć wieczorem. Całą noc gadaliśmy z chłopakami, na temat tego co może się wydarzyć. A mama rozmawiała o tym z Paulą. Chłopaki byli nieco wstrząśnięci tą sytuacją. Każdy nie wiedział co powiedzieć i każdy odebrał to na różny sposób. Mi odechciało się jeść (byliśmy w wielkim szoku), za to Lou zaczął wpieprzać marchewki, Harry wyszedł na spacer, Liam zaczął obgryzać paznokcie, a Zayn poszedł do pokoju Pauli . Nie wiedziałem, że aż tak to przeżyją.
Przed południem pojechaliśmy do szpitala.
- Chciałabym wam podziękować.- odezwała się Paula- Za to, że jesteście. Za to, że mogłam poznać takie osoby jak wy. Tam na górze, lub na dole będą mi strasznie zazdrościć, że miałam przy sobie takich kumpli jak wy. Na początku myślałam, że jak wam powiem o mojej chorobie, to od razu wyjedziecie, albo zapłacicie za moją operację, żeby mieć święty spokój a potem zapomnicie, że istnieje ktoś taki jak ja... Nawet nie wiecie jak bardzo was kocham. Każdego z osobna.
W końcu po jej policzkach spłynęły łzy. Wszyscy do niej podeszliśmy i ją przytuliliśmy.
Do sali nagle weszła pielęgniarka.
- Już czas...- powiedziała tylko.
Popatrzyliśmy na siebie, a potem na Paulę, która ocierała swoje łzy. Może się tak zdarzyć, że właśnie po raz ostatni widzę moją siostrę. Nie chciałem w ogóle o tym myśleć.
- No to co, do zobaczenia za kilka godzin, lub kilka lat. Na pewno się jeszcze spotkamy. Jak nie tu, to tam na górze.- powiedziała śmiejąc się.
- Nawet tak nie mów.- powiedział Harry, który też nie wytrzymywał napięcia.
Pożegnaliśmy się z nią i pomogliśmy usiąść na wózku inwalidzkim.
- Kocham was...-powiedziała i już jej nie było. Siedzieliśmy w sali jeszcze przez chwilę, ale potem poszliśmy do poczekalni przed blogiem operacyjnym. Czekaliśmy kilka godzin. Dokładnie to nie wiem, ale każda minuta była dal mnie udręką. Nagle coś się stało. Usłyszeliśmy krzyki z sali operacyjnej, a co chwila wchodzili i wychodzili różni lekarze. Bałem się. Cholernie się bałem.
W końcu przyszedł do nas lekarz, z twarzą jak posąg.
- Wystąpiły pewne komplikacje...




Popłakałam się :'(. Myślę, że podoba wam się rozdział i że, was nie zanudziłam i przepraszam, że taki według mnie smutny< Malikowa>

3 komentarze:

  1. o matko.... :'( To jest piękne i aż sama się popłakałam! Oczywiście będzie jeszcze dzisiaj VI prawda? Musi być!!! ~Hazzowa

    OdpowiedzUsuń